Reklama

Legia doleci do mistrzostwa na skrzydłach. Analiza najmocniejszej strony „Vukoballa”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

27 czerwca 2020, 11:16 • 8 min czytania 10 komentarzy

Legioniści nie wymyślają futbolu na nowo, ale są piekielnie skuteczni w wariantach rozegrania, które przygotowali sobie na ligę. Chodzi tu konkretnie o grę skrzydłami. Legia jest mocno „całościowo”, ale mocna jest szczególnie po bokach. Jeśli rywal widzi, że atak sunie jedną lub drugą stroną… Cóż, często ma pełne gacie. I słusznie.

Legia doleci do mistrzostwa na skrzydłach. Analiza najmocniejszej strony „Vukoballa”

Na początek garść liczb. Przyjmijmy, że podstawowym zestawieniem boków pomocy i obrony na ten sezon jest para Wszołek-Vesović na prawym skrzydle i Luquinhas-Karbownik na przeciwległej stronie boiska. Pod względem kreacji i skuteczności wygląda to następująco:

  •  Michał Karbownik – 0 goli, 5 asyst, 5 kluczowych podań
  • Marko Vesović – 2 gole, 3 asysty, 2 kluczowe podania
  • Paweł Wszołek – 6 goli, 7 asyst, 4 kluczowe podania
  • Luquinhas – 5 goli, 7 asyst, 1 kluczowe podanie

Łącznie w poszerzonej klasyfikacji kanadyjskiej dawałoby to 47 punktów. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Vesović asystował przy trafieniach Wszołka, a Karbownik ma kluczowe podania przy asystach Luquinhasa. Niemniej konkrety ze strony skrzydłowych i bocznych obrońców Legii są imponujące w skali całej ligi. Moglibyśmy tu jeszcze dorzucić rezerwowego Novikovasa (4G/3A/2KP), Stolarskiego (0G/1A/1KP) czy grającego też na boku pomocy Cholewiaka (4G/2A/1KP).

Ale chodzi nam głównie o to, by pokazać jak wielka siła w ofensywie drzemie w bocznych sektorach Legii. Oczywiście swoje robi sama jakość zawodników, bo przecież Wszołek i Karbownik są blisko reprezentacji Polski, a Vesović to obok Alana Czerwińskiego najlepszy prawy obrońca ligi. Natomiast istotny jest też sposób, w jaki gra Legia.

Jakość + mądrość = efektywność

I właśnie – jaki ten sposób tak naprawdę jest? Legia nie wymyśla prochu i na bokach bazuje przede wszystkim na bardzo oklepanych schematach. Nie jest to tak prymitywne, jak futbol chociażby Cracovii, która posyła zdecydowanie najwięcej dośrodkowań z całej ligi. „Pasy” szukają prostych środków, o czym świadczy choćby bardzo wysoka liczba wrzutek ze strony Sergiu Hanki, ale i bocznego obrońcy Cornela Rapy. Legia ma kilka sposobów, którymi tłamsi rywali i które niejako produkują liczby goli, asyst i kluczowych podań dla Wszołka, Luquinhasa, Karbownika i Vesovicia.

Reklama

Przede wszystkim w grze legionistów kluczowe jest zagęszczanie pola karnego w momencie, gdy piłka trafia w boczny sektor boiska. Podobnie na atakach skrzydłami bazuje chociażby Śląsk Wrocław czy Lech Poznań, natomiast w przypadku obu tych zespołów obserwujemy często takie sytuacje, że skrzydłowy wygrywa pojedynek, szuka wrzutki, ale na polu karnym ma do dyspozycji tylko jednego czy dwóch kolegów z zespołu.

W Legii jest inaczej. Centralną postacią jest oczywiście napastnik, który najczęściej rusza na pierwszy słupek (o tym za moment), ale również nieźle grający głową Gwilia, zamykający akcję skrzydłowy z przeciwległej strony boiska i – co ważne – skrzydłowy ze strony, z której idzie akcja. Tak dzieje się wtedy, gdy dośrodkowuje jeden z bocznych obrońców lub schodzący do boku Antolić albo Martins.

