Reklama

Pandemiczna decyzja, która może się odbić czkawką

redakcja

Autor:redakcja

15 czerwca 2020, 16:07 • 4 min czytania 15 komentarzy

Tak się niefortunnie złożyło, że po wczorajszym oklepie od Śląska Wrocław szanse Łódzkiego Klubu Sportowego na utrzymanie w lidze leżą na półce pomiędzy fantastyką a nieco ambitniejszymi pozycjami z dziedziny matematyki. Niezawodny Paweł Mogielnicki z 90minut.pl oszacował, że według jego modeli ryzyko spadku ŁKS-u to dokładnie 99,994%. Jest to ryzyko dość spore. I jednocześnie zła informacja dla osób, które opracowywały zmiany w programie Pro Junior System. 

Pandemiczna decyzja, która może się odbić czkawką

Wyobraźmy sobie taką sytuację: ŁKS uznaje, że 0,006% to dość mało i może się okazać, że o utrzymanie faktycznie będzie bardzo trudno. A skoro tak – trzeba spróbować pożegnać się z ligą w sposób jak najbardziej korzystny finansowo. Doścignięcie nawet piętnastej w tabeli Arki wydaje się dość trudne (8 punktów straty), więc premie za konkretne miejsce już raczej nie ulegną zmianie. Co innego Pro Junior System, gdzie ŁKS i tak jest w czubie dzięki konsekwentnemu stawianiu na Jana Sobocińskiego, wychowanka oraz reprezentanta Polski U-21. Na następny mecz ŁKS wychodzi składem Arndt – Sójka, Sobociński, Lorenc, Klimczak – Ratajczyk, Tazbir, Sajdak, Górecki, Piela – Sekulski. Prawie sami młodzieżowcy, większość ze statusem wychowanka. Oczywiście chłopaki zbierają oklep, ale ich starsi koledzy też by zebrali, w końcu 19 porażek w 30 meczach to nie jest przypadek.

PRO JUNIOR SYSTEM

Na razie w PJS punktują tylko Sobociński, Ratajczyk i Sajdak, ale przecież do końca ligi 7 meczów. Tak naprawdę łodzianie mogliby wyciągnąć z juniorów dowolnego gościa i przed końcem ligi wykręcić mu wynik taki, jaki Lech przez cały sezon uskładał np. Filipowi Marchwińskiemu. Wychowankowie punktują podwójnie, więc na dobrą sprawę nawet Ratajczyka można byłoby posadzić na ławkę i zamiast niego wstawić kogoś, kto w ŁKS-ie przebywa dłużej i łapie się już na ten status.

Po co?

Ano po to, że od połowy maja weszła w życie istotna zmiana w systemie. Do tej pory warunkiem koniecznym do otrzymania pieniędzy z PJS było utrzymanie w lidze. Z uwagi na pandemię postanowiono znieść ten zapis. Pod uwagę był brany przecież scenariusz, gdy liga nie zostaje dokończona i wówczas tworzy się kłopot – wypłacać „spadkowiczowi”, który tak naprawdę miał jeszcze kilkanaście kolejek na wywalczenie utrzymania czy nie? Liczyć piłkarzy, którym zabrakło kilku minut do wyrobienia dolnych limitów czy nie? PZPN postanowił pomóc klubom, zwłaszcza, że ci stawiający na młodzież mogli poczuć podwójne uderzenie kryzysu, bo środowisko przewiduje delikatny spadek cen piłkarzy. Salomonowe rozwiązanie – ci, którzy się utrzymają dostają 100% kwoty za dane miejsce w PJS, spadkowiczom na konto wpłynie 50%.

Reklama

ŁKS obecnie jest trzeci w klasyfikacji, przed nim są Legia oraz Lech, które do końca sezonu będą grać o stawkę. Gdyby łodzianie chcieli zaszaleć, bez trudu doścignęliby ucieczkę i wygrali z duża przewagą – sam Jakub Piela mógłby im nastukać ponad 1200 punktów (180 punktów za każde 90 minut). Biorąc pod uwagę, że różnice w czołówce są niewielkie (w Legii np. punktują tylko Majecki i Karbownik, reszta jeszcze nie wyrobiła limitów), wystarczyłoby pewnie trzech-czterech grających od deski do deski wychowanków, by wygrać całą klasyfikację.

KONKRETNE PIENIĄDZE

A jest o co grać. Przy utrzymaniu trzeciego miejsca, ŁKS otrzymałby 750 tysięcy złotych, połowę z półtoramilionowej nagrody za brąz. Ale już za zwycięstwo, nawet przy spadku, łodzianie przytuliliby 1,5 bańki – połowę z 3 milionów dla zwycięzcy. Ile to może znaczyć w I lidze, nie trzeba nikogo przekonywać. Oczywiście, poza rozterkami natury moralnej są jeszcze czysto sportowe czynniki. Przy krótkiej przerwie między sezonami ostatnie 7 kolejek to jak seria sparingów, na które latem nie będzie czasu. Wojciech Stawowy na pewno będzie chciał wypracować jakieś automatyzmy, może też przejrzeć wojska przed przystąpieniem do batalii na zapleczu Ekstraklasy. Ale z drugiej strony – może lepiej faktycznie postawić na juniorów, a za te bonusowe 750 tysięcy złotych dokupić jakiegoś kozaka na I ligę?

Pracujemy tutaj na przykładzie ŁKS-u, który pewnie na tak drastyczne rozwiązania się nie zdecyduje. Ale pamiętajmy, że majowa decyzja objęła też niższe ligi. Jarosław Kotas już wcześniej był tak zdeterminowany w walce o kasę z PJS, że w ubiegłym sezonie wystawił w ataku młodzieżowego bramkarza. Co zrobią Wigry Suwałki? Co zrobi Gryf Wejherowo? Kluby szczebla centralnego, które też mogą się pożegnać z ligą na długo przed jej końcem – i finisz sezonu poświęcić na punktowanie w PJS.

TAK PO PROSTU WYSZŁO

Kibice z Wejherowa zarządzą bojkot, bo Gryf gra jedenastką juniorów? Piłkarze pierwszego zespołu się zbuntują? PZPN poda ich do sądu? No nie. Za rok nikt nie będzie już o tym pamiętał, a kasa w portfelach pozostanie (no, technicznie rzecz ujmując, pewnie też zostanie wydana, wiadomo o co chodzi).

Czy w tej sytuacji ktokolwiek jest winny? Nie. PZPN wprowadził to rozwiązanie w ramach tarczy antykryzysowej, gdy naprawdę nie wiedzieliśmy, co przyniosą kolejne tygodnie. Kluby muszą dbać o swój własny interes, więc nikt nie może narzekać, jeśli skorzystają z furtki. Szkoda tylko, że zwłaszcza w niższych ligach może to przypominać kabaret. I co najgorsze – wpłynie też na resztę tabeli, bo część drużyn zdąży zagrać jeszcze przeciw Klubowiance Klubów, a część już jedynie przeciw zespołowi juniorów starszych tejże Klubowianki.

Fot.Newspix

Reklama

Najnowsze

Komentarze

15 komentarzy

Loading...