Reklama

„Beqiraj jest w odpowiedniej wadze”

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

15 września 2020, 11:38 • 8 min czytania 9 komentarzy

Jest w odpowiedniej wadze z odpowiednią tkanką mięśniową. To nie jest główna przyczyna tego wszystkiego, że dziś Fatos potrzebuje czasu, by dojść do formy – mówił w Weszłopolskich Artur Skowronek, odpierając zarzuty wielu kibiców. O minimalizmie, oczekiwaniach, gorącym stołku, Damianie Pawłowskim, obrońcach, Leszku Dyi. Zapraszamy. 

„Beqiraj jest w odpowiedniej wadze”
Wydaje nam się, że w Szczecinie Wisła przegrała minimalizmem, chęcią dowiezienia wyniku za wszelką cenę. Cofnęliście się i liczyliście, że uda się przetrwać. Pana diagnoza jest podobna?

Na pewno nie było takiego założenia, że chcemy się wycofać i bronić przez 20 minut wyniku. Często futbol pokazywał, że nie jest to dobra droga. Na pewno mogliśmy zareagować inaczej. Piłkarze próbowali, i taki moment był, gdy Pogoń postawiliśmy w końcówce do narożnika. Ale nie byliśmy w tym konsekwentni. Rzeczywiście – ostatnie 3-4 minuty nie były takie, jak powinny. Doprowadziły do rzutu rożnego, zrobiła się przewaga liczebna i zrobiły się problemy.

Ma pan wrażenie, że atmosfera wokół pana zrobiła się w ostatnich tygodniach gęsta, jeśli chodzi o reakcje kibiców? W mediach społecznościowych kibice niekiedy są wręcz żądni krwi.

Jestem zawodowym trenerem. Oczywiście piszę się na takie zasady. Takie są realia i trzeba z tym się zmierzyć. My z całym sztabem i drużyną robimy na co dzień to, na co mamy wpływ. Wiemy, że ta drużyna jest budowana. Widzimy postęp z tygodnia na tydzień, z meczu na mecz. Drużyna się zgrywa, poznaje. Dotyka treningu, jaki potrzebuje każdy z tych piłkarzy, którzy do nas doszli. I to nas interesuje. Ten mecz w Szczecinie pokazuje, że coś drgnęło w lepszą stronę. Na trudnym terenie tworzymy sytuacje, które trzeba lepiej finalizować. Ale też Pogoń nie dochodziła do sytuacji, które planowała. Z perspektywy czasu bardzo żałujemy tego meczu. Rzeczywiście, można było go odbierać w kategoriach porażki.

Głosy kibiców są chyba pokłosiem tego, jak kibice wciąż myślą o Wiśle, mając ciągle w głowie czasy minione. Chyba muszą się pogodzić z tym, że Wisła jest dziś na innym etapie i nie buduje pan drużyny na mistrzostwo.

Ja bym tego tak nie określił. My jesteśmy tak samo ambitni, jak nasi kibice, naprawdę. Natomiast zdajemy sobie sprawę, w jakim jesteśmy klubie, jak co sezon presja dotyka i piłkarzy, i trenerów, którzy tu pracują. Nam to nie może przeszkadzać. My jesteśmy wdzięczni kibicom, że zawsze są na naszym stadionie, zawsze pomagali i dalej będą pomagać. Musimy dać im więcej argumentów, żeby to zaufanie było stabilniejsze. Oczywiście, każdy proces budowy drużyny potrzebuje czasu. Ale my jesteśmy w futbolu i wiemy, że kredytu zaufania nie ma nigdy dużo. Mogę się cieszyć jedynie z tego, że my w środku jesteśmy bardzo cierpliwi i analitycznie podchodzimy do wielu rzeczy – personalnych, przygotowania fizycznego, transferów i tak dalej. Robimy to, na co mamy wpływ wiedząc, jakie mamy narzędzia do pracy.

Reklama
A jaki był wpływ na te zmiany, jakie dotyczyły zmian w pana sztabie? Po pierwsze – odejściu Leszka Dyi. Po drugie – Dawida Szulczka. To też często podnoszony temat, szczególnie patrząc na to – choć to często łatwa wymówka – jak Wisła wygląda fizycznie. Często wraz z upływem minut słabnie.

Nie, ja się z tym nie zgodzę. Trening się nie zmienił, zmienili się ludzie. I to duża grupa ludzi – dziesięciu. Cała linia ofensywna to tak naprawdę nowi ludzie. Nie wszyscy przyszli w jednym momencie, przychodzili w różnych etapach. Trzeba było to zrównoważyć.

