Reklama

Jeśli to miał być przedsmak ligi, to cieszyć się mogą tylko w Zabrzu

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

13 sierpnia 2020, 23:10 • 5 min czytania 10 komentarzy

Pamiętacie jeszcze kibica Liverpoolu śpiewającego o tercecie Mane, Salah, Firmino? Ta trójka sprawiała, że kibiców „The Reds” niezbyt ruszała strata Coutinho. Po dzisiejszym meczu kibice z Zabrza mogą zacząć układać przyśpiewkę w podobnym stylu, tyle że o Nowaku, Mannehu i Jimenezie, którzy pozwolą zapomnieć o Angulo. Dziś ten tercet, chociaż nie tylko on, bez problemu rozmontował Jagiellonię. Co tu dużo mówić, Górnik Zabrze przed startem sezonu ligowego zaprezentował się tak, że na Śląsku nadzieje mogą być mocno rozbudzone.

Jeśli to miał być przedsmak ligi, to cieszyć się mogą tylko w Zabrzu

Jeśli ktoś martwił się o ofensywę Górnika Zabrze po stracie hiszpańskiego napastnika, dziś musiał być mile zaskoczony. Zabrzanie w zasadzie od pierwszej minuty usiedli na Jagiellonii i nie robili sobie zbyt wielu przerw między atakami. Przed pierwszym gwizdkiem nie było to takie oczywiste, bo przecież Górnik nie dość, że nie zdążył rozegrać żadnego sparingu, to jeszcze miał w swoim składzie kilku debiutantów, jak Bartosz Nowak czy Alex Sobczyk. Mimo to, to właśnie oni wyglądali na boisku jak goście, którzy znają się ze swoimi kumplami z zespołu na wylot.

Górnik ruszył z kopyta

Pierwsze minuty należały do nowego snajpera Górnika, który pokazał, że zna się nie tylko na strzelaniu. Ekipa Marcina Brosza wyszła na mecz z dwójką napastników, co już zapowiadało ciekawe warianty ofensywne. I rzeczywiście – tak było. Sobczyk potrafił cofnąć się, napędzić kontrę w przewadze i poszukać podaniem kolegi z zespołu. Potrafił też samemu takie podanie otrzymać, choć akurat w tej sytuacji uprzedził go obrońca. Wreszcie znów wcielił się w rolę dogrywającego i mógł nawet zapisać na swoim koncie asystę. Austriak obsłużył podaniem Jesusa Jimeneza, jednak jego strzał z ostrego kąta wybronił Xavier Dziekoński.

Ale wtedy, gdy Hiszpan stawał oko w oko z młodym bramkarzem Jagiellonii, Górnik już był w komfortowej sytuacji. Parę chwil wcześniej Bartosz Nowak pokazał, dlaczego akurat w jego przypadku możemy być spokojni o to, że poziom z pierwszej ligi przeniesie na Ekstraklasę. Pomocnik sprytnie przepuścił piłkę, żeby kilka chwil później otrzymać ją w polu karnym. Ok, trochę szczęśliwie, bo „podawał” mu rywal, ale jednak. Nowak był na swoim miejscu i niczym rasowy snajper pokonał bramkarza podcinką. Kanonada zabrzan trwała jeszcze kilka chwil i powinna przynieść kolejne gole. Poza sytuacją Jimeneza świetną okazję mógł wykreować Roman Prochazka – kolejny gość, którego trzeba docenić za dzisiejsze spotkanie. Ale traf chciał, że nikt nie wcisnął do bramki jego podania (a serio, wiele nie trzeba było zrobić) i…

Jagiellonia miała podrygi…

… i „Jaga” złapała wiatr w skrzydła. A konkretniej złapał go Maciej Makuszewski, który pomknął skrzydłem zupełnie tak, jak gdyby oglądał wczorajsze popisy Neymara. Tylko niepotrzebnie podpatrzył u Brazylijczyka także wykończenie, bo z tej akcji mogło wyniknąć coś ciekawszego niż wybroniony strzał z ostrego kąta. Makuszewskiego nikt się jednak specjalnie nie czepia. Dlatego, że parę sekund później przyćmił go Jakov Puljić. Zobrazujmy sprawę. Puljić dopada do piłki na jakimś 10 metrze, może trochę bliżej, może trochę dalej. Bramkarz leży gdzieś z boku, bo przecież właśnie wyciągnął strzał Makuszewskiego. Co robi Puljić?

