Jeśli myślimy o polskich bramkarzach za granicą, w pierwszej kolejności nasz wzrok wędruje na Włochy, gdzie regularnie możemy oglądać przede wszystkim Szczęsnego, ale i Drągowskiego oraz Skorupskiego. Potem jest Anglia i niezmordowany Fabiański. Francja? Raczej nie, bo nie tylko bramkarze, ale i piłkarze z pola nie mieli tam ostatnia zbyt dużo szczęścia. Natomiast na kilka najbliższych dni warto zapomnieć o niepowodzeniach i obserwować francuskie bramki, bo być może szanse dostanie aż dwóch naszych golkiperów – Marcin Bułka i Radosław Majecki.
Ten pierwszy występu jest wręcz pewny. Keylor Navas przebywa na koronawirusowej kwarantannie, z kolei bramkarz numer dwa, a więc Sergio Rico, nie może zagrać z powodów formalnych. Mecz z Lens będzie bowiem zaległym meczem drugiej kolejki dla Paryżan, a ekipa ze stolicy miała zagrać to spotkanie w normalnym trybie 29 sierpnia. Rico nie był wówczas jeszcze członkiem ekipy Tuchela, stało się to oficjalnie pierwszego września, więc nie ma rady – chłopak grać nie może.
Toteż zagra Bułka, co ogłosił niemiecki szkoleniowiec na konferencji, mówiąc, że ma nadzieję, iż Bułka i kilku kolejnych rezerwowych poradzi sobie w starciu z Lens. Polak z pewnością stęsknił się za graniem, bo po raz ostatni występował prawie że równo rok temu – 30 sierpnia 2019 roku zachował czyste konto FC Metz. Potem wędrował między ławką rezerwowych a trybunami i w sumie pamiętaliśmy o nim głównie wtedy, gdy 90minut.pl pisało o drużynie Marcina Bułki, która awansuje do ćwierćfinału, półfinału, finału Ligi Mistrzów.
Czy dobry występ może coś zmienić? Jest to wręcz wykluczone.
Marcin albo musi się pogodzić z rolą strażaka, albo iść na wypożyczenie. Jakiś czas temu mówił na Kanale Sportowym, że woli tę drugą opcję. – Rozmawiałem niedawno z dyrektorem sportowym PSG. Powiedziałem mu o swojej sytuacji, bo wspominaliśmy kilka miesięcy wcześniej o możliwości wypożyczenia, on jest takiego samego zdania i na dniach będziemy kontaktować się ze sobą w sprawie przyszłości. Nie wiem, jak będzie teraz z oknem transferowym, ale jeśli wszystko zostanie w normie, to chce iść grać, a nawet muszę to zrobić.
Plotkowano o Betisie, ale temat ucichł. Cóż, poprawny występ może mu dać tyle, że o swoim istnieniu trochę przypomni i ktoś go wyrwie, dając granie częściej niż tylko wtedy, gdy ma prawdziwy pożar w bramce.
Inna sytuacja jest z kolei u Majeckiego, choć naturalnie też związana z koronawirusem.
Klub z Księstwa potwierdził oficjalnie, że Lecomte jest zakażony. Tutaj nie musi wypadać już drugi bramkarz, po prostu wskoczyć ma Majecki, za którego zapłacono przeszło siedem baniek nie po to, by bać się dawać mu szansę debiutu tak szybko.
I tutaj możemy mówić o większej szansie, ponieważ Majecki to docelowo może być jedynka w Monaco, a Bułka w Paryżu nigdy takiego zaszczytu raczej nie dostąpi. A przynajmniej nie w najbliższym czasie. Nie mówimy, że Majecki jednym meczem wywróci hierarchię i posadzi Lecomte’a na ławkę, ale pozytywny występ da do zrozumienia, że Polak rzeczywiście może być gotowy na Ligue 1 i rywalizacja wskoczy na inny poziom.
Przeciwnikiem Monaco będzie Nantes, obecnie szósta drużyna rozgrywek. Trzymamy kciuki. Jasne: nie ma co się cieszyć z czyjegoś nieszczęścia, ale Lecomte zaraz wróci do grania, więc Majecki musi korzystać z szans.
Fot. FotoPyk