Reklama

PRASA. Alvarez: „Przyjechałem wygrywać tytuły z Cracovią. Chcemy zagrać w Lidze Europy”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

08 sierpnia 2020, 08:44 • 15 min czytania 7 komentarzy

– Przyjechałem tutaj wygrywać tytuły. Trener Probierz też mierzy wysoko, najwyżej, jak tylko można. Również dąży do zdobycia mistrzostwa, pucharu. Chciałbym poprowadzić Cracovię do fazy grupowej Ligi Europy, a wtedy stanie się bardziej rozpoznawalna na kontynencie – mówi Marcos Alvarez, nowy nabytek „Pasów” w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Co jeszcze słychać w dzisiejszej prasie? Mamy sporo o Superpucharze Polski, równie dużo o Lidze Mistrzów i – tradycyjnie już w tym okresie – kilka wieści transferowych.

PRASA. Alvarez: „Przyjechałem wygrywać tytuły z Cracovią. Chcemy zagrać w Lidze Europy”

Przegląd Sportowy

„PS” czołówkę poświęca meczowi o Superpuchar Polski. Legia Warszawa zmarnowała sześć ostatnich szans na zdobycie tego trofeum. Czy uda jej się przełamać tę passę?

Legia wielokrotnie miała w ostatnich latach szansę zacząć sezon od wygranej, ale przegrała aż sześć z rzędu meczów o Superpuchar. Aleksandar Vuković, który widział cztery z tych porażek z bliska (jako asystent byłych szkoleniowców), nie chce słyszeć o klątwie. Wiele z tych przegranych faktycznie można wytłumaczyć całkiem logicznie, bez odnoszenia się do sił nadprzyrodzonych. Jak choćby blamaż z Lechem w 2016, kiedy Besnik Hasi w swoim debiucie nie mógł skorzystać z reprezentantów, ratował się rezerwowymi. Jacek Magiera również musiał postawić na wielu zmienników, tym razem z powodu kontuzji. Dwa lata temu Legia wyszła jednak na mecz z Arką w najmocniejszym składzie, Dean Klafurić nie chciał ryzykować. A efekt był taki sam co poprzednio – legioniści zaczęli od porażki, znów musieli patrzeć, jak na ich stadionie rywal podnosi do góry puchar

Marcos Alvarez, czyli nowy nabytek Cracovii, w rozmowie z Łukaszem Olkowiczem. Napastnik opowiada, że przyjechał do Krakowa, żeby zdobywać trofea i grać w europejskich pucharach. Wspomina też, jak trafił do Cracovii.

Reklama

Jest jesień 2019 roku. Dzwoni pana dobry znajomy Paul Grischok, z przeszłością na polskich boiskach i przedstawia pomysł gry w Cracovii. Pierwsza myśl?

Byłem, hmm… No byłem bardzo zaskoczony.

A gdy już pierwsze zaskoczenie minęło?

Powiedziałem ojcu, zareagował podobnie. Później, gdy rozeszło się, że podpisałem kontrakt z Cracovią, wiele osób w Niemczech nie ukrywało zdziwienia. Paul przesyłał mi filmiki z kibicami Cracovii. I wtedy to ja byłem zaskoczony. Zobaczyłem przyjemny stadion, fanów mocno wspierających zespół. Paul mocno polecał transfer do Polski. Przekonywał, że to dobry wybór.

A żeby wzmocnić przekaz poleciał do Frankfurtu, żeby spotkać się z pana rodziną.

Razem z Arturem Wolskim, drugim z agentów pilotujących ten transfer. Wtedy nie byłem zdecydowany na Cracovię. Nie jestem sam, mam rodzinę, więc chciałem dowiedzieć się jak najwięcej. Usiedliśmy z moim ojcem, żoną i porozmawialiśmy. Niedługo skończę 29 lat, to miał być mój pierwszy zagraniczny klub. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, otrzymuję duże wsparcie od żony i nie zamierzałem decydować sam, tylko wspólnie. 

Reklama

A jak smakowała styczniowa kolacja na Rynku w „Wierzynku” z Michałem Probierzem, gdy po raz pierwszy przyleciał pan do Krakowa?

Usiedliśmy w bardzo starej restauracji, należącej do właściciela klubu. Był trener, wiceprezesi. Zazwyczaj szkoleniowca w nowym klubie spotykasz na stadionie, w ośrodku treningowym. W tym przypadku było trochę inaczej. Mogliśmy szybciej się poznać, nawiązać więzi.