No tak, ale to coś, z czym każdy klub musi się zmierzyć, nie tylko Wisła.

To prawda. Z perspektywy tego, że straciliśmy bramkę w 94 minucie mamy dyskusję, że słabo biegamy. Oczywiście, możemy te rzeczy oceniać subiektywnie. Ważne, że my oceniamy to obiektywnie, mając monitoring piłkarzy. Ewidentnie jest postęp. Widać to chociażby po naszych środkowych pomocnikach, którzy są z nami cały czas. Nie mają na to wpływu zmiany personalne. I tyle w temacie.

To tak krótko – pan Dyja odszedł z pana inicjatywy czy nie?

Te wszystkie zmiany dotyczyły tego, aby po prostu iść do przodu. Tak, to była moja decyzja.

W kwestii transferów – jak wygląda transferowa kuchnia? Jak dużo przy tym pichceniu ma do dorzucenia od siebie Artur Skowronek?

Mamy grupę ludzi, która cały czas nad tym pracuje. Oczywiście też jako trener w tym uczestniczę. Wiemy, jakich profili piłkarzy należy do naszej drużyny szukać, żeby ją wzmacniać. Ten rynek nie jest dla nas łatwy, bo budujemy z każdej strony na nowo. Klub wchodzi na lepszą drogę, nie inaczej jest, jeśli chodzi o finanse na transfery. Skauting jest budowany w Wiśle. Jest wielu dobrych ludzi, którzy chcą nam pomagać w tym temacie i wykonują dobrą robotę.

Jak pan zobaczył Fatosa Beqiraja, co pan powiedział? Bierzemy go? Zastanawiamy się co stało za tym transferem i podejrzewamy, że nie ostatnia forma ani wskaźnik BMI.

Czy panowie wiedzą, jaki jest wskaźnik Body Mass Index Fatosa?

Nie, dlatego mówimy, że podejrzewamy.

To absolutnie subiektywna ocena. Fatos jest krytykowany przede wszystkim za to, że nie wykorzystywał sytuacji. Strzela ze Śląskiem, strzela w Szczecinie, mamy dziś cztery punkty więcej i oceniany jest zupełnie inaczej, na pewno nie z tej perspektywy, o której mówimy.

Reklama
Ale nie strzelił.

To nie jest główna przyczyna tego wszystkiego, że dziś Fatos potrzebuje czasu, by dojść do formy. Jest w odpowiedniej wadze z odpowiednią tkanką mięśniową. Po prostu potrzebuje więcej czasu, żeby lepiej się restytuować. I nad tym pracujemy.

Spodziewał się pan dokładnie takiego piłkarza, jaki przyjechał? Czy miał pan oczekiwania, że przyjedzie w lepszej formie?

Na pewno tą restytucję na tym poziomie byśmy potrzebowali większą. Ale wiedzieliśmy, że piłkarz nie rozegrał na wysokiej intensywności w długim czasie meczu. I tego się spodziewaliśmy. Także wiedzieliśmy, że tego czasu będzie potrzebował więcej aniżeli inni.

Mamy trochę pytań od kibiców z Twittera. Bardzo często przewijał się wątek Damiana Pawłowskiego, który został oddany do Stali Mielec. Nie jest różowo z młodzieżowcami w Wiśle, nawet w kadrze na mecz z Pogonią znalazło się ich tylko dwóch.

Pojechaliśmy większą grupą ludzi, trzeci z młodzieżowców nie znalazł się w kadrze meczowej, bo potrzebowaliśmy w każdej formacji alternatywę do ewentualnych zmian czy nieprzewidzianych problemów. Damian Pawłowski to środkowy pomocnik, a my w środku pola mamy bardzo dużo możliwości i rozwiązań. Basha, Żukow, Kuba, Chuca, Kuveljić, Savić, który może grać też w środku – to piłkarze, którzy po prostu zabieraliby mu minuty. Nie poszedłby w dobrą stronę, jeśli chodzi o swój indywidualny rozwój. Z młodzieżowcami jesteśmy zabezpieczeni. Wraca Gruszkowski, jest Hoyo-Kowalski, Buksa, Plewka, Dawid Szot, ewentualnie Kamil Broda do bramki. Mamy alternatywy.

Przewijały się też pytania o stoperów. Gdy Lukas Klemenz i Rafał Janicki mają dzień, zagrają solidnie. Problem polega na tym, że nie zawsze mają dzień. Został ściągnięty Adi Mehremić, ale jego CV bardziej pasuje do Korony Kielce z najlepszych czasów. Dowodem na to, że nie ma wielkiego zaufania jest fakt, że ściągając Klemenza wolał pan przesunąć do środka Sadloka. Jest pan zadowolony z tego, że tylko jednego środkowego obrońcę udało się sprowadzić?

