Reklama

„Po dwóch dniach czułem się już liderem Augsburga”

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

06 października 2020, 17:28 • 8 min czytania 22 komentarzy

Piętnaście obronionych strzałów i jedna przepuszczona bramka. To bilans Rafała Gikiewicza z pierwszych trzech kolejek Bundesligi, po których dwa razy znalazł się w najlepszej jedenastce weekendu. Siedem bramek w plecy i siedem udanych interwencji – to z kolei statystyka Manuela Neuera. Polak wszedł w swój nowy klub z buta. Nic dziwnego, że z bananem na ustach odpowiadał na pytania Mateusza Borka w programie „BundesTalk”, traktującym o niemieckiej piłce. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z „Gikim”, ale też do obejrzenia całego programu Kanału Sportowego. 

„Po dwóch dniach czułem się już liderem Augsburga”

BundesTalk z Gikiewiczem i Kobylańskim, zaprasza Mateusz Borek:

– Dużo osób myśli, że przyjechałem gdzieś na wieś. A Augsburg gra dziesiąty sezon z rzędu w Bundeslidze!

To w ogóle jest ładne miasteczko, chyba trzecie co do wielkości w Bawarii.

To prawda. Bardzo fajnie ułożone, wszędzie blisko. Po paru tygodniach mogę powiedzieć, że żyje mi się lepiej niż Berlinie.

Mów jak na spowiedzi – kiedy dokładnie wiedziałeś, że zostaniesz piłkarzem Augsburga?

Pod koniec marca było to już pewne.

Reklama
Czyli po prostu czekałeś, czy się utrzymają w lidze.

Podpisałem umowę na 1. i 2. Bundesligę. Powiem szczerze, gdy zaczęliśmy zdobywać punkty, a Augsburg słabo ruszył… Kamień spadł mi z serca jak wygrali z Schalke 3:0. Bałem się, że będę szedł z pierwszej ligi do drugiej!

To po co z Beraterem Wichniarkiem wprowadzaliście zamieszanie, że w grze są Turcja, Grecja i kilka innych klubów Bundesligi?

Była możliwość, że jakby Augsburg spadł z ligi, że nie byłby w stanie mi płacić kontraktu. Wtedy opcja turecka wchodziłaby jak najbardziej w grę. Emre Belözoglu dzwonił do mnie i chciał już wysyłać prywatny samolot, ale żona powiedziała, że jak wyjadę do Turcji, to jestem sam przez dwa lata.

Augsburg, który w ostatnich sezonach walczył do końca o utrzymanie, zaczyna ten sezon fantastycznie – z dużą kompaktowością, ambicją, dobrym przygotowaniem taktycznym. Jedna bramka stracona i na razie bez porażki. Jaka jest twoja diagnoza – skąd tak dobre wyniki? Co takiego się wydarzyło, co dzieje się w szatni?

W szatni jest głośno, bo ja jestem! Bardzo ciężko trenowaliśmy. Nigdy w życiu nie biegałem z zawodnikami tak dużo, jak teraz. Ale naprawdę dobrze się czuję mimo tych 32 lat, które wiele osób mi wypomina. Naprawdę fajnie to wszystko jest wkomponowane. W tygodniu przed każdym meczem mam spinning , jogę, maksymalną siłownię nóg. Bardzo ciężki trening, ale dobrze się czuję. Uwierzyliśmy w to, ile punktów możemy zdobyć, by odhaczyć nasz cel.

Druga sprawa jest taka, że Heiko Herrlich bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Przed Dortmundem wziął Stefana Reutera i powiedział nam, że razem grali w Borussii – żebyśmy nie byli zdziwieni, że nikogo z nas nie będą znać, żadnego piłkarza nie wymienią z imienia i nazwiska. Miało to na nas podziałać jak płachta na byka. Oni zarabiają o wiele większe pieniądze od nas, ale gramy w jednej lidze i na boisku nie ma to znaczenia. Na odprawie porównał nas Muhammada Aliego, który walczył z Foremanem. Ali stał za gardą, przyjmował ciosy, ale nagle gdy przyszedł rzut wolny Caligiuriego i to Uduokhai zadał decydujący cios. Ta odprawa na mnie prywatnie podziałała. Dla tych największych klubów jesteśmy bardzo małymi zawodnikami, ale na boisku to nie gra. Mimo tego, że nie mieliśmy piłki przy nodze, biegaliśmy za nią, w dobrym momencie zadaliśmy cios i wygraliśmy 2:0.

