Reklama

Priorytet dla Vukovicia – zbudować obronę tak, jak przed rokiem

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

11 września 2020, 13:24 • 4 min czytania 8 komentarzy

Pamiętacie poprzedni sezon w wykonaniu Legii? Właściwie przez cały początek kwalifikacji do europejskich pucharów i w pierwszych spotkaniach ligowych słyszeliśmy od Aleksandara Vukovicia o tym, że musi poustawiać klocki w defensywie. Rok później znów mistrzowie Polski są w podobnym miejscu. Priorytet dla Serba powinien być dziś klarowny – uporządkować obronę. Bo ona w pierwszej fazie sezonu kuleje w Legii najmocniej.

Priorytet dla Vukovicia – zbudować obronę tak, jak przed rokiem

W pięciu dotychczasowych starciach Legii Vuković wystawiał cztery różne zestawienia broniącej czwórki. Kolejno w wyjściowym składzie znajdowali się:

  • GKS Bełchatów: Karbownik, Jędrzejczyk, Wieteska, Mladenović
  • Linfield: Karbownik, Jędrzejczyk, Wieteska, Mladenović
  • Raków: Karbownik, Jędrzejczyk, Lewczuk, Rocha
  • Omonia: Karbownik, Jędrzejczyk, Lewczuk, Mladenović
  • Jagiellonia: Stolarski, Remy, Jędrzejczyk, Rocha

Tylko dwa razy zdarzyło się, że trener warszawian wystawił taką samą linię defensywy. Ponadto w trakcie spotkań oglądamy sporo zmian w bloku obronnym. Z ławki wchodzil już Hołownia, Juranović, Rocha, Mladenović, Wieteska (dwukrotnie). Z jednej strony wynika to z tego, że po prostu Vuković musi zarządzać siłami piłkarzy w okresie gry co trzy-cztery dni. Zwłaszcza po tym krótkim okresie przygotowawczym. W pewnym sensie jest to też pokłosie urazów, bo np. z Jagiellonią nie mógł zagrać Wieteska, a Juranović wypadł przez koronawirusa. Ale w pewnym sensie Legia też ciągle szuka optymalnego zestawienia.

I – niestety dla kibiców z Warszawy – ten blok obronny nie stanowi takiego muru nie do przejścia, jak w zeszłym sezonie. Przejrzeliśmy sobie szanse bramkowe rywali Legii w tych pierwszych pięciu meczach sezonu. I trudno nie odnieść wrażenia, że w zeszłym sezonie by zebrać taką liczbę błędów legionistów musielibyśmy przejrzeć gdzieś z piętnaście kolejek.

Mecz z Jagiellonią:

– Rocha pozwala się przepchnąć Prykrylowi w banalny sposób

Reklama

– Remy kompletnie odpuszcza krycie Puljicia, ponadto Stolarski nie pilnuje zbiegającego do środka Imaza, gol na 1:0

– wyścig pociąg towarowego z ekspresem, czyli Remy nieudolnie goni Imaza, ten podcinką pokonuje Boruca, jest 2:0 dla gości

Mecz z Omonią:

– Karbownik złym przyjęciem w niegroźnej sytuacji prokuruje szansę strzelecką dla rywali

Reklama

– kompletnie niepotrzebny faul Lewczuka na drugą żółtą kartkę, sytuacja z gatunku tych niegroźnych, bo Legia miała przewagę liczebną w tym sektorze boiska

– niepotrzebna i nieudana próba dryblingu Mladenovicia pod własnym polem karnym, która kończy się stratą, a ta z kolei rzutem karnym dla Cypryjczyków

– kolejne krycie na radar we własnym polu karnym, które kończy się golem przesądzającym o porażce 0:2

Mecz z Rakowem:

– Gutkovskis osamotniony pod polem karnym, Legia ma przewagę liczebną, a mimo to Łotysz przyjmuje piłkę i kreuje sytuację strzelecką

– opanowana sytuacja w środku pola, Lewczuk ma dużo czasu, ale bez większej presji zagrywa piłkę prosto pod nogi rywala, co prawie kończy się golem dla gospodarzy

– Wieteska daje ograć się w banalny sposób, piłka trafia do Kuna, który ma tyle swobody w polu karnym, że udanie lobuje Boruca

A to przecież tylko wycinek postawy defensywy Legii na początku sezonu. W pięciu meczach legioniści tylko raz zachowali czyste konto – w meczu z Linfield, które przyjechało do Warszawy z postanowieniem nieprzekraczania linii środkowej boiska. Zerkamy od razu na początek poprzedniego sezonu. Wówczas w jedenastu spotkaniach legioniści tylko dwukrotnie nie kończyli spotkania na zero w tyłach – z Pogonią i Koroną. Czyste konta zachowywali w starciach z: Europa FC (dwukrotnie), KuPS Kuopio (dwukrotnie), Śląskiem Wrocław, Atromitosem (dwukrotnie), Zagłębiem Lubin i Rangersami u siebie.

Czas na porządek w tyłach

Wówczas mieliśmy wrażenie, że Legia jest budowana etapami. Najpierw trzeba było zbudować solidność w tyłach, a później przyszedł czas na fajerwerki z przodu. Początkowo seryjnie Legia nie dopuszczała rywali pod własną bramkę, a z czasem Vuković zbudował Gwilię, Luquinhasa, doszedł Wszołek, nastąpiła eksplozja talentu Karbownika, wyklarowal się atak. Dziś znów trzeba budować obronę. Nie ma już Majeckiego w bramce, Karbownik jest rzucany po pozycjach, kontuzję leczy Vesović, wmontować trzeba w ten system Mladenovicia, zespół czeka na Juranovicia. Zmiany nie pomagają, ale tak czy siak wydaje się, że ten skład personalny nie powinien popełniać aż tylu błędów.

Trudno też oprzeć się wrażeniu, że o ile na bokach obrony sytuacja kadrowa jest w miarę opanowana, o tyle legioniści potrzebują stopera na już. Jędrzejczyk gwarantuje wysoki poziom nawet mimo upływających lat, ale już Lewczuk miewa wahania formy. Ponadto Wieteska wciąż ma problemy przy bronieniu. A Remy’ego trudno traktować poważnie w kwestii obsady środka obrony na europejskie puchary czy walkę o mistrzostwo kraju.

Jedno jest pewne – skoro dobrą drużynę buduje się od tyłu, to Vuković i jego sztab mają przed sobą sporo pracy.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

8 komentarzy

Loading...