Reklama

Bogdan Wilk: „Po Gali Ekstraklasy Felix miał w kieszeni wizytówki z 4 różnych klubów”

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

26 czerwca 2020, 09:13 • 13 min czytania 0 komentarzy

— Wiem, że zimą miał propozycje z polskich zespołów. Wtedy nie skorzystał, ale zainteresowanie na pewno jest. Opowiadał mi, co się działo, gdy byliśmy przed rokiem na Gali Ekstraklasy. Chodził po lobby, piliśmy szampana, rozmawiał z wieloma ludźmi. Gdy rano się obudził i spojrzał do kieszeni w marynarce, to zobaczył cztery wizytówki od przedstawicieli różnych klubów — mówi w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” dyrektor sportowy Piasta Gliwice, Bogdan Wilk.

Bogdan Wilk: „Po Gali Ekstraklasy Felix miał w kieszeni wizytówki z 4 różnych klubów”

GAZETA WYBORCZA

Sergio Ramos przywódcą Realu po Ronaldo. Perez widział w tej roli Bale’a, fakt zdobycia Złotej Piłki mógłby wskazywać na Modricia, ale to hiszpański obrońca dowodzi szatnią.

Ramos jest gwiazdą i czuje się gwiazdą. Symbolem Realu. W tym sezonie ligi hiszpańskiej zdobył już 8 goli, tyle samo co sprowadzony do Barcelony za 120 mln euro Antoine Griezmann. Francuski mistrz świata jest jednak napastnikiem, Ramos środkowym obrońcą. „Obdarzonym taką techniką, że spokojnie mógłby grać w ataku” – ocenia Chiellini (…)

Ramos strzela jedenastki z większą skutecznością niż Ronaldo. Z 33 karnych wykorzystał aż 29 – w tym 20 ostatnich. Jak na tak szalonego obrońcę wykazuje masę zimnej krwi. Mimo 34 lat nie będzie miał problemu z przedłużeniem kontraktu, który kończy się za rok. – Sergio to nasz kapitan i musi skończyć karierę w Realu – mówi Zidane. Jest u niego nietykalny. Jako jeden z nielicznych, bo trener Realu ani razu nie wystawił takiej samej jedenastki w dwóch kolejnych meczach Primera Division tego sezonu. Aż 20 różnych piłkarzy strzelało gole dla Realu w La Liga. Francuz rotuje szeroką kadrą, ale ponieważ Real wygrywa (12 pkt w czterech meczach od chwili wznowienia rozgrywek), dziennikarze nie ośmielają się krytykować trenera. Wciąż jednak debatują, czy Zizou to wybitny szkoleniowiec, czy raczej dość przeciętny mający w szatni świetnych piłkarzy.

Reklama

RZECZPOSPOLITA

Legia – Piast to może być ostatni mecz Radosława Majeckiego w Warszawie.

W tym sezonie Majecki bronił we wszystkich 32 meczach Ekstraklasy – w 12 zachował czyste konto. Nie puścił też gola w siedmiu z ośmiu spotkań eliminacji Ligi Europy.

Historia może zatoczyć koło, bo debiutował właśnie w meczu z Piastem. Był październik 2018 roku, prowadzona przez Ricardo Sa Pinto Legia grała w Gliwicach o awans do 1/8 finału Pucharu Polski, a on został bohaterem serii rzutów karnych. Zachowywał się jak weteran, a nie żółtodziób, próbował dekoncentrować rywali, obronił strzał Urosa Koruna.

Miejsca w składzie już nie oddał (…).

– To chłopak, który ma cechy przywódcze i posłuch wśród kolegów. Nie musi dyrygować ani krzyczeć, by być skutecznym w swoich działaniach – przyznaje Magiera. I zwraca uwagę na kolejne zalety: – Majecki nie ma problemów z przyjmowaniem krytyki, umie słuchać i wyciągać wnioski. Także z błędów młodości.

