Reklama

„Wzrośnie intensywność”, „więcej kontuzji”. Jaka będzie Ekstraklasa w nowej rzeczywistości?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

29 maja 2020, 10:26 • 10 min czytania 5 komentarzy

Wraca Ekstraklasa, więc wracają próby przewidzenia tego, co się będzie w niej działo. Zwyczajowo powinniśmy pytać ekspertów o mistrza kraju, spadkowiczów czy króla strzelców, ale w tej wyjątkowej sytuacji zajmujemy się nową rzeczywistością, w której się znaleźliśmy i wszystkimi aspektami, które się z nią wiążą. Kamil Kosowski, Paweł Golański, Leszek Ojrzyński i Czesław Michniewicz zmierzyli się z naszymi pytaniami, a ich nierzadko mocno zróżnicowane odpowiedzi najlepiej pokazują, jak wielka niewiadoma nas czeka. 

„Wzrośnie intensywność”, „więcej kontuzji”. Jaka będzie Ekstraklasa w nowej rzeczywistości?

1. Czy będzie więcej kontuzji?

KAMIL KOSOWSKI: – Wydaje mi się, że nie, ponieważ piłkarze są wypoczęci. Jeżeli zaczną łapać kontuzje mięśniowe, bo w ciągu miesiąca rozegrają trochę więcej meczów, to znaczy, że są słabo przygotowani.

PAWEŁ GOLAŃSKI: – Nie wydaje mi się, żeby ta przerwa miała bardzo duży wpływ. Każdy z zawodników dostał rozpiskę i zadania, które rzetelnie miał wykonywać. Wbrew pozorom, jeżeli robiono to sumiennie i w przemyślany sposób, niektóre partie mięśni mogły zostać jeszcze dodatkowo wzmocnione. Jeśli więc chodzi o urazy mięśniowe, nie spodziewam się nagłego wzrostu. Pomijam tu kontuzje mechaniczne, typu skręcenia czy stłuczenia.

LESZEK OJRZYŃSKI: – Będzie więcej, skoro trenerzy nie mogą przeprowadzać pięciu zmian. Czas przygotowań został skrócony, z kolei przerwa w grze była wydłużona. Nie widać pozytywnych przesłanek, by sądzić, że piłkarze są lepiej przygotowani niż wcześniej. Widzimy, co dzieje się w Bundeslidze, kontuzji od początku jest sporo. U nas zresztą jeszcze nie zaczęło się granie, a już w paru klubach zawodnicy wypadali, Legia w Legnicy musiała wystawić trzeciego bramkarza.

Reklama

CZESŁAW MICHNIEWICZ: – Obawiam się, że liczba kontuzji wzrośnie. Przerwa była wyjątkowo długa.

2. Czy poziom będzie niższy?

KAMIL KOSOWSKI: – Nie. Mało tego – sądzę, że poziom będzie wyższy, przynajmniej jeśli chodzi o intensywność gry. To końcówka sezonu, a wszyscy zaczynają od punktu wyjścia – mogli odpocząć, poluzować lub dokręcić śrubę. Wszystko kręci się wokół trenerów przygotowania fizycznego. Spodziewam się zdecydowanie bardziej intensywnej ligi.

PAWEŁ GOLAŃSKI: – Nie będzie niższy. Myślę, że głód piłki u zawodników jest tak duży, że będą maksymalnie skoncentrowani i zmobilizowani. Zapewne mają oni też świadomość, że teraz tym bardziej trzeba pokazywać się z dobrej strony, bo sytuacja finansowa niektórych klubów się pogorszyła, a rynek jest dość mocno nasycony. Najlepsi piłkarze zawsze się obronią, na nich będą chętni, ale już średniacy nie będą mieli tak łatwo.

LESZEK OJRZYŃSKI: – Na początku poziom zapewne będzie niższy, ale z kolejki na kolejkę pewne rzeczy powinny być korygowane. Jeśli drużyny unikną kontuzji, czas będzie działał na ich korzyść. Wróci tempo gry, więcej rozwiązań taktycznych zacznie funkcjonować.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: – Nie spodziewam się różnicy na plus, ani na minus. Niewiele się zmieni. Dwa miesiące treningów indywidualnych na pewno umiejętności piłkarzy nie podniosły, nie liczę na boom, nie ma ku temu realnych podstaw. Liczę na solidność, którą mieliśmy, gdy przerywano ligę.

