Reklama

Kosowski: Kto następcą Messiego i Ronaldo? Pierwszy do głowy przychodzi mi Rashford

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

23 czerwca 2020, 08:27 • 8 min czytania 1 komentarz

„Ostatnio zastanawiałem się, kto będzie następcą Messiego i Cristiano Ronaldo. Kto zostanie taką ikoną, jak dawniej David Beckham czy Zlatan Ibrahimović. Pierwsze nazwisko, które przychodzi mi do głowy, to Rashford. Gdy patrzę na jego indywidualne poczynania, to mam wrażenie, że ten gość przeskoczył ligę, że Manchester United stał się już dla niego za ciasny” – czytamy w felietonie Kamila Kosowskiego w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”.

Kosowski: Kto następcą Messiego i Ronaldo? Pierwszy do głowy przychodzi mi Rashford

SUPER EXPRESS

Jose Kante przeprosił za kopnięcie koszulki Legii w drodze do szatni.

– Przepraszam wszystkich za moje zachowanie. Byłem sfrustrowany, straciłem kontrolę nad sobą z powodu kontuzji, byłem zły, że nie mogłem już pomóc zespołowi. Nie miałem nic złego na myśli, robiąc ten gest – tłumaczył się napastnik w nagraniu opublikowanym przez Legię. Wystąpienia Vuko i Kante złagodziły sytuację, część kibiców wybaczyła Kante jego zachowanie, choć niesmak zapewne pozostanie.

GAZETA WYBORCZA

Mecz w Sewilli punktem zwrotnym wyścigu Realu z Barceloną.

Reklama

Za drużyną Zinedine’a Zidane’a przemawia forma. Jeszcze przed zawieszeniem rozgrywek ze względu na pandemię kapitan Leo Messi powiedział otwarcie, że grając w ten sposób, Barcelona nie ma szans na triumf w Lidze Mistrzów. Trzy miesiące przerwy niewiele w tej sprawie zmieniły. Katalończycy mają wciąż te same problemy: grają za wolno, przewidywalnie, a ich nowa gwiazda Antoine Griezmann sprowadzona z Atléti co za 100 mln euro wciąż nie znajduje miejsca w drużynie.

– Miejsce Griezmanna w podstawowej jedenastce jest bezdyskusyjne – powiedział trener Quique Setien, próbując zbudować pewność siebie u Francuza, po czym posadził go na ławce w kluczowym meczu z Sevillą w ostatniej kolejce. W ataku obok Messiego zagrali wracający po operacji kolana Luis Suárez i kupiony zimą Duńczyk Martin Braithwaite.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Tylko kluby ligi francuskiej będą mieć dłuższą przerwę w grze pomiędzy ostatnim meczem w kraju i pierwszym w Champions League niż niemieckie ekipy. Wśród nich – Bayern Roberta Lewandowskiego.

Polak i Bayern mogą paradoksalnie paść ofiarą dobrej niemieckiej organizacji. Bundesliga wznowiła rozgrywki jako pierwsza z wielkich lig i w ogóle jako jedna z pierwszych w Europie, co za tym idzie, również jako pierwsza je skończy. W sobotę Bayern rozegra ostatni mecz w Bundeslidze z ulubionym rywalem Lewego – Wolfsburgiem (strzelił mu 21 goli, w starciach z żadnym innym przeciwnikiem nie był równie skuteczny). 4 lipca czeka go finał Pucharu Niemiec z Bayerem Leverkusen. I to będzie już koniec krajowego sezonu. Większość drużyn pojedzie na wakacje, kłopot będą miały tylko kluby uczestniczące w pucharach – Bayern i RB Leipzig w Lidze Mistrzów oraz Eintracht, Bayer i Wolfsburg w Lidze Europy.

Reklama

Obecna edycja Champions League zostanie wznowiona dopiero 7 sierpnia po blisko pięciomiesięcznej przerwie. Wtedy monachijczyków czeka rewanż w 1/8 finału tych rozgrywek z Chelsea.

Reprezentacyjni pomocnicy mają problem. Wielu z nich nie gra.

Kamila Grosickiego zabrakło w kadrze meczowej West Bromwich, Sebastian Szymański walczy z koronawirusem, a Przemysław Frankowski i Jacek Góralski czekają na wznowienie rozgrywek w swoich ligach.

Stan zdrowia i forma pomocników stały się największym zmartwieniem selekcjonera Jerzego Brzęczka. Najbardziej może niepokoić się sytuacją Szymańskiego, który jest drugim kadrowiczem zarażonym koronawirusem. Wcześniej wirus dopadł Bartosza Bereszyńskiego z Sampdorii.

