Reklama

Wielki powrót McGregora? Setki milionów w puli, Irlandczyk zaczyna trash-talk

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

14 maja 2020, 13:45 • 8 min czytania 7 komentarzy

Choć przez ostatnie cztery lata stoczył zaledwie trzy walki w oktagonie, to Conor McGregor wciąż pozostaje najbardziej medialnym i najlepiej rozpoznawalnym zawodnikiem UFC. Irlandczyk chyba ma coraz większy apetyt na powrót do klatki, bo ostatnio jest w szale rozdawania medialnych policzków. Jego konflikt z mistrzem wagi lekkiej Chabibem Nurmagomiedowem wykroczył już daleko poza standardowy trash-talk. Tym razem McGregor zaczepia posiadacza pasa tymczasowego Justina Gaethje, w międzyczasie wirtualnie boksuje się z Natem Diazem i podszczypuje Tony’ego Fergusona. W tle są pasy mistrzowskie i gigantyczna kasa. Taka nawet na poziomie setek milionów dolarów.

Wielki powrót McGregora? Setki milionów w puli, Irlandczyk zaczyna trash-talk

McGregor to niekwestionowana gwiazda MMA. Niektórzy zarzucają mu, że jego marketing wyprzedza faktyczne umiejętności, ale wybitna umiejętność prowadzenia medialnych gierek nie ujmuje tego, że „Notorious” jest jednym z niewielu posiadaczy dwóch pasów UFC w historii. Sęk w tym, że szczytowy moment formy McGregora wydaje się już za nim. Ostatnią walkę o pas wygrał w 2016 roku – od tego czasu przegrał legendarny już pojedynek z Chabibem dwa lata później, a na początku tego roku rozbił „Cowboya” Cerrone.

Irlandczyk jest megagwiazdą sportu, bohaterem filmów dokumentalnych o jego fenomenie, w garści trzyma największe marki sponsorskie świata. To nadal potężna persona w świecie mieszanych sztuk walki. Problem jest jednak taki, że fani sportów w klatce powoli zaczynają powątpiewać ile w Conorze jest marketingu, a ile faktycznie woli sportowej walki. Nie ustają wątpliwości w tym, czy McGregor woli zbijać fortunę na kasowych walkach takich jak ta w boksie z Floydem Mayweatherem Juniorem (bitwa nazywała się „The Money Fight” – szacunki mówią o 550 milionach dolarów przychodu wygenerowanych z PPV, biletów, wpływów sponsorskich), czy nadal chce być tym szaleńcem wchodzącym z przytupem do klatki i rozbijającym rywali w drodze po tytuły.

W ciągu ostatnich czterech lat w oktagonie spędził nieco ponad pół godziny. Od pamiętnej porażki z Chabibem Nurmagomiedowem w 2018 tylko raz wszedł do klatki – w styczniu tego roku na 40-sekundowy pojedynek z Donaldem Cerrone, którego rozbił serią ciosów.

Ale McGregor najwidoczniej szykuje się do wielkiego powrotu, bo w ostatnich tygodniach zaczepił prawdopodobnie wszystkich potencjalnych rywali. Problem w tym, że chyba on sam nie wie, z kim i o co chce walczyć. A opcji jest kilka.

Reklama

Wielki rewanż z Chabibem?

To prawdopodobnie najgorętsze wydarzenie medialne w UFC ostatnich dwóch lat. Starcie bezczelnego i wyszczekanego Irlandczyka z nokautującym ciosem kontra fenomenalna w parterze dagestańska oaza spokoju. McGregor na konferencjach prasowych obrażał wiarę Nurmagomediowa, nazywał jego ludzi „terrorystami”. Wreszcie konflikt przeniósł się na parking hali Barclays Center, gdzie Irlandczyk rzucał krzesłami w autobus ekipy Chabiba. Odpowiedział za to zresztą przed sądem.

Już po walce – wygranej przez Rosjanina dzięki poddaniu – oglądaliśmy kolejne części spektaklu. Zła krew wciąż buzuje, „Notorious” co jakiś czas zaczepia „Orła”, a ten nie pozostaje dłużny. Pas należy dziś do Nurmagomiedowa, który w UFC wciąż jest niepokonany (ogólny bilans – 28 zwycięstw, 8 przez nokaut, 10 przez poddanie). Ale UFC zaczyna naciskać na Chabiba, by ten znów wystąpił w oktagonie, bo w tym roku jeszcze się w nim nie zjawił. Do skutku nie dochodziły kolejne próby ustawienia starcia z Tonym Fergusonem, ta ostatnia została przekreślona przez epidemię koronawirusa, która uziemiła „Orła” na rosyjskiej ziemi.