To wtedy przekonał się pan oferty Cracovii?

Tak, zdecydowanie. Było bardzo przyjemnie. Przed przyjazdem do Krakowa rozmawiałem z trenerem Probierzem dwa razy. Przedstawił swój pomysł na mnie, zapewnił, że będę jednym z najważniejszych zawodników w drużynie. Przekazał mi dużo pewności siebie.

Więc jakie są cele na najbliższe trzy lata w Cracovii?

Przyjechałem tutaj wygrywać tytuły. Trener Probierz też mierzy wysoko, najwyżej, jak tylko można. Również dąży do zdobycia mistrzostwa, pucharu. Chciałbym poprowadzić Cracovię do fazy grupowej Ligi Europy, a wtedy stanie się bardziej rozpoznawalna na kontynencie. To musi być nasz cel. Wiem, że wcześniejsze próby były nieudane.

Robert Lewandowski i jego Bayern zaczynają walkę o triumf w Lidze Mistrzów. Polak dzięki niemu może przestać być jak… Zlatan Ibrahimović.

Wcześniej wydawało się, że podczas turnieju w Lizbonie rozstrzygnie się nie tylko kwestia triumfu w Lidze Mistrzów, ale może także Złotej Piłki. Już wiadomo, że w tym roku nagroda nie zostanie przyznana. Lewandowski nie wygrał także Złotego Buta dla najlepszego strzelca Europy, i znów został poszkodowany nie ze swojej winy. W Bundeslidze rozgrywa się 34 kolejki, w innych czołowych ligach po 38, więc ostateczny triumfator Ciro Immobile z Lazio miał łatwiej. Dla Lewandowskiego ważniejszy jest triumf w Lidze Mistrzów. Na pewno nie chce przejść do historii jako jeden z wielkich piłkarzy, którzy nigdy nie triumfowali w tych rozgrywkach jak choćby Zlatan Ibrahimović. W Lizbonie będzie walczyć o to, by zapisać się w niej jeszcze bardziej złotymi zgłoskami niż dotąd mu się udało. Najpierw, na pustym stadionie w Monachium, czeka go przystawka (mecz z Chelsea) przed daniem głównym, czyli turniejem w Lizbonie.

Pomeczówki z wczorajszych spotkań odpuszczamy, lecimy dalej. A tam tekst o tym, na kogo w eliminacjach Ligi Mistrzów może trafić Legia. Co tu dużo mówić – same potęgi, od Giblartaru po Luksemburg i Białoruś.

Starzy znajomi z Gibraltaru są na liście potencjalnych rywali warszawian w I rundzie kwalifikacji (mecze tej fazy odbędą się 18–19 sierpnia). Wśród przeciwników, na których może trafi ć zespół Aleksandara Vukovicia, znajduje się 20 drużyn. Cztery z nich uczestniczą w rundzie wstępnej, rozgrywanej w szwajcarskim Nyonie, w mieście-siedzibie UEFA. W sobotę rozegrane zostaną półfinały, finał we wtorek. Tempo jest szybkie, bo nieznany będzie jeszcze zwycięzca rundy wstępnej, a już dzień wcześniej odbędzie się losowanie II rundy eliminacji (mecze 25–26 sierpnia). Możliwa jest też inna powtórka – rok temu po przejściu Europa FC Legia wpadła na fiński KuPS, który też jest aktualnie panującym mistrzem kraju i ewentualnym przeciwnikiem w I rundzie. Zwycięstwo nad Finami przyszło Wojskowym z dużą trudnością (1:0 i 0:0). Wyżej są Szwecja i Białoruś Najwyższy współczynnik spośród wspomnianych 20 drużyn ma Fola Esch z Luksemburga (w razie odpowiednich rozstrzygnięć w 1/8 finału trwającej edycji byłaby przesunięta do rozstawionych). Nie jest to jednak zespół z sukcesami w Europie, bo wygrał zaledwie trzy z dwunastu dwumeczów w historii. W zeszłym sezonie przepadł w I rundzie eliminacji LE z gruzińską Czichurą Saczchere. Luksemburg w rankingu UEFA jeszcze wyprzedzamy, ale Legia może zmierzyć się także z mistrzem kraju, który jest wyżej notowany w Europie od Polski. To drużyny ze Szwecji (Djurgårdens IF) i Białorusi (Dynamo Brześć).