Szpital w Legii. Po meczu ze Śląskiem Aleksandarowi Vukoviciowi wypadają Jose Kante i Marko Vešović.

Największa strata: kontuzja Marko Vešovicia. Najlepszy piłkarz ligi po wznowieniu rozgrywek, obrońca w życiowej formie – takich nagłówków w ostatnich kilkunastu dniach było na temat reprezentanta Czarnogóry sporo. Pod koniec pierwszej połowy meczu ze Śląskiem legionista upadł na murawę, złapał się za kolano. Vuković już w niedzielę powiedział, że to koniec sezonu dla Czarnogórca. W poniedziałek piłkarz przechodził badania, niektóre doniesienia wskazywały nawet na zerwane więzadło krzyżowe. W momencie zamykania gazety diagnoza nie była jeszcze znana. Pewne jest jedno: w najbliższych tygodniach trener będzie musiał radzić sobie bez tego zawodnika.

Coraz młodsza Lechia. Ostatnio zadebiutował w niej Jakub Kałuziński.

Piotr Stokowiec często powtarza, że chce odmłodzić zespół. Za słowami idą czyny, a niedzielny debiut kolejnego wychowanka gdańskiej akademii jest tego dowodem. Nawet obcokrajowcy, którzy przyszli do Lechii zimą, są młodymi, perspektywicznymi zawodnikami. W poprzednich latach bywało z tym różnie, częściej do Gdańska trafiali doświadczeni piłkarze, którzy najlepszy okres mieli dawno za sobą.

Jesienią w przegranym 0:3 spotkaniu z Rakowem Częstochowa na boisku pojawił się niespełna 16-letni Kacper Urbański. Wówczas eksperci oraz starsi koledzy z drużyny byli zgodni, że następny w kolejce jest Jakub Kałuziński.

Martin Sevela raz narobił już problemów Ireneuszowi Mamrotowi. Czy teraz też sprawi, że utrzymanie będzie jeszcze trudniejszym zadaniem dla Arki?

Grudniowego meczu z Zagłębiem Mamrot z oczywistych powodów nie może dobrze wspominać. Przed spotkaniem 18. kolejki ekstraklasy Jaga była na 7. miejscu w tabeli z czteropunktową przewagą nad dwunastym Zagłębiem. Mimo porażki utrzymała pozycję w górnej ósemce, ale prezes klubu Cezary Kulesza z radykalnymi decyzjami nie poczekał choćby do zimowej przerwy. – Wpływ na decyzję ma sytuacja, która zupełnie nas nie zadowala i nie odzwierciedla oczekiwań względem zespołu. W związku z tym wspólnie z trenerem doszliśmy do wniosku, że jest to moment, w którym nasze drogi muszą się rozejść – ogłosił wówczas w oficjalnym komunikacie.

Po porażce z Zagłębiem Mamrot na pomeczowej konferencji jeszcze nie wiedział, że to dla niego koniec pracy.

Śląsk Wrocław chce sięgnąć po Bartłomieja Pawłowskiego. Jego pobyt w Turcji nie okazał się wielkim sukcesem.

Zespół walczy o prawo startu w europejskich pucharach, w czwartek czeka go ważny mecz z Cracovią, ale już myśli o kolejnych rozgrywkach. Zaklepał sobie ofensywnego pomocnika Rafała Makowskiego, który może próbować być następcą Michała Chrapka, a teraz trwają poszukiwania alternatywy dla słowackiego skrzydłowego, bo wszystko wskazuje na to, że Robert Pich opuści Wrocław. To jeden z najlepiej zarabiających piłkarzy w drużynie i choćby z tego powodu łatwo sobie wyobrazić, że podpisując nowy kontrakt, nie chciałby dostawać mniej. Zastąpienie 31-letniego Słowaka nie będzie łatwe. Przez wiele sezonów spędzonych w Śląsku wypracował sobie mocną pozycję. Pawłowski ma podobne walory i w porównaniu z Pichem cenną zaletę – jest od niego młodszy o cztery lata.

Zdaniem Kamila Kosowskiego następcą Ronaldo i Messiego może być… Marcus Rashford.

Ostatnio zastanawiałem się, kto będzie następcą Messiego i Cristiano Ronaldo. Kto zostanie taką ikoną, jak dawniej David Beckham czy Zlatan Ibrahimović. Pierwsze nazwisko, które przychodzi mi do głowy, to Rashford. Gdy patrzę na jego indywidualne poczynania, to mam wrażenie, że ten gość przeskoczył ligę, że Manchester United stał się już dla niego za ciasny. Niesamowita szybkość, technika, bardzo dobry drybling. I jako człowiek ma też predyspozycje, by być idolem. Podczas pandemii słyszeliśmy, jak niesie pomoc głodnym dzieciom w Anglii, wiele mówiło się o jego programie charytatywnym, To piłkarz, który powinien trafić do Barcelony lub Realu Madryt, niezależnie od kwoty, jaką będą chcieli uzyskać za niego Anglicy.