– Uciekający szczurku, znów będziesz się tłumaczył, że nie możesz przylecieć do Stanów? – pisał McGregor na Twitterze: – Chabib, jesteś absolutnie żenujący. Jak zwykle się chowasz, szczurku. Mówiłem to wiele razy. Znów napiszesz „bez komentarza”, LOL! Wstyd dla prawdziwych wojowników.

Wcześniej Irlandczyk wrzucił zdjęcie żony Rosjanina ubraną w tradycyjny strój muzułmański z komentarzem „twoja żona wygląda jak ręcznik”, ale wpis szybko zniknął w internetu. Chabib nie pozostaje dłużny, też się odgryza: – Jesteś jak kurczak. Co zrobiłeś w naszej ostatniej walce? Odklepałeś jak kurczak. Zamknij się. Nie wiem jak możesz mówić, że jesteś w formie, skoro dostałeś ostatnio po dupie i jeszcze tłumaczyłeś się obolałą stopą. Mówiłem to wiele razy, ale powtórzę się – to tchórz.

Reklama

Niewątpliwie rewanż McGregora z Nurmagomiedowem byłby niezwykłym sukcesem kasowym, natomiast problemy są dwa. Właściwie teraz już trzy.

Po pierwsze – pieniądze. Dana White, szef UFC, musiałby wyłożyć na walkę z udziałem tej dwójki sumę w wysokości grubo ponad 100 milionów dolarów. Conor jest już przyzwyczajony do stawek rzędu kilkudziesięciu milionów zielonych, Chabib przyznawał, że poniżej 50 dużych baniek nie zamierza schodzić. Zresztą sam White przyznawał, że skuszenie Chabiba na regularne walki w UFC to duży wysiłek finansowy. – Wiecie na czym polega problem? Wy chyba nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, ile kasy ma Chabib. Mówicie, że jest bogaty… On jest kurewsko bogaty! Jedźcie do niego i zobaczcie, ile ma kasy, ile ma nieruchomości – mówił.

Po drugie – względy logistyczne i zdrowotne. Przez epidemię i zamknięte granice Chabib nie mógł przyjechać do Stanów na walkę z Tonym Fergusonem i wszystko wskazuje na to, że najwcześniej dopiero w lipcu będzie mógł dotrzeć do Ameryki. Ale w ostatnich dniach wystąpił kolejny, dużo poważniejszy problem. Abdulmanap Nurmagomiedow, ojciec i wieloletni trener Chabiba, zmaga się z bardzo poważnymi problemami zdrowotnymi. Jeszcze kilka dni temu stanie krytycznym, zapadł w śpiączkę w moskiewskim szpitalu, ale według rosyjskich mediów już się z niej wybudził. I choć stan chorego jest ciężki, to lekarze określają sytuację jako stabilną. White i McGregor przesłali już słowa wsparcia dla rosyjskiego zawodnika i jego ojca.

Po trzecie – sportowa legitymizacja tego starcia. Dziś najzwyczajniej w świecie McGregor nie jest głównym rywalem sportowym dla mistrza wagi lekkiej. Od 2018, gdy przegrał z Chabibem, nie walczył z zawodnikiem ze ścisłej czołówki tej kategorii wagowej. W przeszłości jak burza doszedł do pasa wagi piórkowej, później odebrał pas Eddiemu Alvarezowi w lekkiej, ale nie obronił go ani razu. Jeszcze miesiąc temu najatrakcyjniejsza sportowo wydawała się walka Chabiba z Tonym „El Cucuy” Fergusonem, ale…

Głodny gracz na horyzoncie

…ale Ferguson, do tej pory uważany za najbardziej brutalnego zawodnika wagi lekkiej, został pozbawiony tymczasowego pasa. Sensacyjna porażka z Justinem Gaethje sprawiła, że w tego kategorii wagowej nastąpił nowy podział sił. To już nie królestwo Chabiba i „El Cucuya”, na horyzoncie pojawił się nowy książę, który ma apetyt na to, by wywalczyć „prawdziwy” pas.

