Reklama

Zagłębie Lubin, czyli rzecz o przeciętności i męczeniu buły

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2020, 10:16 • 3 min czytania 20 komentarzy

Koniec sezonu 15/16 i początek 16/17. Zagłębie Lubin kończy na trzecim miejscu w lidze, potem całkiem nieźle pokazuje się w pucharach, bo wtedy ograć Partizan to było „coś”, a dzisiaj ograć kogokolwiek to też już jest „coś”. Czy kibice Miedziowych mogli zakładać, że to tylko jednorazowa przygoda, a potem przyjdzie wielki marazm? No nie, bo kasy w Lubinie nie brakuje, projekt niby ma ręce i nogi, przynajmniej w porównaniu do ¾ ligi. Ale wyników już brak.

Zagłębie Lubin, czyli rzecz o przeciętności i męczeniu buły
  1. Rozgrywki 16/17 – 9. miejsce w lidze.
  2. 17/18 – siódme.
  3. 18/19 – szóste.
  4. 19/20 – maksymalnie dziewiąte.

W tym samym czasie Piast potrafił zrobić mistrzostwo Polski, Korona skończyć sezon na piątym i ósmym miejscu, Górnik Zabrze walczyć przez dłuższy czas o mistrzostwo, Cracovia wejść na chwilkę do pucharów. Dlaczego o tym mówimy? Otóż nie mamy wrażenia, że którykolwiek z tych klubów z pewnością dysponuje większym potencjałem niż Miedziowi. Cracovia bardzo podobnym, ale na miejscu ludzi z Lubina byłoby nam wstyd, że Zagłębie stało się tak przeciętne.

NIEPRZEKONUJĄCY JAK ZAGŁĘBIE

Serio, z ręką na sercu – kto z was czeka z utęsknieniem na mecz lubinian? Tu nie chodzi o „fan base” i fakt, że w Lubinie nie mieszka dużo ludzi, bo jeśli Zagłębie grałoby fajną piłkę, naprawdę wypatrywałoby się ich spotkań z utęsknieniem. Tymczasem od kilku sezonów to jest ciągle to samo – kilka meczów z rzędu typu „wow”, oni potrafią, by potem zagrać nieznośną padakę.

Konsekwencja w braku konsekwencji.

Reklama

Sevela miał 4:4 z Lechią, 3:0 z Pogonią i 3:3 z Lechem. To się oglądało. Ale zaraz przyszedł fartowny remis z Koroną, porażka z Rakowem i skromne 1:0 z ŁKS-em. Można przypomnieć, że Ben van Dael zaliczył serię siedmiu meczów bez porażki (z pięcioma zwycięstwami), by potem finiszować swoją przygodę w Lubinie sposób tragiczny. Lewandowski? Osiem meczów z rzędu bez przegranej, seria uwieńczona wygraną na Legii, ale potem znów: marazm i przeciętność.

TRENERSKIE I PIŁKARSKIE PUDŁA

Dlaczego tak się dzieje? Naszym zdaniem z pewnością Zagłębie nie pomagało sobie wyborami trenerów. O ile wspomniani van Dael z Lewandowskim potrafili na chwilę dać impuls, o tyle po prostu brakowało im doświadczenia, by ten impuls przedłużyć na równą i dobrą formę. Fajnie, że w Lubinie szkoli się dobrych piłkarzy, ale jednak pierwsza drużyna to nie jest przedszkole i jeśli już brać do niej trenera bez doświadczenia, to wypadałoby to zrobić z głową. Tymczasem Holendra znaleziona za biurkiem w budynku klubowym, a Lewandowski jako świeżak próbował wejść w buty Piotra Stokowca, co nie mogło być łatwe, biorąc pod uwagę staż i wyniki obecnego szkoleniowca Lechii Gdańsk w Lubinie.

Dalej – wybór piłkarzy. Młodzież jest? Jest. Ale ona często nie ma się od kogo uczyć. Sirk, Sirotow, Mares, Suljić, Petravicius… Potrafiło Zagłębie ściągać w ostatnich latach takich zagranicznych cudaków, że to się jednak w głowie nie mieści. Potem ta drużyna bywała pomieszaniem z poplątaniem – trochę zdolnych młodych Polaków, trochę przyzwoitych starszych (ale często bez przesady z umiejętnościami), solidni obcokrajowcy z domieszką słabiutkich.

CO DALEJ?

Mamy też trochę wrażenie, że klub stworzył swoim zawodnikom warunki cieplarniane, co z jednej strony jest dobre, ale z drugiej: powinny iść za tym wymagania. Tymczasem raczej nie słyszy się, że Zagłębie chciałoby walczyć co sezon na przykład o puchary. Jakoś te miejsca w środku tabeli przyjmowane są spokojnie i bez napinki.

A szkoda, bo skoro jest baza, młodzież, są pieniądze, to wymagalibyśmy czegoś więcej niż męczenia buły sezon w sezon. Ten też jest stracony, natomiast w kolejnym chcielibyśmy zobaczyć już równe i przekonujące Zagłębie.

Tylko że taką chęć mamy od dobrych paru ładnych lat…

Reklama

Najnowsze

Komentarze

20 komentarzy

Loading...