Reklama

Na ten triumf czeka niejedna zakurzona gablota

redakcja

Autor:redakcja

08 lipca 2020, 15:49 • 5 min czytania 7 komentarzy

Gdyby zebrać wszystkie tytuły i trofea Michała Probierza, Janusza Filipiaka i samej Cracovii w ostatnich dziesięciu latach, zmieściłyby się w szklance, mogłaby nawet być już zapełniona whisky. Choć trudno w to uwierzyć, finał Pucharu Polski to okazja, by przerwać aż trzy kiepskie serie – samego klubu, dość zachowawczo uzupełniającego swoją gablotę, jego trenera, który rzadko ma okazję wznieść jakiekolwiek trofeum oraz właściciela, który po piętnastu latach w Krakowie sukcesy ma jedynie w sekcjach hokejowych.

Na ten triumf czeka niejedna zakurzona gablota

Zacznijmy może od statystyk w postaci przystępnego kompendium wiedzy.

  • triumfy w lidze lub pucharze Michała Probierza od sezonu 2010/11: 0
  • mistrzostwa lub puchary Cracovii od pamiętnego tytułu z 1948 roku: 0
  • trofea piłkarskie klubu rządzonego przez Janusza Filipiaka: 0

Tak to wygląda, nie ma tu żadnej manipulacji. Oczywiście, Michał Probierz może się obruszyć, że powinniśmy doliczyć też sezon 2009/10, gdy najpierw wygrał z Jagiellonią Puchar Polski, a potem poprawił jeszcze Superpucharem. Problem polega na tym, że to czasy, gdy w reprezentacji rządzili jeszcze Roger Guerreiro z Jackiem Krzynówkiem. Czyli innymi słowy: było to dość dawno temu.

ZERO TITULI, ALE ROBOTA DOBRA

Zacznijmy zresztą właśnie od Michała Probierza, bo u niego ten brak tytułów jest w sumie najbardziej zastanawiający. Poświęciliśmy temu zagadnieniu osobny tekst, więc po prostu zacytujmy.

W Bytomiu ratował zaplecze Ekstraklasy – i choć potrzebował do tego fuzji Lecha z Amiką, a następnie barażu z Unią Janikowo, misję zrealizował. W Widzewie też ugrał utrzymanie, już w najwyższej lidze, podobnie jak w Polonii, do której powrócił w sezonie 2007/08. ŁKS pozostawił na jedenastym miejscu w tabeli, mimo że przejmował klub kompletnie rozbity sportowo, finansowo i organizacyjnie. Jagiellonię uczynił zespołem silnym, przeprowadził ją od statusu ekstraklasowej ciekawostki do zespołu liczącego się w walce o trofea, bez trudu utrzymał ją też w sezonie, który rozpoczynał z 10 ujemnymi punktami.

Reklama
Drugie uzasadnienie to już wejście w świat Probierza.

Znajdziemy tam między innymi zwycięstwo w lidze, ale porażkę w Pucharze Maja, czyli siedmiu „dodatkowych” kolejkach, podczas których Jagiellonia dała się wyprzedzić Legii Warszawa. Znajdziemy tam sporo szklanek whisky, które często zostawało jedynym wyjściem, gdy Jagę krzywdzili na finiszu sędziowie i ich kontrowersyjne decyzje. Tutaj zresztą sami dorzuciliśmy Probierzowi jeden medal – niewydrukowanego Mistrza Polski 2016/17, gdy w naszej niewydrukowanej tabeli białostoczanie skończyli ligę nad Legią. Probierz wielokrotnie do wyścigu mistrzowskiego startował jako underdog i do końca trzymał w szachu najmocniejszych i najbogatszych.

Tak, Probierz jest dobrym trenerem, bo osiągał wyniki ponad stan właściwie w każdym kolejnym klubie poza Wisłą i Lechią. Dlatego tak ważna jest ta jego przygoda z Cracovią, gdzie po raz pierwszy nie ma na co narzekać. Zaufanie właściciela? Jest. Duża autonomia, zarówno w kwestii prowadzenia drużyny, jak i decyzji transferowych? Jest. Lotnisko? Jest. Nawet czasu jest dość sporo, Probierz miał naprawdę wiele tygodni na podlewanie i przesadzanie swoich roślinek. Pewne sukcesy były – awans do europejskich pucharów, do pewnego momentu walka o lidera w tym sezonie Ekstraklasy. Ale wszystko spieprzyło się wiosną. Dlatego istotna jest letnia dogrywka, w której Probierz może wreszcie coś wygrać. Najważniejszy krok wykonał wczoraj, bo zdaje się, że rywal w finale nie powinien być trudniejszy od Legii, w końcu za moment mistrza Polski.

