Reklama

Trochę rugby, trochę zapasy, trochę thriller. Korona wypuszcza całą zdobycz

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

19 czerwca 2020, 23:23 • 4 min czytania 26 komentarzy

Jeśli zastanawialiście się, co przez miniony tydzień robili ludzie z Górnika Zabrze i Korony Kielce (nie, nie wiemy, po co), to spieszymy z odpowiedzią. Marcin CebulaAlasana Manneh ćwiczyli walkę na gołe pięści. Maciej Bartoszek rozpisywał stałe fragmenty, Petteri Forsell je do znudzenia ćwiczył. Marcin Brosz wykręcał członki laleczkom voo-doo z doklejonymi twarzami obrońców Korony.

Trochę rugby, trochę zapasy, trochę thriller. Korona wypuszcza całą zdobycz

Co z tego miszmaszu wyszło? Wiecie, że skręca nas, gdy słyszymy zwrot o „meczu walki”. Ale no…

Mecz walki

Takiej dosłownej, wręcz, też. W tę uwikłali się Marcin Cebula i Alasana Manneh, gdy Gambijczyk taktycznie sfaulował zawodnika Korony. Temu odbiło, wierzgnął korkami w kierunku rywala i zaczęła się regularna bijatyka. Powiemy tak – widzieliśmy na gali GROMDA potyczki, które były mniej dynamiczne niż ta. Paweł Raczkowski wkroczył i jeńców nie brał. Cebula? Pod prysznic. Manneh? Pod prysznic.

I choć przy okazji innych starć aż tak nie iskrzyło, to kopania po kostkach było co nie miara. Jakby jedni i drudzy chcieli sprawdzić poziom odnowy biologicznej u rywala. No bo zaraz trzeba grać raz jeszcze, przed nami kolejka w środku tygodnia, a siniaki i inne otarcia to będą z pewnością liczone w dziesiątkach. Kartek łącznie było aż osiem (poza czerwonymi – sześć żółtych). Czemu to istotne? A no choćby dlatego, że Jakub Żubrowski upomniany żółtkiem został po raz dwunasty, co oznacza pauzę w tak newralgicznym momencie sezonu. Ognjen Gnjatić po raz dziesiąty, Milan Radin po raz dziewiąty.

Mecz błędów

Choć może to i lepiej, gdyby tej trójki nie było na boisku w kolejnym meczu, nawet i w komplecie? Dziś bowiem każdy coś zawalił, każdy miał coś na sumieniu. Każdy dołożył po kilka cegiełek do tego, że od wyniku 2:1 dla Korony, przeszliśmy aż do 3:2 dla Górnika. Żubrowski na sumieniu ma gola wyrównującego, na 2:2, kiedy zamiast piłkę wybić, piłkę podbił. Za siebie, gdzie Wiśniewski strzelił bramkę Gnjaticiem, do którego przewin jeszcze wrócimy. Radin zaś notował całą masę prostych strat i kilka razy właśnie po jego nieodpowiedzialnych zagraniach trzeba było gasić pożary.

Reklama

Festiwal pomyłek kielczan, które powodują, że dziś są wciąż pięć punktów za Wisłą Kraków, zaczął jednak Tzimopoulos. Grecka tragedia Korony? A jakże. Stoper pomylił „wybić” z „nabić” i zamiast wyjaśnić kotłowaninę po stałym fragmencie, trafił w rodaka, Giakoumakisa. Ten z bliska mógł tylko zapakować na 1:0.

Forsell potrafi przyfanzolić

Mieliśmy wrócić do Gnjaticia? No to wracamy. Bo dał ciała nie tylko dosłownie, pozwalając nim strzelić gola. Ale też był jednym z głównych odpowiedzialnych za to, że w ostatniej akcji meczu Igor Angulo miał w polu karnym dość miejsca, by wybudować tam domki i otworzyć gospodarstwo agroturystyczne. Dopuścić króla strzelców ligi do uderzenia głową bez jakichkolwiek przeszkód, gdy gra się o ligowy byt… Kabaret.

Korona zawaliła więc to, na co tak ciężko pracowała przez cały mecz zdobywając kolejne stałe fragmenty gry. Bo to dziś była broń o największym rażeniu. Petteri Forsell miał nogę ułożoną niemal idealnie, trzech średnio udanych prób potrzebował, by na dobre się wstrzelić. A jak już to zrobił, to cztery razy jego rzuty rożne dotarły do celu. Za każdym razem ostatecznie do Szymusika, który trzy razy nie trafił, ale za czwartym dał Koronie prowadzenie.

No i wspomniany Forsell załadował z wolnego taką bombę, jakiej nie powstydziłby się Roberto Carlos. Martin Chudy rzucił się w miejscu, na pewno sobie nie pomógł, ale nie mamy zamiaru w związku z tym umniejszać zasługom Fina. Przywalił z jakichś trzydziestu metrów z taką mocą, że klękajcie narody. Kamil Kosowski napisał na Twitterze, że to jego zdaniem najlepszy wykonawca wolnych z dalszej odległości w Europie. Trochę poniosło, ale nie bez przyczyny.

Tak jak nie bez przyczyny Korona jest obecnie tu, gdzie jest. No bo co z tego, że Forsell znów dwoi się i troi, by coś zespołowi dać, skoro koledzy to bezceremonialnie odbierają? Dziś kielczanie przegrali na własne życzenie. I gdyby miało im braknąć punktu, dwóch czy trzech do utrzymania, to w kierunku Zabrza będą spoglądać z największym żalem.

Reklama

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
1
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Komentarze

26 komentarzy

Loading...