Reklama

3. Czy zniknie atut własnego boiska?

KAMIL KOSOWSKI: – Nie wiem, o kim moglibyśmy wcześniej powiedzieć, że naprawdę stworzył u siebie twierdzę. Legia, Wisła Kraków, Górnik Zabrze – nikt więcej mi nie przychodzi na myśl. Chyba tylko tym zespołom kibice pomagają tak, że można mówić o dwunastym zawodniku. W skali całej ligi rewolucji się nie spodziewam.

PAWEŁ GOLAŃSKI: – Całkowicie nie zniknie, ale siłą rzeczy różnica między graniem u siebie a na wyjeździe będzie się zacierała. Najwięcej stracą ci z najwyższą frekwencją, przyzwyczajeni do masowego wsparcia z trybun. Doping kibiców potrafił w krytycznych momentach wykrzesać z siebie resztki sił. Tego w najbliższym czasie zabraknie.

LESZEK OJRZYŃSKI: – Na pewno zespoły gości teraz zyskają. Mówienie o kibicach jako dwunastym zawodniku naprawdę nie jest wyświechtanym frazesem. To faktycznie tak działa, a dziś ten atut odpadnie. Z drugiej strony, gospodarze będą grali na płycie, którą świetnie znają, będą się przebierać w swoich szatniach, niektóre stadiony zachowały wyjątkową specyfikę, więc delikatne elementy psychologicznej przewagi pozostaną. Bundesliga jednak pokazuje, że to w większości przypadków za mało.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: – Zespoły, które „żyły” z kibiców, czyli Legia, Lech, Wisła Kraków czy Górnik, sporo stracą. Zawodnicy mogli być przyzwyczajeni, że ich kibice potrafili nieco wystraszyć przeciwnika, a teraz tego atutu zabraknie. To będzie miało istotne znaczenie, zwłaszcza w pierwszych meczach. Nawet oglądając mecz BVB z Bayernem zobaczyliśmy, jaką to robi różnicę. W telewizji miałem sztuczny doping, ale piłkarze go nie słyszą, a myślę, że trybuny w końcówce poniosłyby Borussię do heroicznej walki o remis. Brakowało tego dodatkowego wiatru w żagle. Zakładam jednak, że minie parę kolejek i wszyscy się do nowej rzeczywistości przyzwyczają.

4. Czy granie przy pustych trybunach zmniejszy presję, piłkarze zaczną grać na większym luzie?

KAMIL KOSOWSKI: – Jeżeli ktoś ma problem z presją i otoczką Ekstraklasy, to nie powinien grać w piłkę. Moim zdaniem granie przy pustych trybunach mija się z celem. Mamy jednak taką a nie inną sytuację i musimy tak funkcjonować. Jeśli jednak ktoś zapyta mnie, czy te ewentualne 999 osób na stadionie zrobi różnicę, to odpowiem, że nie. Albo wpuszczajmy kibiców normalnie, albo grajmy bez nich, ale nie dziwmy się potem, że atmosfera będzie jak na sparingach.

PAWEŁ GOLAŃSKI: – Jeśli kogoś stresowało granie przy pełnych trybunach, profesjonalny futbol nie jest dla niego. Większego luzu w grze też nie przewiduję. Piłkarze będą wiedzieli, że wszyscy oglądają ich w telewizji. Presja to coś normalnego w sporcie, nie można szukać od niej ucieczki.

LESZEK OJRZYŃSKI: – Zdecydowanie odejdzie trochę presji i może pojawić się więcej luzu. I u starszych zawodników, i u młodszych. Kibice potrafią mocno pomóc, ale też mocno zdeprymować. Niejeden zawodnik Lecha czy Legii się o tym przekonywał, gdy drużynie nie szło i niosły się z trybun okrzyki niezadowolenia. Tutaj tego nie będzie, chyba że zaraz coś się zmieni i przynajmniej tych 999 kibiców będzie mogło wejść. Wiadomo, lepiej mieć 5 czy 10 tysięcy gardeł na stadionie, ale tysiąc też może być słyszalny, zwłaszcza jeśli trafi się kilku malkontentów.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: – Nie spodziewam się tego. Ktoś bojący się pełnych trybun nie ma racji bytu w Ekstraklasie. Po prostu będzie inaczej. Zaczniemy słyszeć wszystkie okrzyki z ławki, piłkarze na boisku też. Nikt już nie będzie mógł powiedzieć trenerowi, że czegoś nie dosłyszał, bo kibice zagłuszali. Możemy być świadkami scenek, gdy ci bardziej ekspresyjni trenerzy nieraz okrzyczą zawodnika, a ten odpyskuje. W końcu piłka to gra na emocjach.