Kiedy kilka lat temu jego ówczesna dziewczyna wrzuciła do mediów społecznościowych zdjęcie, na którym Majecki trzyma butelkę piwa w ręku, obawiał się, że to jego koniec w Legii, ale odbył męską rozmowę z trenerem i pracował jeszcze mocniej.

Reklama

SUPER EXPRESS

Damian Kądzior znów wyróżniony w Chorwacji. W Dinamie zanotował ligowe double-double. 10 goli, 10 asyst. Rozmawia z nim Piotr Koźmiński.

– Frajdę sprawia mi, że w lidze spędziłem na boisku najwięcej minut ze wszystkich graczy Dinama. I jeszcze jedna sprawa: moje gole czy asysty – większość z nich była na 1:0. Mogę powiedzieć, że stałem się fundamentem Dinama. Napawa mnie to dumą.

Świetnie się czujesz w Dinamie, ale nie ukrywałeś też, że marzysz o grze w jednej z pięciu najlepszych lig Europy. Wiadomo, ile Dinamo może za ciebie zażądać?

– Ivica Vrdoljak powiedział, że nawet 8 mln euro. Ale bądźmy realistami, Dinamo zapłaciło za mnie 400 tys. euro, a przed przedłużeniem umowy nie byłem pewnie nawet w pierwszej „15” najlepiej zarabiających piłkarzy klubu. Myślę więc, że 8 mln euro jest nierealne, choć możemy mówić o kilku milionach.

SPORT

Tematem numeru w „Sporcie” zdecydowanie duży wywiad z Bogdanem Wilkiem, dyrektorem sportowym Piasta Gliwice.

Na Valencii i Dziczku sporo zarobiliście, ale Sedlara straciliście za darmo. Czy może pan zdradzić nieco kulis kontraktowych?

– Nie odpuściliśmy tego tematu do końca. Aleks podpisał z nami trzyletni kontrakt i dużo wcześniej rozpoczęliśmy rozmowy o jego przedłużeniu. On jednak w pewnym momencie powiedział, że chce odejść. Grał bardzo dobrze i nikt nie myślał, by go odstawić od składu, choć jego szanse na pozostanie malały. Namawialiśmy go na to. Nawet po sezonie poleciałem do Belgradu, by porozmawiać z zawodnikiem i jego agentem. Okazało się jednak, że sprawa jego przenosin na Majorkę była już załatwiona. Jak widać, Sedlar nie popełnił błędu, bo dziś gra w La Liga i rywalizuje z najlepszymi piłkarzami na świecie.

Czego brakuje Jakubowi Holubkowi i Tomaszowi Hukowi, by występowali w podstawowym składzie? Gdy przychodzili, ich CV robiły wrażenie, ale na razie nie zapisali wielu pamiętnych chwil…

– Kuba to bardzo dobry zawodnik. Jestem przekonany, że w wielu klubach ekstraklasy grałby w pierwszym składzie. Ma tylko jeden problem, który nazywa się… Mikkel Kirkeskov. To jednak żaden wstyd przegrywać z nim rywalizację. To przypomina mi sytuację Urosza Koruna, który grał regularnie w wicemistrzowskim sezonie. W mistrzowskim był rezerwowym, lecz wiedział, że inni są w wyśmienitej formie. Nie obrażał się jednak, tylko robił swoje. Teraz Urosz ponownie gra regularnie, wskoczył w buty Sedlara i rozgrywa świetny sezon. Czasem trzeba poczekać na swoją okazję. Niektórzy potrzebują kilku tygodni na aklimatyzację, a inni kilkunastu. Tomasz z kolei miał pecha, ale o niego też się nie boję. Gdy trener zarządza grę wewnętrzną, to jedenastki są wyrównane, a mecze zacięte. Kadra liczy ponad 20 piłkarzy, a grać może tylko 11.