Wreszcie obok statuetek dla trenera 90-lecia czy trenera sezonu, będzie można dołożyć coś ciekawszego. Drugi w swojej karierze Puchar Polski.

KLUB PRZEKLĘTY

Jeśli chodzi o samą Cracovię, nie ma w tym wielkiej filozofii. Klub w PRL-u nie miał jakiegokolwiek resortowego wsparcia, a w kolejce do tytułów były drużyny górnicze, wojskowe i milicyjne. W nowej rzeczywistości, w latach dziewięćdziesiątych, Cracovia też nie była żadnym łakomym kąskiem dla jakiegokolwiek rekina biznesu (bez skojarzeń!). Błąkający się gdzieś pomiędzy II a III ligą klub nie miał niczego, co mogłoby zachęcić ewentualnych inwestorów. Kibice z tłustych lat w większości przebywali już na emeryturze – podczas gdy ludzie wychowani na sukcesach Legii, Górnika czy Widzewa właśnie robili duże kariery w biznesie. Historyczna karta? Piękna, ale akurat lata dziewięćdziesiąte nie były najbardziej fortunnym okresem do kuszenia inwestora „na urocze przedwojnie”. Kibice tłukący się z Wisłą też nie poprawiali zapewne sytuacji, podobnie jak cały klimat ówczesnego futbolu – chuligańskiego i skorumpowanego.

Efekt był taki, że lata 1955-2000 fani Cracovii równie dobrze mogliby zapomnieć. W tym okresie Pasy zagrały w Ekstraklasie osiem sezonów, a na cztery lata wypadły nawet do krakowskiej ligi okręgowej. Pewną nadzieję na lepszą przyszłość dała im manifestacja na Basztowej w 2001 roku, gdy środowisko miało okazję się „policzyć” i przypomnieć światu o swoim istnieniu. Niedługo później udało się zmontować awans do II ligi, a następnie – nie do końca uczciwie – do krajowej elity.

W Krakowie pojawił się wówczas Comarch. Rządy rozpoczął Janusz Filipiak.

Reklama

SUKCESY? TO NIE TA SEKCJA

Siedem mistrzostw Polski, trzy srebrne i dwa brązowe medale. Dwa Puchary Polski. Trzy Superpuchary Polski, dwa występy w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

To wbrew pozorom wcale nie Football Manager, to nie Fifa odpalona gdzieś w gabinecie Janusza Filipiaka. To najprawdziwsze sukcesy Cracovii sponsorowanej przez Comarch, ale niestety dla Filipiaka, kibiców piłkarskich z Krakowa oraz Michała Probierza – jej hokejowej odnogi. O ile w hokeju na lodzie Filipiak po prostu zapewnił tyle kasy, by na piętnaście lat zabetonować się w roli jednego z najmocniejszych polskich klubów, o tyle w piłce wciąż czeka na pierwszy sukces.

Wręcz nieprawdopodobne, że w okresie panowania Filipiaka w Cracovii zupełnie NIC nie wpadło do gabloty. Przypomnijmy, w tych latach mistrzostwa Polski wywalczyły Śląsk Wrocław, Piast Gliwice i Zagłębie Lubin. W Pucharze Polski było jeszcze weselej, zdobyła go walcząca o utrzymanie Arka Gdynia, podniosła Wisła Płock i Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, wspomniana Jagiellonia Michała Probierza, a nawet Zawisza Bydgoszcz Radosława Osucha.

Sprawdźmy portfel, możliwości i czas, jaki na sukcesy miał właściciel Zawiszy Bydgoszcz. Sprawdźmy portfel, możliwości i czas, jaki na sukcesy miał właściciel Cracovii.

Przypadkiem można było nawet coś zdobyć, ale nie, nie u Filipiaka, nie w Cracovii. Mimo potężnych nakładów ze strony Comarchu, Cracovia nie zajęła nawet miejsca na podium, jej maks to czwarte miejsce, które ugrała trzykrotnie. A nie musimy chyba nikomu przypominać, że w sezonie 2008/09 przed spadkiem uratował ją brak licencji ŁKS-u, dwa lata później o utrzymanie walczyła do ostatniej kolejki, by w sezonie 2011/12 spaść. Ogółem za panowania Filipiaka Cracovia aż 5 razy zajmowała któreś z trzech ostatnich miejsc. Wymowne i bolesne.

***

Dlatego ten finał Pucharu Polski nabiera tak wyjątkowej wagi. Pierwsze trofeum Probierza od dziesięciu lat. Pierwszy trofeum Cracovii od dekad. Pierwsze trofeum piłkarskie za rządów Filipiaka. Wystarczy „tylko” wygrać jeden mecz. Gabloty naprawdę na to czekają.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
2
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Komentarze

7 komentarzy

Loading...