Lech Poznań kręci się wokół Pedro Tiby. A mogło być inaczej, gdyby „Kolejorzowi” nie odmówił Tomas Podstawski…

Tiba raz, pięć lat temu, mógł liczyć, że jako zawodnik jednejz tych ekip będzie patrzył na resztę ligi ze szczytu, ale skończyło się na telefonie z Benfi ki do jego menedżera. Bez żadnych konkretów. Zrozumiał, że pewnej bariery nie przebije i z tego powodu zdecydował się na przeprowadzkę do Polski. A kto wie, czy nadarzyłaby się taka okazja, gdyby dwa, trzy miesiące wcześniej Tomas Podstawski zareagował pozytywnie na zainteresowanie szefostwa Lecha. Ale wówczas wielokrotny młodzieżowy reprezentant Portugalii widział swoją przyszłość w Vitorii Setubal, która dała mu szansę rozegrania pierwszego sezonuw miejscowej ekstraklasie, więc grzecznie podziękował. Miał inne plany. A kiedy w sierpniu po zmianach w klubie musiał szukać nowego pracodawcy,w Poznaniu usłyszał, że sprawa stała się nieaktualna. W stolicy Wielkopolski był już Tiba, sprowadzony z Bragi za milion euro.Dlatego Podstawski trafi ł do Pogoni Szczecin. Po dwóch latach władze Lecha raczej nie żałują, że tak wyszło. Podstawski tylko w pierwszej rundzie po transferze do Portowców spisywał się świetnie, później było znacznie słabiej. Natomiast Tiba okazał się jednym z najlepszych pomocników w ekstraklasie. – Na pewno zalicza się do pierwszej trójki. Widać, że jest wyjątkowym piłkarzem, bardzo kreatywnym. Gra Kolejorza jest oparta na nim, koło niego wszystko się kręci. Fajnie uzupełnia się z Danim Ramirezem i Jakubem Moderem. Nie mają stałych pozycji w środku pola, ciągle są w ruchu i choćby Tiba w jednym meczu może pełnić rolę ofensywnego, środkowego i defensywnego pomocnika. Kibicom pozostaje się tylko cieszyć, że w ich drużynie zbudowano taki środek – tłumaczy nam Jarosław Araszkiewicz, pięciokrotny mistrz Polski z Lechem.

Erik Exposito ma sporo ofert, jednak Śląsk Wrocław nie zamierza go sprzedawać. Hiszpan będzie numerem jeden w ataku, a jego zmiennikiem ma być król strzelców pierwszej ligi.

W listopadzie ubiegłego roku pisaliśmy o zainteresowaniu silnego klubu z Grecji. Chodziło o AEK Ateny, którego działacze także dziś chętnie widzieliby u siebie Exposito i są gotowi wyłożyć około pół miliona euro. Oprócz nich napastnikiem interesuje się między innymi klub zza naszej południowej granicy, czołowy w swojej lidze, o Hiszpana pytały też niedawno dwie mocne drużyny ekstraklasy. Działacze Śląska nie zamierzają go jednak sprzedawać za pół miliona euro. Nawet gdyby cena poszła do góry o 200, 300 tysięcy euro, raczej nie zdecydują się na takich ruch. W Śląsku plan jest prosty – to Exposito ma być w nowym sezonie środkowym napastnikiem numer jeden, a rolę jego zmiennika ma pełnić sprowadzony z Zagłębia Sosnowiec król strzelców I ligi Fabian Piasecki.

Super Express

Kilka słów od Krzysztofa Dowhania, który w „Superaku” ocenia transfer Artura Boruca. Ze swoim byłym podopiecznym Dowhań spotkał się po kilkunastu latach przerwy.

– Niektórzy, choć to raczej kibice innych zespołów, złośliwie komentują: „z czego się tu cieszyć, że wraca stary grubas?”.

– Artur zawsze był postawnym mężczyzną, ma 194 cm wzrostu, do ułomków nie należy. Jestem o niego spokojny również pod tym względem. Nie musi biegać po 12–15 km w meczu… Mieliśmy już taką wewnętrzną gierkę. Widać było gołym okiem klasę Boruca. Dynamika wciąż jest, doszło jeszcze lepsze ustawianie się, wyprowadzanie piłki, podpowiadanie kolegom.

