Reklama

Powrót Bundesligi od środka. Adam Bodzek zaprasza za kulisy

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

08 maja 2020, 11:15 • 9 min czytania 0 komentarzy

Wznowienie Bundesligi od 16 maja to bezsprzecznie jedna z najważniejszych wiadomości tygodnia, nie tylko w sporcie. Powrót jednej z największych lig świata to sygnał, że powoli, w kontrolowanych warunkach, ale wracamy do normalności. Jak to wszystko wygląda od środka? O to zapytaliśmy wicekapitana Fortuny Düsseldorf Adama Bodzka. Pomocnik F95 opowiedział nam o wszystkim tym, co działo się w ostatnich tygodniach w niemieckiej piłce, na przykładzie właśnie zespołu z Düsseldorfu.

Powrót Bundesligi od środka. Adam Bodzek zaprasza za kulisy

Jak zdrówko?

– Wszystko z nim w porządku w tym momencie, dziękuję. Mieliśmy szczęście, bo wśród bliskich nikt nie miał wirusa. Do tego czasu przeszliśmy tę epidemię dobrze.

Ile testów na koronawirusa przeszedłeś już w klubie?

– Trzy, ostatni we wtorek. Od poprzedniego czwartku zaczęto wykonywać te testy i tak dwa razy w tygodniu musimy je przechodzić.

Reklama

W Fortunie obyło się póki co bez wyników pozytywnych?

– Tak, wszyscy zdrowi.

Jak te testy u was wyglądały?

– Trzeba było wziąć patyczek z watą i pobierano nam w ten sposób próbkę z nosa i z gardła. Później była ona analizowana, wyniki zawsze dostawaliśmy w około 24 godziny. Zawsze następnego dnia po badaniu one na nas czekają, musi to wszystko być zorganizowane szybko.

Widziałem, że łącznie w 1. i 2. Bundeslidze znalazło się dziesięć przypadków, gdy test dał wynik pozytywny, choć liga prosiła, by kluby nie ujawniały danych na ten temat.

– Tak, choć z tego, co wiem, to od dwóch do czterech przypadków było takich, gdzie pierwszy test wychodził pozytywny, a już drugi dawał rezultat negatywny. Nie wiadomo, jak to jest dokładnie, ale oficjalnie jest dziesięciu chorych.

Reklama

Jaki jest wzorzec zachowania w razie pozytywnego wyniku?

– W momencie, kiedy ktoś dostaje pozytywny wynik testu, natychmiast zostaje poddany kwarantannie. Sam, nie cała drużyna. Taki gracz może wrócić do zespołu dopiero w momencie, gdy po dwutygodniowej kwarantannie wykona dwa testy i oba dadzą wynik negatywny.

Zaczynacie powrót ligi 16 maja, choć podobno obok najgłośniej protestującego Werderu, Fortuna także wolała powrót w późniejszym terminie?

– Nie, dla nas 16 maja jest okej. Mieliśmy w ogóle grać w piątek, 15 maja, ale władze uznały, że przekładają to spotkanie na sobotę. Nie było w klubie jakiejś dyskusji, żeby zaczynać później. Czytałem dziś, że to Mainz było drugim zespołem, któremu wcześniejszy start nie odpowiadał.

Dla was chyba dobrą rzeczą jest, że sezon zacznie się wcześniej – Werder jest waszym bezpośrednim rywalem do utrzymania, a w Bremie restrykcje odnośnie liczby zawodników obecnych jednocześnie na treningu były najostrzejsze i obowiązywały najdłużej.

– Prawda, Werder mógł zacząć trenować w większych grupach później od innych. No ale co zrobić? Takie są czasy. Trzeba iść na różne ustępstwa, bo gdybyśmy chcieli, by wszystko było na sto procent, to na pewno nie udałoby się nam tej ligi wznowić. Każdy chciałby mieć więcej czasu na przygotowanie od przeciwnika, na treningi całym zespołem. My też dopiero wczoraj zaczęliśmy trenować na sto procent.

Czyli dopiero od wczoraj macie treningi z całą drużyną?

– Dokładnie.

Wcześniej jak to wyglądało?

– Jak wróciliśmy do treningów w klubie, to najpierw trenowaliśmy w dwójkach, a później z tygodnia na tydzień podnoszona była liczba osób na zajęciach. W zeszłym tygodniu to było już 11-12 osób. Podzielono nas na dwie grupy, startowaliśmy o różnych godzinach.

A jak wyglądało zabezpieczenie szatni?

– Nie przebieraliśmy się w szatni treningowej, tylko na stadionie. Korzystaliśmy z sześciu różnych pomieszczeń, by się przebierać – między innymi z szatni gospodarzy, gości, sędziów. Niektórzy przebierali się w dwójkę, inni w czwórkę, zależnie od tego, jak duże było pomieszczenie i czy dało się tak nas posadzić, by zachowane były odległości.

Jakieś maseczki musieliście nosić?

– Nie, maseczek nie. Tylko konieczna była dezynfekcja rąk.