Górnik Zabrze zaczyna transferowe przymiarki. Kto może trafić do klubu z Roosevelta?

Trzeba będzie znaleźć następcę Angulo, co łatwe nie będzie. To wie każdy. „Górnicy” obserwują grającego w lidze słowackiej Alexa Sobczyka. Ten urodzony w Wiedniu napastnik piłkarskiego abecadła uczył się w Rapidzie. Potem grał na wypożyczeniu w kilku austriackich klubach. W tym sezonie pokazał się w 21 ligowych meczach Spartaka Trnava, w których zdobył 7 bramek i zaliczył dwie asysty. Na swoim koncie ma występy w juniorskich reprezentacjach Austrii.

Wieść niesie też, że Górnik obserwuje dobrze radzącego sobie na pierwszoligowych boiskach, gdzie zmierza po koronę króla strzelców, Fabiana Piaseckiego. Akurat tego zawodnika nikomu w Zabrzu nie trzeba przedstawiać, bo przecież w ekstraklasie debiutował właśnie w barwach Górnika (…).Teraz przypomina się kibicom, działaczom i trenerom kolejnymi bramkami zdobywanymi w barwach Zagłębia Sosnowiec.

Kolejnym piłkarzem, który może wylądować przy Roosevelta, jest Mateusz Praszelik. 19-latek pochodzący z Raciborza jest łakomym kąskiem na transferowym rynku.

Raków o punkt od utrzymania.

Zawodnicy Rakowa chcą udowodnić swoją wartość, wygrać z ekipą z Gdyni i zarazem przedłużyć serię zwycięstw, pierwszą po pandemicznej przerwie.

– Przegraliśmy z Arką po dziwnym meczu 2:3, tamte punkty mogły zaważyć o naszym wejściu do ósemki. Teraz chcemy zagrać dobry mecz i zgarnąć pełną pulę. Mamy serię trzech zwycięstw, więc trzeba iść po czwarte – powiedział Patryk Kun po spotkaniu z Koroną na łamach strony klubowej. Dla wahadłowego Rakowa będzie to ważny mecz. W przeszłości grał w Arce, z którą udało mu się nawet zdobyć Superpuchar Polski. Dodatkowo na pewno będzie miał ogromną ochotę na zdobycie bramki. Z Koroną trafił dwukrotnie. Oba gole zostały mu zabrane przez odgwizdanie spalonych.

Martin Polaczek podporą Podbeskidzia. Wiosną jest jeszcze pewniejszy niż jesienią.

W Legnicy spisywał się świetnie. Wybronił co najmniej dwie znakomite okazje rywala, ale po przypadkowym zagraniu ręką poza polem karnym musiał pomaszerować do szatni. Kilka dni później „górale” podejmowali Puszczę. Polaczka zastąpił Leszczyński i – niestety dla zawodnika, który pod Klimczokiem gra już 4. se- zon – kibice szybko zatęsknili za Słowakiem. Przy obu golach rywali, a szczególnie przy drugim, „Leszczu” powinien zachować się lepiej. Jego niepewna gra spowodowała, że trener Krzysztof Brede nawet się nie zastanawiał, kto powinien bronić w Tychach. I znów Martin Polaczek przynajmniej dwa razy ratował zespół. Biorąc pod uwagę, że padł remis 1:1, Podbeskidzie – co słusznie zauważył sam zainteresowany – wiosną pozostaje niepokonane i jest jedynym takim zespołem w I lidze. Każdy z pozostałych I-ligowców musiał w tym roku uznać wyższość rywala i to przynajmniej dwukrotnie. Nie ma drużyny z jedną porażką na koncie.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Robert Lewandowski idzie po Złotego Buta. Rywale odstają, będący najbliżej Ciro Immobile traci do Polaka 12 punktów (6 goli), choć ma do rozegrania 6 meczów więcej.

