Reklama

Gnabry ujeżdża czarnego konia. Finał dla Bayernu!

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

19 sierpnia 2020, 23:24 • 4 min czytania 47 komentarzy

To sezon Bayernu. Bawarczycy są wielcy. Gniotą, walcują, rozpłaszczają. Ale Liga Mistrzów, szczególnie w post-pandemicznym wydaniu, jest nieprzewidywalna. Przecież któż w marcu powiedziałby, że w półfinale Champions League zagra Lyon po wyeliminowaniu Juventusu i Manchesteru City? Pewnie nikt, a wyszło tak, że Francuzi stali się czarnym koniem rozgrywek. Czarnym koniem, który zatrzymał się na Bayernie. To były za wysokie progi dla Lyonu. Po prostu. Ekipa Hansiego Flicka, Roberta Lewandowskiego, Serge Gnabry’ego i całej reszty jest zwyczajnie zbyt konsekwentna, zbyt mądra, zbyt ułożona, zbyt skuteczna, żeby pozwalać sobie na wpadki. I tak, plan się ziścił, mistrz Niemiec zagra w finale Ligi Mistrzów. 

Gnabry ujeżdża czarnego konia. Finał dla Bayernu!

Gnabry bohaterem

Serge Gnabry. Bayern miał wielu bohaterów w tym sezonie Ligi Mistrzów i o nim wcale nie mówiło się najwięcej. Oczywiste było, że gra dobry sezon, że ma ładne statystyki, że jest błyskotliwy, dynamiczny, ultra-szybki, ale częściej mówiło się o innych. Miał swój wieczór z Tottenhamem, ale wtedy Bayern miał swoje problemy i był to tylko mecz grupowy. Błysnął z Chelsea, ale show skradł mu Lewandowski. Ale tego wieczoru nikt mu nie zabierze. W półfinale Ligi Mistrzów z Lyonem to on był centralną postacią.

Bo to on musiał wziąć na siebie ten mecz. Lyon atakował, Lyon napierał, Lyon nie zamierzał klękać przed faworyzowanym przeciwnikiem. Memphisa Depaya przed strzeleniem otwierającego gola zatrzymało nie tyle skrócenie kąta przez Neuera, co własna nieskuteczność. Chwile później Ekambi minął się z piłką po dośrodkowaniu Holendra, a za jeszcze następną chwilę trafił w słupek. W tym czasie Bayern nie miał za wiele do powiedzenia – niby jednak dwójkowa akcja Lewego z Goretzką, ale to nie wyglądało przekonująco, bo Lyon punktował wszystkie dziury i słabości Niemców.

I wtedy do gry wszedł on. Cały na biało. Serge Gnabry. Pan piłkarz Serge Gnabry. Zejście do środka, luta, piłka w siatce. Kilka minut i znowu zagrożenie z jego strony – mocny strzał, broni Lopes. Rozgrzewał się, żeby zaraz dołożyć kolejną cegiełkę i na dobre zamknąć paszczę lwu o ładnym imieniu Lyon. To on zaczął akcję, którą miał finalizować Lewandowski, to on podawał do Perisicia, to on czekał za plecami kiksującego Polaka i to on dostawił nogę, podwyższając wynik na 2:0.

Skrzydła podcięte, skrzydła rozpostarte

Robota zrobiona. Lyon przygasł.

Reklama

Wiecie, od tego momentu wcale nie było tak, że Francuzi nie mieli już argumentów, bo to nieprawda, ale na pewno nie byli już tak groźni, jak na początku spotkania. Dobrze, niby świetną szansę miał Ekambi, ale sama szansa to niewiele – jeszcze trzeba ją wykorzystać, a napastnik Lyonu wpakował piłkę wprost w Neuera, niby mieszał Dembele, niby stałe fragmenty gry wywalczał Aouar, ale nie było w tym zęba. Tak jakby to wszystko było wkalkulowane w zwycięstwo Bayernu.

Bo Bayern wygrał. Wygrał właściwie już tą drugą bramką Gnabry’ego. Od tego momentu wszystko się rozhulało. Świetne zawody – żadna nowość! – rozgrywał Davies. Gość każdym meczem udowadnia, że swój talent potrafi pokazać zawsze i wszędzie. Szturmem bierze ten sezon i nie zamierza się zatrzymać. Kilka jego rajdów i powrotów z tego meczu – cholera jasna, ale ma ten Kanadyjczyk power. Niemiłosiernie faulowany był Kimmich, po profesorsku grał Alaba, wszystko wyciągał Neuer, dwoi się i troił Mueller, niezłą zmianę dał Coutinho (anulowali mu gola).

Lewy z golem i liderów wielu

Ale i tak, jak to w meczach Bayernu bywa, czekaliśmy na bramkę Lewandowskiego. A znów długo nie chciało siąść, choć szanse były. A to nietrafiona główka, a to ten kiks przy golu Gnabry’ego, a to obrona Lopesa po strzale z daleka, a to poturbowany w środku pola, a to stojący na linii strzału Goretzki. Tylko że to Lewandowski. Wielki snajper. Pewnie najlepszy na świecie. Jak ma trafić, to trafi i to nieważne, w której minucie. I trafił. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, główka, wynik ustalony, piętnasty gol w tym sezonie Ligi Mistrzów.

Seria podtrzymana – wszystkie tegoroczne mecze Ligi Mistrzów, w których wystąpił, Lewy kończył z bramką. Teraz tylko finał. Finał z PSG. Zasłużony. Bayern pokazał, że potrafi przetrwać nawałnicę rywala, potrafi grać mądrze, wyciągać wnioski, reagować na bieżąco i przede wszystkim po raz kolejny udowodnił, że ma wielu liderów. Bo choć dzisiaj najjaśniej świeciła gwiazda Gnabry’ego, a na przestrzeni całego sezonu Lewandowskiego, to na ten finał składa się fenomenalna gra całego zespołu. I to nie podlega żadnym wątpliwościom.

Olympique Lyon 0:3 Bayern Monachium

Gnabry 18′, 33′, Lewandowski 88′

Reklama

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Liga Mistrzów

Komentarze

47 komentarzy

Loading...