Reklama

„Kibice proszą, żebym nie szedł do Legii czy Górnika”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

28 lipca 2020, 09:17 • 9 min czytania 15 komentarzy

– Piast zrobił wszystko, aby mnie zatrzymać. Jestem za to wdzięczny. Jednak mam także inne oferty i muszę się nad tym zastanowić. Jeszcze nic nie jest przesądzone. W Gliwicach dobrze się czuję, kibice mnie kochają. Ale muszę myśleć o przyszłości, bo mam już 28 lat. Chciałbym spróbować sił w innym klubie. Tak jest w życiu piłkarza. Czasami trzeba podejmować trudne decyzje. Jak na razie mój agent zbiera oferty, a ja odpoczywam, bo w tym roku urlop jest bardzo krótki. Do 31 lipca chcę odpocząć i wyłączyć się z futbolu. Od 1 sierpnia będę się już zastanawiał nad przyszłością – mówi Jorge Felix na łamach „Super Expressu”. Co poza tym dziś w prasie?

„Kibice proszą, żebym nie szedł do Legii czy Górnika”

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Dziś zaczyna się walka w barażach o Ekstraklasę. Na placu boju – Warta Poznań, Radomiak Radom, Miedź Legnica i Termalica Nieciecza. W grze nie tylko awans sportowy, ale i wskoczenie na inną półkę finansową.

Wielkie środki, o których wszyscy mówią, mogą być zbawieniem dla każdego z klubów. Warta Poznań i Radomiak w ostatnich latach miewały słabsze momenty, jeżeli chodzi o sprawy finansowe. O ile wydaje się, że poznaniacy mają je już za sobą, o tyle w Radomiu sytuacja nie jest do końca pewna. Z powodu pandemii koronawirusa z płacenia stypendiów zawodnikom wycofał się radomski ratusz. Władze klub robią wszystko, żeby utrzymać kontrakty piłkarzy na dotychczasowym poziomie. Bez wsparcia miasta może to się okazać w przyszłym sezonie niemożliwe, jeśli drużyna zostanie w I lidze. W nieco innej sytuacji są Miedź i Bruk- -Bet. Tam za klubami stoją możni sponsorzy i właściciele. W Legnicy rządzi znany polski biznesmen Andrzej Dadełło, a za ekipą z Niecieczy stoją państwo Witkowscy – krezusi w branży kostki brukowej. Jednak i tam ekstraklasowe wpływy i blichtr mogą wiele zmienić. – Słyszy się w środowisku, że ewentualny brak awansu sprawi, że sporo pozmienia się w klubie z Niecieczy. Ponoć może dojść tam do prawdziwego trzęsienia ziemi. W Miedzi pewnie będzie spokojniej, ale rozczarowanie może być potężne – podkreśla Kudyba.

Po aferze koszulkowej Legia próbuje ocieplać wizerunek Jose Kante. Próbuje trener Vuković, próbuje i sam piłkarz.

Reklama

W klubie zdają sobie sprawę, że to problem. Dlatego następnego dnia po ceremonii na stadionie – w poprzedni poniedziałek – przy okazji otwarcia Legia Training Center to Kante, razem z kapitanem Arturem Jędrzejczykiem, wyniósł z autokaru trofeum za mistrzostwo, które zostało postawione na honorowym miejscu. Nikt oficjalnie tego nie potwierdził, ale wszystko wskazuje na to, że pomysłodawcą gestu znowu był Vuković. Szkoleniowiec zdaje
sobie sprawę, jak ważny to piłkarz, choćby w perspektywie walki w kwalifikacjach do fazy grupowej europejskich pucharów. Dlatego „rzucił” zawodnika na pierwszą linię, pozwolił nieść trofeum, choć kandydatów do tego przywileju było więcej. Dzień później, we wtorek, klubowe media opublikowały zdjęcie Kante ćwiczącego w ośrodku w Książenicach z informacją, że piłkarz dobrowolnie zrezygnował z urlopu, by pracować nad powrotem do formy. Ale w klubie wiedzą, że mają kłopot, że sytuacja nie jest do końca wyjaśniona i nie wiadomo, jak dość nieprzejednana postawa niektórych grup kibicowskich wpłynie na przyszłość zawodnika, który w Legii rozegrał właśnie najlepszy sezon w życiu.