Tworzenie przewagi i jej wykorzystywanie

Dzięki temu legioniści bardzo często uzyskują przewagę lub są w równowadze liczebnej w polu karnym rywala. Zerknijmy – dośrodkowuje Vesović, w polu karnym mamy sytuację 4v5 (Wszołek, Pekhart, Cholewiak, Luquinhas), Martins czeka na odbitą piłkę przed szesnastką:

Dośrodkowuje Antolić, w polu karnym sytuacja 4v5 – Cholewiak, Pekhart, Wszołek, Vesović. Martins ponownie czeka na piłkę, defensywa jest ustawiona bardzo wysoko na wypadek asekuracji po stracie.

Reklama

Dośrodkowuje Wszołek, w polu karnym sytuacja 3v3, przed polem karnym 3v4.

Po każdej z tych akcji albo padł gol, albo Legia oddała bardzo groźne uderzenie. Oczywiście można powiedzieć, że to tylko Arka i mądrzejsza drużyna lepiej by eliminowała zagrożenie ze strony rywala. Ale takie warianty powtarzają się co tydzień, a jednak mało kto potrafi wsadzić kij w szprychy legionistom przy tak agresywnym i liczebnym atakowaniu bezpośredniego otoczenia bramki.

Skąd się bierze ta przewaga?

Bardzo często z tego, że Legia potrafi bardzo szybko zorganizować atak po przechwycie. Na ten moment to zdecydowanie najlepiej grająca w lidze drużyna w fazie przejścia z obrony do ataku. Tutaj mamy chociażby atak przeprowadzony w dziewięć sekund. W polu karnym robi się sytuacja 4v4, Wszołek może sobie wybierać do kogo chce zagrać. Na dalszy słupek? Cut-back za siebie? Wcinka za obrońców?

Tu Vesović w sześć sekund samym rajdem odcina od akcji trzech piłkarzy Wisły, a przytomny ruch Gwilii i Cholewiaka sprawia, że Czarnogórzec może wyłożyć im piłkę na dogodną sytuację do strzelenia gola. I tak też robi – wcinka za obrońców i 3:1 dla gości.

Swoje robi też przygotowanie fizyczne. Legia nie biega dużo, ale biega niezwykle intensywnie. Choć zespół Vukovicia jest dopiero na przedostatnim miejscu w tabeli pod względem średniego dystansu, to rekompensuje to sobie w liczbie sprintów. Pod tym względem nie ma w lidze lepszej drużyny.

Boczni obrońcy – szybko i mądrze

Legia ma na bokach obrony prawdopodobnie dwóch najlepszych piłkarzy na tych pozycjach w lidze. Można się spierać – czy Karbownik jest lepszy od Mladenovicia, Stigleca i Janży? Czy Czerwiński wyprzedza Vesovicia? Natomiast wydaje się, że legioniści na tych pozycjach wyrastają ponad ligę. Oczywiście młodzieżowiec wciąż ma problemy w defensywie (Vesović już nie), Vesović czasami się zagrzewa, ale obaj wciąż są niezwykle cenni dla wicemistrzów Polski.

Przeczytaj inne analizy autora:

I obaj grają też bardzo inteligentnie. Ich podłączenia do ataku nie polegają wyłącznie na klasycznym pójściu na obieg – skrzydłowy robi im miejsce, ci doklejają się do linii i wrzucają piłkę spod chorągiewki. Owszem, tak czasami też się włączają, ale kluczowe w przypadku Karbownika, Vesovicia czy Stolarskiego jest wykorzystanie półprzestrzeni.

Obrońcy rywala często w takich sytuacjach głupieją. Zobaczmy chociażby świeżą akcję z podłączeniem się do ataku Stolarskiego w Białymstoku:

Stolarski wygrywa pojedynek i biegnie do ataku. Ale nie wzdłuż linii, a między stopera a lewego obrońcę Jagi. W ten sposób kompletnie gubi krycie (Bida, numer 31) i sprawia, że stoper nie wie co zrobić – doskoczyć, czekać, zaasekurować? Stolarski minimalnie spalił i gol Gwilii nie został uznany, ale zwracamy uwagę na przewagę w polu karnym – Stolarski z piłką, trzech kolegów przed bramką i dwóch obrońców Jagi. Ruch bocznego obrońcy odcina właściwie czterech białostoczan od akcji.

Vesović do momentu kontuzji grał też bardzo podobnie. W meczu ze Śląskiem oglądaliśmy często sytuacje, gdy Czarnogórzec wyprzedzał Wszołka, bez piłki ścinał akcję do środka i czekał na podanie. Gdyby tutaj dostrzegł go Luquinhas, to boczny obrońca Legii (na czerwono) w ataku pozycyjnym byłby za wszystkimi zawodnikami Śląska.

