Reklama

„Nie szukamy oszczędności, po prostu ekipa musi za sobą skoczyć w ogień!”

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

23 czerwca 2020, 12:43 • 8 min czytania 4 komentarze

– Uszczupliliśmy kadrę, ale tak było też z Marquezem czy Wato Arweładze. Proszę mi wierzyć, to nie jest nasze widzimisię czy szukanie oszczędności. W momencie walki o utrzymanie, gdy ma się przed sobą tak ciężkie mecze i momenty, w drużynie wszyscy muszą iść za sobą w ogień i być zgraną ekipą. Tu nie chodzi o liczbę zawodników, ale o to, co każdy z nich ma w sercu – komentował w Weszło FM Maciej Bartoszek, trener Korony Kielce. Spisaliśmy rozmowę Weszłopolskich, w której szkoleniowiec walczącego o utrzymanie klubu omawia ostatnie mecze oraz nadchodzące wyzwania. 

„Nie szukamy oszczędności, po prostu ekipa musi za sobą skoczyć w ogień!”
Spotkanie z Górnikiem było takie, jak cała gra Korony po pandemii. Dużo pozytywów, fajna walka, gole, ale ostatecznie zero punktów.

Nie do końca się zgadzam, miewaliśmy lepsze mecze, choćby na Zagłębiu Lubin. Natomiast pewnie to spotkanie może charakteryzować to, co dzieje się z zespołem w tym sezonie. Choć też nie do końca.

Tu chyba już trener więcej nie może zrobić. Prosta piłka do wybicia, jeden z lepszych zawodników w zespole, Jakub Żubrowski, w kuriozalny sposób się myli, pada z tego gol.

Tak, są niestety takie sytuacje, na które nie ma się wpływu. A szkoda… Nic na to niestety nie poradzimy. Mecz nie do końca dobrze rozpoczęliśmy, chociaż ta pierwsza bramka dla Górnika padła po stałym fragmencie, gdzie moim zdaniem nie było faulu. Potem, już przy interwencji po tym stałym fragmencie, też zabrakło nam trochę szczęścia, albo raczej szczęście sprzyjało w tym momencie bardziej Górnikowi. Co najciekawsze, w dziesiątkę prezentowaliśmy się od zabrzan zdecydowanie lepiej. To zaowocowało dwiema bramkami, ale niestety błędów też się nie ustrzegliśmy. Stracona bramka na 2:2, potem zupełnie niezrozumiała dla mnie sytuacja przy trafieniu na 3:2. To może podciąć skrzydła. Dzisiaj rozmawialiśmy o tym z drużyną – nie jest tak ważne jak się upada, ważne jest to, jak się podnosimy. Teraz musimy się jak najszybciej podnieść i udowodnić, że zasługujemy na Ekstraklasę, choć moim zdaniem udowadniamy to właściwie w każdym meczu. Niestety punktów nie przybywa tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

A nie ma pan wrażenia, że drużyna jest trochę przemotywowana? Momentami ma się wrażenie, że już w tunelu Korona może złapać ze dwie żółte kartki.

Nie do końca. Teraz widzieliśmy żółtą kartkę Kuby Żubrowskiego. Zasłużył? Nie wiem, ja bym się zastanowił. Powiem tak: ja zawodników nie muszę za bardzo motywować, oni wiedzą, o co grają. Nie doszukiwałbym się przemotywowania, po prostu czasem wprowadza się nerwówka w naszej grze. W sytuacji, w której się znajdujemy, w dodatku przy bezsilności w pewnych sytuacjach boiskowych, zawodnicy po prostu tak reagują. Za mocno się podczas meczu podgrzewają i to może powodować takie wrażenie. Ale nie sądzę, by kwestia motywacji działała w drugą stronę.

Gdy śledzi pan mecze Arki Gdynia, wolałby pan przegrywać w stylu Korony, czy zdobywać po punkciku w stylu Arki?

