Reklama

Milan znów był wielki. A przynajmniej przez sześć minut, w ciągu których sprał Juve

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

08 lipca 2020, 00:48 • 6 min czytania 6 komentarzy

Rollercoaster, jaki zafundowali nam dzisiaj piłkarze Milanu i Juventusu, przypomniał najlepsze lata Serie A i klasyków między tymi ekipami. Po pierwszej połowie chcieliśmy pochwalić Rossonerich za skuteczne murowanie własnego pola karnego. Po ośmiu minutach drugiej części gry już wiedzieliśmy, że na pewno tego nie zrobimy, bo defensywa Milanu zawaliła dwa gole. A po nieco ponad godzinie tego widowiska już kompletnie zwariowaliśmy. Tak jak pewnie i cały Mediolan, któremu od dawna brakowało takiego wyniku. Cztery gole wbite wielkiemu rywalowi? Bezcenne.

Milan znów był wielki. A przynajmniej przez sześć minut, w ciągu których sprał Juve

Im głośniejsze są plotki o przyjściu Ralfa Rangnicka do Włoch, tym bardziej Stefano Pioli udowadnia, że nie ma sensu go zmieniać. Po restarcie rozgrywek mamy kilka typów drużyn. Takie jak Roma, które po prostu są fatalne. Takie jak Lazio, które jadą na pustym baku. Oraz takie jak Milan. Czyli takie, które plują sobie w brodę, że o Scudetto jednak nie zadecydują play-offy.

Nie, nie żartujemy. Sześć meczów po restarcie sezonu i ani jednej porażki Milanu. Ok, jasne, w międzyczasie był remis ze SPAL. Ale przede wszystkim były:

  • świetny występ w Turynie mimo osłabienia
  • zapakowanie czwórki Lecce
  • ogranie Romy i Lazio na pewniaku

A teraz taka wisienka na torcie. Nie dość, że come back, to jeszcze cztery bramki. Nie dość, że cztery bramki, to jeszcze trzy w sześć minut. 15 lat musieli czekać fani Rossonerich, żeby słowa „wielki powrót” przestały im się kojarzyć z nieszczęsnym Stambułem. I co? I chyba było warto. Bo może to zwykły mecz ligowy, jednak dla wygłodniałego kibica z Mediolanu, taki mecz smakuje lepiej niż pizza w Gino Sorbillo.

Rabiot nie do poznania

Ok, ale od początku. Choć w sumie nie wiemy, czy faktycznie warto od niego zaczynać. Bo co zapamiętaliśmy z pierwszej połowy? Fruwającego Simona Kjaera, który nie miał sobie równych w pojedynkach powietrznych, to na pewno. Pracujące łokcie Zlatana, który uprzykrzał życie rywalom, to też. A może jakieś strzały? Z tym było już średnio. Nieźle wyglądała próba Cristiano Ronaldo, jednak nie wyszło z niej więcej niż korner. „Ibra” ładnie poklepał z Theo, ale próba tego drugiego ledwo się doturlała do Wojtka Szczęsnego. Na koniec towarzystwo próbował rozruszać Gonzalo Higuain, ale ciężko rozkręcić imprezę komuś, kto rusza się jak słoń w składzie porcelany. I Pipita faktycznie jak słoń się zachował, bo wywrócił się w asyście dwójki obrońców, po czym oddał koślawy strzał, nie sprawiający zbyt wielu problemów Donnarummie.

Reklama

Słowem – nuda.

A jak zaczęła się druga część gry? Jeśli mamy być szczerzy – przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Ledwo piłkarze wyszli z tunelu, ledwo się ustawili na boisku, a Adrien Rabiot wykonał chyba najpiękniejszy rajd w swojej karierze. Zaczął go jeszcze na własnej połowie, skończył posyłając piłkę wprost do siatki Milanu. Absolutny szok dla każdego, kto Francuza kojarzył raczej z mocnym niewypałem transferowym turyńczyków. Przede wszystkim dlatego, że we wszystkim był mocno ciapowaty. Dziś natomiast był jak dom odświeżony przez Ty Penningtona. Nie do poznania.

Jedyny minus tej akcji? Wszystko fajnie, ale jednak obrońcy ekipy z Lombardii wcielili się tu raczej w role posągów z muzeum w Pompejach. To już nawet ostatnio w pierwszej lidze obrońcy ogarnęli, że gdy rywal w swoim rajdzie nie przyśpiesza i nie skręca, to wcale nie tak trudno pozbawić go piłki.

