Reklama

Finalista za 100 milionów. Bayern – gigant złożony za rozsądne pieniądze

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

23 sierpnia 2020, 12:42 • 8 min czytania 11 komentarzy

Robert Lewandowski ściągnięty bez sumy odstępnego. Serge Gnabry wyjęty za śmieszne osiem milionów euro. 16-letni David Alaba odkupiony od Austrii Wiedeń za 150 tysięcy euro. Joshua Kimmich kupiony za 8,5 miliona. Alphonso Davies – w erze, gdy za talenciaków płaci się obrzydliwe pieniądze – pozyskany za 10 baniek z Vancouver Whitecaps. I to nie jako gość do zbudowania, a 18-letnia gwiazda MLS, która zakręciła się w okolicach double-double.

Finalista za 100 milionów. Bayern – gigant złożony za rozsądne pieniądze

Bayern ma wielkie możliwości finansowe. Na swoim podwórku nie ma sobie równych. Od lat nie wypada ze ścisłego, światowego topu. A jednak w Niemczech uchodzi za skąpca. Nie prowadzi „awanturniczej polityki transferowej”, ogląda każdy cent dwa razy.

Jedenastkę, która wybiegnie na finał Ligi Mistrzów, sklecił za malutkie pieniądze:

Neuer (z Schalke 04 za 30 mln euro) – Kimmich (z VfB Stuttgart za 8,5 mln), Boateng (z City za 13,5 mln), Alaba (z Austrii Wiedeń za 150 tys.), Davies (Vancouver Whitecaps, 10 mln) – Thiago (FC Barcelona, 25 mln), Goretzka (Schalke 04, za darmo) – Gnabry (Werder, 8 mln), Mueller (wychowanek), Perisić (wypożyczony z Interu za 5 mln) – Lewandowski (BVB, za darmo).

Koszt całej drużyny to – uwaga, uwaga – 100 milionów euro. Czyli nawet nie tyle, ile kosztował drugi najdroższy zawodnik PSG. Mniej niż kosztował Paul Pogba, Joao Felix czy nawet Gareth Bale. Gdyby Bayern wydał sto milionów na Kaia Havertza – o czym głośno się mówiło – jeden piłkarz kosztowałby tyle, co dziesiątka biegających wokół niego kolegów.

A teraz rzućmy okiem na paryżan:

Navas (15 mln) – Kehrer (37 mln), Thiago Silva (42 mln), Kimpembe (wychowanek), Bernat (5 mln) – Marquinhos (31,4 mln), Herrera (za darmo), Paredes (40 mln) – Di Maria (63 mln), Neymar (222 mln) Mbappe (135 mln)

Reklama

Łączny koszt – 590 milionów euro.

Przepaść? Przepaść.

Rozsądny gigant

Nikt spośród drużyn z topu nie wydaje pieniędzy rozsądniej niż Bayern Monachium. Transfer Neymara za 222 miliony nigdy się w Monachium prawdopodobnie nie wydarzy. Nie leżałoby to w zgodzie z filozofią, której kultywują Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge.

Aż do sezonu 18/19 rekordem transferowym Bayernu było przyjście Javiego Martineza za 40 milionów euro. Kwota ta została wówczas pobita o 1,5 miliona – o tyle więcej trzeba było wyłożyć na Corentina Tolisso. W skali światowej to pieniądze, które na nikim nie robią już wrażenia, nawet na średniakach Premier League. Bayern ma w swojej historii tylko jeden naprawdę gruby transfer. Ściągnięcie Lucasa Hernandeza za 80 milionów euro.

I jak na złość – akurat ten ruch okazał się niewypałem. Bayern sam komunikował wtedy, że to zwrot w jego polityce transferowej. Deklarowano, że do wydania na nowych piłkarzy ma 200 milionów euro, a teraz Oliver Kahn i Rummenigge twierdzą, że w dobie kryzysu na rynku dojdzie do znacznie mniejszej liczby transferów nawet za 40-50 milionów. Samo pozyskanie Hernandeza było bardzo logiczne. 23-letni obrońca, mogący grać w środku i na lewej stronie. Mistrz świata, mocny punkt układanki Diego Simeone. Gość, który – w teorii – może zabetonować swoją pozycję na lata.

Wyszło, jak wyszło. Hernandez nie rozegrał w Bundeslidze nawet tysiąca minut, w czym oczywiście przeszkodziła mu też kontuzja. Na ten moment wyższe notowania mają Boateng, przesunięty na środek Alaba i Süle, który wypadł z powodu urazu (a też przyszedł za „skromne” 20 milionów). Pisze się o tym, że Bawarczycy najchętniej pozbyliby się Hernandeza, póki mogą jeszcze odzyskać pieniądze, jakie zostały w niego włożone. Podobno znalazł się on na celowniku… PSG. Miałby zostać w Paryżu następcą Thiago Silvy.

