Reklama

Jak pech, to pech. Znów poważna kontuzja Rafała Wolskiego

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

30 maja 2020, 15:36 • 5 min czytania 8 komentarzy

Czy istnieje coś takiego, jak limit pecha w życiu? Wszyscy chcielibyśmy myśleć, że tak. Taką nadzieję ma pewnie Rafał Wolski, któremu kontuzje mocno zahamowały karierę. Niestety, piłkarz Wisły Płock ma potwornego pecha. Wygląda na to, że jego największa zmora – więzadła krzyżowe – znów dała o sobie znać. Pomocnika prawdopodobnie czeka kolejna długa przerwa. Akurat wtedy, kiedy mógł wziąć na barki grę „Nafciarzy” z Płocka.

Jak pech, to pech. Znów poważna kontuzja Rafała Wolskiego

O tym, że Rafał Wolski prawdopodobnie znów zerwał więzadła krzyżowe, poinformował w najnowszym „Stanie Futbolu” Maciej Wąsowski z „Przeglądu Sportowego”. Momentalnie pomyśleliśmy sobie – cholera, co za pech. Oby to nie była prawda. Niestety, udało nam się potwierdzić te informacje. – Rzeczywiście, na jednym z ostatnich treningów Rafał doznał urazu. Chodzi o lewe kolano, czyli nie to, które wcześniej było operowane. Ostateczna diagnoza będzie znana w poniedziałek. Sprawa nie wygląda zbyt kolorowo, czeka go raczej kolejny długi rozbrat z piłką – przyznał nam prezes Jacek Kruszewski.

Jak doszło do urazu? Z tego co udało nam się ustalić, stało się to bez kontaktu z rywalem. Czyli piłkarz Wisły dołącza do listy, o której dopiero co pisaliśmy. Po powrocie do treningów, więzadła poszły: Miłoszowi Szczepańskiemu, Michałowi Góralowi, Kamilowi Słabemu oraz Igorowi Łasickiemu. W przypadku zawodnika „Nafciarzy” miało to wyglądać tak, że gdy oddawał on strzał prawą nogą, lewa trochę mu „odjechała”. Znajomy trzask i ból, zejście z boiska…

Dla Wolskiego prawdziwy dramat, bo przecież dopiero co dwukrotnie zrywał więzadła jako piłkarz Lechii Gdańsk. Zimą trafił do Płocka i choć nie zdołał jeszcze rozegrać meczu, Wisła zaoferowała mu przedłużenie umowy. 27-latek skorzystał z tej propozycji. Skąd tak szybka decyzja płockich działaczy o tym, żeby zatrzymać Wolskiego? – Był w pełni zdrowy, sprawny, wyglądał bardzo dobrze na treningach. Rozgrywaliśmy mecze wewnętrzne i on grał je w pełnym wymiarze. Był rewelacyjny: strzelał bramki, asystował. Zdecydowanie ten zespół z nim wygląda lepiej, jeśli chodzi o sferę ofensywną. Bardzo na niego liczyliśmy – wyjaśnia nam prezes Wisły.

Historia Rafała pewnie jest wam wszystkim znana. Młody chłopak brylował w Legii, trafia do Włoch i w zasadzie wtedy wszystko się zaczęło. Do Florencji wyjechał po poważnym urazie, praktycznie pozbawiony rytmu meczowego i treningowego. Nie chcemy oceniać, że tylko dlatego nie powiodło mu się na obczyźnie, ale na pewno coś w tym było. Od tego czasu pomocnik częściej nie grał niż grał. W końcu Wolski wrócił do Polski, odbudował się w Wiśle i trafił do Lechii Gdańsk. Cóż, powiedzieć, że nadmorskie powietrze mu nie służyło, to jak nie powiedzieć nic. Karta pacjenta wygląda tak:

Reklama
  • Uraz kolana, 92 dni przerwy
  • Zerwane więzadła krzyżowe w prawej nodze, 190 dni przerwy
  • Ponowne zerwanie więzadeł, 164 dni przerwy