SPORT

Nowa kolejka ligowa za pasem, w „Sporcie” jeszcze podsumowanie tej minionej, na czele z jedenastką kolejki. W dream teamie:

  • Dante Stipica
  • Kamil Kościelny
  • Ivan Runje
  • Przemysław Wiśniewski
  • Kenny Saief
  • Petteri Forsell
  • David Tijanić
  • Jakub Moder
  • Damjan Bohar
  • Walerian Gwilia
  • Tomas Pekhart

Raków o krok od utrzymania. Haczyk? Gra z Koroną, która zdecydowanie mu nie leży.

W tym sezonie częstochowianie dwukrotnie przegrali z kielczanami, którzy w tym czasie mieli dwóch różnych szkoleniowców – Gino Lettieriego i Mirosława Smyłę. W trzecim starciu kolejny raz zmierzą się z drużyną prowadzoną przez innego trenera. Tym razem Marek Papszun i jego ekipa będą musieli stawić czoło Maciejowi Bartoszkowi i całkowicie innej Koronie.

Raków w dobrym stylu wszedł w grupę spadkową. Mimo początkowych problemów częstochowianie dość pewnie pokonali Wisłę Kraków. Wzięli tym samym rewanż za porażkę sprzed dwóch tygodni. Wówczas „Biała gwiazda” pozbawiła szans beniaminka na grupę mistrzowską.

Łukasz Madej przed meczem swoich dwóch byłych klubów ocenia, że Górnik nie powinien patrzyć w metrykę Angulo, tylko zaoferować mu kontrakt godzien klubowej legendy. Punktuje również słabości ŁKS-u.

– Są tam nieodpowiedni ludzie na nieodpowiednich miejscach. Jeśli jest tyle nieudanych transferów, jeśli drużyna gra tak słabo, to ktoś za to jest odpowiedzialny. Do Górnika też można mieć pretensje, bo rozmawiam z ludźmi stamtąd, że jest za dużo obcokrajowców w zespole, ale nie można krytycznie patrzeć na działania dyrektora Artura Płatka czy ludzi odpowiedzialnych za transfery, bo zabrzanie idą do przodu. Górnik ma swój styl, a w ŁKS-ie jest problem na tych stanowiskach.

Myśli pan o dyrektorze Krzysztofie Przytule?

– Pomyłki transferowe w ŁKS-ie są straszne. Organizacja i wybory, za które odpowiada dyrektor sportowy, są fatalne, a do tego wyniki… Zawsze powtarzam, że ryba psuje się od głowy. Ktoś za to wszystko musi odpowiadać, jeśli nie trener, to ktoś, kto go wybrał, a taką osobą jest właśnie dyrektor sportowy. Tutaj jest największy problem. ŁKS też nie jest teraz taki, jaki zawsze był, a więc związany z łódzkim środowiskiem. Łódzkiego środowiska w klubie nie ma. Jest wszystko, ale nie ma ludzi, którzy kiedyś na chwałę tego klubu pracowali. Tutaj jest wielki problem, właśnie w zarządzaniu, w doborze ludzi, którzy spowodowali, że jest taka sytuacja.

Będzie coraz trudniej. Porażka z Lechem komplikuje sytuację Piasta nie tylko w walce o mistrzostwo – to już chyba odjechało – ale i w grze o podium.

Schody czekają na pewno mistrzów Polski w tym tygodniu. Wyjazdowe mecze z Lechią i Legią nie dość, że będą bardzo trudne, to jeszcze mogą mieć ogromny wpływ na kolejność w tabeli. Nie ma się co czarować, obecnie gliwiczanie muszą skupić się na obronie miejsca na podium, a srebro lub brąz będą ogromnym sukcesem. Legia uciekła wszystkim i tym razem nie wypuści mistrzostwa z rąk. Jak wyliczył Paweł Mogielnicki z serwisu 90minut.pl, biorąc pod uwagę matematykę i algorytm – Piast ma 35% na wicemistrzostwo Polski i 48% na brązowy medal. Najtrudniejsze jednak… dopiero przed gliwiczanami i ten tydzień może okazać się kluczowy. Strata punktów w dwóch najbliższych spotkaniach może sprawić, że końcówka sezonu będzie dla drużyny trenera Waldemara Fornalika szaleńczą walką o podium. Z kolei przykładowo 4 lub 6 punktów mocno przybliży mistrzów Polski do podium.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...