Polak prowadzi w klasyfikacji z dużą przewagą nad drugim w tym zestawieniu Ciro Immobile. Wyprzedza Włocha o 12 punktów, co odpowiada sześciu golom. Tyle że Polakowi został już tylko jeden mecz, za ulubionym rywalem – Wolfsburgiem. W spotkaniach z Wilkami zdobył aż 21 bramek, w tym pięć w pamiętnym starciu z 2015 roku. Żadnej innej drużynie nie strzelił tylu goli. Natomiast przed Immobile aż siedem kolejek.

Dość nieoczekiwanie to on został głównym i w zasadzie jedynym rywalem Lewandowskiego. Włoch rozgrywa wielki sezon i jest podporą świetnie spisującego się Lazio, rewelacji rozgrywek Serie A. Rzymianie zajmują drugie miejsce, ustępują tylko Juventusowi, a wielka zasługa w tym Immobile, który strzelił już 27 goli. Ciągle nie ustanowił jednak swojego rekordu snajperskiego, bo dwa lata temu do siatki trafił aż 29 razy. Na szczęście dla Lewego, ostatnio się zaciął i w dwóch poprzednich kolejkach nie pokonał bramkarza przeciwników. Niemniej mając do rozegrania sześć meczów więcej, jest w stanie nadrobić sześć goli straty do Polaka.

Cezary Kucharski ocenia perspektywy Legii w pucharach.

— Wydaje mi się, że można mieć większą nadzieję na udział mistrza Polski w fazie grupowej europejskich pucharów. W futbolu panuje chaos, w wielu krajach rozgrywki ligowe będą za kilka tygodni w różnej fazie. U nas wszystko powoli się normuje, kibice zaczynają wracać na stadiony. Przede wszystkim jednak eliminacje rozpoczną się później i z tego powodu zniknie problem z ostatnich lat: krótki czas przygotowań. W minionych sezonach nasze kluby miały ledwie kilkanaście dni, by odpocząć i wyszykować się do gry w pucharach. Niektóre zaczynały już w czerwcu!

Teraz eliminacje skończą się dopiero pod koniec września. Delikatny chaos może być sprzymierzeńcem Legii. W obecnej formie zespół Aleksandara Vukovicia nie byłby na straconej pozycji nawet w starciach z klubami ze Szkocji albo Grecji. Gra solidnie, pewnie, poprawnie, przewidywalnie – jest dużo silniejszy niż przed rokiem, kiedy minimalnie przegrał z Rangersami. Sportowych argumentów też nie brakuje. Klasą i umiejętnościami Legia przerosła ligę, zrobiła wreszcie to, czego się od niej oczekuje każdego roku. Losy tytułu nie rozstrzygną się w ostatniej minucie ostatniej kolejki.

Legia zaczynała sezon z sześcioma napastnikami. Po fali urazów i transferach wychodzących Carlitosa, Kulenovicia i Niezgody, został jej jeden – Maciej Rosołek.

Zaczął Vamara Sanogo, który w lipcu ubiegłego roku, w pierwszym meczu sezonu, wyszedł w podstawowej jedenastce przeciwko Europie FC. Na sztucznej murawie w Gibraltarze francuski napastnik nie dotrwał do końca połowy – zerwał więzadła i zmienił go Sandro Kulenović. Chorwat rywalizował o miejsce w jedenastce z byłym królem strzelców ekstraklasy Carlitosem, którego nie cenił zbytnio trener Aleksandar Vuković. Dziś obu snajperów już w Legii nie ma–zostali sprzedani po odpadnięciu zespołu w eliminacjach Ligi Europy.

W „PS” również Bogdan Wilk z Piasta w dużym wywiadzie.

— Są transfery, z których mam ogromną satysfakcję, że się udały, jak sprowadzenie Gerarda Badii czy Jorge Feliksa. O nich przecież wcześniej nikt nie słyszał.

A jak pan o nich usłyszał?

