Reklama

Król prostych sytuacji. Pekhart sprawdza się w Legii

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

07 czerwca 2020, 21:53 • 3 min czytania 25 komentarzy

Czego w pierwszej kolejności wymaga się od napastnika? Bramek, bramek i jeszcze raz bramek. Można rozwodzić się nad taktykami, strategiami, ustawieniami, formacjami, machinacjami, kombinacjami, podwieszeniami i całą resztą podobnych słów, ale koniec końców żywot snajpera będzie sprowadzał się do goli. Nie ma trafień? Jest skucha. Są trafienia? Jest git. I chyba najlepszym dowodem na to proste twierdzenie jest dotychczasowa krótka przygoda Tomasa Pekharta w Legii. Gość nie robi niczego wielkiego. Ot, strzela w prosty sposób z najbliższych odległości, ale nikt nie zarzuci mu, że w Warszawie się nie sprawdza. 

Król prostych sytuacji. Pekhart sprawdza się w Legii

Zacznijmy od tego, co stało się dzisiaj w Krakowie. W pierwszej połowie Wisła zaskoczyła Legię, wyszła na prowadzenie, a Pekhart przed zejściem do szatni praktycznie nie istniał. Powrót na boisko, stołeczni zaczynają poczynać sobie coraz śmielej, ale Czecha dalej nie widać. A to chyba powód do niepokoju, bo gość ma przecież 194 centymetry wzrostu, więc nie mówimy tutaj o jakimś kurduplu, który mógłby optycznie stawać się niewidzialnym przy większych od siebie stoperach.

Koniec żartów, bo no właśnie, był niewidoczny, całkowicie niewidoczny, ale kiedy miał dać coś od siebie, to dał. I to w taki sposób, że odmienił losy meczu.

Pierwsza bramka.

Druga bramka.

Reklama

Co łączy te dwa trafienia? Ano niespecjalna ich spektakularność. Pierwszy obrazek to klasyczny Inzaghi. Czajenie się w polu karnym. Szukanie sobie przestrzeni między nieuważnymi przeciwnikami. Uważne obserwowanie poczynań swoich kolegów. Cholewiak dograł, Pekhart nabiegł, mamy remis. Drugi obrazek to już większy kunszt, ale też bliska odległość i zwykłe cwaniactwo. Dośrodkowanie Antolicia, uwolnienie się spod (wołającego o pomstę do nieba) krycia Carlosa i Legia na prowadzeniu.

To trzecia i czwarta bramka Pekharta w tym sezonie PKO Bank Polski Ekstraklasy. Przypomnijmy poprzednie.

Pierwszy występ w lidze, kilkanaście minut gry, wypracowana przez kolegów pozycja, pusta bramka, wykończenie.

Miniona kolejka. Hit z Lechem. Kompromitacja Mickeya van der Żarta, tfu, Mickeya van der Harta i dobicie futbolówki do pustej bramki z mniej niż metra.

Reklama

Król prostych bramek

Wychodzi na to, że reprezentant Czech to król prostych bramek. Tym bardziej, że… zobaczcie sami.

Pokazujemy to oczywiście żartobliwie. Nie zamierzamy deprecjonować jego osiągnięć. Absolutnie. Wprost przeciwnie. To też sztuka, żeby mieć naturalny GPS na dobre pozycje strzeleckie. Żeby umieć znajdować się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Pekhart się sprawdza i basta. Zresztą: nie będziemy daleko szukać. Kiedy tuż przed startem rundy wiosennej przychodził do Warszawy, wielu porównywało go do Tomasa Necida, który w Legii kompletnie nie wypalił. Podobieństwa nasuwały się same, ale już na tym etapie widzimy, że z goła inaczej toczą się ich losy przy Łazienkowskiej.

31-letniego czeskiego snajpera bronią liczby. Po prostu. Nie robi wielkiego show, nie zjada ligi na śniadanie, nie błyszczy sztuczkami technicznymi. Daje to, czego w Legii od niego wymagano – suche liczby. Pięć meczów, cztery gole i asysta. Co więcej, z tego zaledwie dwa w wyjściowym składzie i jedyny pusty przelot w czasie jednominutowego epizodu z Cracovią. Kiwamy głową z uznaniem.

To jasne, że nie będziemy się podniecać i pisać o transferze dekady. Nie, nie o to tutaj chodzi. Ale nie da się zaprzeczyć temu, że sprowadzenie Pekharta broni się na razie na każdym poziomie. Miał strzelać? Miał. Strzela? Strzela. Wystarczy.

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

25 komentarzy

Loading...