Reklama

„To mógł być rok Lewandowskiego. Brak Złotej Piłki zmotywuje go do wygranej w Lidze Mistrzów”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

22 lipca 2020, 09:21 • 15 min czytania 8 komentarzy

Dla nas kluczowe stało się, że na wyniki wielki wpływ miałaby Liga Mistrzów, która zostanie rozegrana w sierpniu w formule Final 8, a poszczególne zespoły nie będą miały równych szans w tych rozgrywkach. Włoskie przystąpią od razu po zakończeniu rozgrywek ligowych, hiszpańskie drużyny po krótkiej przerwie, a francuskie po kilku miesiącach bez gry –  tak decyzję o odwołaniu „Złotej Piłki” tłumaczy „PS” Pascal Ferre, redaktor naczelny France Football.

„To mógł być rok Lewandowskiego. Brak Złotej Piłki zmotywuje go do wygranej w Lidze Mistrzów”

Co poza tym słychać w prasie? Dziś jest napakowana jak kabanos. W „Przeglądzie” kilka ciekawych historii, w „Sporcie” sporo newsów transferowych. I tak dowiemy się m.in. jak radzi sobie Sebastian Małkowski, były bramkarz Lechii i reprezentacji Polski, jak zmieniła się Legia według Lewczuka, co w PZPN-ie mówi się o politycznych wyskokach Zbigniewa Bońka, gdzie może trafić Szymon Matuszek czy jakich piłkarzy Korony widziałby u siebie Raków Częstochowa. Sami widzicie – jest co czytać!

Przegląd Sportowy

Temat numeru w „PS”? Robert Lewandowski i stracona szansa na wygraną „Złotej Piłki”. Z decyzji o odwołaniu plebiscytu tłumaczy się redaktor naczelny „France Football” Pascal Ferre.

– To nie miało nic wspólnego, z tym że akurat we Francji sezon nie został dokończony. Dla nas kluczowe stało się, że na wyniki wielki wpływ miałaby Liga Mistrzów, która zostanie rozegrana w sierpniu w formule Final 8, a poszczególne zespoły nie będą miały równych szans w tych rozgrywkach. Włoskie przystąpią od razu po zakończeniu rozgrywek ligowych, hiszpańskie drużyny po krótkiej przerwie, a francuskie po kilku miesiącach bez gry – tłumaczy. – Podjęliśmy tę decyzję, aby chronić Złotą Piłkę. Dla nas od 1956 roku wszyscy laureaci są równi. Gdyby w tym roku również przyznać nagrodę, jej tegoroczny zdobywca byłby przypadkiem szczególnym – mówi Ferre. […] Redaktor naczelny „France Football” odrzuca argument, że dla niektórych zawodników po trzydziestce to mogła być ostatnia w życiu okazja na to trofeum. – Myślę, że za rok Lewandowski może zdobyć Złotą Piłkę. Cały czas znajduje się we wznoszącej fazie kariery. A Ronaldo jest tak znakomitym atletą, że nadal powinien być w wielkiej formie – przekonuje.

Dalej mamy też opinię Heiko Niedderera z niemieckiego „Bilda”.

Reklama

Żałujemy, że nikt nie dostanie nagrody, gdyż Robert Lewandowski miał szansę na to trofeum. A mamy wrażenie, że w ostatnich latach Bundesliga jest niedoceniana w tym plebiscycie. Lewandowski miał szansę w końcu wygrać. To mógł być jego rok. W tym sezonie nie mógł zrobić nic więcej, od lat nikt nie strzelił tylu goli co on. 34 bramki to wielki wynik. Powinien mieć szansę na Złotą Piłkę. Jak go znam, to ta decyzja jeszcze bardziej zmotywuje, by po raz pierwszy w karierze wygrać Ligę Mistrzów. 