Grupa Azoty przestała sponsorować Pogoń Szczecin. To mocny cios dla szczecinian, ale nie cios nokautujący.

Co to oznacza dla Pogoni? Według naszych informacji mniej więcej 4 miliony złotych w kasie mniej, o ile naturalnie nie uda się znaleźć nowego sponsora. A poszukiwania trwają. – Temat jest złożony. Oczywiście, brak tego wsparcia będzie dla nas Strata sponsora nie wpłynęła na negocjacje Portowców z nowymi piłkarzami – mówi nam prezes klubu ze Szczecina Jarosław Mroczek. Pogoni nic nie grozi kłopotem, to stanowiło 12–14 procent budżetu, ale Grupa Azoty nie jest jedynym podmiotem na świecie. Prowadzimy pewne rozmowy, musimy działać, to chyba zrozumiałe – mówi nam prezes klubu ze stolicy Pomorza Zachodniego Jarosław Mroczek. – Można w tym momencie ocenić, czy negocjacje skończą się sukcesem? – pytamy. – Nie chcę składać żadnych deklaracji. Spotykam się z dużą sympatią, tak mogę powiedzieć. Ale dopiero zobaczymy, jakie będą skutki tych rozmów. Nie chcę brzmieć zbyt optymistycznie, ale przyszłość nie maluje się w ciemnych barwach. Klubowi nic nie grozi – odpowiada szef Pogoni.

Światełko w tunelu dla Korony Kielce? Długi ciążą na klubie, ale dziś radni będą debatować nad wykupieniem akcji klubu od Niemców.

Reklama

Dziś w tej sprawie mają debatować radni w trakcie zamkniętej sesji. Wkrótce muszą zapaść konkretne decyzje, bo czasu Korona praktycznie nie ma. Ma za to długi i to całkiem pokaźne, o czym mówił ostatnio wiceprezes Marek Paprocki. – Wobec ZUS-u zalegamy 900 tys. złotych, dzięki tarczy antykryzysowej przesunęliśmy spłatę 200 tys. złotych do urzędu skarbowego na grudzień. Dług wobec MOSiR-u to 600 tys. złotych, 350 tys. zł na rzecz gminy Kielce i 143 tys. zł dla innych podmiotów (szpital, ochrona). Łącznie to 4,5 mln złotych zaległości z poprzedniego sezonu – podliczył Paprocki. Są to środki potrzebne na już. Bez nich kielecki klub może mieć spore kłopoty, by
dotrwać do końca sezonu. W zakulisowych rozmowach, można jednak usłyszeć, że choć nie będzie łatwo utrzymać klubu na powierzchni, przyszłość nie maluje się już w tak ciemnych barwach, jak jeszcze tydzień temu. Proces ratowania Korony nabiera rozpędu i coraz więcej osób zaczyna się w niego angażować, co dobrze wróży na przyszłość.

„SPORT”

Petr Schwarz może odejść tego lata z Rakowa. Ale częstochowianie mają kilka wariantów na to, by go jednak zatrzymać.

