Reklama

Trzęsienie ziemi w Wiśle Płock. Prezes Jacek Kruszewski żegna się z klubem

redakcja

Autor:redakcja

30 lipca 2020, 20:32 • 5 min czytania 16 komentarzy

Trzeba przyznać, że jest to informacja z gatunku zdumiewających. Mimo że właściwie spekulowało się o tym od wielu tygodni. Teraz jednak nie ma już wątpliwości, wszystko zostało oficjalnie przyklepane – Jacek Kruszewski podczas posiedzenia rady nadzorczej Wisły Płock nie został powołany na kolejną kadencję. To oznacza, że zasłużony dla „Nafciarzy” prezes po ośmiu latach musi ustąpić ze swojego stanowiska.

Trzęsienie ziemi w Wiśle Płock. Prezes Jacek Kruszewski żegna się z klubem

Prezes i kibic

Kruszewski wygłosił już oficjalny komentarz na swoim profilu w mediach społecznościowych. – Jest mi ogromnie przykro, że dzieje się to w takim momencie, gdy osiągamy historyczne sukcesy. Obroniliśmy Ekstraklasę dla Płocka na piąty z rzędu sezon. Kiedy budowany jest ten nasz wymarzony stadion. Odczuwam ogromny żal, że nie jest mi dane kontynuować pracy dla Wisły Płock właśnie w tych poprawiających się realiach, gdy szansa na rozwój tego klubu zaczyna być coraz większa. W niedalekiej już przyszłości. Taka jest jednak decyzja właściciela. Jednak wydaje mi się, że zarówno właściciela, jak i kibiców Wisły nie zawiodłem. Jestem niezmiernie dumny z tego, co udało się osiągnąć w czasie tych moich trzech tysięcy wiślackich dni. Pamiętam skąd wyszliśmy i wiem, gdzie teraz jesteśmy.

– Czuję się dumny i wygrany. Tutaj postawię kropkę, bo emocje są zbyt świeże i duże, by powiedzieć coś więcej – dodał Kruszewski. – Nowym władzom życzę samych sukcesów, szczęścia i miłości do Wisły.

Byłemu już prezesowi „Nafciarzy” miłości do klubu na pewno nie brakowało. Opisywaliśmy to swego czasu w reportażu z cyklu „Bliżej klubów”. – Miłość do Wisły prawdopodobnie wyssałem z mlekiem matki. Po raz pierwszy na mecz zabrał mnie mój świętej pamięci ojciec. Przyprowadzał mnie na spotkania Wisły jeszcze na początku lat 70., kiedy nie było obecnego stadionu i graliśmy na obiekcie miejskim. Nie było dopingu, nie było krzesełek, nie było ludzi na trybunach, a drużyna występowała w trzeciej lidze, ale ja zawsze kochałem klub niezależnie od poziomu rozgrywkowego – opowiadał Kruszewski.

Reklama

„Z trybun do gabinetu prezesa – jedyna miłość Jacka Kruszewskiego”

– Mam epizod w wojsku. Przepustki starałem się układać tak, żeby móc bywać na meczach. Mimo wszystko wtedy przez służbę wojskową sporo ich opuściłem, ale i tak nazbierało się tego mnóstwo. Przez wiele lat byłem szefem Stowarzyszenia Kibiców, więc część z wyjazdów współorganizowałem, szczególnie jeśli chodzi o te zagraniczne – wspominał. – Byłem bardzo aktywnym kibicem. Nie jeździłem za drużyną tylko po to, aby obejrzeć mecz. Doping i oprawa były dla mnie bardzo ważne. W czasach, w których race były bardziej popularne, zdarzało się, że i ja je odpalałem. Uważałem, że to ubarwia widowisko piłkarskie i warto takie rzeczy robić. 

– Uważam, że to, iż byłem, jestem i będę kibicem, jest moją zaletą. Na początku pracy w Wiśle Płock byłem traktowany trochę po macoszemu, z przymrużeniem oka. Niektórym chyba wydawało się, że będę tylko odcinał kupony, cieszył się swoją funkcją. Musiałem obronić się swoją pracą i myślę, że po tych dziewięciu latach możemy powiedzieć, że to się udało. Miewałem dni, w trakcie których nie było po co wracać do domu, bo gdy kończyłem pracę, już świtało. Daleki jestem od tego, by powiedzieć, że to tylko moja zasługa, iż udało się stworzyć w Płocku stabilny ekstraklasowy klub, ale czuję, że w wielu przypadkach – w trakcie rozmów ze sponsorami, w negocjacjach z piłkarzami, podczas budowania zdrowych relacji z kibicami – moje serce do Wisły pomagało – zapewniał Kruszewski.

