Reklama

Mickey van der Hart – osąd bohatera

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

05 czerwca 2020, 18:06 • 7 min czytania 12 komentarzy

W Poznaniu najgorętszym tematem ostatnich dni jest obsada bramki. Najpierw Mickey van der Hart w meczu z Legią popełnił błąd, który kosztował Kolejorza stratę punktów i pogrzebanie marzeń o walce o mistrzostwo Polski. Kilka dni później lechici podpisali kontrakt z Filipem Bednarkiem. My w tym całym galimatiasie postanowiliśmy usiąść sobie przed komputerem na dłuższą chwilę i obejrzeć wszystkie strzały celne na bramkę Lecha w tym sezonie. Wszystko po to, by odpowiedzieć na pytanie – czy Mickey van der Hart potrafi bronić?

Mickey van der Hart – osąd bohatera

Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista – nie. Zwłaszcza, że mamy w pamięci nie tylko ten najświeższy błąd w starciu z Legią, ale i klopsy we wcześniejszych spotkaniach. Sobotni babol Holendra był o tyle spektakularny, że prawdopodobnie przesądził o tym, że Lech o nawiązaniu walki z Legią może już zapomnieć. Natomiast uznaliśmy, że skoro chcemy rzetelnie ocenić umiejętności bramkarskie van der Harta, to wypada odświeżyć sobie wszystkie jego interwencje. Kilka kliknięć myszką, wygodne siedzenia, spektakularny seans – to już za nami. Teraz czas na rozłożenie występów golkipera poznaniaków na czynniki pierwsze.

Wyjścia do dośrodkowań

Pierwsze, co rzuca się w oczy przy oglądaniu van der Harta, to ewidentny problem z wychodzeniem do wrzutek. Bramkarz Lecha wielokrotnie nie potrafi oszacować kiedy ruszyć do piłki, a kiedy zostać na linii i czekać na rozwój wypadków. Zresztą sygnały o tym, że to nie jest mocna strona Holendra, słyszeliśmy już krótko po tym, jak przyjechał do Poznania.

Często van der Hart ustawia się przy wrzutkach na bliższym słupku, robi krok w stronę napastnika do którego kierowana jest piłka, ale szybko weryfikuje swoje zamiary i wraca na linię. Widać po nim jak na dłoni, że brakuje mu pewności przy wrzutkach. Czasami bliższy słupek udaje mu się dość przytomnie pokryć i wyłapać centrostrzał, jak w tym przypadku, gdy wrzucał/uderzał Danch:

Reklama

Ale nader często po prostu zostaje na linii i nie wychodzi do piłki, która jest w zasięgu bramkarza. Biorąc pod uwagę, że stoperzy Lecha nie są wybitni pod względem gry w powietrzu, taka kompilacja sprawia, że Lecha relatywnie łatwo ukąsić po wrzutce między obrońców a golkipera.

Natomiast sam van der Hart czasami uznaje, że idzie na całość i próbuje wyjść do wrzutki. Niestety dla Lecha – zbyt często kończy się pustym przelotem.

Tak było z Legią u siebie:

Tak było z Legią na wyjeździe:

Reklama

Tak było z Górnikiem u siebie:

Tak było z Jagiellonią na wyjeździe:

Sporo tego. Zasadniczo po van der Harcie jak na dłoni widać, że w tym elemencie gry ani nie jest dobry, ani – co wynika z braku umiejętności – nie jest pewny siebie przy wychodzeniu do wrzutek. Robi krok do przodu, by zrobić krok w tył. Robi krok w tył, by nagle wyjść do frunącej piłki. A biorąc pod uwagę, że mówimy o lidze, w której dośrodkowań jest multum, to taka cecha jest bardzo poważną wadą.

Dobra statystyka obron, ale ile z nich było spektakularnych?

