Reklama

Wraca sezon na kabarety

redakcja

Autor:redakcja

29 maja 2020, 12:26 • 3 min czytania 25 komentarzy

Tak, Legia i Lech z dużym spokojem wygrały swoje pucharowe mecze. Momentami obie ekipy grały jak z głupimi, a Kamil Jóźwiak to już w ogóle urządził sobie zabawę, jakby przyszedł na zajęcia wyrównawcze, samemu będąc szóstkowym uczniem.

Wraca sezon na kabarety

Czy to powód do optymizmu dla kibiców obu klubów? Nie.

Nie, bo rywale byli skrajnie marni. Zobaczcie na bramkę tego Rosjanina (nie będę się uczył nazwiska, gość zaraz pewnie zniknie, w sumie zapomniałem, że dalej tam siedzi) – ile miejsca miał Lech? Nieprzyzwoicie dużo. Stal nie doskoczyła do gości w żadnym momencie, stała i patrzyła, co Lech będzie chciał zaraz zrobić i nawet jak chciał strzelić gola, to nikt nie zgłosił żadnych pretensji. Naprawdę: nie doskoczyć do Muhara, jak ten ma piłkę, to trzeba mieć wybitny pomysł na mecz.

Potem przyjeżdża trzeci zespół Kazachstanu i jesteśmy zaskoczeni, że oni akurat doskakują.

W każdym razie – pierwszoligowcy nie dość, że grali słabiutko, to jeszcze byli pozbawieni atutu w postaci publiczności. Niespodzianki się zdarzają w Pucharze Polski po części dlatego, że piłkarze z umownej elity jadą na obcy teren i muszą posłuchać trochę bluzgów w swoją stronę. A wiadomo: ekstraklasowy zawodnik często potrzebuje wręcz cieplarnianych warunków, by cokolwiek na boisku ogarnąć. Z kolei ci słabsi potrzebują wsparcia, bo bez wsparcia to też dupa, a nie robota.

Reklama

Czyste umiejętności musiały być po stronie Legii i Lecha, gdyby nie były, całkowicie bym się już załamał. Natomiast nie wydaje mi się, by te wyniki miały jakieś szczególne przełożenie na ligę, przynajmniej nie na początku. Tam różnice między kolejnymi klubami są już minimalne, ktoś jest przeciętny, ktoś średni, więc jak przeciętny wstanie lewą nogą, to średni wygra i tak to się kręci.

Dlatego, jeśli ktoś wierzy, że sobotni hit nie będzie hitem tylko z nazwy, to jednak uspokajam. Oglądałem Borussię z Bayernem i to nie był wielki mecz, nie był nawet duży. Letnie pykanie z jednym błyskiem. A skoro piłkarze z Bundesligi nie potrafili ogarnąć spektaklu po takiej przerwie (mając już dwa mecze za sobą), to mam ogromne wątpliwości, że zrobią to zawodnicy z Ekstraklasy.

Po pierwsze z oczywistego powodu – nas nie wolno porównywać do Bundesligi, to ogromna obraza dla sąsiadów, po drugie – i Legia, i Lech mogą nie chcieć ryzykować. Niby bez kibiców, ale jednak jest sporo do przegrania. Legia mogłaby roztrwonić nieco swoją przewagę, Lech stracić szansę na pogoń. A według ligowej logiki najpierw myśli się o braku porażki, dopiero później, ewentualnie, o zwycięstwie.

Tak to już u nas jest, można powiedzieć, że dzisiaj na nowo zaczyna się sezon na kabarety.

Przecież jeszcze chłopaki nie zdążyli kopnąć piłki w lidze, a już udało się podjąć jedną głupią decyzję, czyli nie dopuścić do pięciu zmian w meczu. Argument Bońka? W 1982 roku było ciepło i nie było pięciu zmian. Prezes ma to do siebie, że lubi podkreślać wartość merytoryki, a potem sam wychodzi i opowiada o pogodzie sprzed 40 lat.

Nie wiem, dlaczego chłop odpowiedzialny za piłkę w Niemczech nie podniósł tego argumentu. Niemcy zaszli przecież na mundialu w Hiszpanii jeszcze dalej, przegrali dopiero w finale, więc można było stwierdzić, że skoro my zajęliśmy drugie miejsca w 1982 roku, to wy w 2020 możecie grać bez pięciu zmian.

Reklama

No ale tam nikt nie żyje przeszłością, raczej zajmują się teraźniejszością i przyszłością, raczej wychodzą na tym dobrze. Niebywałe, że w Niemczech (i pewnie zaraz w Hiszpanii) potrafią przyznać: tak, potrzebujemy tej ekstra pomocy, ale dumni Polacy (Polak) nie. My czerpiemy z Zachodu, jak trzeba ściągnąć starego Hiszpana, ale jak systemowe rozwiązania, to już nie.

I powiedzcie, że nie wróciły kabarety.

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

25 komentarzy

Loading...