Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

07 października 2020, 10:02 • 6 min czytania 19 komentarzy

Prawie dwa lata temu, w październiku 2018 roku, reprezentacja Polski zaszalała. Po raz pierwszy od dawna, selekcjoner postanowił zrewolucjonizować ustawienie naszej drużyny, kompletnie rezygnując ze skrzydłowych, którzy tradycyjnie odgrywali w kadrze kluczowe role. Na mecz z Włochami wyszliśmy czwórką środkowych pomocników, Piotrowi Zielińskiemu towarzyszyli Karol Linetty, Jacek Góralski i Damian Szymański.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Eksperyment nie wypalił, uznano, że Polska bez skrzydłowych grać nie może. Mam wrażenie, że Jerzy Brzęczek podążył wówczas śladami Adama Nawałki, który przed Mistrzostwami Świata desperacko poszukiwał odpowiedzi na zarzuty Age Hareide, dotyczące przewidywalności polskiego zespołu. Wówczas świeżym pomysłem była trójka stoperów, którą broniliśmy się m.in. przed Nigerią. Kamilowi Glikowi dobrano do tego układu Marcina Kamińskiego i Łukasza Piszczka, ale nie da się pominąć, że w wyjściowym składzie znaleźli się wówczas m.in. Rafał Kurzawa (wahadłowy!) czy Dawid Kownacki. Próba stworzenia czegoś nowego została powtórzona z Litwą, gdy blok stoperów utworzyli Thiago Cionek, Jan Bednarek oraz Artur Jędrzejczyk. Trzecie podejście to Korea Południowa – z Romańczukiem w środku pola, Jędrzejczykiem na wahadle i Piotrem Zielińskim w roli prawego pomocnika.

Mam wrażenie, że to łączy obu selekcjonerów i jednocześnie jest sporym błędem przy konstruowaniu czegoś trwalszego niż skład na najbliższy mecz o punkty. Doskonale rozumiem, że kalendarz reprezentacyjny jest napięty, że właściwie nie ma meczów bez stawki, bo bezustannie walczymy o rozstawienia, o lepsze koszyki, wreszcie o awanse na kolejne duże turnieje. Jak wiele może kosztować najmniejszy moment dekoncentracji – doskonale obrazują nam losy Holendrów, którzy opuścili aż dwie wielkie imprezy z rzędu. Nie ma po prostu czasu na kombinowanie, nie ma za wiele czasu na wypracowywanie schematów. Większość meczów to po prostu wybranie jedenastu piłkarzy w najwyższej formie, mniej więcej na tych pozycjach, na których grają całe życie. Stąd też popularność ustawienia 4-2-3-1, które wydaje się najprostsze do zaimplementowania w dowolnej polskiej drużynie, od A-klasy, przez Ekstraklasę, aż po wszystkie zespoły reprezentacyjne.

Ja to doskonale rozumiem, sam jestem wielkim orędownikiem walki o jak najlepszy koszyk i jak najkorzystniejsze losowania. Byłem na przykład szczerze dumny z drużyny Jerzego Brzęczka, gdy udało się wywieźć remis z Portugalii w ramach Ligi Narodów – jak się potem okazało, był to punkt na wagę utrzymania się w pierwszym koszyku przed losowaniem grup eliminacyjnych Euro 2020. Natomiast są też rzadkie przypadki meczów kompletnie o nic. I już drugi selekcjoner z rzędu, wykorzystuje je od razu na dwa sposoby. Po pierwsze – mieszając w ustawieniu, przesuwając zawodników po pozycjach, eksperymentując z wyjściowym rozstawieniem piłkarzy po murawie. Po drugie – masowo sprawdzając nowe nazwiska, testując młodziutkich świeżaków, bądź żelaznych rezerwowych z pozycji 18-23 w reprezentacji.

Dlaczego uważam, że to bez sensu?

Reklama

Bo tak naprawdę nie jesteśmy bogatsi po takich meczach w jakąkolwiek nową wiedzę, ba, niektórym zawodnikom możemy zwyczajnie zaszkodzić. Nie mam wątpliwości, że przy autowaniu Karola Linettego z kadry, systematycznemu i planowemu, towarzyszyły analizy jego gry w feralnym spotkaniu z Włochami. „Wyszedł od pierwszej minuty i co pokazał?” – mógłby dopytywać selekcjoner. Ale pamiętajmy – Linetty został wtedy wrzucony do szeregu z Szymańskim i Góralskim, z którymi kreowanie w środku pola brzmi może jak fajna przygoda, ale niekoniecznie przepustka do pierwszego składu kadry w kolejnych meczach. Zniechęciliśmy się do systemu 4-3-1-2, choć tak naprawdę go nie sprawdziliśmy – bo nie wiemy nadal, jak wypadłby taki blok w optymalnym składzie, z Zielińskim, Krychowiakiem, Klichem i Linettym. Podobnie było z trójką stoperów – wystawiliśmy najmocniejszy zestaw obrońców raz, ale w meczu, w którym głębokie roszady nastąpiły w formacjach ofensywnych oraz na wahadłach.

