Reklama

Pewne zwycięstwo Vive, ale nie bez strat

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

01 października 2020, 23:31 • 3 min czytania 3 komentarze

Łomża Vive Kielce w przekonujący sposób pokonało w Lidze Mistrzów Elverum Håndball 31:22. Choć do samej gry swoich podopiecznych Tałant Dujszebajew nie będzie miał raczej większych zastrzeżeń, tak martwić może go kontuzja Haukura Thrastarsona. Dziewiętnastoletni islandzki rozgrywający wykręcił w nienaturalny sposób kolano, a następnie opuścił parkiet przy pomocy fizjoterapeutów.

Pewne zwycięstwo Vive, ale nie bez strat

Co możemy powiedzieć o Elverum? To ekipa, która na papierze może mocno nie wygląda, ale nie dajcie się zwieść – grać w piłkę ręczną potrafi. Przekonało się o tym FC Porto, rewelacja ubiegłych rozgrywek, które przegrało z Norwegami 28:30. Rywale Vive zmienili się w tym roku nie do poznania. Z drużyny odeszło dwunastu zawodników, przyszedł nowy trener, a wśród wzmocnień należy wyróżnić… Luca Abalo.

Tak, tego Luca Abalo – wielokrotnego mistrza świata, mistrza Europy i mistrza olimpijskiego, a także triumfatora Ligi Mistrzów w barwach Ciudad Real. Śmiało można powiedzieć – jednego z najlepszych skrzydłowych w historii piłki ręcznej. A to nie jedyne ciekawe nazwisko, które znajdziemy w kadrze Elverum – warto wspomnieć też o Dominiku Máthé (niegdyś łączonym właśnie z Kielcami) oraz Alexanderze Blonzie (dzisiaj akurat nieobecnym z powodu kontuzji).

Zatem o ile kielczanie podchodzili do starcia z Norwegami w roli faworyta, tyle nie mogli pozwolić sobie na żadne odpuszczanie. Szczególnie że w bieżącej edycji Ligi Mistrzów zaliczyli już jedną porażkę – 30:31 z mocnym Flensburgiem. Oprócz tego drużyna Tałanta Dujszebajewa rozegrała mecz z Pick Szeged (wygrany 26:23), po którym… wystąpiły niespodziewane komplikacje.

Okazało się bowiem, że dwóch zawodników węgierskiego zespołu otrzymało pozytywne wyniki na koronawirusa. Następstwo tej sytuacji było oczywiste: szczypiorniści oraz członkowie sztabu szkoleniowego kieleckiego zespołu trafili na krótką kwarantannę i przeszli testy (i to dwa) na obecność COVID-19. Ostatecznie okazało się, że żaden członek Vive nie uległ zakażeniu, ale spotkanie z Elverum wydawało się do ostatnich dni zagrożone.

Reklama

Niesamowity Wolff i pech Islandczyka

Początek meczu należał do wyrównanych, ale kiedy już kielczanie wrzucili wyższy bieg, nie było co zbierać. Wszystko chodziło jak w zegarku. Umiejętnie piłki rozprowadzał Igor Karacic, z którego podań korzystał m.in. rosły Władysław Kulesz, a prawdziwe show między słupkami robił Andreas Wolff. Choć cała ekipa Vive zasługiwała na pochwały, to chyba niemieckiego bramkarza należało określić mianem bohatera pierwszej połowy.

Kielczanie schodzili do szatni z prowadzeniem 18:11. Ich miny i tak mogły być jednak nietęgie. Wszystko z powodu kontuzji Haukura Thrastarsona. Dziewiętnastoletni Islandczyk upadł na parkiet po tym, jak oddał rzut w kontrataku. Do zejścia z boiska potrzebował asysty fizjoterapeutów. Nie wiemy jeszcze, o jak poważnym urazie mówimy, ale biorąc pod uwagę to, jak nienaturalnie wygięło się kolano zawodnika podczas lądowania, trudno być optymistą.

Trzeba było jednak grać dalej. W drugiej połowie Vive dopełniło dzieła zniszczenia. Tałant Dujszebajew, wykorzystując bezpieczną przewagę, dał szansę do gry zawodnikom z drugiego planu: Tomkowi Gębale czy Szymonowi Sićko. Sporo problemów polskiemu zespołowi narobił też rezerwowy bramkarz Emil Kheiri Imsgaard, którego skuteczność obron w pewnym momencie przekraczała pięćdziesiąt procent. To było jednak za mało na lepiej dysponowany dzisiaj zespół gości.

Łomża VIVE Kielce odniosło drugie zwycięstwo w bieżącej edycji Ligi Mistrzów. Kibicom kieleckiego zespołu pozostaje teraz trzymanie kciuków za dobre informacje o stanie zdrowia Thrastarsona. Szkoda byłoby, żeby tak utalentowany zawodnik został na dłuższy okres wykluczony z gry w piłkę ręczną.

Fot. Newspix.pl

Reklama

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

3 komentarze

Loading...