Reklama

Radosna twórczość spadkowiczów, „out of context” miał co robić

redakcja

Autor:redakcja

11 lipca 2020, 18:11 • 3 min czytania 7 komentarzy

Delikatnie mówiąc, mecz dwóch drużyn, które już przywitały się z I ligą, na starcie nas nie elektryzował, ale koniec końców dobrze się podczas starcia Arki z ŁKS-em bawiliśmy. Najczęściej jednak nie wynikało to z elementów jakościowych, tylko komediowych. Jedni i drudzy potwierdzili, że nie przez przypadek żegnają się z Ekstraklasą.

Radosna twórczość spadkowiczów, „out of context” miał co robić

To, co goście zaprezentowali do przerwy, nie przeszłoby nawet w scenariuszu do piłkarskiej wersji „Nagiej broni”, zostałoby uznane za zbyt naciągane. Drużyna, która nie umie rozgrywać piłki, notorycznie próbowała to robić w okolicach własnego pola karnego, co rzecz jasna notorycznie kończyło się groźnymi stratami. Upór maniaka, brnięcie w ślepą uliczkę. Arkowcy wiedzieli, że łódzkiego beniaminka wystarczy wysoko zaatakować, później reszta zrobi się sama.

ŁKS po pierwszej połowie przegrywał 0:3, a mógł wyżej.

Mateusz Młyński obił poprzeczkę, natomiast Arkadiusz Malarz świetnymi interwencjami po strzałach Marcusa Da Silvy i Macieja Jankowskiego ratował resztki honoru swoich kolegów, sprawiając, że mówienie sobie w szatni męskich słów miało jeszcze jakikolwiek sens.

Co do Da Silvy. To dopiero jego drugi występ od początku w tym sezonie, a już ma na koncie dwa gole. O dwa więcej niż Fabian Serrarens i Oskar Zawada razem wzięci. Pytania, czy brazylijski weteran nie mógł być wcześniej mocniej wykorzystywany, będą teraz zasadne. Dziś był on najlepszy na boisku. Pewnie wykończył dośrodkowanie Adama Marciniaka na 1:0, wywalczył rzut karny na 2:0 i miałby klasową asystę na początku drugiej odsłony, gdyby sprawy nie zawalił Maciej Jankowski. W żadnym aspekcie jego gry nie widzieliśmy, że on w tym sezonie głównie się przyglądał.

Gdy Jankowski niemalże z linii bramkowej pakował piłkę do siatki na 3:0 przy stojących jak słup soli defensorach ŁKS-u, wydawało się, że jedyną niewiadomą jest to, czy podopieczni Wojciecha Stawowego wyjadą z Gdyni tylko przegrani czy też całkowicie upokorzeni. Przez 45 minut parodiowania gry obronnej, w ofensywie coś poważnego zrobili raz. Ratajczyk fajnie zakręcił Danchem i dośrodkował sprzed linii końcowej, a niepilnowany Pirulo z paru metrów główkował w Steinborsa.

Reklama

Stawowy od razu przeprowadził dwie zmiany i dobrze zrobił. Samu Corral i Michal Trąbka pomogli odmienić oblicze zespołu. Hiszpan dotychczas wyróżniał się jedynie śmieszną stylówką i tym, że nadal czekał na celny strzał w Ekstraklasie, o bramce nawet nie wspominając. Dziś jednak się przydał. Ze spokojem wykończył podanie Pirulo i ŁKS uwierzył, że nie wszystko stracone.

Corral gol, Pirulo asysta – ależ kombinacja, co?

Corral się przełamał, jednak i tak miał pecha. Doznał kontuzji, musiał zejść, za niego wszedł Sekulski i… też strzelił, bo Zbozień kopnął powietrze, próbując wybić piłkę.

Pirulo trzeba oddać, że po zmianie stron był jednym z ciągnących zespół. Maczał też palce przy bramce kontaktowej, a po dośrodkowaniu z rzutu wolnego miałby drugą asystę, gdyby Maksymilian Rozwandowicz nie postanowił zostać twarzą wszelakich profili „out of context”. Gracia trącił wrzutkę swojego rodaka i byłby gol, gdyby… stojący na linii Rozwandowicz jej nie wybił. Poważnie. To nie byłaby łatwa interwencja w obronie, a on to zrobił w ofensywie. Zawodnik ten już wcześniej grał słabiutko, był jednym z liderów w głupich stratach, ale w tym momencie przelał czarę goryczy – musi być nota 1.

Arka przestała grać, poza próbami Nalepy z dystansu nie stwarzała zagrożenia i omal nie osiągnęła szczytu frajerstwa, tracąc wygraną z ŁKS-em przy prowadzeniu 3:0. Ostatecznie komplet punktów ma, ale niesmak pozostał. A ŁKS? W drugiej połowie ocalił resztki reputacji, przynajmniej powalczył. I tyle, wszystko inne już wiele razy o tej zbieranince napisaliśmy.


*nasz algorytm do grafik najwyraźniej nie uwzględniał takiej sytuacji jak zmiana za zawodnika, który wcześniej też kogoś zmienił, poprawimy się

Fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
3
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

7 komentarzy

Loading...