Reklama

Buty Furmana póki co za duże dla Lesniaka. A Wisła potrzebuje lidera

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

02 października 2020, 11:26 • 4 min czytania 3 komentarze

– Jestem zawodnikiem, który dobrze czuje się z piłką przy nodze, potrafię skutecznie się zastawić, stworzyć sytuacje partnerom. Myślę, że moją zaletą jest również dynamika – mówił Filip Lesniak po transferze do Wisły Płock. W tle historii Słowaka migotała asysta do Harry’ego Kane’a w barwach Tottenhamu. Nadzieje były rozbudzone. Lesniak miał wejść w buty Dominika Furmana i kierować grą Wisły Płock. Po pięciu kolejkach ma: zero goli, zero asyst, zero kluczowych podań, zero celnych strzałów, zero dryblingów.

Buty Furmana póki co za duże dla Lesniaka. A Wisła potrzebuje lidera

Oczywiście pięć meczów to wciąż nie jest taka próba przeglądu jego umiejętności, by jednoznacznie wrzucić go do kategorii „ekstraklasowy gruz, zaorać, dać bilet, wymeldować z Płocka”. Są przecież piłkarze, którzy faktycznie potrzebują czasu, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nowym klubie, nowym systemie gry, u boku nowego trenera. Różnie piłkarze reagują na zmianę środowiska, choć też nie ma co przesadzać – w Płocku oddycha się podobnym powietrzem, co w Danii, gdzie Lesniak grał ostatnio. Piłka też jest okrągła, trawa tu i tu zielona, zasady gry w futbol identyczne.

A wobec Lesniaka oczekiwania były spore. No bo nie każdy zawodników przychodzący do Ekstraklasy może powiedzieć na przywitanie w szatni „siema, jestem Filip, asystowałem kiedyś Kane’owi i nie musiałem do tego odpalać trybu kariery w FIFIE”. Cztery minuty w barwach Tottenhamu nie sprawiają, że wszystkim w województwie mazowieckim opadają szczęki, natomiast gość widział trochę poważnej piłki, pograł ostatnio w Danii, na Słowacji swego czasu uznawany był za spory talent. Generalnie – można było oczekiwać, że jeśli ktoś wejdzie w buty Furmana, to właśnie on.

Liczby go nie bronią

Tymczasem jego początki w Wiśle są dość mało efektowne. I efektywne też nie są. Jasne, to po jego strzale piłka wpadła do siatki Warty Poznań, choć gola zapisano jako samobójcze trafienie Ławniczaka, bo po drodze był jeszcze wyraźny rykoszet. I zasadniczo ten mecz z beniaminkiem był do tej pory chyba jego najlepszym występem w nowych barwach. Natomiast wciąż mówimy o meczu średnio-niezłym, gdzie najcenniejszym skalpem było nabicie obrońcy rywala przy golu. Znów – staniki nie fruwają.

A gdyby tak zerknąć głębiej w liczby, to wpływ Słowaka na grę ofensywną płocczan jest po prostu mizerny. Zerkamy na statystyki:

Reklama
  • ze Stalą – niecelny strzał, zero celnych uderzeń, zero prób dryblingów, zero prób kluczowych podań
  • z Lechem – zero strzałów, zero prób dryblingów, zero prób kluczowych podań
  • mecz z Legią – niecelny strzał, znów bez trafienia w bramkę, ponownie zero dryblingów i kluczowych podań
  • starcie z Wisłą Kraków – brak celnych strzałów, dwa razy próbował dryblować i dwukrotnie nieudanie, ponownie nie posłał kluczowego podania
  • i wreszcie Warta – jeden strzał (zaliczony jako niecelny), bez dryblingów i kluczowych podań

Bilans – cztery strzały (wszystkie niecelne), dwie próby dryblingów (obie nieudane), zero kluczowych podań (nie mówimy o celnych – zero prób). Do tego kiepskie liczby jeśli chodzi o liczbę pojedynków, bo w starciu z Legią ledwie sześciokrotnie walczył o piłkę (najmniej w zespole), wygrał tylko trzy z nich. Generalnie statystyki potwierdzają to, co widać było gołym okiem – Lesniaka na boisku jest mało, nie stawia stempla na akcjach Wisły, a nawet jeśli jest często pod grą, to trudno mówić o jakichś błyskotliwych zagraniach. Wiecie, takich zmieniających oblicze zespołu na lepsze.

Wisła potrzebuje liderów piłkarskich

A generalnie Wisła ma z tym problem. Pamiętamy tamten zespół, który z energicznym Recą czy szybkościowcem Michalakiem potrafił porwać – może nie na długo, może bardziej epizodycznie, ale czasami aż chciało się zerknąć na ten telewizor. Były spektakularne mecze (w skali ekstraklasowej) Furmana, były też przebłyski Merebaszwilego czy Ricardinho. Ale Furmana już nie ma, Ricardinho też, Gruzin nie przypomina najlepszej wersji samego siebie.

I ten Lesniak miał być kimś takim, dla kogo warto odpalić mecz Wisły. Były pewne oczekiwania wobec Huberta Adamczyka, który nieźle zaprezentował się w końcówce sezonu. Liczyliśmy, że Szwoch znowu przypomni sobie, że uznawano go za spory talent. Ale zasadniczo każdy myślał – no, biorą gościa z Danii, co to pokopał chwilę w Anglii, więc dyrektor Jóźwiak znalazł następcę Furmana!

Może i Słowak zagra nam na nosie, może zaraz takich występów jak z Wartą będzie więcej. Ale trudno nie odnieść wrażenia, że jeśli chce się zastąpić Furmana w Płocku, to takie mecze jak z Wartą powinny być podłogą, a nie sufitem.

Reklama

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...