Reklama

Czy Legii odbije się czkawką wystawienie podstawowego składu na Lecha?

redakcja

Autor:redakcja

07 lipca 2020, 10:22 • 4 min czytania 26 komentarzy

Trzeba przyznać, że Aleksandar Vuković zaskoczył nas przy okazji starcia z Lechem, bo właściwie w ogóle nie rotował składem i kogo miał najlepszego pod ręką, rzucił do walki. I teraz, skoro wiemy, że poniósł porażkę, mecz z Cracovią w półfinale Pucharu Polski ma jeszcze większą wagę. Jeśli bowiem Legia nie wejdzie do finału, będzie się można zastanawiać, czy Serb nie popełnił błędu.

Czy Legii odbije się czkawką wystawienie podstawowego składu na Lecha?

Z jednej strony można go zrozumieć. Mecze Legii z Lechem to nie jest zwykłe spotkanie i nieważne, w jakiej formie znajduje się Lech, „Wojskowi” zawsze chcą go ograć. Vuković, cholernie związany z klubem, doskonale o tym wie, a że jeszcze ekipa Żurawia prezentuje się w tym sezonie całkiem sympatycznie, Vuko chciał pokazać wyższość swojej ekipy.

Ale akurat w zeszłej kolejce nie pokazał.

PRZYDAŁBY SIĘ ODPOCZYNEK

I cóż, być może zabrakło doświadczenia, chłodnej głowy? Jasne, kibice mieliby pretensje, jeśli skład byłby mocno rezerwowy, ale co z tego? To też jest mądrość stwierdzić – „słuchajcie, my i tak czy siak będziemy mistrzem, niech się Lech cieszy, że wygrał z nami jedno spotkanie. Ale przegrał dwa, mistrzostwa nie ma, jesteśmy lepsi.” Tak się jednak nie stało i nic dobrego Legii z tego nie przyszło.

A być może przydałby się odpoczynek. Oczywiście, my zawsze będziemy zdania, że ekstraklasowy piłkarz powinien być w stanie grać co trzy dni, ale nie możemy też zamknąć oczu i zakryć uszu, udawać, że sytuacja nie jest niecodzienna. Wznowiliśmy granie, tempo jest bardzo szybkie, dodatkowo trenerzy nie mają do dyspozycji pięciu zmian, bo nie było ich w 1982, bla bla bla. Trzeba więc umiejętnie rotować siłami swoich piłkarzy.

Reklama

No i teraz: czy przykładowemu Karbownikowi nie przydałaby się chwila świętego spokoju? Chłopak po restarcie ligi nie zszedł z boiska ani na moment, grał wszystko w Ekstraklasie, zagrał w Pucharze Polski. Wciąż wygląda solidnie, ale na przykład ostatnio wyłapał u nas dwie czwórki w notach na przestrzeni trzech meczów, a wcześniej po raz ostatni zszedł poniżej noty wyjściowej w 16. kolejce.

LEGIA BĘDZIE OSŁABIONA

Sama Legia też złapała zadyszkę, dwa punkty w trzech meczach to niezbyt dobry wynik. Można gdybać, czy to kontuzje, czy zadyszka, czy rozluźnienie psychiczne, ale zapewne prawda łączy w sobie te trzy aspekty.

W każdym razie dziś Legia wyjdzie na Cracovię bardzo osłabiona. Zabraknie:

  • Vesovicia
  • Kante
  • Lewczuka
  • Antolicia
  • Pekharta
  • Remy’ego
  • Sanogo
  • Novikovasa

Jakkolwiek spojrzeć, Legia musi to odczuć. Pewnie najbardziej swojego prawego obrońcy, bo czy zagra Stolarski, czy Rocha, to nie będzie ten poziom. Zresztą Stolarski pokazał w Poznaniu, że obecnie pasuje do „Wojskowych” jak pięść do nosa. Przecież Vuković podziękował mu w 52. minucie, wprowadzając lewego obrońcę. Wymowne.

Do tego dochodzi problem na szpicy. Zagra pewnie Rosołek, utalentowany chłopak, ale nie ma co kryć: siła rażenia będzie mniejsza.

Reklama

OSTATNIA SZANSA CRACOVII

Z tych wszystkich kłopotów i wątpliwości będzie chciała skorzystać Cracovia. Będziemy powtarzać jak mantrę: skoro Michał Probierz pracuje w Krakowie już dość długo, skoro dostał tak olbrzymią władzę, można od niego sporo wymagać. Nie mówimy, że mistrzostwa Polski – choć Fornalik pokazał, że spokojnie można – ale dotychczasowe sukcesy, czyli wyrównanie wyniku Jacka Zielińskiego (czwarte miejsce), to jednak dość mało. Możemy się spodziewać: Cracovia będzie przez Probierza potrójnie zmotywowana, bo zakładamy, że szkoleniowiec też czuje, iż wyniki po prostu powinny być lepsze.

Jasne, Probierz też specjalnie nie cudował ze składem w Gdańsku, ale on takiej fali urazów nie doświadcza.

Liga jest już przegrana, choć rzeczywiście Cracovia ostatnio wzięła się w garść – 2:1 z Pogonią, 3:0 z Lechią – to jednak Puchar Polski jest pewnie ostatnią furtką, by ten sezon był trochę więcej niż przeciętny. Pamiętajmy: w pewnym momencie mówiło się, że „Pasy” będą walczyć o mistrzostwo Polski (i same o tym mówiły), a potem przyszła fatalna passa.

Czekamy na ten mecz. Naprawdę może być ciekawie. Oczywiście Legia wciąż, mimo swoich problemów, jest faworytem, ale trochę mniejszym, niż gdyby ten mecz był grany jeszcze parę tygodni temu. Coś nam mówi, że rozstrzygnięcie nie przyjdzie szybko i jeśli piłkarze pograją 120 minut, nie będziemy specjalnie zdziwieni.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Szymon Szczepanik
0
W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby
Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Komentarze

26 komentarzy

Loading...