— O Feliksie dowiedziałem się, gdy byliśmy z Piastem na obozie w Alicante. Obejrzałem sparing, w którym grał Jorge. Latem 2017 roku byłem na meczu Lleida – Atletico w Pucharze Króla. Jego drużyna przegrała 0:3, ale on się wyróżniał. Stwierdziłem, że to niemożliwe, że tak dobry chłopak gra w tak niskiej lidze. Okazało się, że Badia zna go osobiście. Poszedłem do Gerarda, mówiąc: „Tyś jest taki fajny chłopak, a ten Felix? Znasz go?”. „Dyrektorze, ja jestem fajny, ale Jorge jest jeszcze fajniejszy” – odparł. Wszystko się sprawdziło. Zdobyłem telefon do jego menedżera, okazało się, że ma niską klauzulę odstępnego. Szybko się dogadaliśmy.

Ilu Hiszpanów zostanie w Piaście w następnym sezonie? Co z Feliksem?

— Jego menedżer wysłał nam swoją propozycję. My przedstawiliśmy naszą. Czekamy na ich odpowiedź. Dajemy sobie czas. Jorge wie, że chcemy go w naszym zespole. Jeśli z innego klubu otrzyma kilka razy wyższą ofertę, nie uda się go zatrzymać. Jest w życiowej formie. Przyznaję, że gdy go sprowadzałem, to liczyłem, że z Valencią i Badią będą grać kombinacyjnie, ale nie sądziłem, że będzie aż tak dobry.

Felix może trafić do innego polskiego klubu?

— Wiem, że zimą miał propozycje z polskich zespołów. Wtedy nie skorzystał, ale zainteresowanie na pewno jest. Opowiadał mi, co się działo, gdy byliśmy przed rokiem na Gali Ekstraklasy. Chodził po lobby, piliśmy szampana, rozmawiał z wieloma ludźmi. Gdy rano się obudził i spojrzał do kieszeni w marynarce, to zobaczył cztery wizytówki od przedstawicieli różnych klubów.

Kenny Saief i jego polski sen. Sylwetkę Amerykanina przybliża Jakub Treć.

Wtorek, 29 września 2015 roku. 21-letni Saief debiutuje w Lidze Mistrzów przeciwko Zenitowi Sankt Petersburg. Jego Gent przegrywa 1:2, ale wychodzi z grupy, w której były jeszcze Valencia i Olympique Lyon. W 1/8 finału musi uznać wyższość niemieckiego Wolfsburga, ale i tak bez wątpienia był to udany sezon belgijskiego klubu. Dla Amerykanina, posiadającego także obywatelstwo izraelskie, kolejny rok też był udany – znowu 1/8 finału, tym razem jednak w Lidze Europy. Niestety porażka w dwumeczu z innym belgijskim klubem – KRC Genk.

Latem przytrafiła mu się kontuzja pachwiny, ale nawet to nie zatrzymało rozwijającej się kariery Amerykanina. Saief najpierw trafił na wypożyczenie do Anderlechtu, a po pół roku ten klub wykupił go za blisko 4 miliony euro. Trener Bruce Arena powoływał go do reprezentacji USA, w której rozegrał cztery mecze. Klubową szatnię dzielił m.in. z Yourim Tielemansem i Leanderem Dendockerem. Oni zamienili Anderlecht na Leicester City i Wolverhampton, a on niecałe pięć lat po debiucie w Lidze Mistrzów walczy z Lechią Gdańsk o kwalifikację do europejskich pucharów.

Obrona Jagiellonii przed meczem z Lechią pełna wyrw.

