Reklama

Zderzenie światów w Bełchatowie. Raków jak Karabach, Wisła jak Legia

redakcja

Autor:redakcja

02 października 2020, 20:36 • 2 min czytania 13 komentarzy

Obejrzeliśmy dziś mecz Rakowa Częstochowa z Wisłą Płock, lecz przez jego większość można było odnieść wrażenie, że ktoś pomylił przyciski i puścił nam powtórkę wczorajszego starcia Legii Warszawa z Karabachem Agdam. W roli azerskiej drużyny, nauczycieli futbolu, wystąpili rzecz jasna podopieczni Marka Papszuna. Z porównania do mistrza Polski w tym wypadku Nafciarze zdecydowanie nie powinni się cieszyć. 

Zderzenie światów w Bełchatowie. Raków jak Karabach, Wisła jak Legia

Jezu, ale to była przepaść. Nawet wynik zgadza się z wczorajszym rezultatem, ale akurat do tego nie przywiązywalibyśmy większej wagi. Raków mógł wrzucić pięć-sześć goli. Wisła? Przy dobrych wiatrach jednego, gdy Michalski dopadł do bezpańskiej piłki w polu karnym, ale przestrzelił. Płocczanie celnie koniec końców nie uderzyli ani razu.

Tu nawet nie zaśmierdziało „typowym Rakowem”, który ciśnie rywala, ale w pewnym momencie meczu wynik staje pod znakiem zapytania. Mniej więcej w 10. minucie, gdy Gutkovkis po raz pierwszy wyszedł sam na sam z Kamińskim, skończyły się pozory, a rozpoczęła egzekucja. Łotysz jeszcze przestrzelił, ale minutę później Petrasek zmasakrował w powietrzu Lagatora oraz Michalskiego i pokonał Kamińskiego.

Czech pięknie uczcił powołanie do kadry. Tym samym zapakował swoją 31. bramkę w barwach Rakowa. Tak, strzelał też w drugiej lidze i na zapleczu Ekstraklasy, ale to i tak wynik, którego mogą mu zazdrościć niektórzy napastnicy. Na przykład część z tych, których z uporem maniaka ściąga do siebie Wisła Płock.

Petrasek Petraskiem, ale pochwalić wypada również przynajmniej dwóch innych graczy Rakowa. Po pierwsze, Marcina Cebulę. Były gracz Korony Kielce z Cracovią zagrał słabiej, ale dziś udowodnił, że to tylko wypadek przy pracy i w nowym otoczeniu czuje się wyśmienicie. To on dogrywał do Petraska przy pierwszym golu, ale zagrożenie stwarzał też później, jakość przebijała się przez większość zagrań. Z konkretów – na początku drugiej połowy zapakował drugiego gola, wykorzystując sytuację sam na sam. Kilka chwil później mając bliźniaczo podobą okazję, pieprznął w Kamińskiego. Trzeciej szansy pozbawił go Michalski, bo gdy wychodził na czystą pozycję, stoper Nafciarzy powalił go na murawę. Sędzia zastanawiał się nad czerwoną kartką, ale ostatecznie pozostał przy żółtku. W naszej ocenie fifty-fifty.

Reklama

Po drugie, ale niekoniecznie mniej ważne – David Tijanić. Reżyser kina akcji, był wszędzie. Kapitalną piętką otworzył Cebuli drogę do zdobycia bramki, a sam bezwzględnie wykorzystał dogranie Kuna – przerzucił piłkę nad Kamińskim i zapakował do pustaka. Zabawa.

Skupiliśmy się na Rakowie, ale uwierzcie (zwracamy się do tych, którzy nie oglądali, bo reszta zrozumie) w przypadku Wisły nie ma o czym gadać. Rezerwowi niby chcieli się pokazać, ale nawet łącznie nie zrobili nic, co byłoby warte odnotowania.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
3
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
10
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

13 komentarzy

Loading...