Wyłączanie skrzydłowych rywali

Trudno sprowadzać te duety na bokach w Legii tylko do atakowania, bo warszawianie potrafią też jak mało kto wyłączyć kluczowych zawodników rywali. O ile Luquinhas ma jeszcze rezerwy w grze w destrukcji, o tyle prawa flanka w zespole Vukovicia udowadnia regularnie, że potrafi wybić z głowy rywalowi hasanie na ich flance.

Operujmy na przykładach: Lech Poznań – Legia Warszawa, bardzo ważny mecz w rundzie zasadniczej. Vuković nieco z konieczności wystawia na skrzydle Vesovicia, a na prawej obronie Jędrzejczyka. Czarnogórzec dostaje dużo zadań defensywnych i ma wyłączyć z gry będącego w świetnej formie Jóźwiaka. W konsekwencji lechici po akcjach prawą flanką oddali w całym meczu ledwie dwa strzały (na 30 przeprowadzonych rajdów).

Jeśli chodzi o liczby Vesovicia w tym meczu: 4 kluczowe podania (3 celne), 24 pojedynki (15 wygranych), 6 dryblingów (5 skutecznych), 6 odbiorów (5 udanych), najwięcej odzyskanych piłek spośród pomocników. Imponujące.

Ale w niemal identyczny sposób niedługo później Legia udusiła na skrzydle Płachetę, który ostatnio jest w gazie. Z czterech ostatnich spotkań skrzydłowy Śląska błyszczał w trzech, a zniknął nam tylko w starciu z legionistami. I nie było w tym przypadku. Vuković znów zastosował wariant z podwojeniem. Vesović znów zdecydowanie niżej ustawiony względem Luquinhasa:

Zadaniowa prawa flanka Legii wyszła z tego starcia znakomicie. Wszołek zaliczył dwa kluczowe podania (najwięcej na boisku). Do tego wespół z Vesoviciem i Stolarskim (który zmienił Czarnogórca w 47. minucie) zaliczyli razem 6 udanych odbiorów (na 7 prób). Płachetę udało się zneutralizować i to tak, że skrzydłowy Śląska właściwie w tym starciu nie zaistniał. W ciągu 82 minut młodzieżowiec gości zanotował: jeden udany pojedynek (najmniej na boisku), jeden udany drybling (jego vis-a-vis z Legii Luquinhas – siedem), zero udanych odbiorów, zero podań kluczowych, siedem strat i żadnego odzyskania piłki.

Bez Vesovicia będzie życie?

Sami jesteśmy ciekawi jak w dłuższej perspektywie na legionistów podziała strata Vesovica. Czarnogórzec wyrósł nam na kluczowego piłkarza nie tylko Legii, ale i całej ligi. Mecz w Białymstoku pokazał jednak, że Stolarskiego stać na wejście w jego buty. Legia po części stoi siłą indywidualności, ale jest też mocna systemowo. Po ekipie Vukovicia widać powtarzalność w tych wariantach rozegrania. Otwarcie gry przez Antolicia/Martinsa, wygranie pozycji na skrzydle, zagęszczenie pola karnego i wykończenie. Jeśli będziecie dziś oglądać mecz z Piastem, to zwróćcie uwagę ile takich ataków przeprowadza Legia.

W przypadku warszawian kluczowe będzie jednak podtrzymanie tego stylu gry. On jest niezwykle efektywny w Ekstraklasie, ale i może być efektywny w Europie. Natomiast pytanie jest takie – ile ogniw legioniści stracą na skrzydłach? Vesović wypadł z urazem na kilka miesięcy, Karbownik pewnie odejdzie za grube miliony. Mówi się o przyjściu na lewą obronę Mladenovicia i to akurat mógłby być strzał w dziesiątkę pod względem ciągłości stylu. Idealnie do takiego modelu grania pasowałby też Alan Czerwiński, ale on jest już zaklepany przez Lecha Poznań.

Niemniej trzeba Legii oddać to, że to nie jest zespół budowany na tzw. grę na macie. Czyli „macie i grajcie”, jak to bywało z drużynami posiadającymi piłkarzy ponadprzeciętnych na Ekstraklasę. Tu widać gołym okiem, że przewaga konkurencyjna stołecznych wynika też z samego przygotowania taktycznego.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

10 komentarzy

Loading...