Reklama

Dlaczego Klose może odnieść sukces w trenerce?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

12 maja 2020, 18:15 • 6 min czytania 11 komentarzy

Miroslav Klose napastnikiem był…

Dlaczego Klose może odnieść sukces w trenerce?

No właśnie, i tu jest pewna zagwozdka.

Czy ustawimy go w jednym szeregu z największymi w XXI wieku, czyli Ronaldo, Lewandowskim, Suarezem, Henrym, Zlatanem? Raczej nie, prawda?

A jednak to Miroslav Klose został najlepszym strzelcem w historii mistrzostw świata. Napastnikiem był specyficznym. Ograniczonym? Takie określenie byłoby pewnie nieco krzywdzące wobec legendy reprezentacji Niemiec, posłużmy się więc eufemizmem – uwypuklającym swoje atuty, zgrabnie maskującym niedoskonałości. Grał głową – i wcale nie mamy na myśli szeregu bramek, które zdobył wyskakując do piłki.

Nie potrafił przedryblować trzech rywali, położyć bramkarza na glebę i włożyć do pustaka. Nie potrafił huknąć z dystansu tak, by zrywało siatki. Nie był gladiatorem, który mógłby przestawiać stoperów jak szafę. Nie potrafił zejść na skrzydło i czarować techniką.

Reklama

Klose po prostu strzelał gole.

Gole normalne, zwyczajne. Głową, bo dzięki perfekcyjnemu odbiciu potrafił przeskoczyć Jana Kollera. Nogą, gdy znalazł lukę między obrońcami i dzięki swojej zwinności – na jakim była poziomie niech świadczy fakt, że jego znakiem rozpoznawalnym stały się salta po strzelonej bramce – wyprzedzał zdezorientowanych rywali. Do pustaka, gdy wiedział, w którym miejscu ma się znaleźć. Klose korzystał ze swojej boiskowej inteligencji. Przewidywał. Czytał grę. Był zawsze na czas. Był ambasadorem słowa „antizipieren”. Korzystał ze swojej wszechstronnej sprawności fizycznej. Nigdy nie odleciał, w życiu zachowywał sto procent niemieckiego drylu. W połączeniu z nienaganną techniką użytkową – dało to wybuchową mieszankę.

Każda z jego wymienionych zalet oznacza, że może być materiałem na świetnego trenera. Sam nie dostał od Boga wielkiego daru, nie stał w kolejce po talent piłkarski.

Kariera trenerska Miroslava Klose zaczyna się dokładnie tak, jak ta piłkarska – powoli. Klose zagościł na poziomie Bundesligi dopiero w wieku 22 lat. Gdy mierzył się z Ronaldo w finale mistrzostw świata, dzieliły go od niego tylko dwa lata, a był tak naprawdę na początku swojej drogi, podczas gdy Brazylijczyk uchodził za ścisłą światową czołówkę. Wcześniej grał w okręgówce i pracował jako stolarz. W Niemczech nazywa się go fenomenem, błędem systemu, piłkarzem jedynym w swoim rodzaju. Sam Klose przyznaje, że dziś, przy tak rozwiniętych akademiach, przy tak szeroko zakrojonym systemie szkolenia, który prześwietla każdego zdolnego 14-latka, taka kariera nie byłaby możliwa. Wypowiedź sprzed roku dla „Deutsche Presse-Agentur”: – Powiedziałbym, że moimi zaletami była szybkość i skoczność, którą odziedziczyłem po rodzicach. Wszystkiego innego po prostu się nauczyłem.

Dziś Klose-trener – podobnie jak Klose-piłkarz – nie rzuca się od razu na głęboką wodę, choć mógłby. Wszystko przebiega harmonijnie, krok po kroku, cierpliwie. Najpierw zaczął od bycia trenerem napastników w reprezentacji Joachima Loewa. Współpraca wyszła naturalnie – Loew doskonale wiedział, jaki pomysł na siebie ma jego podopieczny, u schyłku kariery piłkarskiej wykazywał duże zainteresowanie analizą, treningiem, brał udział w wielu naradach sztabu kadry, a do tego miał niewątpliwy autorytet. Sukcesu nie było, na mundialu w 2018 roku Niemcy odpadły w grupie. Była nauka.

Następnie Klose został zatrudniony w Bayernie Monachium jako trener zespołu U-17. Zresztą, z tym okresem wiąże się wiele mówiąca scenka. Żadną tajemnicą jest, że Klose i Hasan Salihamidzić, dyrektor sportowy Bayernu, nie pałają do siebie wielką sympatią. Panowie poróżnili się między innymi wtedy, gdy Salihamidzić… chciał awansować swojego podwładnego. W pracy z zespołem U-17 Klose zbierał tak dobre recenzje, że postanowiono przesunąć go do U-19. Klose odmówił. – Mam czas – tłumaczył, gdy w klubie niecierpliwili się, aż w końcu zmieni front. Finalnie postawił na swoim.