Golkiper Lecha zajmuje wysokie piąte miejsce w Ekstraklasie pod względem skuteczności swoich obron. Holender może pochwalić się 77,7% skuteczności zatrzymanych strzałów na bramkę (87 obronionych uderzeń – via EkstraStats). Pod względem statystycznym wyprzedza mu m.in. Pavelsa Steinborsa, Dusana Kuciaka, Michala Peskovicia czy Radosława Majeckiego.

Wygląda to dość okazale. Natomiast należy się zastanowić – ile tych obron było faktycznie czymś ekstra dorzuconym do meczów Kolejorza, a na ile to były po prostu strzały w sam środek bramki, z którymi rzetelny golkiper nie powinien mieć większego problemu? Spośród wszystkich zatrzymanych uderzeń wyłoniliśmy te, które faktycznie były czymś ponad stan.

Sam na sam z Miłoszem Szczepański w meczu z Rakowem. Holender przytomnie wyszedł z bramki, ale trzeba też przyznać, że wykończenie tej akcji było fatalne – strzał w sam środek bramki, choć miejsca było sporo.

Sparowane uderzenie głową Artura Jędrzejczyka. Strzał z bliska, dobry refleks van der Harta zrekompensował kiepskie krycie rywala przez Kamila Jóźwiaka.

Obrona strzału Igora Angulo z ostrego kąta. Hiszpan ośmieszył defensywę lechitów, ale też wygonił się z akcją nieco do boku i uderzył prosto w Holendra. Ten przytomnie zareagował wyciągając ręce nad siebie i zatrzymał to silne uderzenie.

Na siłę moglibyśmy tu jeszcze dorzucić sparowane strzały z dystansu Paixao i Borysiuka.

Podkreślamy – wybraliśmy te najbardziej spektakularne, najbardziej efektowne i najcenniejsze interwencje van der Harta w lidze. I jak sami widzicie – nie ma tego za wiele. Oczywiście można się zarzekać, że czasami dobrym ustawieniem na linii bramkarz sam pozbawia się efektownych parad, a liczy się przede wszystkim efektywność. Ale obejrzeliśmy te wszystkie jego wyciągnięte strzały i tam po prostu jest od groma piłek kierowanych w sam środek bramki. Jedynie o pucharowym meczu ze Stalą Stalowa Wola można powiedzieć, że tam faktycznie bramkarz wybronił Lechowi mecz.

Zresztą symptomatyczna jest rekordowa w skali ligi seria Holendra bez puszczonej bramki (454 minuty). Najgroźniejszym uderzeniem na jego bramkę w tym czasie było to Urosa Djuranovicia:

Sporo z tych udanych interwencji ex-piłkarza Zwolle to takie taś-tasie w środek bramki, które można nawet zgasić wewnętrzną częścią stopy.

Ile goli zawalił?

Zdecydowanie łatwiej znaleźć bramki, w których van der Hart ordynarnie maczał paluchy. Doliczyliśmy się X takich bramek. O dwóch golach z Legią i bramce z Górnikiem już wspomnieliśmy, czyli mamy już trzy. Lecimy dalej:

– złe wybicie piłki z ŁKS-em na wyjeździe, z czego wziął się szybki atak łodzian

– złe ustawienie przy strzale Łukasza Brozia, piłka w zasięgu ramion bramkarza, ale Holender zareagował zbyt wolno

– pozwolenie na to, by Broź przelobował go strzałem głową z ostrego kąta

– przepuszczenie strzału w krótki róg po rzucie rożnym w meczu z Zagłębiem Lubin, choć tu też nie popisała się obrona pozostawiając Tosika metr od bramki bez krycia

– zbyt wolna pogoń za piłką po strzale Serrarensa (ostatecznie gola zaliczono Jankowskiemu, który dobijał to uderzenie), choć po prawdzie najwięcej zawalił tu spóźniony za rywalem Crnomarković

– piąstkowanie prosto pod nogi rywala (brzmi znajomo?), z czego wzięła się akcja bramkowa Wisły, na późniejszym etapie tej akcji krycie odpuścił Kostewycz

Tak na nasze oko – pięć goli ewidentnie zawalił sam van der Hart, do kolejnych czterech dorzucił solidną cegiełkę. W Ekstraklasie Holender mógłby stanąć w szranki tylko z Thomasem Daehne pod względem błędów kluczowych przy straconych bramkach. I o ile faktycznie trzeba mu oddać, że strzały w środek bramki broni rzetelnie, o tyle tzw. super-saves ma bardzo mało. Rachunek wychodzi zatem klarowny – golkiper Lecha więcej goli zawala niż ratuje.