Nie chcę go. On jest fałszywy. Chcę ten prawdziwy – powiedział tuż po zwycięstwie nad Fergusonem, gdy Dana White założył mu na biodrach tymczasowy pas. „Ten prawdziwy” to rzecz jasna pas, który trzyma w domu Chabib. To była jasna deklaracja – Dana, UFC, Chabib, następna walka ma być z nim. Gaethje dziś jest niezwykle atrakcyjnym kąskiem na rynku sportów walki – walczy niesamowicie efektownie, cztery ostatnie walki wygrał przez TKO lub nokaut, bardzo dynamicznie się rozwija, no i zdetronizował Fergusona, który wydawał się najtwardszym facetem w wadze lekkiej.

I wydaje się, że jeśli latem dojdzie do jakiejś hitowej walki w wadze lekkiej, to właśnie między Gaethje a Chabibem o unifikacje pasów. Dana White w rozmowie ESPN potwierdził, że jest na dobrej drodze ku organizacji tego starcia na prywatnej wyspie. To właśnie na „Fight Island” miałyby odbywać się kolejne gale tej największej organizacji MMA na świecie.

Ale sprawa nie jest przesądzona. I chyba czuje to też McGregor, który właśnie rozpoczął walkę na froncie z Gaethje. – Justin, daj spokój, Chabib to nie zagrożenie, to gość, który tuli ci się do nóg. Weź moje wyzwanie i stań z naprawdę groźnym rywalem do walki. Zabiję cię. Zrobię z twoich zębów pierdolony naszyjnik! Coś mówiłeś o moich umiejętnościach? No to, kurwa, nie żyjesz – pisał po walce Amerykanina z Fergusonem. – Nie nazywaj się Amerykaninem. Trzymasz się z komórką dżihadystów – to z kolei zaczepka wymierzona w agenta Gaethjego, Aliego Abdelaziza, który reprezentuje też… Chabiba.

Paskudnie silna obsadzona waga lekka

Do trójkąta McGregor-Nurmagomiedow-Gaethje trzeba jeszcze doliczyć Tony’ego Fergusona, który przecież nie składa broni. Porażka z Gaethje zakończyła jest świetną passę dwunastu zwycięstw z rzędu, ale fama o niezniszczalny „El Cucuy” wcale nie prysła. W walce z Amerykaninem przyjął chorą liczbę potężnych ciosów, a nadal stał na nogach. Przy odpowiednim nastawieniu i lepszym przygotowaniu (dwukrotnie zbijał wagę do planowanego starcia z Chabibem, a później do zastępczego starcia z Gaethje) to wciąż paskudnie niebezpieczny wojownik. UFC musi znaleźć dla niego miejsca w planach na kolejne walki w wadze lekkiej. Kwartet medialnych bestii i efektownie walczących zawodników sprawia, że Dana White ma przyjemny ból głowy.

Wydaje się, że gala z walkami – dajmy na to – Chabiba z Gaethje i Fergusona z McGregorem byłaby jednym z najciekawszych wydarzeń tego roku w kalendarzu sportów walk. Zwłaszcza że – a to niespodzianka – McGregor wszedł też w słowną przepychankę z Tonym:

– Jego forma i przygotowania… To było po prostu żenujące – skwitował Irlandczyk.

– Jesteś moją dziwką. Skup się na tym, żeby odstawić butelki – odpowiadał mu Ferguson.

– Dobra, zamknij już się. Podziękuj ładnie opiece zdrowotnej, że cię poskładali do kupy po tym laniu. No i naucz się walczyć, bo chłopie przewracałeś się o własne nogi! – ripostował McGregor.

A w grze jest jeszcze przecież Nate Diaz, którego na pojedynek wyzywał „Notorious” i z którym McGregor toczył w przeszłości fantastyczne starcia w wadze półśredniej Mało tego? Wciąż wiele mówi się o tym, że Conor chciałby znów spróbować swoich sił w boksie.

Doprawdy nie mamy zielonego pojęcia jak to się skończy, ale skoro trash-talk rozwija się na całego zanim jeszcze Dana White powiedział przed kamerami „it’s official!”, to możemy być pewni jednego – waga lekka w UFC będzie elektryzować.

fot. NewsPiX

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

7 komentarzy

Loading...