Reklama

„Zero tituli”? Już nie, Michał Probierz wreszcie przełamuje niemoc

redakcja

Autor:redakcja

24 lipca 2020, 23:10 • 4 min czytania 11 komentarzy

Puchar i Superpuchar Polski z Jagiellonią Białystok w 2010 roku. To ostatnie trofea, jakie udało się zdobyć Michałowi Probierzowi. Pracował później między innymi w Wiśle Kraków, Lechii Gdańsk, znowu Jagiellonii. Nie wygrał tam nic, choć był bardzo blisko mistrzostwa Polski. W roli szkoleniowca Cracovii również Probierz miał jak dotąd spore kłopoty z uzupełnianiem klubowej gabloty. Ale wreszcie mu się udało. Przełamał niemoc własna i całego klubu.

„Zero tituli”? Już nie, Michał Probierz wreszcie przełamuje niemoc

Sezon uratowany

Michał Probierz poniekąd padł ofiarą własnych ambicji i buńczucznych zapowiedzi. Nie bał się mówić, że Cracovia ma zamiar walczyć o mistrzostwo Polski. Nie asekurował się, wprost opowiadał o tym, że ma apetyt na tytuł. Na pełną pulę. Jednak rzeczywistość bardzo brutalnie weryfikowała te brawurowe plany. W tym sezonie „Pasy” wprawdzie długo trzymały się w czubie tabeli, lecz wiosną drużyna pogrążyła się w straszliwym kryzysie formy i ostatecznie zakończyła rozgrywki ligowe zaledwie na siódmym miejscu. Trudno ten rezultat uznać za cokolwiek innego niż gorzkie rozczarowanie. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, w jakim kierunku szkoleniowiec/wiceprezes rozwinął swój krakowski projekt. Konstrukcja kadry „Pasów” i preferowana przez Probierza zazwyczaj taktyka sprawiają, że ten zespół może się bronić tylko sukcesami. Gdy tych brakowało, na Cracovię musiała spaść lawina zasłużonej krytyki.

Większość przykrych uwag dotyczyła naturalnie działań samego Probierza, który otrzymał od profesora Janusza Filipiaka zaufanie naprawdę rzadko spotykane w polskich realiach. Probierz ma w Cracovii spokój i szerokie kompetencje. Ma to, czego zawsze pragnął, a w wielu klubach się nie doczekał. I jak dotąd efekty jego pracy były nad wyraz nijakie. Brak europejskich pucharów w sezonie 2019/20? Wyszłoby na to, że Cracovia cofa się w rozwoju, zamiast stawiać kolejne kroki na drodze do wielkości.

Dzisiejsze zwycięstwo w finale Totolotek Pucharu Polski spada więc Probierzowi jak gwiazdka z nieba. Choć to może niefortunne określenie, bo „Pasy” rzetelnie na ten sukces zapracowały. Niemniej, trzeci sezon bez żadnego wymiernego sukcesu postawiłby olbrzymi znak zapytania nad kierunkiem, w jakim Probierz prowadzi krakowski klub. Triumf nad Lechią nieco zmienia w tej kwestii optykę.

Historyczny wyczyn

Cracovia jeszcze nigdy nie zdobyła Pucharu Polski. Ba, nie zdarzyło jej się wystąpić nawet w finale. Co samo w sobie jest dość niezwykłe, mówimy bowiem o zasłużonym dla polskiej piłki klubie. Można zatem bez cienia przesady stwierdzić, że podopieczni Probierza dokonali dzisiaj naprawdę historycznego wyczynu. Odnieśli jeden z najcenniejszych triumfów w historii klubu, która trwa przeszło sto lat.

Reklama

Tego już nikt Probierzowi nie odbierze. Od ostatniego trofeum „Pasów” minęło przecież 70 lat.

Droga „Pasów” do finału w Lublinie wcale nie była lekka, łatwa i przyjemna. Trzeba się było uporać z Jagiellonią Białystok i Rakowem Częstochowa. W półfinale krakowian próbowali z kolei zatrzymać mistrzowie kraju z Legii Warszawa, mający apetyt na dublet. W finale – obrońcy tytułu. Tutaj nie pomogła drabinka, fart w losowaniu. Dość zresztą powiedzieć, że tylko dwukrotnie udało się ekipie Probierza rozstrzygnąć losy pucharowego starcia w podstawowym czasie gry. O zwycięstwie z Bytovią Bytów zadecydowało trafienie w doliczonym czasie dogrywki. Raków został wyeliminowany po serii jedenastek. GKS Tychy? Po golu w 115 minucie. No i wreszcie starcie z Lechią, która również została wykończona przez krakowian w momencie, gdy wszyscy szykowali się już pomału do konkursu rzutów karnych.

Przed dzisiejszym finałem trudno było oczekiwać wielkiego widowiska. Wielu spodziewało się wręcz, że Probierz w swoim stylu będzie próbował zabić mecz taktycznie, że „Dośrodkovia” ponownie odstraszy widzów sprzed telewizorów swoją siermiężną grą. I fakt, pierwsza połowa kompletnie się Cracovii nie udała. Ale im dalej w las, tym „Pasy” lepiej wyglądały. Aż w końcu totalnie stłamsiły Lechię, tak jak w poprzedniej rundzie uczyniły z Legią Warszawa.

Przełamanie

Ma zatem Michał Probierz swój długo wyczekiwany sukces. Ma swój sukces także profesor Filipiak, który jak dotąd niczego z „Pasami” nie wygrał. Obaj panowie wpadli sobie w objęcia po końcowym gwizdku arbitra.

Na pewno mają pełną świadomość, jak wiele jeden zawdzięcza drugiemu.

Cracovia ponownie wystąpi w eliminacjach do Ligi Europy. I cóż – nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy pozwolili Michałowi Probierzowi utonąć dzisiaj w euforii bez wbicia drobnej szpileczki. Przed nim bowiem kolejna klątwa do odczarowania, kolejna nieelegancka łatka do zerwania. Zdobycie Pucharu Polski sprawia, że już nie można o Probierzu powiedzieć, iż jest trenerem, który dużo gada, a niczego nie wygrywa. Teraz czas wreszcie pokazać klasę na europejskich boiskach, bo to też się szkoleniowcowi Cracovii niespecjalnie udawało. I może jeszcze buzują w nas emocje, więc zwyczajnie przesadzamy, ale wydaje się, że „Pasy” dysponowane tak jak w finałowym starciu z Lechią będą jednak w stanie dokonać w Lidze Europy czegoś więcej, niż wyłożenie się na pierwszej z brzegu przeszkodzie.

Reklama

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
0
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Komentarze

11 komentarzy

Loading...