Reklama

Ta niby niepozorna scenka idealnie obrazuje podejście, jakie Klose ma do swojego zawodu. Cierpliwość i pokora.

Sam o sobie mówi, że uwielbia się uczyć. Fragment wywiadu dla „Deutsche Presse-Agentur”: – Zawsze chcę się czegoś uczyć. Tak było kiedyś, gdy moja siostra grała na pianinie. Stałem obok i patrzyłem, jak stawia palce. Potem samemu mogłem coś zagrać. Tak samo jest, gdy gram w tenisa czy golfa. Fascynuje mnie podglądanie czegoś u innych osób.

Inna z wypowiedzi dla „Bilda”: – Gdybym chciał iść wyżej, wystarczyłoby, że tylko pstryknę palcem. Przepraszam, jeśli brzmi to głupio. Ale to śmieszne podejście. To, że byłeś zawodowym piłkarzem nie oznacza, że już jesteś zawodowym trenerem. To jak iść do zupełnie innej pracy. Nie jestem supergwiazdą, która potrafi wszystko.

Wychodzi nie tylko z założenia, że na naukę nigdy nie jest za późno – może być na nią także za wcześnie. Między innymi dlatego Klose wciąż nie ma najwyższej niemieckiej licencji trenerskiej. – Szybko po zakończeniu kariery postanowiłem, że chcę zrobić papiery trenerskie. W moim przypadku można było je zrobić znacznie szybciej. Ale trzeba się najpierw nauczyć tej pracy – tłumaczył niemieckim dziennikarzom. Mowa o kursie na Hennes-Weisweiler-Akademie w Kolonii, kursie na którym wychowało się wielu topowych trenerów, który Klose rozpocznie prawdopodobnie latem.

W pracy z młodzieżą Klose rozszerza swój horyzont i ma bardzo ciekawe wnioski. Uważa, że jednym z problemów niemieckiej piłki jest wynikomania – najzdolniejsi trenerzy młodzieżowi (a więc zarazem ci osiągający najlepsze wyniki) mogą liczyć na szybki awans i wzrost zarobków, co bywa drogą donikąd. Młode talenty? Za szybko wierzą w swój wielki sukces. – Są tacy, którzy myślą, że osiągnęli wszystko, ponieważ mogą trenować z profesjonalistami, także z nami. Musielibyśmy przywiązywać coś do stóp tych chłopców, by utrzymać ich na ziemi. Chcą dostać się na szczyt, marzą o karierze, a zapominają, że tu i teraz muszą wypruwać z siebie żyły – mówi w „Bildzie” Klose.

– Czy pozwoli pan swoim piłkarzom robić salta? – Klose dostaje pytanie od dziennikarzy. 

– Tak – odpowiada. 

Po chwili dodaje: – Jeśli tylko potrafią.

Samemu ściąga młodych piłkarzy na ziemię, ale jest raczej trenerem-kumplem. Nie unosi się ponad nich. Ma niewątpliwy autorytet wynikający z kariery piłkarskiej, ale nie nadużywa go. Nie jest trenerskim wariatem, nie robi przedstawienia przy linii. „Spiegel” zauważa, że mecze ogląda zwykle przystawiając kciuk do brody. Po bramkach nie szaleje, reaguje spokojnie. Ciągła analiza. „Welt” pisze z kolei: „jego prostota jest gwarancją sukcesu”.

W zeszłym tygodniu Klose został oficjalnie przedstawiony jako asystent Hansa-Dietera Flicka. Będzie odpowiadał między innymi za napastników, czyli także za Roberta Lewandowskiego, o którym Klose powiedział kiedyś „podobny do mnie, ale dziesięć razy lepszy”. Niemiecka prasa pisała o takim posunięciu Bayernu już w zeszłym roku, musiało jednak upłynąć trochę czasu – po pierwsze sami Bawarczycy musieli przekonać się do Flicka jako trenera na lata a nie trenera do lata, po drugie – sam Klose musiał uznać, że to dobry moment. Że to już.

– To dla mnie kolejny krok – powiedział, gdy już świat dowiedział się o jego nowej posadzie. Kolejny krok – jak każdy postawiony do tej pory – przemyślany i nie za duży.

Jeśli kolejne będzie stawiał w ten sposób, ten ostatni może zostać postawiony bardzo wysoko.

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Niemcy

Niemcy

Robert Gumny ma już sezon z głowy. Poważna kontuzja obrońcy Augsburga

Arek Dobruchowski
4
Robert Gumny ma już sezon z głowy. Poważna kontuzja obrońcy Augsburga

Komentarze

11 komentarzy

Loading...