„PS” przypomina też, że Lewandowskiemu może uciec nawet „Złoty But”. Wszystko przez Cristiano Ronaldo, który znowu zadziwia świat. Portugalczyk zrównał się bramkami z Ciro Immobile, który przecież mógł już wybierać miejsce na półce, na którym postawi nagrodę dla Capocannoniere…

Niestety dla Lewandowskiego coraz bardziej zbliża się do niego duet, który występuje w Serie A. Piłkarze włoskiej ekstraklasy mają do rozegrania jeszcze cztery mecze, a o tytuł capocannoniere rywalizują Cristiano Ronaldo i Ciro Immobile. W poniedziałek Juventus grał z Lazio i Portugalczyk z Włochem spotkali się na boisku. Było 2:1, najpierw dwa gole dla Starej Damy strzelił Ronaldo, a potem jednym odpowiedział Immobile. Teraz obaj mają po 30 bramek w lidze w tym sezonie, coraz mocniej zagrażając Lewandowskiemu. Dotyczy to zwłaszcza Ronaldo, który po powrocie calcio po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa tylko w jednym z ośmiu meczów Serie A nie trafi ł do siatki.

Tyle o Lewandowskim, przechodzimy do Legii. Robert Błoński rozmawia z Igorem Lewczukiem, który podsumowuje sezon, opowiada o swoim powrocie do Warszawy i o tym, co zmieniło się w klubie. Obok wywiadu krótka wstawka z wypowiedzią Dariusza Mioduskiego, który przyznaje, że Dusan Kuciak raczej do Legii nie wróci.

Rok temu to było dla pana oczywiste, że po trzech sezonach w Bordeaux wraca do Legii?

Reklama

Nie. Ale na szczęście pojawiła się propozycja z Warszawy i szybko doszliśmy do porozumienia. Mam dzieci w wieku szkolnym, więc musiałem na pewne sprawy spojrzeć również i z tej perspektywy. Liczyłem na propozycję z Legii i chciałem wrócić do tego klubu. Był na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o polskie drużyny. Zadzwonił dyrektor sportowy Radosław Kucharski, porozmawialiśmy i sprawy potoczyły się dalej z dobrym zakończeniem.

Jak Legia zmieniła się przez te trzy lata?

Organizacyjnie nadal jest na najwyższym poziomie. Ale wie pan, z czego najbardziej się cieszę? Że się załapię na Legia Training Center w Książenicach. Robi ogromne wrażenie. W poniedziałek tam wreszcie pojechałem przy okazji oficjalnego otwarcia i muszę powiedzieć jedno wielkie WOW. Tego brakowało. To poważny projekt, każdy będzie pod wrażeniem.

Radosław Cierzniak powiedział, że w minionych latach w Legii może i byli lepsi piłkarze, ale nie było lepszej drużyny.

Radek ma rację. Mamy zespół, ale też indywidualności. Nazwisk nie będę wymieniał, żebym kogoś nie pominął, ale na grę niektórych patrzę z przyjemnością. I wiem, że jeśli podaję piłkę, to on jej nie straci i jeszcze zrobi coś konstruktywnego. Na pewno nie mamy kogoś tak rozpoznawalnego jak na przykład Danijel Ljuboja. Ale mamy prawdziwą drużynę, my się po prostu dobrze czujemy w swoim towarzystwie. Proszę spojrzeć na Luisa Rochę. Cały sezon właściwie nie grał, różnie mogły potoczyć się jego losy, a w końcówce spisał się bardzo dobrze. Nie czuł się wyobcowany, był z zespołem, pomógł drużynie, a drużyna jemu. Zdarza się, że ten,y nie gra, jest na uboczu, odstawiony, zagubiony, nikt z nim nie rozmawia. W Legii jest inaczej. Czujemy się jak u siebie.

Z reprezentacji Polski do… rozwożenia paczek w Anglii. Sebastian Małkowski, były bramkarz Lechii Gdańsk, przeszedł taką drogę. 33-latek popadł w długi i wyjechał na Wyspy, żeby wygrzebać się z dołka. Wciąż ma jednak nadzieję na powrót do polskiej piłki i… negocjuje z pierwszoligowcami. Wspomina też, jak bramkarskiego fachu uczył go Bobo Kaczmarek.