Jakim człowiekiem i trenerem jest Heiko Herrlich, jakim jest Stefan Reuter? Pamiętam Reutera z boiska – zawsze poważna mina, skoncentrowany na swoich obowiązkach. To zostało do dziś?

Stefan jest bardziej wesoły, jest dobrym policjantem, Heiko jest tym złym. U niego nie ma uśmiechu na treningu, zabawy. Od pierwszego ćwiczenia musisz być skoncentrowany, bo jak nie to dostaniesz po głowie. Niemiecki Ordnung. Trochę inaczej to wygląda niż za Ursa Fischera w Unionie Berlin. Ale mi to odpowiada. Nie ma zabawy, wiemy, co mamy robić. Dużo osób nas skreślało, że po pierwszych kolejkach z Wolfsburgiem, Dortmundem, Lipskiem czy Leverkusen nie będziemy mieli nawet trzech punktów. Na razie mamy siedem, nie przegraliśmy meczu, zaliczyliśmy najlepszy start w historii Augsburga. Nigdy wcześniej Augsburg nie wygrał dwóch pierwszych meczów. Wszyscy się cieszą, jest teraz przerwa na kadry, mamy wolne, w piątek sparing, od poniedziałku zaczynamy misję RB Leipizig.

W terminarzu Lipsk, Leverkusen, wygląda na to, że bezrobotny w kolejnych meczach znowu nie będziesz.

Trzecia jedenastka kolejki z rzędu!

Reklama
Masz już dwie. Czy to dla ciebie trudna sytuacja mentalnie, że dwa na trzy razy razy znalazłeś się w jedenastce kolejki Bundesligi, a masz dalej do reprezentacji niż my do ciebie? Jest dwóch niekwestionowanych liderów i włoskie zaplecze. Porzuciłeś myślenie o reprezentacji?

Nein, warum? Czemu mam porzucić? Odpuśćmy Wojtka – jest poza zasięgiem, to bramkarz Juventusu, gra na najwyższym poziomie nie od paru miesięcy, a od paru ostatnich lat. Z pozostałą trójką jestem w stanie walczyć, ale tylko poprzez dobre granie w Augsburgu, więc skupiam się na mojej misji w klubie. Jeśli tak będę grał, będą musieli w końcu wysłać do mnie sms-a albo zadzwonić. Nie ma co mówić, trzeba się skupić na boisku. Myślę, że tak grając daję argumenty i trochę obalam ten mit, że jestem stary, wyjechałem do Niemiec i już tutaj nic większego nie zrobię.

Kiedy ostatnio miałeś kontrakt z Andrzejem Woźniakiem?

W połowie kwietnia.

A propos samego zespołu – jesteś człowiekiem, który scala szatnię? Wprowadziłeś do szatni element rozrywkowy, pozytywną motywację, czy koncentrujesz się na sobie, a kto inny wiedzie prym w szatni?

Prosili mnie od pierwszego dnia, żebym był Vorbildem dla młodszego bramkarza, Tomasa Koubka, i innych młodszych zawodników. Wiedzieli, kogo ściągają, to nie była dla nich niespodzianka. Po meczu w Wolfsburgu trener bramkarzy zadzwonił do Heiko Herrlicha, żeby zdać relację i ustalić, że teraz mogę być liderem szatni. Przekazał mi to w poniedziałek na treningu. A ja do niego mówię, że już drugiego dnia się czułem liderem, więc nie muszę mieć zielonego światła od Heiko Herrlicha! To miłe, że po trzech meczach trener mówi, żebym jeszcze bardziej żył w szatni, jeszcze bardziej ją scalał. Jestem tutaj osiem tygodni, a naprawdę dobrze się czuję. Aklimatyzacja zajęła mi dwa dni. Przyjęli mnie dobrze. Zagrałem bardzo dobry sezon w Unionie, miałem więcej punktów od Augsburga, więc przychodziłem z uniesioną głową, żeby realizować tutaj swoje cele. Cieszę się, że postawiłem na Augsburg i nie wyjechałem za parę euro więcej. W Turcji może bym je dostał, albo sądził się w FIFA. Z każdym tygodniem przekonuję się, że to była bardzo dobra decyzja. Przede wszystkim moja rodzina jest szczęśliwa, ja jestem szczęśliwy. I mogę się tylko pokazywać z dobrej strony na boisku.