Przegrywać w moim stylu… Przede wszystkim nie powinniśmy stracić punktów na Zagłębiu Lubin i nie powinniśmy na Górniku Zabrze. Oczywiście wolałbym dopisywać punkty, niż ich nie dopisywać, to jest normalne. Przede wszystkim jednak uważam, że my dobrze gramy. I co ważne – skutecznie. Najpierw był problem ze strzelaniem bramek, a bez tego trudno myśleć o jakimkolwiek zwycięstwie, można ewentualnie liczyć na jakiś remis. Pewne rzeczy musieliśmy zmienić, zespół zaczął bardziej ofensywnie grać, to jest chyba widoczne, że oblicze drużyny się zmieniło. Brakuje takiej konsekwencji, nie chcę się doszukiwać czegoś innego, więc wskazałbym na konsekwencję taktyczną. Choćby przy tym trzecim golu Górnika.

Reklama
Powiedział pan na konferencji prasowej, że stracił zaufanie do Djuranovicia, Pućki i Cecaricia. Na czym to polega?

Jeśli chodzi o Mateja Pućko – nie podobało mi się jego zaangażowanie meczowe. W wielu sytuacjach powinien znajdować się w innych miejscach, nie dobiegł. Nie wnikam, nie wiem, o co chodziło. Zawodnik dziesięć czy piętnaście minut po wejściu nie może nie nadążać za akcjami. Rozmawiałem z nim kilka razy, rozmawiał z nim również prezes klubu, tutaj po prostu moja cierpliwość się skończyła. Przekazałem zawodnikom, że już więcej szans ta trójka nie otrzyma. Zarząd podjął więc decyzję, że skoro ja z nich nie będę korzystał, to trudno z nimi aneksować istniejące kontrakty, albo podpisywać nowe.

Cecaricia określił pan nawet „panem Cecariciem”, o którym „nie chce pan rozmawiać”.

Zawodnik na treningu najpierw podchodzi do niego w taki sposób, że nie łapie się do kadry na mecz. Później świetnie trenuje, nie widać żadnych problemów, wręcz przeciwnie, znajduje się w kadrze meczowej. Dzień później, w imieniu zawodnika dzwoni inna osoba i prosi o to, żeby puścić go do domu, bo on musi jakiś zabieg przejść. Coś tutaj się nie zgadza. Następnego dnia rozmawiam z zawodnikiem, on normalnie pracuje na treningu, po chwili dostajemy telefon z klubu, z którego do nas przyszedł. Piłkarz chce wrócić do swojego klubu, bo w Koronie nie chcą mu pozwolić na operację czy tam zabieg. Ja widzę, że trenuje, do mnie on nie zgłasza żadnych urazów, a potem się dowiaduję o takich sytuacjach. Jak można liczyć na takiego piłkarza, jak można mu zaufać? Nie wiem jak to nazwać słowami, tak, by go nie urazić. Ja się z czymś takim nie spotkałem. Skoro tak do tego podchodzi sam piłkarz, to o czym my mówimy?

To chyba efekt sposobu budowania Korony, nie wyobrażamy sobie takich sytuacji z Bandą Świrów. Już nie chodzi o umiejętności, ale o charakter.

Trudno mi się na ten temat wypowiadać, ale na pewno nie pozwolę na to, by część piłkarzy mocno pracowała na wynik i na to, jak wygląda drużyna na boisku, a przy tym znajdowali się też zawodnicy, którzy wiosłują w drugą stronę, albo nie wiosłują wcale. Momentami to wygląda, jakby na łodzi siedziało dziesięć osób, a wiosłowało pięć. Tak nie może być. Musimy płynąć w jedną stronę, w jednym kierunku, no i wszyscy muszą chcieć. Powiedziałem to w szatni dużo wcześniej, powiedziałem to na briefingu prasowym: najważniejsze jest to, by zawodnicy chcieli do końca umierać za Koronę. Każdy mecz jest dla nas mega istotny, a przez pewne sytuacje po prostu zespół traci. W Zabrzu weszło dwóch doświadczonych zawodników i tak naprawdę nic nie wnieśli. Do końca graliśmy w ósemkę, może w dziewiątkę. Nie tak to powinno wyglądać.

Są jeszcze w drużynie piłkarze, którzy dostali ostatnią szansę?

Nie, nie, nie. Ci, którzy zostali, to są ludzie, którzy mimo różnych sytuacji i różnych problemów dają z siebie wszystko. Na tyle, na ile mogą w swojej obecnej formie. To jest najważniejsze.

Czy istnieje prawdopodobieństwo, że po 30 czerwca będzie pan musiał wystawić Kamila Kuzerę?