Dla bramkarza Sebastiana Małkowskiego 0:2 z Litwą z bluzie z orłem na piersi to szczytowy piłkarski moment. Tuż po 24. urodzinach. – Gdybym miał wehikuł czasu, skorzystałbym z niego i rozegrał to spotkanie raz jeszcze. Teraz się zastanawiam, czy może powołanie nie przyszło zbyt szybko. Ten mecz mnie wyhamował, zgubiłem pewność siebie – mówi dziś Małkowski, którego kariera była pełna szybkich wzlotów i spektakularnych upadków. Od pięciu lat mieszka w Anglii. Jest kurierem. […] Jesienią był już zawodnikiem amatorskiego, siódmoligowego Frickley Athletic. – Wyjechałem, bo wpakowałem się w niemiłe towarzystwo. Zapętliłem się. Musiałem się od tego odciąć i poukładać wszystko na nowo. W Anglii mamy spokojniejsze życie. Jestem na etapie naprawiania swoich błędów. Krok po kroku wychodzę z długów. Prowadzę notes, z którego wykreślam kolejne zobowiązania. Znalazłem się na zakręcie, wybrałem złą drogę – nie ukrywa 33-latek.

Wychowanek Wisły Tczew jako 19-latek trafi ł do Olimpii Sztum, gdzie pod swoje skrzydła wziął go Bogusław Kaczmarek, ówczesny asystent Leo Beenhakkera w sztabie reprezentacji Polski. […] – Po pierwszym wspólnym treningu powiedział mi, że prędzej nauczy małpę robić salto na żyletce niż mnie bronić. Stale powtarzał, że jestem drewniany i że jak się kładę na plecy, to wyglądam jak żółw z Galapagos – opisuje początki współpracy z Kaczmarkiem. […] Ostatni mecz w ekstraklasie rozegrał 19 października 2013 roku. Nie traci nadziei, że ostatni na razie, a nie na zawsze. – Myślę, że poradziłbym sobie. Obecnie ważę 91 kilogramów (przy wzroście 194 cm – przyp. red.) i mam tkankę tłuszczową na poziomie siedmiu procent. […] – Wiem, że gdybym miał szansę gry w Polsce, bym ją wykorzystał. Zresztą nie ukrywam, że rozmawiam z trzema klubami. Jeden jest nawet z I ligi. Pandemia nieco krzyżuje plany, ale mam nadzieję, że niedługo wrócimy do Polski – deklaruje Małkowski. 

Kamil Grosicki o krok od powrotu do Premier League. Jego West Bromwich Albion ma przed sobą spotkanie, które może przypieczętować awans.

[…] Jeśli WBA pokona dzisiaj Queens Park Rangers, po dwóch latach wróci do najwyższej klasy rozgrywkowej. A z nim Kamil
Grosicki. Reprezentant Polski po to właśnie przeszedł do West Bromwich w styczniu. Z Hull City bezskutecznie próbował wrócić do Premier League, więc zamienił klub na zdecydowanie lepszy. Bez niego i drugiej gwiazdy – Jarroda Bowena – Tygrysy zupełnie się rozsypały i dzisiaj są na dnie tabeli, czekając na cud. Z kolei Polak za chwilę może świętować i zostać drugim po Mateuszu Klichu reprezentancie Polski, który w tych rozgrywkach wywalczy awans. – Przed nami tylko 90 minut, ale bardzo wymagające. Będą nerwy, ale wierzę, że sobie poradzimy. Zasłużyliśmy na awans, przez większą część sezonu byliśmy na którymś z dwóch pierwszych miejsc – przypomina Bilić, który pewnie liczy po cichu, że QPR – skoro nie gra już o nic – nie będzie zbytnio przeszkadzać w realizowaniu przez Chorwata celu na ten sezon. 

Dalej mamy wczorajszy, szeroko komentowany news o prawdopodobnym transferze Christiana Gytkjaera do Monzy. Zdaniem „Przeglądu” Duńczykiem zainteresowane było także Malmo, a Gianluca di Marzio dorzuca do tego grona Werder Brema, Besiktas oraz Galatasaray. „PS” przypomina, że Silvio Berlusconi interesował się też innym polskim piłkarzem.

Kibice zastanawiali się, dokąd trafi reprezentant Danii. Kilka miesięcy temu interesowało się nim szwedzkie Malmö FF, przez pewien czas plotkowano o Legii Warszawa. We wtorek Gytkjaer wsiadł w samolot do Włoch. Jak dowiedział się „PS”, zrobił to na zaproszenie AC Monza. Duńczyk przejdzie badania przed podpisaniem umowy z włoskim klubem. […] Gytkjaer może nie być jedynym zawodnikiem, który trafi do Monzy z ekstraklasy. Włoski klub interesuje się też Kamilem Pestką z Cracovii. Lewy obrońca zrobił w Italii dobre wrażenie podczas zeszłorocznych mistrzostw Europy U-21.

