Reklama

W Śląsku przestrzegamy wszystkich zasad bezpieczeństwa

redakcja

Autor:redakcja

05 maja 2020, 11:23 • 6 min czytania 2 komentarze

– Na pewno obawy będą się pojawiać. I to przez cały okres rozgrywek. Pytania będą się mnożyć, więc w miarę możliwości trzeba przestrzegać restrykcji, zasad, zaleceń, żeby minimalizować ryzyko. Teraz patrzymy na zachodnie ligi, chociażby Bundesligę, i zastanawiamy się, czy oni sobie z tym wszystkim poradzą. Wydaje mi się, że jeśli tam z powodzeniem rozgrywki ruszą, to u nas też nie będzie żadnych przeciwwskazań, żeby rozegrać Ekstraklasę do końca. W Śląsku dbamy o wszystkie zasady, trzeba przestrzegać wytycznych – nie spotykamy się, ograniczamy wyjścia, szatnia jest zamknięta, przyjeżdżamy przebrani, nie korzystamy z usług fizjoterapeutów. Generalnie ograniczamy wszelkie zagrożenia. Przechodziliśmy już pierwsze testy. Oby wszystkie wyniki były negatywne – mówi w rozmowie z nami piłkarz Śląska Wrocław, Jakub Łabojko. 

W Śląsku przestrzegamy wszystkich zasad bezpieczeństwa

***

Liczysz sobie dni rozbratu z piłką?

Ponad półtora miesiąca poza zieloną murawą. To długi okres. Brakuje rywalizacji, szatni, kolegów, treningów z piłką. Cieszymy się, że zapaliło się zielone światełko i widać perspektywy powrotu.

Był taki moment, w którym zrozumiałeś, jak bardzo ten wirus sparaliżuje świat piłki?

Reklama

Na początku było trochę ignorancji. Myśleliśmy, że wirus jest w Chinach – daleko stąd i do nas nie przyjdzie. Stąd też takie podejście. Ale im dalej w las, tym robiło się w nim ciemniej. Pojawiały się nowe problemy, kłopoty i mogliśmy przekonać się, jak groźny i niebezpieczny jest koronawirus. Wtedy zacząłem się nim bardziej interesować, więcej o nim czytać, ale nie wolno siać paniki, lepiej podchodzić zdroworozsądkowo. Nie będę udawał wirusologa. Nie znam się na kwestiach medycznych. Mogę tylko powiedzieć, że decyzja powrotu na murawy w szóstkach czy nawet w parach bardzo nas wszystkich cieszy.

Szatnia piłkarska to dużo żartów, szydery, dowcipów. Śmialiście się z koronawirusa?

Na początku tak, nie da się ukryć. Później okazało się, że brakuje papieru toaletowego w sklepach, co było sytuacją absolutnie komiczną, ale z czasem tego śmiechu było coraz mniej i mniej. W końcu wirus zastopował rozgrywki i zamroził środowisko piłkarskie na półtora miesiąca.

Jesteś typem człowieka, który siedzi przed telewizorem i chłonie wszystkie informacje związane z koronawirusem czy raczej w pewnym momencie postanowiłeś się od tego odciąć?

Początki śledziłem bardzo intensywnie. Słuchałem, czytałem, oglądałem. Ale w pewnym momencie dochodzi się do wniosku, że nadmiar informacji prowadzi do pesymistycznego podejścia do całej sytuacji. Aktualnie stosuję do wszystkich wytycznych, ale wyłączyłem się z kompulsywnego śledzenia wiadomości.

Mieliście opcje spotkania z psychologiem?

Reklama

Nie potrzebowałem takiej pomocy, ale wiem, że jest kilku zawodników z zagranicy, którzy zostali w Polsce odcięci od rodzin, byli samotni i klub wystosował specjalne środki, żeby ich wspomóc. To naturalne. Tym bardziej, że kilku piłkarzy nie zna Wrocławia, więc Śląsk chętnie im w wielu sprawach doradzał – czy to kierownik, czy sztab pierwszego zespołu.

Szatnia przeniosła się do internetu?

Nie. Dyskutowaliśmy czasami na temat tego, co dzieje się na świecie. Na grupie rozmawialiśmy o obniżkach wynagrodzeń, kontakt nie zamarł, do tej pory się utrzymuje, ale wiadomo, że każdy czeka już z niecierpliwością na powrót do prawdziwej szatni w dużych grupach. Czekamy na dalsze komunikaty.

Piłkarzom często zagląda się do kieszeni. Dla ciebie temat zarobków jest problemowy?

U nas bardzo szybko pojawiła się opcja zamrożenia wynagrodzeń. Szybko się dogadaliśmy. Klub wystosował pismo. I to jest na pewno bardzo pozytywne, że kontakt na linii zawodnicy-władze jest tak klarowny. Mamy w tej kwestii wszyscy jedno stanowisko.

Obserwowaliście przy okazji, jak to wygląda w innych klubach?