– 40 lat na karku. Jakie to ma znaczenie?

– Dla mnie żadnego. Artur wciąż może nam pomóc pod względem sportowym. To może być piękne zwieńczenie kariery. Mistrzostwo Polski, oby udało się powalczyć wpucharach. A wtedy będzie miał superzejście ze sceny.

Piotr Zieliński może pokazać Barcelonie, że jest zawodnikiem skrojonym pod nią. „Superak” widzi w Polaku potencjalnego bohatera dzisiejszego meczu.

O Zielińskim od dawna mówi się, że to wielki talent, ale potrzebuje przełomowego meczu, takiego, po którym mówiłby o nim cały piłkarski świat. Dziś nadarza się świetna okazja, a przecież ten obiekt widział już kiedyś genialny występ polskiego piłkarza. W 1982 r. na mundialu to właśnie na Camp Nou Zbigniew Boniek „rozstrzelał” Belgię, przechodząc do historii polskiej piłki. Wprawdzie trudno oczekiwać od „Zielka” trzech bramek, ale na pewno stać go na występ na wysokim poziomie. Polski pomocnik już kilka razy był łączony z Barceloną i choć nigdy się to nie skonkretyzowało, to gracz Napoli ma świetną okazję, aby pokazać się Hiszpanom. Camp Nou to jednak twierdza trudna do zdobycia – Barcelona nie przegrała tam 35 meczów z rzędu w Lidze Mistrzów.

Sport

Jorge Felix opowiada „Sportowi” o odejściu z Piasta Gliwice i wyborze Sivassporu. Z kadry niedawnych mistrzów Polski zostało już niewielu kluczowych zawodników.

Pańskie odejście z Piasta jest kolejnym aktem przechodzenia do historii drużyny, która zdobyła mistrzostwo Polski. Niby coś normalnego w futbolu, ale fani Piasta mocno to przeżywają.

– To normalne. Takie jest jednal życie, taka jest specyfika tego sportu. Po świetnym sezonie każdy chce iść dalej, chce się rozwijać. Chętni na twoje usługi pojawiają się nie po słabym sezonie, ale właśnie po świetnym. Myślę, że większość kibiców Piasta rozumie moją decyzję i nie ma pretensji. Każdy na moim miejscu skorzystałby z życiowej szansy. Fanom Piasta chciałem podziękować za fantastyczne wsparcie przez te dwa lata. Zawsze dawałem z siebie wszystko. Nie zapomnę gliwickiego rozdziału w moim życiu.

Czegoś będzie panu brakowało po odejściu z Piasta i wyprowadzce z Gliwic, Polski?

– Och… wielu rzeczy! Naprawdę. Życie w Gliwicach było bardzo dobre i przyjemne. Podobnie jak granie i trenowanie w Piaście. Nie było na co narzekać. Najbardziej będę tęsknił za ludźmi, których przez te dwa lata poznałem – za pracownikami klubu, kolegami z szatni oraz za kibicami.

Zastanawiał się pan może, jak pana przygoda z futbolem mogłaby się potoczyć, gdyby dyrektor sportowy Bogdan Wilk nie zadzwonił do pana i Piast by pana nie zakontraktował? Grał pan w Lleidzie, a wcześniej w niższych ligach hiszpańskich. Piast i ekstraklasa oprócz sukcesów dały też świetną promocję.

– Szczerze to nie miałem czasu na takie rozważania. Na pewno jestem szczęściarzem, że tak się to potoczyło. Sama możliwość zawodowej gry w piłkę nożną to też uśmiech losu. Można robić to, co się kocha. Dzięki temu mogę zadbać o rodzinę.

Górnik Zabrze mistrzem Polski? Tak, gdyby w grę wchodziła tylko jakość golkiperów w danym klubie. W Zabrzu mają kłopot bogactwa na tej pozycji.