Reklama

Gwiazdy za drobne

Paradoks polega na tym, że najdroższe transfery w Bayernie to niewypały. Wspomniany Hernandez, ale po Tolisso także spodziewano się znacznie więcej. Javi Martinez jest w Bayernie od lat, ale z roku na rok jego pozycja słabnie. Głośny transfer Götze? Na dłuższą metę – spore rozczarowanie. Tak samo jak transfer Renato Sanchesa. Podejście Bayernu do transferów idealnie pokazują przenosiny Leroya Sane. Rozmowy na przestrzeni jednego roku toczyły się bardzo dynamicznie: 

  • latem 2019 Bayern zgłosił się do City. Usłyszał, że za Sane trzeba zapłacić 150 milionów euro. Grzecznie podziękował.
  • zimą 2020, gdy piłkarz leczył więzadła, ponowił próbę. Cena – 100 milionów euro. Bayern grzecznie podziękował.
  • latem 2020 ściągnął go za 45 milionów.

Poczekaj rok, zaoszczędź ponad sto baniek. Istny transferowy majstersztyk. Takich strzałów Bawarczycy mają na koncie dużo. Najjaskrawszy, ale i najbliższy nas – Robert Lewandowski. Można było go wykupić z Borussii, kiedy jego kontrakt jeszcze obowiązywał? Jak najbardziej. Bayern wolał poczekać, aż Polak będzie wolnym zawodnikiem. Ale to wcale nie oznacza, że ten transfer odbył się bez kosztów. W grę wchodziła przy tym ruchu gruba kwota za podpis. Ujmijmy to tak – jeśli Gytkjaer przychodząc do Lecha zażyczył sobie miliona za parafkę, Lewy zaśpiewał proporcjonalnych do skali talentu pieniędzy. Ale dla Bayernu to i tak złoty strzał. Podobnie jak Leon Goretzka, którego również wyciągnięto za darmo. 

Bayern ma na koncie kilku innych niskobudżetowych zawodników, którzy okazywali się piłkarzami na lata.
  • Serge Gnabry za 8 milionów,
  • Joshua Kimmich za 8,5 miliona,
  • Alphonso Davies za 10 milionów,
  • Rafinha za 5,5 milionów,
  • Jerome Boateng za 13,5 miliona,
  • Dante za 4,7 miliona

Ile dziś warty jest Gnabry, Kimmich czy Davies? Gdyby Bayern chciał sprzedawać swoich zawodników, robiłby ogromny biznes. Kiedy Bayern już kupuje – w odróżnieniu od BVB – to na lata. Uli Hoeness naigrywał się zresztą z Borussii mówiąc, że piłkarz przychodząc do Dortmundu nawet nie zdąży przesiąknąć klubowym DNA, bo od samego początku ma poczucie, że jest obiektem sprzedaży. Przykład Ousmane’a Dembele pokazuje, że słowa Hoenessa były celne.

„Nie chcemy takich transferów i nie możemy sobie na nie pozwolić”

Karl-Heinz Rummenige: Widząc transfer Neymara, zadałem sobie pytanie, co jest dla mnie ważniejsze: mieć Neymara czy Allianz Arenę? Muszę powiedzieć wprost, że dla nas ważniejsza jest jednak Allianz Arena. Jako Bayern musimy kierować się inną filozofią: nie chcemy takich transferów, nie możemy sobie na nie pozwolić. Dokładnie w takiej kolejności.

Inna z wypowiedzi: Kiedy zobaczyłem pensję Zlatana Ibrahimovicia, rozbolała mnie głowa. Zarabia w ciągu jednego roku tyle samo, co Javi Martinez w pięć.

Pięciokrotna przebitka szokuje, a Javi Martinez był wtedy najdroższym transfer Bayernu, niekwestionowaną gwiazdą. Przed wprowadzeniem finansowego fair play, jeszcze w 2011 roku, Bayern próbował przeforsować w UEFA przepis o limicie zarobków zawodników. Miałby się dostosować każdy klub na świecie, ale Platini, mimo wielu nacisków ze strony Rummenigge, nie dał się skusić na ten pomysł. – Z pomocą polityki moglibyśmy rozwiązać wszystko – kręcił nosem w „Bildzie” Rummenigge, mając na myśli szał transferowy, do którego doszło w ostatnich latach. Bayern uwielbia chełpić się swoją filozofią.

Raz jeszcze Rummenigge, tym razem dla „France Football”:

W najbliższych latach będziemy poszerzać skład o talenty, a nie o gwiazdy. W przeciwieństwie do Paryża, nie szukamy takich gwiazd jak Mbappe czy Neymar. To dlatego na twarzach wielu można było zobaczyć uśmieszek, gdy Barcelona wypożyczając Coutinho do Bayernu miała nadzieję, że ten aktywuje klauzulę wykupu opiewającą 120 milionów. Nawet, jakby Coutinho okazał się absolutną gwiazdą – w Monachium takich pieniędzy się po prostu nie wydaje.

