Reklama

„Niech decyduje boisko, nie zielony stolik. 20 czerwca to będzie nasz finał”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 maja 2020, 16:21 • 6 min czytania 3 komentarze

Przy zielonym stoliku nigdy nic nie jest łatwe. Dlatego też, kiedy Śląski Związek Piłki Nożnej podjął decyzję o zakończeniu rozgrywek piłkarskich od IV ligi w dół, od razu pojawił się problem rozstrzygnięć IV ligi grupy śląskiej, która jest podzielona na dwie podgrupy. Tam – wedle regulaminu – na koniec rozgrywek miał rozegrać się baraż między zwycięzcami pierwszej i drugiej grupy śląskiej. W tym roku, po rozegraniu piętnastu kolejek, przewodzą Szombierki Bytom i LKS Goczałkowice Zdrój. Jak to wszystko zostanie rozegrane?

„Niech decyduje boisko, nie zielony stolik. 20 czerwca to będzie nasz finał”

– Mieliśmy związkowe z prezesem Kulą i doszliśmy do porozumienia, że rozstrzygnie jedno spotkanie. Bo przy dwóch meczach pojawia się niebezpieczeństwo kolejnych komplikacji. Jeśli wyszłoby po pierwszym starciu, że któryś z zawodników zaraził się koronawirusem, to drugi mecz mógłby się nie odbyć. A tak wszystko będzie jasne – dwie drużyny, neutralne boisko na Polonii Łaziska i niech się decyduje. 20 czerwca, godzina 18.00, to będzie nasz finał – mówi nam trener Goczałkowic, Damian Baron, który opowiedział nam trochę o czwartoligowych realiach w dobie kryzysu. 

***

Tabela grupy IV ligi grupy śląskiej I

Reklama

Tabela IV ligi grupy śląskiej II

***

Damian Baron (LKS Goczałkowice): –  Kadrowo wyglądamy bardzo dobrze. Liczba zawodników się zgadza. Trenujemy od dwóch tygodni, po sześciu, jak to było dozwolone. Wiadomo, jakieś tam dolegliwości u niektórych piłkarzy się pojawiają, wypadł jeden zawodnik, ale możliwe, że uda mu się wrócić, więc generalnie wygląda to dobrze.

To dobry prognostyk w perspektywie tego, że czeka was baraż o III ligę.

Dokładnie, czeka nas baraż. My i Szombierki Bytom jesteśmy na pierwszych miejscach w swoich grupach śląskiej IV ligi. Zgromadziliśmy dwa punkty mniej, ale moim zdaniem nie powinno być to wiążące – grupa grupie nie jest równa. Druga sprawa: Szombierki miały więcej meczów rozegranych u siebie niż my – oni osiem, my sześć. Patrząc na to w ten sposób, że mieli więcej punktów mija się z celem. To byłoby bezsensowne. Dlatego na pewno baraż jest uczciwym rozwiązaniem, choć jeszcze sprawiedliwiej byłoby chyba, gdyby dwie drużyny awansowały. Wtedy nikt by nie tracił.

Najwięcej tracą drużyny z drugich miejsc w waszych grupach…

Drugie miejsca mają najgorzej. U nas w takiej sytuacji jest GKS II Tychy. Jeśli zamykamy sezon tu i teraz, w tej chwili, to oni nie mają żadnych szans na mistrzostwo IV ligi. Czub tabeli zawsze będzie najbardziej pokrzywdzony w takim układzie i przy takiej decyzji.

Reklama
Baliście się, że nie będzie barażu, że związek przychyli się do tego, żeby awans przyznać Szombierkom, które mają więcej punktów?

Nie baliśmy się. Jakaś decyzja musiałaby zapaść. Zostaliśmy liderem swojej grupy. Nam się baraż należy, choć w sumie, to może za dużo powiedziane – po prostu z zasad wynika, że baraż powinien się odbyć. Zobaczymy, jak epidemia się rozwinie, czy będzie można wznowić treningi całą drużyną, dwudziestu dwóch piłkarzy i trenerzy, ale dalej nie można rozegrać meczu. Baraż musi być. Ktoś awansować musi. Jeśli ktoś wyżej zdecydowałby, że tylko Szombierki awansują, to byłoby to zwyczajnie niesprawiedliwe, nie w duchu tego sportu. Boisko musi zweryfikować, kto jest lepszy, a nie zielony stolik.

Baraż będzie jednym meczem. 