Jest seria Ronaldo…

Ale defensorzy Milanu nie zatrzymali ani solówki Rabiota, ani Cristiano Ronaldo, który nadal notuje kosmiczne liczby. W Serie A CR7 trafiał do siatki w każdym meczu po restarcie rozgrywek. Ciro Immobile miał gonić Roberta Lewandowskiego w klasyfikacji „Złotego Buta”, tymczasem okazuje się, że zaraz włoskiego snajpera łyknie Portugalczyk, który traci do niego już tylko trzy gole. Tym razem mocno pomogli mu Kjaer i Romagnoli, którzy zamiast wpaść na prostopadłą piłkę i przeciąć groźne podanie, wpadli na siebie i wyłożyli Ronaldo futbolówkę jak na tacy.

I wszystko byłoby pięknie, gdy Rossoneri – nazwijmy to wprost, bo to nie było normalne i naturalne zachowanie – nagle nie dostali pierdolca. Pozytywnego, rzecz jasna. Zaczęło się niewinnie, bo od sprytnego zagrania barkiem przez Ante Rebicia. Chorwat w ten sposób nabił piłką rękę Leonardo Bonucciego, a Zlatan Ibrahimović na pełnym spokoju trafił z jedenastu metrów. Milan poczuł krew i dalej to już poszło. Zwróciliście uwagę, że w trakcie swojego rajdu Rabiot założył siatkę jednemu z przeciwników? W 66. minucie nastąpił rewanż. Hakan zasadził dziurę obrońcy, „Ibra” dograł piłkę piętą, a w rolę dryblera wcielił się Franck Kessie, który wpadł w pole karne jak czołg, dając bandzie Piolego remis.

Tyle że nie był to koniec. Między 66. a 67. minutą doszło do akcji wręcz niebywałej. Zlatan w 120 sekund zdążył:

Reklama
  • zaliczyć asystę
  • zejść z boiska
  • obejrzeć gola swojego zmiennika, Rafaela Leao

Szwed nie zdążył natomiast… usiąść. Chyba sam nie spodziewał się, że pójdzie tak szybko. Portugalczyk także pewnie nie przypuszczał, że strzelając z ostrego kąta trafi do siatki i sprawi, że Milan obejmie prowadzenie. Miał jednak szczęście – na jego drodze stał Daniele Rugani. Absolutnie fatalny dziś Rugani, który nie dość, że grał słabo, to jeszcze miał na tyle pecha, by stanąć na drodze strzału, delikatnie zmienić kierunek lotu piłki i – już nie delikatnie, a mocno – zaskoczyć Szczęsnego. Gol, 2:3. Dla mistrzów Włoch – katastrofa.

… i seria Rebicia

A to przecież nie koniec, bo sok z gumijagód – czy cokolwiek, czym ukradkiem zdążyli nafaszerować się piłkarze Milanu, że tak ich nosiło – nie mieli dość. Ante Rebić nagle przypomniał sobie, że nie tylko Ronaldo ma całkiem przyjemną serię do kontynuowania. Chorwat w 2020 roku zaliczył reinkarnację z bidone – jak Włosi nazywają niewypały transferowe – w grande giocatore. Od stycznia do dzisiejszego wieczora uzbierał już dziewięć trafień w Serie A, więc postanowił poszukać numer 10. W dziesiątkę oczywiście trafił, choć nie za pierwszym razem, bo z jego pierwszą próbą Wojciech Szczęsny sobie poradził. Ale kiedy obrona serwuje mu taki sabotaż…

… to Polak nie ma już nic do gadania. Czwórka. Koniec, finito, więcej nie trzeba. Dla wielu piłkarzy Milanu nie tylko ten mecz, ale i ten sezon, mógłby się pewnie skończyć zaraz po bramce Rebicia. Ale nie dla Gigiego Donnarummy, który mimo efektownego powrotu, zachował zimną krew. Kilka chwil później, gdy Rugani miał niepowtarzalną okazję do odpokutowania win i oddał mocny strzał głową z pięciu metrów, Gigi był na miejscu, efektownie interweniując na linii. I zabierając Juventusowi resztki nadziei na pogoń za wynikiem.

Cóż, po takim wieczorze nikt nie może sobie pluć w brodę. Chyba, że ci, którzy ten mecz przeoczyli. Albo Lazio, które potknęło się na cieniutkim Lecce. Gdyby nie ta wpadka, rzymianie mogliby skorzystać z prezentu, jaki sprawili im kumple po fachu z Mediolanu. A tak najwięcej frajdy ma właśnie Milan, bo mistrzostwo tak czy siak trafi pewnie w ręce Juventusu. No, chyba że ktoś jednak ogarnie te play-offy…

Milan – Juventus 4:2 (0:0)

Ibrahimović 62′, Kessie 66′, Leao 67′, Rebić 80′ – Rabiot 47′, Cristiano Ronaldo 53′

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Weszło

Komentarze

6 komentarzy

Loading...