Antoni Bugajski w swoim felietonie mówi o problemie związanym z politycznym zaangażowaniem Zbigniewa Bońka, prezesa PZPN. Zauważa też, że futbol coraz mocniej łączy się z polityką.

W ostatnich tygodniach wiele razy rozmawiałem ze związkowymi działaczami szczebla wojewódzkiego, z prezesami ligowych klubów. Dla ludzi, którzy na zakulisowych intrygach zjedli zęby, zaangażowany politycznie szef PZPN to znak, że w piłkarskim środowisku dzieje się coś niedobrego. Czują, że popierając tego szefa, siłą rzeczy popierają też jego polityczne poglądy, a tego nie chcą. Wcześniej nie mieli z tym problemu, bo prezes z opiniami dzielącymi społeczeństwo publicznie aż tak się nie wychylał. […] D opiero teraz została przekroczona niebezpieczna granica. Ważny pracownik Ekstraklasy SA w politycznej kampanii odwalił tak potężny kawał roboty, że prezydent wylewnie podziękował mu w wystąpieniu podczas wieczoru wyborczego. Dla ludzi, którzy uciekali od polityki do emocji piłkarskich, nie ma już żadnego azylu. 

Super Express

Trochę boksu, trochę siatkówki, a o piłce niewiele. Poza tekstami o „Złotej Piłce” i spodziewanym awansie „Grosika”, uwagę przykuwa tylko artykuł o Legii Warszawa. Dariusz Mioduski coraz konkretniej mówi o transferach z oraz do klubu. Nie ma presji, żeby stolicę opuścił Michał Karbownik, ale też nie ma powodów, dla których miałby być trzymany na siłę.

„Karbo”, wybrany niedawno najlepszym młodzieżowcem sezonu, zanotował piorunujące wejście do drużyny Legii. Z nieznanego młodzieżowca szybko stał się najgorętszym nazwiskiem na polskim rynku transferowym. Od kilku tygodni aż huczy od plotek o jego odejściu z Legii. – Nie mamy ciśnienia, żeby sprzedać Karbownika, a Michał nie ma ciśnienia, żeby wyjeżdżać – mówi „Super Expressowi” Mioduski. – Z punktu widzenia jego rozwoju pewnie nie byłoby najlepszym rozwiązaniem, żeby jeszcze przez co najmniej rundę został w Legii. Michał z nami jest, przygotowuje się, gra w kwalifikacjach, ale jeśli wpłynie oferta, która dla niego będzie interesująca i rozwojowa, a dla nas satysfakcjonująca, to nie będziemy go na siłę zatrzymywać. […] – Jeżeli chcemy myśleć osukcesie w pucharach, potrzeba nam nowego napastnika i bramkarza. . Potrzebujemy też kogoś na prawą obronę i skrzydłowego.

Sport

Czołówka katowickiego „Sportu” mówi o podziale nagród w Ekstraklasie. Podziale rekordowym, z którego mistrz Polski zgarnął ponad 30 milionów złotych.

To najwyższa suma w historii polskiej ligi. Legia Warszawa jako mistrz kraju dostanie 31,3 mln zł. Wicemistrz Lech Poznań dostanie 26,45 mln zł, a Piast Gliwice za zajęcie trzeciego miejsca 20,9 mln zł. W komunikacie Ekstraklasy S.A. podano, że łączna suma pieniędzy przekazanych klubom w porównaniu z poprzednim, dotychczas rekordowym sezonemwzrosła o 45 procent. […] W komunikacie wskazano, że od sezonu 2019/20 pieniądze przekazywane klubom z tytułu scentralizowanych praw mediowych i marketingowych dzielone są według nowych zasad. 44 proc. z całej sumy jest dzielone między kluby po równo. Przy pozostałej części zaś uwzględnia się kilka czynników: 20 proc. za miejsce w rankingu historycznym, 18 proc. za miejsce w tabeli na koniec sezonu, 14 proc. dla czterech drużyn występujących w europejskich pucharach, a 0,5 proc. dla klubów z dolnej „ósemki” (opłata solidarnościowa). Od minionego sezonu wypłacane jest też wsparcie w wysokości 1 proc. do podziału dla spadkowiczów. Kwotę na szkolenie młodych talentów zwiększono zaś do 17 mln zł rocznie, co stanowi 2,5 proc. dzielonych środków.