Mieliśmy związkowe z prezesem Kulą i doszliśmy do porozumienia, że rozstrzygnie jedno spotkanie. Bo przy dwóch meczach pojawia się niebezpieczeństwo kolejnych komplikacji. Jeśli wyszłoby po pierwszym starciu, że któryś z zawodników zaraził się koronawirusem, to drugi mecz mógłby się nie odbyć. A tak wszystko będzie jasne – dwie drużyny, neutralne boisko na Polonii Łaziska i niech się decyduje. 20 czerwca, godzina 18:00, to będzie nasz finał.

Kto jest faworytem?

Mamy wyrównane zespoły. Inna sprawa, że po takim okresie przerwy ciężko będzie poznać rywala. Minęły dwa miesiące, kurczę, bez rozegranego meczu, bez rozegranego sparingu, bez treningów drużynowych. Każdy ćwiczy w odległościach, oddzielnie, w pewnej izolacji. Na boisku może zaważyć dyspozycja dnia, odporność na stres, po prostu jakiś element przypadku czy szczęścia. Kto podejdzie lepiej mentalnie, będzie miał większą szansę na korzystny wynik. To niecodzienna sytuacja, żeby po takiej przerwie rozegrać najważniejszy mecz w sezonie.

Będzie miał pan obawę, że zawodnicy nie będą w najwyższej formie w czasie tego barażu?

Kto miał bieżnię czy siłownię w domu, to starał się coś tam robić, coś tam ćwiczyć. Miałem kontakt z zawodnikami. Wiem, że nie próżnowali, nie stracili całkowicie tych dwóch miesięcy. Przygotowania na pewno nie straciliśmy. O to akurat bym się nie obawiał. Od dwóch tygodni trenujemy cztery razy w tygodniu, jesteśmy w sesji, wprowadzenie mamy. Teraz mamy cztery-pięć tygodni na przygotowanie do tego meczu, więc wydaje mi się, że powinniśmy być gotowi optymalnie na to spotkanie. Jestem spokojny. Mamy dużą kadrę, jeśli ktoś wypadnie, to mamy innych piłkarzy, którzy są gotowi wskoczyć do składu i ich zastąpić.

W waszej części Polski sytuacja jest gorsza niż w innych częściach kraju – nie ma niebezpieczeństwa, że rodzina któregoś z zawodników zablokuje mu możliwość wzięcia udziału w tym barażu przez wzgląd?

Nic się nie zmieniło, wirus cały czas krąży między nami. Nikt nie wie, czy czasem tego już nie przeszedł, czy tego nie ma, póki ktoś nie zrobi badań, to nikt z nas nie wie, czy jest zdrowy, czy nie, czy przechodził to bezobjawowo. Na Śląsku jest akurat przyrost, bo masowo zaczęto badać górników. A tak naprawdę, jeśli zaczęliby badać ludzi w sklepach, Lidlach czy Biedronkach, to kto wie, czy tam też nie byłoby wysokich wskaźników testów pozytywnych. Jakby były robione masowe badanie, to też wykrywalność byłaby wyższa. Na Śląsku jest największa liczba górników i kopalni w kraju, więc siłą rzeczy, jeśli ta grupa zawodowa jest badana, to wirus wśród nich wychodzi najczęściej i najszybciej się rozprzestrzenia. Miejmy nadzieję, że uda się to ustabilizować.

Nie będziecie mogli grać sparingów?

Faktycznie, teoretycznie nie ma teraz sparingów. Generalnie obowiązują nas konkretne przepisy – trzeba zachować szczególną ostrożność, nie wolno korzystać z pryszniców. Dojeżdżam do Goczałkowic 40 kilometrów, wsiadam przebrany, jadę przebrany, wracam przebrany. Musimy sobie dawać radę. Chłopaki chcą grać, chcą trenować, więc tylko się z tego powodu cieszyć. Na pewno uda się przed samym barażem zagrać jakąś gierkę wewnętrzną. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Jak ważny dla was jest ten awans?

Nie było napinki, że musimy awansować. Chcieliśmy każdy mecz wygrywać. W lidze zaczęliśmy średnio. Z biegiem rundy szliśmy do góry, w międzyczasie mieliśmy dołek, ale regularnie pięliśmy się w górę. Szło nam dobrze – wygraliśmy z Tychami na wyjeździe, z Wodzisławiem też na wyjeździe, a to były ważne mecze. Tabela pokazała, że byliśmy na szczycie, że wygraliśmy ligę, więc myślę, że powinno być okej również w barażu.

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...