Nie, nie za bardzo. Nie interesowały mnie zarobki. To drażliwy temat tabu. Nie każdy chce się dzielić takimi informacjami sam z siebie, a ja dodatkowo nie zamierzałem nikogo wypytywać.

Masz jakieś swoje obawy odnośnie powrotu Ekstraklasy? Właściwie jedna chora osoba może spowodować paraliż tego planu?

Na pewno obawy będą się pojawiać. I to przez cały okres rozgrywek. Pytania będą się mnożyć, więc w miarę możliwości trzeba przestrzegać restrykcji, zasad, zaleceń, żeby minimalizować ryzyko. Teraz patrzymy na zachodnie ligi, chociażby Bundesligę, i zastanawiamy się, czy oni sobie z tym wszystkim poradzą. Wydaje mi się, że jeśli tam z powodzeniem rozgrywki ruszą, to u nas też nie będzie żadnych przeciwwskazań, żeby rozegrać Ekstraklasę do końca. W Śląsku dbamy o wszystkie zasady, trzeba przestrzegać wytycznych – nie spotykamy się, ograniczamy wyjścia, szatnia jest zamknięta, przyjeżdżamy przebrani, nie korzystamy z usług fizjoterapeutów. Generalnie ograniczamy wszelkie zagrożenia. Przechodziliśmy już pierwsze testy. Oby wszystkie wyniki były negatywne.

Jak wygląda taki test na koronawirusa?

Przeszliśmy testy przesiewowe – pobrano nam krew i czekamy na wynik.

Czyli nic strasznego.

Absolutnie. Nic strasznego. Trzy minutki i po robocie.

Widzieliśmy ostatnio zdjęcia z treningu Arki Gdynia, której piłkarze nie stosowali się do zasad bezpieczeństwa. Rozmawiacie między sobą o sytuacjach w innych klubach?

W Śląsku stosujemy się do wszystkich zasad i restrykcji. Chcemy wrócić do gry w bezpieczny sposób. My nie mijamy się, wchodzimy osobnym wyjściem, widzimy się tylko z trenerem i ćwiczymy nawet w odległościach, które nie pozwalają, żeby się zarazić. Wszystko jest dopilnowane na ostatni guzik.

Wy możecie się pilnować, ale jeśli inni podchodzą do tego luźniej, to cała układanka się rozpada.

Kwestia odpowiedzialności. Każdy powinien patrzeć na siebie, ale wiadomo, że nieodpowiedzialność innych ludzi dotknie również nas. Każdy jest dorosły, wie, czego musi przestrzegać, jakie są wytyczne i tego trzeba przestrzegać. Po stronie ligi i klubów stoi temat karania tych, którzy łamią zasady i narażają wszystkich. Ekstraklasa, PZPN, sanepid – ktokolwiek decyzyjny powinien się tym zająć.

Nie boisz się ciężkiej pracy. Treningi o 6:00. Wykorzystywałeś tę przerwę, żeby nadrobić coś, z czym miałeś problem?

Starałem się. Było kilka kwestii, które chciałem poprawić i wydaje mi się, że trochę się podciągnąłem, ale oczywistym jest, że bez piłki pewnych rzeczy nie jest się w stanie przeskoczyć. Nie mogłem wyjść na murawę, a bieganie po parkach czy lasach nie zastąpić treningu piłkarskiego. Dlatego też pewnych elementów treningi stricte piłkarskiego nie dało się zweryfikować. Więc na pewno poprawiłem się w kwestii mobilności moich mięśni, mocno się rozciągałem, więc kwestie, które byłem w stanie realizować w domu, to realizowałem, a na więcej nie pozwoliły mi warunki.

Interesujesz się skautingiem. Coś w tym kierunku?

Uczestniczyłem w kilku wideokonferencjach Wyższej Szkoły Zarządzania i Coachingu we Wrocławiu. Wykorzystałem ten moment. Grałem trochę w Football Managera. To też można podciągnąć pod skauting (śmiech). Wypisałem sobie, co chciałbym zrealizować przez ten okres i działam. Przeczytałem też trochę książek, może nie powalającą liczbę, ale trochę tego było.

Co czyta Jakub Łabojko?

Przeczytałem „Finansowego Ninję”.

Czyli praca nad domowym budżetem? 

Trzeba było sobie zrobić rachunek na co ograniczać swoje wydatki.

Przez długi czas zmagałeś się z kontuzją kolana. Nie do końca było wiadomo, co ci jest. Nie ma obawy, że kolejna przerwa odbije się na twojej dyspozycji. 

Wspominałem już, że w kwestii mobilności, stabilności w zakresie stawów bardzo się podciągnąłem, bo wcześniej nie zawsze był na to czas. A to bardzo ważne, jeśli chodzi o zawodowe granie, prezencję i świadomość własnego ciała. Wszystko to odgrywa bardzo dużą rolę, więc wydaje mi się, że będę w przyszłości unikał kontuzji mięśniowych, których pojawianie się zależy od własnego rozsądku albo własnej głupoty.

ROZMAWIAŁ MARCIN RYSZKA

Fot. Fotopyk

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...