W polskich klubach jest teraz często tak, że piłkarze nie biorą prysznica w klubie, tylko w domu, zabierają też swoje rzeczy do wyprania.

– U nas też jest tak, że samemu pierzemy swoje stroje. Ci z chłopaków, którzy mieszkają blisko boiska, kąpią się w domu, ale jest też możliwość, by zrobić to w szatni. Da się to zrobić zachowując odpowiedni odstęp, bez naruszania zasad bezpieczeństwa.

Obecne treningi różnią się od tego, do czego jesteście przyzwyczajeni? Przypominają te przed startem sezonu?

– Są ostre, trzeba było więcej biegać, przede wszystkim przez ten pierwszy okres, kiedy zostaliśmy odesłani do domów. Później w małych grupach na boisku, na dużej intensywności, mało zajęć z piłką, tylko jakieś podania, dośrodkowania. Typowe przygotowania to nie są, bo nie gramy o nic. Nie ma kontaktu. Ostatni raz kontakt był osiem tygodni temu.

Fortuna ogłosiła na początku poprzedniego tygodnia, że odniosłeś w treningu kontuzję. To chyba też mówi coś o ich intensywności.

– Tak, naciągnąłem mięsień, ale już wszystko jest w porządku i mogę normalnie trenować. Klasyka – pociągnęło mnie coś przy nodze, zrobiliśmy zdjęcie, okazał się to niewielki uraz.

Wasz trener w rozmowie z TalkSport mówił, że przez pierwsze trzy tygodnie po zawieszeniu ligi trenowaliście sami, w domach. Jak ten okres wyglądał?

– Mieliśmy rozpiskę, ile mamy biegać, ile jeździć na rowerze. Do tego jak były jakieś ćwiczenia typowo siłowe, to trenerzy dzwonili do nas przez Skype, robili wideokonferencję i próbowaliśmy ćwiczyć całą drużyną.

Klub dodatkowo kontrolował treningi, które wykonywaliście sami?

– Tak, jak zawsze. Przy każdej jednostce mieliśmy zegarki zapisujące puls, odległość, szybkość. Każdego wieczora mieliśmy te dane przesyłać, by klub mógł to kontrolować na bieżąco.

Jak duże były ograniczenia życia codziennego w samym Düsseldorfie?

– Mogliśmy wychodzić z domu, ale tylko z osobami, z którymi mieszkamy pod jednym dachem. Nie mogłem na przykład odwiedzić rodziców, bo oni mieszkają osobno. Ale sport na świeżym powietrzu był dozwolony, można było pojeździć rowerem, pobiegać.

Przed rozpoczęciem rozgrywek macie być skoszarowani w hotelach?

– Tak, przez siedem dni do startu ligi mamy się przeprowadzić w 50 zgłoszonych do ligi osób do hotelu.

A później?

– Z tego, co wiem, to plan jest tylko na hotel przez 7 dni przed rozpoczęciem rozgrywek. Później wracamy do domu. Nie ma takiej izolacji, o jaką pewnie ci chodzi, żebyśmy przez osiem tygodni zamieszkali w hotelu, by dokończyć sezon. Ale cały czas oczywiście będą testy, po dwa w tygodniu.

Czyli dużo później zależy od odpowiedzialności poszczególnych graczy.

– Bardzo dużo. Choć wiesz, niekiedy chcesz wszystko zrobić dobrze, zgodnie z zaleceniami, a i tak tego wirusa złapiesz. Możesz mieć pecha, stuprocentowej pewności, że nigdzie się na niego nie natkniesz, mieć się nie da.

Ale można zwiększać ryzyko, jak na przykład Salomon Kalou.

– Wszyscy widzieliśmy filmik, który nagrał. Sytuacja sytuacją, zagrożenie zagrożeniem. Ale myślę, że w ogóle samo to, że nagrywał w szatni, to jest coś, czego się po prostu nie robi. Uważam, że to miejsce należy do drużyny, jest świętością, nie nagrywasz i nie udostępniasz tego, co się tam dzieje. Nie wiem, czy inni gracze mieli świadomość, że lądują na LIVE Kalou. No ale widziałem, że przeprosił później za swoją nieodpowiedzialność.

Wiecie już, jak mają wyglądać dojazdy na mecze, by i tu ryzyko było jak najmniejsze?

– Tego jeszcze nie, bo dopiero wczoraj liga miała spotkanie podczas którego wszystkie informacje zostały przekazane klubom. Teraz to one mają opracować plan, jak to wszystko ma wyglądać w dniu meczu, podczas treningów. W jakim hotelu będziemy. To wszystko jest do zorganizowania.

Jest szansa na rozegranie jakiegoś sparingu przed ligą?

– Żadnej. Możemy tylko rozegrać mecz wewnętrzny, a i to tylko z zawodnikami obecnymi na liście 50 osób zgłoszonych przez klub do rozgrywek, testowanymi dwa razy w tygodniu. Nie możemy nawet zmierzyć się z juniorami Fortuny, bo nie są oni wpisani.