Zmiana w bramce mało prawdopodobna

Siłą rzeczy część fanów Kolejorza domaga się zmiany między słupkami. Sęk w tym, że niechętny do tej roszady jest Dariusz Żuraw. Na konferencji prasowej przed meczem z Zagłębiem Lubin mówił tak: – Jeśli zauważę w jego oczach, że potrzebuje przerwy, to z nim porozmawiam. Nie mam w zwyczaju po jednym błędzie sadzać piłkarza na ławce. Trzeba mieć twardą skórę. Liczę, że w Lubinie zagra bardzo dobrze.

Gdy jeszcze w listopadzie pytano go o zmianę w bramce, odpowiadał: – Gdybym widział, że różnice nie są duże i byłbym pewny tego, że mogę postawić na któregoś z tych rezerwowych bramkarzy, to bym postawił.

Innymi słowy – Żuraw woli stawiać na van der Harta, bo jego zdaniem i Miłosz Mleczko, i Karol Szymański nie są na tyle dobrzy, by stanowić realną alternatywę dla Holendra. Trzeba jednak zadać sobie pytanie – czy inwestycja w Mleczkę przyszłościowo nie okazałaby się bardziej wartościowa niż stawianie na obecną „jedynkę”, choć ta popełnia sporo błędów? Dziś pewnie wychowanek Kolejorza nie jest lepszym bramkarzem (w środę puścił zresztą gola z rzutu wolnego w starciu rezerw z Garbarnią – uderzenie leciało w róg obstawiony przez bramkarza), ale być może jeśli dostałby szanse gry, to z czasem by się rozwinął? Ma za sobą niezły sezon na wypożyczeniu w Puszczy Niepołomice, a teraz broni jedynie w drugoligowych rezerwach.

Lech zresztą od dłuższego czasu ma problem z wypromowaniem któregoś ze swoich bramkarskich wychowanków. Tylko z ostatnich lat do głowy przychodzą takie nazwiska jak – Adrian Szady (dzisiaj Stal Brzeg), Adam Makuchowski (Chrobry Głogów), Mateusz Lis (Wisła Kraków), Maciej Dąbrowski (Hibernian), Kamil Czapla (Sparta Złotów) czy Przemysław Frąckowiak (Polonia Środa Wielkopolska). Żaden z nich nie doczekał się szansy w pierwszym zespole. Pewnie większość z nich nie była na odpowiednim poziomie i być może to kamyczek do ogródka Kolejorza, że pod względem szkolenia golkiperów jest słabo. Ale też druga strona tego medalu jest taka, że Lech – mimo iż w ostatnich latach nie miał (może poza Putnockym) golkipera ze ścisłej czołówki Ekstraklasy – wcale nie stawia na swoich wychowanków na tej pozycji.

Z tego co słyszymy – Lech ściąga Filipa Bednarka po to, by rywalizował z van der Hartem. Kolejorz nie był zadowolony z rywalizacji w bramce i dlatego chce, by Bednarek naciskał na obecną „jedynkę”, a jeśli tę rywalizację wygra, to wskoczy do bramki. Pytanie jednak jest takie – czy obaj gwarantują wybronienie kilku punktów w sezonie? Bo jeśli nie, to Kolejorz znów wróci do swojej tradycji, która w Poznaniu ma już długą historię. Czyli bramkarz w Lechu jest po prostu ligowym średniakiem. Albo – jak w przypadku van der Harta – nawet poniżej średniej ligowej.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Komentarze

12 komentarzy

Loading...