Mający w poprzednim sezonie pozaboiskowe kłopoty Dawid Kudła zagrał tylko raz, a było to we wrześniu zeszłego roku w meczu z Polonią Środa Wielkopolska (6:0) w I rundzie Pucharu Polski. Na ligowy występ nie mógł się też doczekać Tomasz Loska, który pod koniec stycznia został wypożyczony do Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, gdzie zaliczył 10 spotkań, w tym barażowe o awans do ekstraklasy z Wartą Poznań (0:1). Dobre czy nawet bardzo dobre recenzje na I-ligowych boiskach zbierał także Daniel Bielica. W ekstraklasie zadebiutował jako nastolatek, przeciwko Arce w grudniu 2018, kiedy w słabszej dyspozycji był Loska. Rok temu przeniósł się do Sandecji Nowy Sącz i w 33 spotkaniach udowodnił, że zna swój fach. Co teraz z 21-latkiem? – Jego wypożyczenie się skończyło. Chcemy, żeby po dobrym roku ten chłopak nadal grał regularnie i zbierał pochlebne recenzje, więc ponownie zostanie wypożyczony. Nadal jest młodzieżowcem, stąd nie powinno być problemów, by znaleźć mu klub – uważa Dariusz Czernik, prezes Górnika. Bardziej skomplikowana jest sytuacja Loski, który – jak wspomnieliśmy – do Bruk-Betu również był tylko wypożyczony. Były młodzieżowy reprezentant Polski poprosił klub o dodatkowy tydzień wolnego, co było zrozumiałe, bo przecież jeszcze w zeszłym tygodniu walczył o ekstraklasę. „Gienek” ma jeszcze roczny kontrakt w Górniku, który na jego ewentualnym transferze chciałby zarobić, a mówi się 100 tysiącach euro.

Odra Opole zbroi się na bogato. Kontrakt podpisał Mateusz Gancarczyk, umowy przedłużyli Krzysztof Janus, Miłosz Trojak i Mateusz Kamiński. W kolejce czeka jeszcze Arkadiusz Piech, a trener Dietmar Brehmer sprawdza nowych zawodników.

Do zespołu I-ligowca dołączyli Konrad Matuszewski, Konrad Nowak i Jakub Szrek. Matuszewski to niespełna 19-letni lewy obrońca Legii Warszawa. Ostatni sezon spędził na wypożyczeniu w Wigrach Suwałki, rozgrywając w I lidze 25 spotkań (23 pełne). W Odrze wzmocni rywalizację na lewej stronie defensywy, nieco „osieroconej” odejściem Patryka Janasika do Śląska Wrocław. O miejsce w składzie będzie najpewniej walczyć z Łukaszem Winiarczykiem, który przedłużył wygasający kontrakt. Szrek to 22-letni prawy obrońca lub prawy pomocnik, w poprzednim sezonie w II-ligowych Błękitnych Stargard zaliczył 27 spotkań (1 gol). Pochodzi z województwa lubuskiego, grał w Lechii Zielona Góra, był też zawodnikiem Pogoni Siedlce czy młodzieżowych drużyn Legii. Nowak zaś to 26-letni środkowy pomocnik. Swego czasu uchodził za wielki talent, ale zniszczyły go kontuzje i powracające problemy z kolanami. W ekstraklasie wystąpił 47-krotnie i zdobył 1 bramkę. Bronił barw Górnika Zabrze, do którego jako nastolatek przeniósł się z Rozwoju Katowice. Ostatnie 1,5 roku spędził w Puszczy Niepołomice. W I lidze rozegrał w poprzednim sezonie 13 meczów.

Ciekawe transferowe ruchy w… Ruchu. Zwłaszcza jeśli chodzi o temat młodzieżowców. „Niebieskich” opuścili dwaj zdolni piłkarze, którzy obrali zupełnie różne kierunki.

Ruch trochę jednak tego lata zarobi – i to na zawodnikach, którzy w kontekście walki o awans do II ligi raczej nie odegraliby w zespole znaczącej roli. Mowa o nastolatkach, Piotrze Starzyńskim i Mateuszu Lippie, czyli juniorskimi reprezentantami Polski, od dawna skupiającymi uwagę znacznie wyżej notowanych klubów. Starzyński ostatecznie wylądował w Wiśle Kraków, a Lipp – mający za sobą treningi m.in. z Manchesterem United – wkrótce powinien oficjalnie zostać ogłoszony nowym nabytkiem akademii niemieckiego Schalke 04 Gelsenkirchen. Dodając do tego Mateusza Bartolewskiego, który zamienił Ruch na ekstraklasowe Zagłębie Lubin (co prawda niemalże za darmo, po skończeniu kontraktu), to wychodzi na to, że Cicha nadal jest miejscem, w którym można zrobić krok w stronę poważnej piłki. – Bartolewski osiągnął swój cel. Co pół roku chciał odejść wyżej. To dla nas strata, bo nie mamy teraz takiego zawodnika w kadrze. Jest młody, cała kariera przed nim, fajnie się z nim pracowało. Trzymam za niego kciuki w ekstraklasie. Starzyski to inna historia, pewnie jeszcze trochę czasu minie, nim zadebiutuje w elicie, ale kibicuję mu. Oby stało się to jak najszybciej – mówi trener Bereta.