Czyli pierwszy mecz po przygotowaniach, to od razu starcie o stawkę. Tym trudniejsza sytuacja dla was, że jesteście w tym momencie na miejscu barażowym.

– No właśnie, w dodatku mówimy o spotkaniu z 18. Paderborn, a więc bezpośrednim rywalem w grze o pozostanie w lidze. To bardzo ważny mecz, a przystąpimy do niego po ośmiu tygodniach bez trenowania w kontakcie i zaledwie tygodniu normalnych przygotowań. Trzeba natychmiast od zera wejść na sto procent. Ten zespół, który najlepiej to zniesie, może jeszcze dużo ugrać.

Władze ligi niemieckiej wnioskują o pozwolenie na wykonywanie w meczu nie trzech, a pięciu zmian. Jesteś za?

– Uważam, że to na pewno by pomogło. Nie wiemy, jak zareagujemy, gdy znów będziemy wchodzić w zwarcie, jak to będzie z kontuzjami po tak długiej przerwie. Dlatego tych pięć zmian byłoby jakimś ratunkiem, tylko sześciu piłkarzy musiałoby wtedy wytrzymać pełne 90 minut.

Wasz trener, Uwe Rosler, jest w grupie podwyższonego ryzyka ze względu na przebytą chorobę nowotworową w 2003 roku. Ona też zmusiła go do zakończenia kariery. Jakie jest jego podejście? Dystansuje się od zespołu, pozostawia więcej pracy asystentom, czy nie przejmuje się tym?

– Normalnie prowadzi treningi, nie wygląda, jakby się czegoś obawiał. W każdym razie tego nie pokazuje. Na pewno ma to gdzieś z tyłu głowy, ale sytuacja jest taka, że z jednej strony masz wirusa, a z drugiej pracę do wykonania. To trudna decyzja, ale on podjął taką, że chce być cały czas przy drużynie.

Powrót Bundesligi to granie bez kibiców. Borussia Mönchengladbach rozwiązała to w ciekawy sposób, na krzesełkach umieszczając kartonowe podobizny swoich fanów. W Fortunie szykuje się jakaś tego typu inicjatywa?

– Nie, z tego co wiem, to na razie jeszcze nie ma na to pomysłu. U nas jest o tyle lepiej, że mamy kolorowe krzesełka na naszym obiekcie. Więc nawet jak nie ma kibiców, to z daleka można odnieść wrażenie, że ktoś tam jednak siedzi (śmiech). Może w tym tygodniu jeszcze ktoś coś wymyśli.

Jak poszły w Fortunie rozmowy o obniżce płac? Gładko czy negocjacje były trudne?

– Wszystko było okej. Każdy z nas miał indywidualną rozmowę i szybko doszliśmy do porozumienia.

Na jakie warunki ostatecznie przystaliście?

– Z tego, co wiem, to kontrakty całej drużyny zostały obniżone o tyle samo procent. Ale klub nie informował o tym oficjalnie, więc nie chcę mówić o konkretach.

Wielu zawodnikom umowy wygasają 30 czerwca. Jeśli dobrze liczę, to siedemnastu. Możliwe, że będziecie musieli zagrać baraż o utrzymanie, który ma się odbyć już w lipcu. Były już na ten temat rozmowy w klubie?

– To prawda, mamy kilku chłopaków wypożyczonych, kilku z wygasającymi kontraktami. Ale nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. Może teraz zacznie się gadanie na ten temat, bo dopiero od wczoraj wszystko jest na sto procent. Już wiemy, kiedy zaczynamy, znamy wstępny terminarz. Na pewno musi się to odbyć wkrótce, bo czasu pomiędzy dziś a końcem rozgrywek, zaplanowanym na 27 czerwca, za wiele już nie zostało. Jest o tyle lepiej, że liga zaraz ma się zacząć na nowo, więc będzie czas rozmawiać o transferach, o kontraktach. Kluby będą miały nieco ułatwione planowanie.

Najciekawsza sytuacja jest z jednym z waszych liderów, Erikiem Thommym. Jest wypożyczony ze Stuttgartu, który może być waszym barażowym rywalem. Wypożyczenie wygasa 30 czerwca, może się okazać, że nagle zostalibyście bez niego na dwa decydujące mecze.

– Myślę, że może liga spróbuje takie kwestie odgórnie wyjaśnić. Szczerze, sam jestem ciekaw, jak to może być rozwiązane.

A co z twoim kontraktem? Przed przerwaniem rozgrywek były jakieś rozmowy o jego przedłużeniu na kolejny sezon?

– Z klubem jeszcze nie. Rozmawiałem o tym trochę z trenerem, ale to wszystko. Poczekajmy jeszcze dwa-trzy tygodnie, myślę, że w tym okresie coś powinno się wydarzyć.

Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Damian Popilowski
1
Prezes Bayeru: Możliwe, że Alonso pewnego dnia będzie trenerem Realu Madryt

Komentarze

0 komentarzy

Loading...