Choć właściciel klubu Michał Świerczewski twierdzi, że nikt z czołowych zawodników nie odejdzie latem, to nie można wykluczyć, że tak się nie stanie, a jednym z pierwszych, którzy mogą opuścić Częstochowę będzie właśnie Schwarz. Przede wszystkim dlatego, że pomocnikowi pozostał rok do zakończenia umowy z klubem. Jest to w zasadzie ostatnia szansa, by na nim cokolwiek zarobić. Choć w przypadku częstochowian cokolwiek nie będzie zbyt mocno brane pod uwagę. Oczekiwania finansowe Rakowa względem potencjalnych kupców Schwarza, jak i innych zawodników z kręgosłupa zespołu, będą dość wysokie. Mowa tu o kwotach powyżej miliona euro, co biorąc pod uwagę postawę ekipy beniaminka może być ceną zaporową dla innych klubów. Oczywiście dyskusje transferowe są obecnie czysto teoretyczne. Trzeba zakładać inny, pozytywny dla klubu i drużyny scenariusz, jakim jest przedłużenie umowy z Schwarzem. Nie wiadomo jednak czy takie rozmowy są w klubie w ogóle prowadzone. Ostatnio w tej sprawie na łamach „Sportu” wypowiadał się prezes klubu. -Myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest pozostawienie tych spraw osobom, które się na tym znają, a takie w Rakowie pracują. Wiedzą one, jak wygląda nasza sytuacja kadrowa, kiedy się kończą poszczególne kontrakty – powiedział kilka dni temu Wojciech Cygan. Biorąc pod uwagę, że do końca kontraktu Czecha pozostał niecały rok możliwe, że takowe rozmowy już trwają, jednak takiej pewności nie ma.

Hubert Kostka poleca Przemysława Wiśniewskiego do reprezentacji Polski. I to już na teraz, a nie w przyszłości.

– Powiedziałem to, kiedy pierwszy raz go widziałem. Ma papiery na to, żeby trafić do reprezentacji Polski. Że jest szybki? Mnie pan tego nie musi mówić. Trzeba pamiętać, że mamy kłopoty ze środkowymi obrońcami. Owszem, jest Glik, ale on młodszy już nie będzie, gra w kratkę i trzeba szukać jego następcy. Jest Bednarek, który jest bardzo dobrym środkowym obrońcą, ale oprócz tych dwóch nie mamy kolejnych zawodników na środek obrony. Tak się wyraziłem o Wiśniewskim, wtedy mnie opisali, że co, że do kadry? A teraz sami zaczynają o nim pozytywnie pisać i mówić. Wiedziałem wtedy, jak go widziałem, że ma jeszcze sporo braków, to przecież młody chłopak. Tacy wysocy zawodnicy mają kłopoty z koordynacją, aczkolwiek on w tym względzie jest dobry. Gdybym był selekcjonerem, to, dałbym mu szansę, ale nie chcę niczego nikomu sugerować, ani podpowiadać. To jest talent na reprezentację i on do tej reprezentacji wcześniej czy później wskoczy – uważa 32-krotny reprezentant Polski i jedna z legend naszego futbolu.

GKS Katowice zaczyna walkę o powrót do I ligi. Forma GieKSy ostatnio nie imponuje – czy będzie ich stać na wytrzymanie presji w kluczowym momencie sezonu?

Na sytuację katowiczan patrzeć należy dwutorowo. Pierwsza perspektywa, gorętsza, bardziej nasycona emocjami, to ta bliższa. Powodująca, że przystępują do barażu jako przegrani. Trzy ostatnie weekendy oznaczały trzy szanse wskoczenia na miejsce premiowane bezpośrednim awansem i zostały w komplecie zmarnowane, remisem z Widzewem, porażką w Stalowej Woli oraz remisem z Resovią. Druga perspektywa to ta chłodniejsza, bardziej długofalowa. Przed rokiem, po tej porażce ze Zniczem, albo po pierwszej połowie tamtego meczu, zakończonej wynikiem 0:3, pewnie każdy kibic przy Bukowej scenariusz z 3. miejscem i perspektywą rozgrywania barażu na swoim stadionie zapewne wziąłby w ciemno. Dlatego afery po remisie z Resovią nie było. „Blaszok” po końcowym gwizdku udzielił drużynie wsparcia, o które apelował też trener Rafał Górak. Słusznie, bo jeszcze nie nastał czas rozliczeń. Na takowe dopiero przyjdzie pora – albo dziś, albo w piątek. W Katowicach chcą wierzyć, że w piątek i w radosnej atmosferze, co byłoby zdjęciem pewnej klątwy, bo przecież w ostatnich latach GieKSa nie wygrała na finiszu sezonu żadnego kluczowego meczu. Sandecja, Górnik, Kluczbork, Ruch, Tychy, Bytovia… Można by wymieniać długo. Teraz nagle takie kluczowe zwycięstwa musiałyby przyjść dwa razy z rzędu.