Dalej tekst o tym, że właściciele Korony Kielce nie pojawili się na najważniejszym spotkaniu w najnowszej historii klubu. Władze miasta wciąż mają jednak nadzieję, że klub uda się uratować i szybko przywrócić mu Ekstraklasę.

W poniedziałek odbyło się Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Korona SA. „Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Korona SA z powodu braku wymaganego kworum, wynikającego z nieobecności większościowego Akcjonariusza, zostało przerwane do dnia 4 sierpnia br.” – przekazał klub ze stolicy województwa świętokrzyskiego na swojej oficjalnej stronie internetowej. […] Za pośrednictwem Facebooka jednoznaczną deklarację złożył prezydent Kielc, Bogdan Wenta. „Była to kolejna, szósta próba podniesienia kapitału spółki i wciąż, jako miasto, pozostajemy w pełnej gotowości do wykonania tego kroku. Liczę na to, że za dwa tygodnie będziemy mogli spotkać się, by ustalić kierunek dalszej współpracy. Jestem gotowy na wypracowanie takiego modelu funkcjonowania klubu w I lidze i wprowadzenia zmian, które pozwolą naszej drużynie na ponowny awans do Ekstraklasy” – napisał były piłkarz ręczny i trener reprezentacji Polski w piłce ręcznej.

Podsumowanie sezonu w wykonaniu Piasta Gliwice to w zasadzie nic odkrywczego. Lepiej przyjrzeć się rozmowie z Józefem Drabickim, byłym prezesem Piasta, który ocenia działania Waldemara Fornalika.

Mogło być jeszcze lepiej?

Analizując sytuację w finałowej rozgrywce, trzeba powiedzieć, że nie jest to maksimum tego, co można było osiągnąć. Można było nawet pokusić się o kolejne mistrzostwo, o dogonienie Legii, nie mówiąc już o tym, że można było przeskoczyć w tabeli Lecha i zakończyć rozgrywki na pozycji numer dwa. Z drugiej strony – na tej zasadzie – każdy zespół może tak usiąść i utyskiwać, że z tym można było wygrać, tam można było zdobyć punkty…

Kto zasługuje na największe słowa uznania?

– Powtórzę się i będę monotematyczny, ale głównym strategiem i reżyserem sukcesu jest nie kto inny, a trener Waldemar Fornalik. Te
sukcesy to głównie jego zasługa. W Piaście potwierdza – tak jak było to w Ruchu – że z prowadzonej przez siebie jedenastki potrafi wydobyć ile można, często z zawodników, z nie najwyższym czy nie najlepszym CV. 

Szymon Matuszek miał ofertę pozostania w Górniku Zabrze, ale nie w roli piłkarza. Wybrał więc poszukiwanie nowego klubu i nie narzeka na brak ofert.Jaka będzie przyszłość doświadczonego zawodnika?

Teraz drogi Szymona Matuszka i Górnika rozeszły się. 31-letni defensywny pomocnik wypoczywa z rodziną na wakacjach w Chorwacji i czeka na rozwój wydarzeń. – Rozstaliśmy się polubownie. Ja na pewno w tym ostatnim czasie nie byłem zadowolony ze swojej pozycji i z tego, że mniej grałem. W Zabrzu chcieli, żebym pomagał przy zespole, był w klubowych strukturach, ale nie było to dla mnie satysfakcjonujące, bo nadal chcę grać w piłkę. […] Co dalej z jego przyszłością? Doświadczony zawodnik ma oferty z I ligi, ale jak zaznacza, chciałby pozostać w ekstraklasie. – Jestem ambitny piłkarsko, ambitny sportowo, chcę jeszcze grać, sprawdzić się, podjąć kolejne wyzwanie, żeby wyrobić sobie ponownie renomę, jak w Górniku – podkreśla i dodaje: – Pozostanie w ekstraklasie byłoby idealnym rozwiązaniem, ale co będzie, to pokaże czas. Na razie czekam. Pierwszoligowe oferty są, ale mam nadzieję, że jeszcze się coś pojawi. 