Gazeta Wyborcza

Rzecz o meczu Napoli – Barcelona. Obydwa kluby w tym sezonie musiały mierzyć się ze sporymi problemami. Teraz okaże się, kto poradził sobie z nimi lepiej.

Zarówno Barcelona, jak i Napoli przypominały ostatnio beczkę prochu. 10 grudnia klub z Neapolu rozbił w Lidze Mistrzów Genk 4:0 po klasycznym hat tricku Arkadiusza Milika. Ledwie na konferencji prasowej Carlo Ancelotti wycedził, że nie ma zamiaru podać się do dymisji, a już wydano komunikat, że Napoli pozbywa się trenera skłóconego z prezesem Aurelio De Laurentiisem. Wrzód narastał co najmniej od miesiąca. Od zremisowanego 0:0 meczu w Lidze Mistrzów z Red Bull Salzburg. Ancelotti nie przyszedł wtedy na konferencję prasową. De Laurentiis tak się wściekł na trenera i piłkarzy, że nakazał im wyjazd na karne zgrupowanie do ośrodka treningowego w Castel Volturano. Zawodnicy się zbuntowali, Ancelotti ich poparł. Prezes postanowił podać ich do sądu (Collegio Arbitrale), wnioskując o odebranie części zarobków. W mediach pojawiły się pogłoski, że latem dojdzie do rewolucji w składzie Napoli. Wściekły De Laurentiis miał się pozbyć buntowników.= Napoli grało wtedy fatalnie w Serie A. Ancelotti zostawił klub na siódmym miejscu w tabeli z 17 punktami straty do lidera. Jego miejsce zajął Gennaro Gattuso. Napoli zakończyło rundę jesienną na 11. pozycji w lidze włoskiej, ale już wiosną zaczęło grać normalnie. Po Atalancie Bergamo i AC Milan zdobyło najwięcej punktów w Serie A. Teraz to już niemal inny zespół niż ten, który w marcu zremisował z Barceloną 1:1 na swoim boisku w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Felieton Piotra Wesołowicza, który pisze o ostatnim wybryku właściciela Polonii. Przypomnijmy, Gregoire Nitot stwierdził, że „ma w dupie” to, że kibice narzekają na ceny biletów. Wesołowicz pisze, dlaczego Nitot kibica w dupie mieć nie powinien.

Jeśli kibice narzekają, że bilety są za drogie, to mam to w d…, naprawdę”. Słowa francuskiego właściciela „Czarnych Koszul” obiegły w czwartek nie tylko sportowe media. „Jeśli to nie jest fejk, to do podręcznika »Jak nie zarządzać klubem« powinno trafić” – napisał na Twitterze szef sportowej redakcji Canal+ Michał Kołodziejczyk. Wtórował mu Tomasz Smokowski z „Kanału Sportowego”, który kibicował Nitotowi, gdy kibice Legii starali się przeszkodzić Francuzowi w objęciu Polonii. „Arogancja Level Hard. Sprawia pan, że zaczynam sądzić – jeśli to nie fejk – że źle zainwestowałem swój czas kilka miesięcy temu” – napisał dziennikarz. […] Skąd mogą wynikać takie słowa? Być może z presji, którą poniekąd sam sobie narzuca Francuz. Nitot – w porównaniu z poprzednimi, szemranymi właścicielami Polonii – stawia na transparentność. Chce prowadzić Polonię w sposób przejrzysty, tłumaczy się z każdego kroku. A przy okazji wchodzi w polemikę z fanami – czy to na własnym profilu na Facebooku, czy odpisując im na klubowym fanpejdżu. […] Ale to nie pierwsza tego typu wpadka prezesa firmy Sii Polska. Już wcześniej podpadł kibicom, bez konsultacji wprowadzając zmiany w herbie Polonii. Fani „Czarnych Koszul” szybko wyrazili wówczas swój sprzeciw wobec prób ingerencji w herb klubu.

Fot. 

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Niemcy

Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Maciej Szełęga
0
Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Komentarze

7 komentarzy

Loading...