Nie wiemy i się zapewne prędko nie dowiemy, jak wypadłby obecnie blok stoperów z Bednarkiem, Glikiem i Walukiewiczem chociażby, z optymalnymi wahadłami i podstawowym zestawieniem pomocy i ataku.

Rozumiem, dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony sprawdzamy sobie jakiś wariant taktyczny, z drugiej w tym samym meczu mamy kilkadziesiąt minut grania dla całej armii testowanych. Czasem w takim spotkaniu wystrzeli jakiś zawodnik z drugiego szeregu, który następnie, już w meczu „na poważnie” zagra u boku najlepszych piłkarzy w kadrze. Ale czy to na pewno ma sens?

Wyobrażam sobie, że selekcjoner mając tak mało czasu na jakiekolwiek roszady, powinien mieć dwa warianty. Po pierwsze – zmieniamy trochę strategię gry. Na przykład – wychodzimy wyjątkowo ofensywnie, właściwie w ustawieniu 4-3-3, z Krychowiakiem, Klichem i Zielińskim ustawionymi (i nastawionymi!) w podobny sposób, jak w ich macierzystych klubach. Gramy nowy wariant starymi nazwiskami – i mamy pełną jasność, czy ten nowy wariant ma w ogóle sens. Trudno jest sprawdzić efektywność ustawienia 4-3-1-2 czy 3-4-3 w kadrze, w której zamiast Lewandowskiego na szpicy biega Kownacki. Trudno jest sprawdzić sens kombinacji taktycznych, jeśli za kreowanie mają odpowiadać Góralski, Linetty i Szymański. Ale już któraś z tych taktyk z udziałem naszych najmocniejszych zawodników? To byłoby miarodajne. To faktycznie dałoby nam odpowiedź na pytanie: czy potrafimy grać coś innego, niż „to co zwykle”.

Drugi wariant? Sprawdzenie zawodników, którzy mają zostać faktycznie wykorzystani w najbliższych meczach o punkty. Ale tu znów – moim zdaniem nie może to polegać na wymienieniu 8 z 11 ogniw. Wrócę raz jeszcze do tego Linettego, być może dlatego, że go bardzo lubię i strasznie żałuję, że nie pokazuje potencjału w meczach o punkty. Kiedy on ostatnio miał szansę pograć z najmocniejszymi piłkarzami w tej reprezentacji? Jego ostatnie dwa lata to występy z Włochami (24 minuty), Irlandią (90 minut, przy grze 4-4-2 z duetem napastników Piątek-Milik), znów z Włochami (45 minut, to ten pamiętny mecz z Góralskim i Szymańskim) oraz Bośnią (5 minut). Co my o tym zawodniku możemy konstruktywnego powiedzieć?

Podobnie jest z wprowadzaniem młodych. Wyobrażam sobie, że Walukiewicz dostaje dzisiaj szansę z Bochniewiczem z Bereszyńskim i Karbownikiem po bokach i wygląda to dość średnio. Czy to będzie oznaczało, że obaj stoperzy nie nadają się do kadry i jesteśmy skazani na dożywocie z Glikiem i Bednarkiem? No nie, moim zdaniem Walukiewicz powinien zostać wprowadzany w składzie, który jest choć zbliżony do wyjściowego, tak by sprawdzić jego faktyczną przydatność do gry o punkty. Najlepiej w parze z Bednarkiem i najmocniejszymi dostępnymi bokami obrony, jeśli faktycznie rozważamy na poważnie wprowadzenie go do pierwszego składu za parę tygodni/miesięcy.

Reklama

W przodzie jest identycznie. Co nam powie o skrzydłowym jego występ w meczu, gdy środek pomocy jest kompletnie rezerwowy, gdy podania wykańcza nie Lewandowski, ale Piątek pod formą?

Nie wiem, czy istnieje jakiś złoty środek. Sam nie jestem w stanie określić, jak bym się zachował na miejscu Jerzego Brzęczka, być może też tę jedną jedyną okazję wykorzystałbym od razu na sprawdzenie w warunkach meczowych od razu sześciu młodych i trzech rezerwowych. Zwłaszcza, że to już pewnie jedne z ostatnich „wolnych” minut przed Mistrzostwami Świata w Katarze. Przyszły rok to rollercoaster, zaczynamy od razu eliminacje mundialowe, potem gramy Euro 2021, właściwie do grudnia 2022 okazji do testowania będzie jak na lekarstwo. Mam jednak wrażenie, że ani testowanie nowych ustawień rezerwowymi, ani wymiana niemal całej jedenastki, nie rozwija drużyny i nie daje jasnych odpowiedzi. A przecież właśnie do rozwoju drużyny i szukania odpowiedzi winny służyć mecze sparingowe…

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
16
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne
Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
8
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?
1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
3
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Komentarze

19 komentarzy

Loading...