Nie no, nie żartujmy sobie. Nie wiem, dlaczego taki wariant został przyjęty, pewnie z częścią zawodników klub podejmował jakieś ryzyko, ale taką decyzję podjął i miał do niej prawo. To nie jest tak, że Korona przed sezonem podpisała z dwudziestoma zawodnikami kontrakty na rok. To jest wypadkowa wielu czynników i tak po prostu się złożyło. To, że sezon został wydłużony, regulamin, którego nie można zmieniać w trakcie rozgrywek nagle się zmienił, to nie jest wina klubu. Nagle jest wielkie halo, bo w Koronie się kończą kontrakty. W wielu klubach tak się dzieje. Być może niektóre z nich wcześniej reagowały, ale nasza sytuacja jest dosyć złożona i to na pewno nie wynika z jakiejś niechęci klubu, ale też pewnych zawirowań właścicielskich. Mamy swoje problemy, z którymi staramy sobie radzić, jak tylko możemy. W tym tygodniu będą podejmowane rozmowy z zawodnikami. Będą dotyczyły nie tylko aneksowania umów, ale też ewentualnych umów na przyszły sezon.

Reklama
Następny mecz jest kluczowy? Dwie kolejne drużyny grają ze sobą.

W tej siódemce każda kolejka jest kluczowa. Każdy z każdym na dole gra, więc każda seria jest bardzo ważna. Szkoda, że ten terminarz jest tak napięty, mamy bardzo mało czasu, by cokolwiek jeszcze poprawić. Tyle samo czasu spędzamy na analizach, co na treningach, a jeszcze jest regeneracja, przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Czas ograniczony właściwie do zera, a i margines błędu coraz mniejszy. Właściwie nie ma go już wcale. Do tego zmierzałem wcześniej – to też się odbija na zawodnikach. Ktoś zapytał na którejś konferencji – jak zespół zniesie presję w grupie spadkowej? Trudno odpowiedzieć, zespół się w takim położeniu jeszcze nie znajdował. Zawsze to jakieś dodatkowe i nowe obciążenie. Staramy się z tym sobie radzić, bo widać już, że zespół potrafi się podnosić z niekorzystnych wyników, czy to w Płocku, czy w Zabrzu, gdzie potrafiliśmy się podnieść po utracie gola. Wszystko jeszcze przed nami. To kluczowa kolejka, potem kluczowa będzie każda następna. Najważniejsze, żebyśmy zaczęli punktować.

Widzi pan w młodych chłopakach na treningach, że są gotowi? Wypadło trzech zawodników, mogą odpaść kolejni, będzie trzeba uzupełnić te luki.

Ale jakich trzech zawodników? Bojan Cecarić? Pućko pewnie jest jakimś osłabieniem, brałem go pod uwagę jako podstawowego zawodnika, ale zawiodłem się jeśli chodzi o jego zaangażowanie. Nie chcę nawet myśleć, że jemu się nie chciało, ale często tak wyglądały te jego występy, nie wychodziło mu. Poza nim… Uszczupliliśmy kadrę, ale tak było też z Marquezem czy Wato Arweładze. Proszę mi wierzyć, to nie jest nasze widzimisię czy szukanie oszczędności. W momencie walki o utrzymanie, gdy ma się przed sobą tak ciężkie mecze i momenty, w drużynie wszyscy muszą iść za sobą w ogień i być zgraną ekipą. Tu nie chodzi o liczbę zawodników, ale o to, co każdy z nich ma w sercu. I jak bardzo zależy im na klubie i na tym, by go utrzymać w lidze. To było główną przyczyną pewnych decyzji.

Wracając do tej młodzieży – czy ona jest gotowa? Do tej pory w Kielcach bardzo rzadko młodzi piłkarze dostawali szansę.

U mnie młodzi grali. Kaczmarski zadebiutował.

To tylko pojedyncze minuty.

Tak, ale oni muszą kiedyś dostać szansę, muszą okrzepnąć. To nie będzie tak, że młody zawodnik z miejsca wejdzie na boisko Ekstraklasy i będzie gotowym produktem. Zwłaszcza w takich spotkaniach „podwyższonego ryzyka”. Moim zdaniem kiedy przyjdzie na młodych czas, udźwigną ciężar. Tak staram się ich prowadzić: by byli gotowi, kiedy przyjdzie na nich moment.

Fot. FotoPyK

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

4 komentarze

Loading...