Reklama
  • Strzela przed siebie. Dosłownie, walnął tak, jak gdyby zamknął oczy
  • Na jego nieszczęście oczu nie zamknął Gryszkiewicz, który na wślizgu zablokował ten strzał
  • ALE TO NIE KONIEC! Puljić dostał bowiem piłkę z powrotem pod nogi. Znów mógł przymierzyć z kilku metrów
  • I co zrobił? I trzasnął nad poprzeczką

Niebywałe. Ale być może bardziej byśmy się nad tą sytuacją znęcali, gdyby nie fakt, że Puljić bardzo szybko się zrehabilitował. Prostopadłe podanie od Tarasa Romanczuka, pewne przyjęcie, jeszcze pewniejsze wykończenie. Remis, Jagiellonia wraca do gry.

… a Górnik miał lepszą ofensywę

Niestety dla białostoczan – nie na długo. Po przerwie Górnik wrócił do tego, co prezentował w pierwszych minutach. Ofensywa, składne akcje, ładne wymiany podań. La zabawa. Ale że bądź co bądź jest to Puchar Polski, nie mogło zabraknąć zabójczych stałych fragmentów gry. Zabrzanie mają kim po nich postraszyć. Wrzutki posyła Nowak, w polu karnym na piłkę polują Gryszkiewicz czy Bochniewicz – trzeba byłoby mieć naprawdę sporo szczęścia, żeby nie paść ofiarą takiej pułapki.

Jagiellonia się przed tym nie uchroniła.

Do siatki trafili nawet obaj wspomniany stoperzy, tyle że Gryszkiewiczowi gola zabrał fakt, że chwilę wcześniej faulował rywala. Ale już przy trafieniu Bochniewicza nie można było mieć wątpliwości. A że jeszcze wcześniej znakomite podanie Manneha wykończył Jimenez, to obrońca Górnika praktycznie zamknął mecz. 3:1, Jagiellonia w dyspozycji gorszej niż typowy wujek Stefan po dwóch godzinach przy wiejskim stole na weselu. Nic już nie mogło się tu popsuć i tak też było. Co prawda białostoczanie kilka prób strzałów odnotowali, ale ich szanse wyglądały nijak przy tym, co robił Górnik. Bo banda Brosza mogła wygrać jeszcze wyżej – choćby wtedy, gdy Błażej Augustyn musiał wybijać przewrotką strzał, który zmierzał do bramki po tym, jak Dziekoński próbował go zatrzymać.

***

Koniec końców Jagiellonia mogła się cieszyć, że do domu wiezie tylko zapas trzech bramek. Ale był to jej jedyny powód do radości. Szybki rzut oka na statystyki i widzimy, że Bogdanowi Zającowi w debiucie naprawdę nie mogło być wesoło.

  • 6 strzałów Jagiellonii. 17 Górnika
  • Ba, Górnik samych celnych prób miał 7, czyli więcej niż Jaga ogółem
  • W dodatku goście zaliczyli 9 fauli, czyli – umówmy się – „na dupach” nie jeździli

Wnioski są więc takie – Jagiellonia musi pracować, żeby wprowadzić chociaż minimalne poprawki na ligę. Górnik natomiast musi pracować, żeby utrzymać tę formę. Bo jeśli to zrobi, to ma spore szanse, żeby coś w Ekstraklasie ugrać.

Reklama

Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok 3:1

Nowak 15′, Jimenez 61′, Bochniewicz 66′ – Puljić 33′

W pozostałych meczach

Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Zagłębie Lubin 1:3

Drewnowski 75′ – Żubrowski 6′, Baszkirow 78′, Bohar 84′

Ślęza Wrocław – Wigry Suwałki 2:1

Pisarczuk 14′, 63′ – Olejniczak 53′ (sam.)

Lechia Zielona Góra – Świt Skolwin 1:4

Kobusiński 70′ – Nagamatsu 68′, Bil 80′, Filipowicz 85′, Babij 90′ (sam.)

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...