Szpileczki wbijane PSG? W ostatnim czasie – norma. Tak jak Bayern uwielbiał podbierać zawodników lokalnych rywali (Lewy, Goetze, Hummels, Neuer), tak ostatnio spore kontrowersje wywołał transfer Nianzou Kouassiego, dotąd jednego z bardziej perspektywicznych juniorów PSG. Bayern skusił go wizją łatwiejszej drogi do pierwszego składu i wyjął z Paryża za darmo. W prasie oburzał się Leonardo: – Kluby z Bundesligi wydzwaniają do rodziców lub samego piłkarza bez informowania klubów. Odwracają się od nas 15- i 16-latkowie. Może należałoby zmienić przepisy, żeby chronić francuskie kluby? – pytał Leonardo. Na francuskich zawodników, dziś topowe talenty w skali świata, zagiął parol nie tylko Bayern, ale i RB Lipsk czy Borussia. To ruchy znacznie bardziej odpowiadające filozofii Bawarczyków.

Alarmy piłkarzy

I choć Bayern sam przechwala się swoim rozsądnym podejściem do transferów, także nadziewa się na krytykę i to… ze strony samych piłkarzy. Ci przez lata tkwili w poczuciu, że Bayern zadowala się mianem lokalnego hegemona. No bo Bundesliga – umówmy się – nie jest dla drużyny o takim potencjale żadnym wyzwaniem. Wygranie jej to obowiązek, sukcesem jest dopiero trofeum w Europie. A tego od siedmiu lat nie było.

Bayern w Lidze Mistrzów:
  • 18/19 – koniec na 1/8
  • 17/18 – koniec na 1/2
  • 16/17 – koniec na 1/4
  • 15/16 – koniec na 1/2
  • 14/15 – koniec na 1/2
  • 13/14 – koniec na 1/2
  • 12/13 – zwycięstwo

Niby zawsze blisko, ale czegoś brakuje. Być może różnicy w postaci piłkarzy ze światowego topu, gwiazd tu i teraz, bo tacy do Bayernu zwyczajnie nie trafiają. Tam, gdzie trzeba wydać słoną kasę, Bayernu nie ma.

Punktował to Robert Lewandowski w słynnym wywiadzie dla „Der Spiegel”. Wywiadzie ofensywnym, odważnym, który na pewno nie spodobał się przy Säbener Straße. Lewy zarzucał w 2017 roku władzom Bayernu minimalizm, skąpstwo, które doprowadzi do tego, że czołówka odjedzie Bayernowi.

Lewy mówił: – Jeśli chcesz ściągnąć gwiazdę, to musisz wydać pieniądze. To jeden z najważniejszych, o ile nawet nie jedyny czynnik. Sportowa perspektywa, drużyna, miasto, otoczenie – to wszystko jest oczywiście ważne, ale Bayern musi wymyślić coś kreatywnego, jeśli nadal chce pozyskiwać graczy klasy światowej. I jeśli chce się grać o najwyższe trofea, to potrzeba graczy dających odpowiednią jakość. Także dlatego, że tacy zawodnicy poprawiają jakość pozostałych piłkarzy w zespole. Duża konkurencja pomaga w wyciśnięciu tych dodatkowych kilku procent z zespołu.

– Lojalność? Przestańmy w końcu zasypywać piłkę takimi emocjonalnymi hasłami. Lojalność to piękne słowo, zwłaszcza w życiu codziennym. Ale w sporcie na najwyższym poziomie liczą się inne rzeczy – pieniądze i sukces. I to one decydują o transferze. Nic innego.

Powiązany ściśle z Manuelem Neuerem agent Thomas Kroth także punktował w prasie minimalizm Bayernu: – Mam wrażenie, że przepaść pomiędzy czterema najlepszymi drużynami z Anglii jest ogromna. Drużyna z Monachium nie jest już konkurencyjna na tyle, by na poważnie walczyć o cele, o jakie chce walczyć Manuel.

***

Jak widać, o cele można walczyć nawet skromnymi nakładami finansowymi. Dziś drużyna za 100 milionów odejmie ekipę, za którą trzeba było zapłacić prawie sześć razy tyle. Klub wspierany przez katarskie pieniądze umową sponsorską opiewającą na 10 milionów euro zmierzy się z klubem, w który Katarczycy wpompowali ponad miliard. Bayern, dokonujący do bólu logicznych i wręcz minimalistycznych ruchów, kontra PSG z filozofią „hulaj dusza, piekła nie ma”. 

I ktokolwiek wygra ten finał, nie wydaje się, że polityka któregoś z klubów ulegnie rewolucji.

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

11 komentarzy

Loading...