Reklama

Barca wciąż ściga Real, a przy okazji spuszcza Espanyol z ligi

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

09 lipca 2020, 00:28 • 4 min czytania 0 komentarzy

Wysokie zwycięstwo w starciu z Villarrealem wlało w serca kibiców Barcelony trochę optymizmu. Gra katalońskiej ekipy wreszcie wyglądała tak, jak by sobie tego życzyli fani. Barca grała dynamicznie, finezyjnie, z rozmachem. Świetnie funkcjonowała współpraca między Leo Messim i Antoinem Griezmannem. Ale dzisiejsze starcie derbowe z Espanyolem to był już powrót tej Barcelony, do której się w tym sezonie zdążyliśmy przyzwyczaić, a która – delikatnie rzecz ujmując – nie zachwyca. Udało się zainkasować trzy punkty i definitywnie spuścić lokalnych rywali z ligi. Podstawowe cele zostały zatem zrealizowane. Styl? Do zapomnienia.

Barca wciąż ściga Real, a przy okazji spuszcza Espanyol z ligi

Pachniało sensacją

Przed przerwą na gospodarzy dzisiejszego starcia nie dało się patrzeć. Podopieczni Quique Setiena nie mieli żadnego pomysłu na to, jak rozmontować świetnie zorganizowany w defensywie Espanyol. Potwierdziły się obawy niektórych sympatyków Barcy. Starcie z Villarrealem było dla Blaugrany tak udane, ponieważ zawodnicy „Żółtej Łodzi Podwodnej” bardzo frywolnie podeszli do starcia z Katalończykami i zostawiali im mnóstwo miejsca na własnej połowie. Espanyol w żadnym razie tego błędu nie popełnił. Goście zwarli szyki, grali bardzo agresywnie i nie pozwalali sobie na żadne momenty dekoncentracji.

Efekt? Przed przerwą gospodarze nie oddali ani jednego strzału celnego, a w ogóle udało im się uzbierać jedynie trzy uderzenia na bramkę. Właściwie, to lepsze sytuacje wykreował sobie Espanyol. Przyjezdni nie silili się na koronkowe akcje. Szukali długich, przeszywających defensywę Barcy podań z własnej połowy na dobieg do napastnika. Po jednej z takich piłek Adrian Embarba znalazł się oko w oko z golkiperem Blaugrany, lecz Marc-Andre ter Stegen wyczekał snajpera i nie dał się pokonać, znakomicie interweniując nogą. Można powiedzieć, że geniusz tkwi w prostocie. Barca siliła się na skomplikowane kombinacje i nie wychodziło z nim absolutnie nic, tymczasem Espanyol? Rach-ciach, jedno czy dwa podania i już zamęt w okolicach pola karnego gospodarzy.

Gdyby ktoś nie znał sytuacji, w jakiej znajdują się obecnie oba zespoły, na pewno nie przypuściłby ani przez moment, że mierzy się ze sobą kandydat do mistrzowskiego tytułu z niemal pewnym spadkowiczem. Jasne, derby mają swoje prawa, ale skuteczność Espanyolu nie opierała się wcale na jakiejś szaleńczej waleczności. To była po prostu świetna organizacja gry, która wytrąciła Barcelonie wszelkie atuty.

Czerwona druga połowa

Początek drugiej połowy spotkania zwiastował, że przed Blaugraną jeszcze większe kłopoty. Po przerwie Setien oddelegował na boisko Ansu Fatiego, by ten rozruszał niemrawy zespół. I co? Ano po pięciu minutach gry Fatiemu odcięło prąd. Nierozważnie i brutalnie zaatakował uniesioną nogę rywala. Sędzia początkowo pokazał za to zagranie żółty kartonik, lecz VAR spisał się właściwie i poprawił błąd arbitra. I kiedy wydawało się, że sytuacja Barcelony z marnej może się zamienić w beznadziejną, pan Munuera Montero znów wziął kartoniki do ręki. Dosłownie trzy minutki po przewinieniu Fatiego bardzo podobny faul popełnił Pol Lozano z Espanyolu. Właściwie jego faul był jeszcze groźniejszy, bo zaatakował postawną nogę rywala, co mogło się skończyć nawet złamaniem. Siły się momentalnie wyrównały.

Reklama

Na boisku zrobiło się więcej miejsca, pojawiło się w grze Espanyolu trochę chaosu. Barca bezwzględnie to wykorzystała. Parę chwil po całym tym zamieszaniu do odbitej futbolówki dopadł w polu karnym Luis Suarez. Urugwajczyk w pierwszej połowie grał koszmarnie – tracił piłki, przegrywał pojedynki, pozwolił odciąć się od gry. Ale jak przyszło co do czego, to swoje zrobił. Znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i zdobył zwycięskiego gola dla swojego zespołu.

„Pitbull” na Camp Nou. Jak Edgar Davids podźwignął Barcelonę z kolan

Blisko podwyższenia rezultatu był również Messi, lecz jego strzał w imponujący sposób sparował Diego Lopez. To tyle, dwa uderzenie w światło bramki – na tyle dziś było stać „Dumę Katalonii”.

Barca podtrzymuje szanse na mistrzostwo, choć w końcówce zdesperowany Espanyol mocno gospodarzy docisnął. „Papużki” w dzisiejszym spotkaniu zanotowały ledwie 25% posiadania piłki, ale oddały w sumie więcej strzałów na bramkę niż Barca. To jedynie suche statystyki, lecz mimo wszystko wiele one mówią o postawie podopiecznych Setiena. Dużo bezproduktywnego klepania, minimum kreatywności i przyspieszeń. Przykładowy Ivan Rakitić wykonał 102 podania na skuteczności przekraczającej 90%. Ale ile z tych podań otwierało wolną przestrzeń, ile zawierało w sobie element zaskoczenia? Nie więcej niż kilka. Takie uwagi można zgłaszać do wszystkich piłkarzy Barcy.

Ładne zwycięstwo nad Villarrealem to chyba była tylko ta jaskółka, która nie czyni wiosny.

FC Barcelona 1:0 RCD Espanyol
(L. Suarez 56′)

fot. NewsPix.pl

Reklama

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...