A propos presji – czułeś na sobie, że przychodzisz po to, żeby podnieść jakość na swojej pozycji w klubie?

Czułem. Nie powiem, że było mi z tym łatwo. Nie było. Pięć dni przed pierwszym meczem ogłosili, że jestem numerem jeden. Miałem z tyłu głowy: kurde, zapłacili za Koubka 7,5 miliona, niby prezentuję się lepiej, ale może zaraz będą chcieli wystawić go na bramce, a ja będę jako straszak? Usłyszałem, że będę numerem jeden, że wyglądam lepiej od pierwszego dnia, byli zdecydowani. Rozluźniłem się trochę i pokazałem w czterech meczach, co potrafię. Cieszę się na mecze z Lipskiem i Leverkusen. Będę miał co robić, na pewno nie zmarznę, a już jest słaba pogoda za oknami. Trzeba wyprać rękawice i łapać piłki na boisku.

Możemy wrzucić jeszcze kamyczek do ogródka?

Co, dwie-trzy piłki nogą mogły być lepsze?

Proszę, jaki jesteś sprytny, inteligentny, zawsze cię za to ceniłem. Co z tą nóżką – pracujemy?

Pracujemy. Uważam, że gram nogami lepiej niż rok temu czy trzy lata temu. Ale mieliśmy też odprawę w poniedziałek i jest inaczej, jak masz z przodu Floriana Niederlechnera, który nawet nie wyskakuje do główek, a wcześniej miałeś Sebastiana Anderssona, który rozbijał dwóch stoperów i kleił piłkę na klatkę piersiową. W poniedziałek powiedzieli nam, że musimy więcej razem zostawać na treningach i grać piłki w boczne sektory.  Flo jest innym typem napastnika, woli dostać piłkę do nogi, nie bardzo chce wyskakiwać i przepychać się łokciami. Masz rację, ja sobie zdaję z tego sprawę i pracuję nad tym, bo jestem skromnym gościem z Mazur i wiem, jaki mam poziom i nad czym mogę pracować.

Czytam ci statystykę. Jeden bramkarz – piętnaście strzałów obronionych, jedna bramka puszczona. Drugi – siedem strzałów obronionych, siedem puszczonych goli. O kim mowa?

Beton z Polski i niemiecka ściana, Neuer!

I co ty na to?

Dostałem uwagę od trenera bramkarzy, że  jedynka w tej statystyce mu nie odpowiada. Byłem bliski obronienia tej piłki z Unionem w pierwszej kolejce. Ja się cieszę, jak powiedziałem – robię swoje, poprzez boisko chcę dać argumenty tym, którzy mniej we mnie wierzą czy zwątpili jak wyjeżdżałem do Niemiec. Wyjeżdżałem jako nikt, tak trzeba powiedzieć. A tutaj siódmy rok spokojnie pracuję, skupiłem się na sobie, mam swoje cele. Idę po prostu do przodu.

Na razie masz argumenty, by wygrać plebiscyt najlepszego bramkarza Bawarii, jeśli utrzymasz te liczby.

To mi pieniędzy nie da, plebiscyty są dla was, dziennikarzy. Ale miło się to czyta. Jak uda nam się zrobić trzy punkty w następnych dwóch meczach, będę jeszcze bardziej zadowolony. Potem mamy Mainz i Freiburg, przeciwników z trochę innej półki. Trzeba stąpać po ziemi, nie odfrunąć, bo to są dopiero trzy mecze i jeszcze dużo przed nami.

To powiedz nam na koniec – czujesz się jak augsburski celebryta? Wizyty w zakładach pracy, darmowe rachunki w restauracjach, pani rozpoznająca cię w sklepie z warzywami?

Chcesz to usłyszeć? Bo nie wiem, czy uwierzysz! Żona jechała w autem, baba jej wyjechała i wjechała w krawężnik. Dzisiaj zmieniałem oponę – dostałem po dobrym meczu 400 euro rabatu!

Rozmawiali „BundesTalk”.

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Bramkarz Ekstraklasy chce uczyć piłkarzy, jak inwestować na giełdzie

Jan Mazurek
0
Bramkarz Ekstraklasy chce uczyć piłkarzy, jak inwestować na giełdzie

Komentarze

22 komentarzy

Loading...