5. Czy będzie większy problem z wytworzeniem maksymalnej koncentracji i motywacji?

KAMIL KOSOWSKI: – Mogę mówić tylko za siebie. Ja miałbym z tym spory problem. Grałem też dla kibiców – swoich i tych wspierających przeciwnika. Ci drudzy z reguły nie byli mi przychylni, ale dzięki temu mnie mobilizowali. Chciałbym wierzyć, że piłkarze takich problemów nie będą mieli, lecz wydaje mi się, że to nieuniknione.

PAWEŁ GOLAŃSKI: – Myślę, że zawodnicy i trenerzy rozmawiają na ten temat, nastawiają się, że nie będzie czuć gorącej atmosfery, całej tej otoczki. Pozostaje im się do tego przyzwyczaić, nie mają wyjścia.

LESZEK OJRZYŃSKI: – To już mocno indywidualna kwestia. Różni zawodnicy potrzebują różnych bodźców. Niektórych otoczka jak na meczach Lech – Legia może lekko deprymować i tracą kilka procent. Innych jeszcze dodatkowo nakręci. Drużynowo nie zakładałbym jednak większych problemów, choć sam jestem ciekaw, jak jedni czy drudzy będą budować swój mental na boisku. Również w tym aspekcie kluczowe będzie przygotowanie motoryczne. Jak pewnych rzeczy nie masz na odpowiednim poziomie, to nawet najlepszą mentalnością nie zrekompensujesz braków.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: – Trudno mi powiedzieć. Dla nas wszystkich nadchodzi nowa rzeczywistość, w której musimy się odnaleźć, tak jak aktorzy czy muzycy występujący dziś bez widowni. Podejrzewam, że faktycznie piłkarzom będzie w tym aspekcie nieco trudniej, ale czy to sprawi, że ktoś zacznie gorzej biegać i gorzeć grać? Raczej nie, jak już sędzia pierwszy raz gwizdnie, nikt nie będzie o tym myślał. Wystarczającą mobilizacją powinna być sama stawka spotkania, tak jak w sobotę przy Lech – Legia. Dla mnie to wręcz mecz sezonu. Legia wygrywając na dobre odskakuje „Kolejorzowi”, który jednak w razie wygranej może jeszcze złapać tlen i stać się jednym z najgroźniejszych rywali w walce o tytuł, złapać się na koło. Dla emocji w lidze drugi scenariusz z pewnością byłby bardziej pożądany, dla Legii oczywiście nie.

6. Pięć zmian: za czy przeciw?

KAMIL KOSOWSKI: – PZPN jest przeciw, więc moje zdanie się nie liczy.

PAWEŁ GOLAŃSKI: – Jestem za.

LESZEK OJRZYŃSKI: – Jak najbardziej za. Moim zdaniem nawet bez pandemii powinniśmy mieć już pięć zmian. Można to oczywiście lekko usankcjonować, że tylko w trzech rzutach, że część można przeprowadzić jedynie w przerwie i tak dalej. Trenerzy zyskaliby szersze pole manewru. Piłka nożna to jedyna dyscyplina zespołowa, w której nie ma zmian powrotnych i większych rotacji. Dziś w praktyce szkoleniowiec ma zmiany w systemie 2+1, bo mało kto wprowadzi trzech nowych zawodników na długo przed końcem, ryzykując, że zabraknie ich w końcówce.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: – Grając z kadrą U-21 na EURO we Włoszech, mieliśmy możliwość pięciu zmian, podobnie jak wcześniej podczas towarzyskiego meczu z Anglikami. Turniej był intensywny, trzy spotkania w ciągu sześciu dni i te zmiany się przydały. Nie zawsze wykorzystywaliśmy komplet, ale z tyłu głowy mieliśmy komfort, że jak coś się stanie, ktoś wypadnie, to można jeszcze coś zrobić. Skoro jednak wiemy, że w Ekstraklasie zostaje po staremu, trzeba się na to nastawić i nie wybrzydzać.