Trener Petew nie może brać pod uwagę środkowego obrońcy Bogdana Tiru i najlepszego jagiellońskiego młodzieżowca Bartosza Bidy. Obaj w spotkaniu z Legią obejrzeli żółte kartki i niedzielne popołudnie mają wolne. Bułgarski szkoleniowiec ma jako takie pole manewru, bo posyłając w bój zmiennika Bidy nie musi czynić tego z duszą na ramieniu. Tego samego nie może jednak powiedzieć w kwestii obrony. Wydaje się, że naturalnym zastępcą Tiru zostanie Zoran Arsenić. Jednak w ostatnich tygodniach Chorwat jest w takiej formie, że pewnie sam wolałby się nie wystawiać do gry. Pewnym powiewem optymizmu była niezła zmiana w meczu z Legią, lecz przesądzać, że Arsenić odzyskał formę, byłoby ryzykowne.

Wyszczerbione są też boki obrony Jagi. Na prawej stronie – lub awaryjnie na lewej – zawsze dobrze radził sobie Jakub Wójcicki. Jednak jego występ w środowym spotkaniu z legionistami został zakończony przez uraz.

Lech po cichu żegna się z Tomaszem Cywką. Pechowcem, którego kariera przy Bułgarskiej z powodu urazów trwała zaledwie 17 meczów.

Powrót na boisko po 394-dniowej przerwie i kontuzja w jednej z pierwszych akcji. Można się załamać.

— Na początku w ogóle to do mnie nie dochodziło. Nie chciało mi się wierzyć, że mogłem mieć takiego pecha i to aż tak szybko. Jeszcze na stadionie w Rzeszowie rozmawiałem z naszymi fizjoterapeutami i oni też mówili, że jak już los tak chciał i musiało się coś takiego wydarzyć, to czy nie mogło w 80. minucie, żebym chociaż trochę zdążył pograć? Na szczęście nie jestem typem człowieka, który na długo się załamuje i mocno rozpamiętuje takie sytuacje. Już w szatni po meczu zdążyłem sobie to wszystko w miarę w głowie poukładać, pierw- sza wściekłość przeszła i za- cząłem skupiać się na tym, że znów trzeba będzie się brać do roboty z rehabilitacją, żeby móc wrócić na boisko.

Od tamtego momentu jednak już pan w pierwszym zespole Lecha nie zagrał. Co dalej?

— Trudno mi na ten temat teraz coś konkretnego powiedzieć, bo jeszcze jest czas na decyzje. Są już pierwsze telefony z propozycjami – nie tylko z ekstraklasy, bo odzywa się też rynek europejski. Cieszę się, że dzieje się już coś w tej sprawie i że jest zainteresowanie moją osobą. Mam nadzieję, że będę miał dwie–trzy konkretne oferty, żeby móc wybrać tę, która będzie wydawała się dla mnie najkorzystniejsza.

Petr Schwarz zachwyca w debiutanckim sezonie w ekstraklasie. Duża w tym zasługa Macieja Kędziorka.

Po rzutach rożnych, karnych, wolnych i autach częstochowianie strzelili już 19 goli w tym sezonie (Arka ma ich 13). Stąd osiem asyst czeskiego pomocnika, który pod tym względem jest najlepszy w ekstraklasie. Zasługa w tym i Kędziorka.

– Z trenerem Kędziorkiem oraz kilkoma innymi zawodnikami zostawaliśmy po treningach i pracowaliśmy nad rozegraniami. Wcześniej w Rakowie z rzutów wolnych i rożnych dośrodkowywał Rafał Figiel i robił to naprawdę dobrze. W trakcie poprzedniego sezonu, jeszcze w I lidze, Rafał zachorował i ja dostałem szansę. Od tamtego momentu należy to do moich zadań – wyjaśnia Schwarz, który nie obawia się, że były były członek sztabu Rakowa zna wszystkie schematy przeciwnika.

– Od jego odejścia trochę się u nas pozmieniało. Przede wszystkim jest nowy asystent Goncalo Feio, który wprowadził swoje rozwiązania. Są inne, nowe i pewnie będą trudne do rozpracowania nawet dla trenera Kędziorka – dodaje Czech.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...