Powrót do Ekstraklasy

Oczywiście miłość do klubu to nie jest w żadnym wypadku wystarczający argument, by trzymać prezesa na stanowisku. Po prostu miły akcent, dodatkowy atut. Jednak Kruszewski w Płocku bronił się jednak przede wszystkim wynikami. Funkcję zaczął piastować w 2012 roku, choć już wcześniej działał w strukturach klubu. W tym czasie „Nafciarze” awansowali najpierw do pierwszej ligi, a potem do Ekstraklasy. Na najwyższym poziomie rozgrywek otarli się nawet o grę w eliminacjach do europejskich pucharów. Pamiętna ostatnia kolejka sezonu 2017/18 i błędy sędziowskie Piotra Lasyka, który właściwie pozbawił wówczas Wisłę czwartego miejsca w lidze.

W kolejnych sezonach tak różowo nie było. Kruszewski niewątpliwie popełniał błędy, ale ewidentnie brakowało mu też szczęścia. Jerzy Brzęczek tak zaimponował Zbigniewowi Bońkowi swoją pracą w Płocku, że przeskoczył na fotel selekcjonera reprezentacji Polski. W bardzo niefortunnym dla klubu momencie. Długo potrwało znalezienie odpowiedniego następcy. Kiedy wydawało się, że takowy wreszcie się znalazł – był nim Leszek Ojrzyński – to osobista tragedia zmusiła szkoleniowca do rezygnacji ze stanowiska.

Reklama

Mimo to, w bieżącym sezonie „Nafciarze” – choć mieli naprawdę słabe momenty, nie ukrywajmy – ani na moment nie uwikłali się wiosną w nerwową walkę o pozostanie w Ekstraklasie. Choć przecież degradowane tym razem były aż trzy zespoły.

Jacek Kruszewski i Leszek Ojrzyński

O tym, że stołek prezesa Kruszewskie nabiera temperatury spekulowało się od dawna. Prezes próbował jednak tonować nastroje w czerwcowym wywiadzie z Weszło. – Z właścicielem klubu, czyli z prezydentem Płocka, rozmawiałem trzy tygodnie temu. W żaden sposób nie dał mi do zrozumienia, że jest z mojej pracy niezadowolony. Oczywiście są pewne rzeczy do poprawy. Jasne, takie głosy się pojawiły. Nadal nie pojawił się skład nowego zarządu. Ale na dzisiaj fakty są takie, że nikt w historii nie osiągnął z tym klubem takiego progresu, jak my teraz. Awans z drugiej ligi do Ekstraklasy, sprzedaż trenera do reprezentacji Polski. Posiadanie reprezentantów kraju. Stadion będzie budowany. Jeśli uda się zachować Ekstraklasę na piąty sezon z rzędu, będzie to ogromny sukces. Ekstraklasa dla Płocka nie jest taką oczywistą sprawą, zdajcie sobie panowie z tego sprawę – mówił wówczas Kruszewski.

Okazuje się jednak, że dorobek Kruszewskiego okazała się jednak niewystarczający, by nadal powierzać mu klubowe stery.

Cóż – w gruncie sami możemy bez problemu wyliczyć wiele chybionych ruchów „Nafciarzy” w ostatnich latach. Trzymanie na bramce notorycznie zawodzącego Thomasa Daehne, parę wyjątkowo nieudanych transferów zagranicznych, fatalny eksperyment z Dariuszem Dźwigałą. Niemniej – ustabilizowanie pozycji Wisły w Ekstraklasie to plus, który dość skutecznie przyćmiewa pojedyncze minusy. Przed mianowanym na nowego prezesa klubu Tomaszem Marcem niewdzięczne zadanie. Niełatwo będzie wejść w buty Kruszewskiego.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
0
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

16 komentarzy

Loading...