7. Czy podkład z kibicami w telewizji to dobry pomysł?

KAMIL KOSOWSKI: – Nie oglądałem jeszcze meczu z takim wspomaganiem, ale traktuję ten pomysł tak jak wszystkie inne w tym temacie. Każdy substytut kibica – czy to postać wycięta z kartonu na trybunach, czy dźwięk dopingu z głośnika – dla mnie jest sztuczny i mija się z celem.

PAWEŁ GOLAŃSKI: – Na tę chwilę sobie tego nie wyobrażam. Zobaczymy, jak się to sprawdzi w pierwszych meczach. Słyszałem, że taki pomysł przyjął się podczas transmisji Borussii Dortmund z Bayernem, więc skoro u nas też dano możliwość włączenia dopingu, może z czasem się to sprawdzi.

LESZEK OJRZYŃSKI: – Dla mnie to pozytyw, zawsze przyjemniej ogląda się mecz, nie słychać pojedynczych okrzyków. Na podobnej zasadzie niektórzy lubią czasami porobić coś przy muzyce lecącej w tle, gdy nie potrzeba maksymalnego skupienia.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: – Jeśli technicznie jesteśmy gotowi na takie rozwiązanie, chętnie widziałbym je również w Ekstraklasie. Podczas meczu w Dortmundzie bardzo mi się podobał ten pomysł. Później oglądałem inne transmisje już bez kibicowskiego podkładu i odbiór był mniej przyjemny. Przy BVB – Bayern w wielu fragmentach mogłem odczuwać, że jest normalny mecz: mało ujęć na puste trybuny, słychać doping, fajnie jest. Ale jak później śledziłem skrót „na głucho”, czuło się, że w ostatnich minutach Borussii brakowało noszenia, które dają pełne trybuny. No i słyszeliśmy, kto „łamie” piłkę, a kto dobrze i czysto ją uderza, dźwięk się różni.

8. Moment na zainteresowanie świata polską ligą – uda się?

KAMIL KOSOWSKI: – Nie uda się, ze względu na poziom. Mam tylko nadzieję, że polscy kibice nie uciekną potem do Premier League i La Liga, pozostając wiernymi Ekstraklasie.

PAWEŁ GOLAŃSKI: – Myślę, że się uda. Wielu kibiców z zagranicy pewnie zerknie, skauci i inne osoby związane z piłką tym bardziej. Długo ten stan nie potrwa, ale dobre i dwa tygodnie zwiększonej uwagi. Oby tylko poziom okazał się na tyle dobry, że dominować będą pozytywne komentarze.

LESZEK OJRZYŃSKI: – Uda się, a jak mecze będą ciekawe, to może niektórzy nawet pozostaną przy Ekstraklasie i wykupią sobie jakieś pakiety. Pojawia się nietypowa szansa i piłkarze też są świadomi, że w kilkunastu krajach Europy mogą się pokazać nie tylko przed tamtejszymi kibicami, ale również skautami, agentami i trenerami. Być może ktoś w ten sposób zaistnieje na arenie międzynarodowej.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: – Gdy grała tylko liga białoruska, wielu po raz pierwszy w życiu ją oglądało z braku alternatywy. Ja też się skusiłem. Niewykluczone, że wielu zdecyduje się włączyć Ekstraklasę z czystej ciekawości, dla poczucia egzotyki. Ale to może być szansa dla zawodników, żeby się pokazać. Wiadomo, że nikt, kto na co dzień ma w kraju topowe rozgrywki, nie wsiąknie w polską ligę, cudów się nie spodziewajmy. Skoro jednak teraz jeszcze prawie nikt nie gra, jest szansa na promocję – przynajmniej do drugiego tygodnia czerwca, kiedy wystartuje La Liga.

przepytał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. FotoPyK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Xavi: To odpowiedni moment, żeby powiedzieć dość. Nie będę tolerował kłamstw

Damian Popilowski
0
Xavi: To odpowiedni moment, żeby powiedzieć dość. Nie będę tolerował kłamstw
Niemcy

Bayern sonduje dwóch szkoleniowców. Kto zastąpi Thomasa Tuchela?

Piotr Rzepecki
0
Bayern sonduje dwóch szkoleniowców. Kto zastąpi Thomasa Tuchela?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...