Od połowy 2017 roku opuścił 50 meczów Lechii. Zagrał w 42. To wiele mówi, a jeszcze więcej dowiemy się, gdy spojrzymy na zegar. 2377 rozegranych minut, średnio ok. 56 minut na mecz. Naprawdę ciężko było skojarzyć tego chłopaka z boiska. Nic dziwnego też, że nie potrafił nawiązać do świetnej formy sprzed lat. Bo co jak co, ale talent Wolski miał zawsze. Tu np. przypominaliśmy, jakie bramki potrafił strzelać, gdy był zdrowy. Z drugiej strony, jego talent z czasem stał się jakimś obciążeniem. Po wszystkich tych przejściach, pomocnik wciąż musiał mierzyć się z oczekiwaniami, które były mocno wygórowane. Porównywaliśmy go kiedyś do liderów pozostałych drużyn walczących o mistrzostwo Polski:

„Czy jednak z ręką na sercu Rafał może powiedzieć, że nawet gdy był zdrowy, w sezonie, kiedy Lechia walczyła o mistrza, był tym, kim naprawdę potrafiłby być, patrząc na jego potencjał? Wydaję się, że nie. Uzbieranie dwóch goli, pięciu asyst i sześciu kluczowych podań to oczywiście wynik bardzo przyzwoity, ale znów: jednak poniżej możliwości Rafała. W Legii kluczowy Vadis miał 4-12-7. Jaga: Vassiljev 13-13-3. Lech: Jevtić 8-7-3. Jakkolwiek spojrzeć, każda drużyna walcząca wówczas o tytuł mistrzowski, miała na kierownicy kogoś konkretniejszego, kto bardziej potrafił wpłynąć na wynik meczu niż Wolski w Lechii. To jest też właśnie problem piłkarza: brakuje mu stabilizacji formy”.

Ale w końcu Dominik Furman też przez długi czas się miotał, a w Płocku odnalazł spokojną przystań. Zresztą Wisła, mimo kontuzji, wciąż bardzo na niego liczy. – Jest nam przykro, jesteśmy zmartwieni. Ma ogromnego pecha. Teraz musimy go wspierać, żeby ta rehabilitacja przebiegła pomyślnie, żeby on wrócił do grania. Tyle czasu, ile on stracił na leczenie kontuzji, to można byłoby obdzielić kilku piłkarzy. Ale wspieramy go, choćby trener Sobolewski, który ma za sobą kilka poważnych kontuzji. Wyleczył się, pojechał na mundial, zagrał 400 meczów w Ekstraklasie. Rafał jest jeszcze stosunkowo młodym zawodnikiem i wierzymy, że pech go opuści. 

No, z tym, że Wolski jest młody, możemy dyskutować. Że ma pecha – fakt.

Wisła jest jednak w o tyle dobrej sytuacji, że – jakkolwiek brutalnie to nie brzmi – stać ją na pecha Wolskiego. Po pierwsze dlatego, że Wolski gra w Płocku, ale jest na rachunku Lechii, co jest oczywiście wynikiem innowacyjnego zarządzania gdańskim klubem. Po drugie dlatego, że jak zapewnia Kruszewski, jego kontrakt nie jest wysoki. – Wiem, że zaraz pojawią się oceny, że tracimy pieniądze. Dlatego przede wszystkim zaznaczę: to nie jest dla nas najważniejsze. Rafał nie ma wysokiego kontraktu, jak na warunki Wisły, jest on średni. Straty finansowe absolutnie nie są dla nas najgorsze. Najgorsze, że tracimy dobrego piłkarza.

Pytanie tylko, czy Wolskiego stać jeszcze na to, żeby po raz kolejny przechodzić przez to samo. Oczywiście trzymamy za to kciuki. Zdajemy sobie jednak sprawę, że jeśli trzy ostatnie lata spędził w gabinetach lekarskich, to bliżej mu do nucenia „Kiedy powiem sobie dość” niż „Nas niedogoniat„.

Reklama

SZYMON JANCZYK

Fot. Tadeusz Skwot/Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
1
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
13
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

8 komentarzy

Loading...