Raków Częstochowa zarzuca sieci na piłkarzy Korony Kielce. Częstochowianie szukają m.in. bramkarza, który zastąpi Michała Gliwę.

Jeszcze przed oficjalnym komunikatem klubu mówiło się, że w przypadku odejścia Gliwy jego następcą miałby zostać bramkarz spadkowicza z Gdyni, Pavels Steinbors. Temat sprowadzenia 34-latka jednak ucichł. Głośniej z kolei robi się w sprawie zatrudnienia Marka Kozioła z Korony Kielce. 32-latek prezentował się solidnie w bramce spadkowicza. Raków w ten sposób może wykorzystać problemy ekipy z Kielc. Innym kandydatem do zastąpienia Gliwy jest Tomasz Loska z Górnika Zabrze, który występuje w klubie w Niecieczy. […] Kozioł może nie być jedynym zawodnikiem Korony, którego w swoich szeregach widziałby klub z Częstochowy. Być może będzie chciał wykupić Daniela Szelągowskiego. 17-latek przebojem wdarł się do drużyny Macieja Bartoszka. W pięciu meczach w ekstraklasie udało mu się zgromadzić dwa gole i tyle samo asyst, choć klub i tak bardziej patrzy na wiek piłkarza. 

Gergoe Kocsis trafił do Podbeskidzia – to już wiemy. Teraz do tej wiedzy dorzucamy to, że Węgier ma wzmocnić środek defensywy beniaminka Ekstraklasy.

Sytuacja na środku obrony skłoniła Podbeskidzie do poszukiwania zawodnika na tę właśnie pozycję. Gergoe Kocsis wypatrzony został w węgierskim Zalaegerszegi TE już zimą, ale różne okoliczności spowodowały, że pod Klimczok przyjechał dopiero teraz. I przynajmniej na papierze wydaje się, że Podbeskidzie dokonało mądrego ruchu transferowego, podpisując z węgierskim zawodnikiem dwuletnią umowę. – Jestem uniwersalnym piłkarzem – oto pierwsze słowa wypowiedziane przez nowy nabytek Podbeskidzia. – Mogę grać zarówno w obronie, jak i w środku pola. W poprzednim sezonie, z powodu wielu kontuzji w moim zespole, musiałem grać na różnych pozycjach. Najczęściej występowałem w defensywie – zarówno na środku, jak i na prawej i lewej obronie. Jestem typem zawodnika, który może dużo biegać.

Odra Opole uciekła spod topora i zostanie w pierwszej lidze. Teraz jednak musi zmierzyć się z odejściami. Ekstraklasa kusi Patryka Janasika, Mateusza Czyżyckiego oraz Arkadiusza Piecha.

Zimą Odra za kilkaset tysięcy złotych sprzedała do Jagiellonii Białystok Bartłomieja Wdowika, a teraz w jego ślady na najwyższy poziom rozgrywkowy podążyć mogą Patryk Janasik i Mateusz Czyżycki, którymi interesują się kluby z ekstraklasy. 22-letni Czyżycki został sprowadzony do Opola z Siarki Tarnobrzeg. Łączy się go z Górnikiem Zabrze czy Stalą Mielec, w której swego czasu spędził kilka lat jako junior, ale nie dostał poważniejszej szansy. Janasik z kolei w sierpniu skończy 23 lata. Jego pozyskaniem ma być zainteresowany Śląsk Wrocław.Czyżycki i Janasik to najgorętsze opolskie „towary”, ale z pewnością nie jedyne. Defensywnego pomocnika Miłosza Trojaka łączy się z innym I-ligowcem, GKS-em Tychy. Umowa kończy się też Arkadiuszowi Piechowi. 35-letni napastnik jest jednym z liderów zespołu, zdobył 7 bramek i udowodnił, że Odra postąpiła słusznie, wyciągając go we wrześniu z bezrobocia. Nie jest wykluczone, że Piech wróci jeszcze do ekstraklasy, bo słyszy się, że są kluby zainteresowane jego usługami. Opolscy działacze są jednak zdeterminowani, by go zatrzymać.

Gazeta Wyborcza

Nic o piłce.

Fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...