„SUPER EXPRESS”

Rozmówka z Jorge Felixem. Przebija się z niej klarownie, że decyzja o odejściu już zapadła, a teraz pozostaje już tylko kwestia wyboru klubu.

31 lipca kończy się twoja umowa z Piastem. Jest szansa, że zostaniesz?

– Piast zrobił wszystko, aby mnie zatrzymać. Jestem za to wdzięczny. Jednak mam także inne oferty i muszę się nad tym zastanowić. Jeszcze nic nie jest przesądzone. W Gliwicach dobrze się czuję, kibice mnie kochają. Ale muszę myśleć o przyszłości, bo mam już 28 lat. Chciałbym spróbować sił w innym klubie. Tak jest w życiu piłkarza. Czasami trzeba podejmować trudne decyzje. Jak na razie mój agent zbiera oferty, a ja odpoczywam, bo w tym roku urlop jest bardzo krótki. Do 31 lipca chcę odpocząć i wyłączyć się z futbolu. Od 1 sierpnia będę się już zastanawiał nad przyszłością.

Kibice Piasta piszą, że możesz pójść do każdego klubu, tylko nie do Legii czy do Lecha. Jak to skomentujesz?

– Ja też czytam te komentarze. Ale mi się wydaje, że mnie proszą, żebym nie szedł do Legii czy do Górnika (śmiech).

„GAZETA WYBORCZA”

„Stara Dama” znów na stronie. Juventus zawłaszczył sobie Serie A i nic nie wskazuje na to, by miał odpuszczać tę dominację.

Bo tak naprawdę to tytuł najlepszej drużyny Europy jest obsesją rodziny Agnellich. Juventus to klub najbardziej poturbowany w tych rozgrywkach: przegrał w nich aż siedem spotkań finałowych, wygrał tylko dwa razy: w latach 1985 i 1996. Ostatnie dwa mecze decydujące o triumfie w Lidze Mistrzów zespół z Turynu przegrał już z Andreą Agnellim w roli prezesa. Najpierw z Barceloną w Berlinie (2015), a dwa lata później z Realem Madryt w Cardiff. W tym drugim spotkaniu dwa razy do siatki Juve trafił Cristiano Ronaldo. Gdy w kolejnej edycji doszło do rewanżu w ćwierćfinale, znów Portugalczyk okazał się katem Juventusu (trzy bramki w dwumeczu). Andrea Agnelli postanowił, że chce CR7 u siebie bez względu na koszty i wiek piłkarza. Za 33-latka zapłacił 105 mln euro. Ale przed rokiem Juventus – już z Ronaldo – odpadł niespodziewanie z Ajaxem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Andrea Agnelli bez żalu rozstał się z trenerem Allegrim, który w ciągu pięciu lat zdobył pięć razy scudetto i cztery Puchary Włoch. Przyszła kolej Maurizio Sarriego, trenera charyzmatycznego, choć bez wielkich osiągnięć, który zaszczepił piękną, ofensywną grę w Napoli. On miał zmienić Juventus tak, by wstąpienie na europejski szczyt stało się możliwe. Ale najlepsza i najdroższa włoska drużyna wciąż gra tak samo: przypomina maszynę do zdobywania punktów, która miażdży krajowych rywali konsekwencją i uporem, ale nie olśniewa. Dziewięć tytułów mistrzowskich z rzędu to wydarzenie bez precedensu w wielkich ligach Europy. Juventus zdominował Serie A bardziej niż Bayern Monachium Bundesligę (osiem kolejnych mistrzostw). W historii ligi angielskiej żaden klub nie panował dłużej niż trzy sezony. W Hiszpanii Real Madryt był mistrzem w pięciu kolejnych latach, we Francji Lyon w siedmiu. 

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...