Adi przede wszystkim bardzo szybko złapał uraz. Miał naciągnięte więzadła poboczne i w pierwszym tygodniu przerwy reprezentacyjnej dalej się rehabilitował. Wszedł dopiero w drugiej fazie przygotowań do meczu z Pogonią. Zasuwaliśmy mocno, zgrywaliśmy linię obrony, bo tego potrzebuje nasza drużyna i sama linia defensywna. Maciek Sadlok to doświadczony piłkarz, który dobrze czuje się też w środku obrony i po to był też ściągany Abramowicz. Było to przećwiczone, przetrenowane, wyglądało to dobrze i skutecznie, drużyna w tej formacji czuła się dobrze. Nie zamierzałem niczego zmieniać, gdy Adi wrócił po urazie.

Możemy spodziewać się częściej Sadloka w środku?

Jeśli będzie taka potrzeba dla drużyny i będzie to dla nich najlepsza decyzja, tak będzie to rozwiązywane.

Dlaczego w kadrze nie znalazł się Kuveljić, a znalazło się dwóch prawych obrońców i Rafał Boguski?

To wynikało tylko z tego, że wiedzieliśmy, że nie mamy Kuby i Savić był szykowany na pozycję numer dziesięć. Z nominalnych skrzydłowych mieliśmy tylko Maka. David Niepsuj dawał opcję, by być skrzydłowym w tym meczu, mogliśmy zrotować w pionie Niepsuja, Burligę czy Szota. Dlatego znaleźli się ci piłkarze w kadrze. Wiedząc o tym, że mamy uniwersalnych Boguskiego i Savicia, w tym środku pola były dwa miejsca na ławce.

Gdyby miał pan sobie wystawić ocenę za to, jak pan reaguje na wydarzenia boiskowe w trakcie meczów, jaką wystawiłby sobie pan ocenę i dlaczego byłaby to najwyżej trójka?

To są już wasze rzeczy, które należą do waszej pracy. Nie mnie to oceniać.

Nie ma pan sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o zmiany i moment, w którym są zarządzane?

Zawsze można zrobić coś lepiej. Każdą analizę meczu zaczynam od siebie. Opcja pięciu zmian jest bardzo dobra, ale często też niebezpieczna, bo można zrobić krzywdę zespołowi. Po meczu możemy o wielu rzeczach gadać, ale przed meczem wiemy, jakie mamy ewentualne problemy i jakie zmiany planujemy. Oczywiście, gdy napędza się maszyna, nie należy wyciągać ogniw. Ale chociażby w Szczecinie, to nie były decyzje planowane, a wymuszone, jeśli chodzi o zmianę Carlosa, Chuci czy Bashy. A nie planowane przez trenera.

Widząc jak Lukas Klemenz rozpoczyna akcję, nie myślał pan o tym, by ustawić go w środkowej strefie? Trzeba przyznać, że świetnie zaczął akcję Pogoni. I wykończył!

Taka wasza robota, natomiast Lukas wiele dobrego dla Wisły zrobił. W Szczecinie rzeczywiście nie był w formie, stąd decyzja o zmianie. Nieraz pokazał, że można grać z Lukasem na czysto w naszej linii obrony.

Puentując – czuje pan, że pana stołek jest bezpieczny? Pracuje się dalej komfortowo w Wiśle Kraków?

Stołek trenera nigdy nie jest bezpieczny.

A czy podoba się panu zdanie, które wypowiedział na naszej antenie Piotr Stokowiec, że trenerowi często daje się Fiata Punto i oczekuje się, że wygra rajd Dakar? Mamy wrażenie, że oczekiwania wobec Wisły też są trochę za duże.

Nie chcę tego w taki sposób rozpatrywać. Podejmując wyzwanie w Wiśle Kraków wiedziałem, że będę mierzył się z wieloma rzeczami. Ja po prostu tym ludziom zaufałem i myślę, że to jest obustronne. Dobrą robotę wykonaliśmy jeszcze niedawno. Razem to zrobiliśmy przy współudziale naszych kibiców. I razem dla nich chcemy budować ten klub. Nie zawsze wychodzi tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, ale jest bardzo duże zaangażowanie wszystkich ludzi, których mam wokół siebie. Robimy wszystko, na co Wisłę dzisiaj stać, żeby budować tę drużynę. Zrobimy wszystko, żeby się tym obronić.

Rozmawiali WESZŁOPOLSCY

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

9 komentarzy

Loading...