Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

05 maja 2020, 19:31 • 3 min czytania 113 komentarzy

Cała liga postanowiła się przebadać i wyszło na to, że „trafień” całe mnóstwo. Nie wiadomo jeszcze ilu piłkarzy wcześniej przebyło chorobę, a ilu jest w trakcie, ale wyniki są naprawdę interesujące – i to nie ze sportowego, lecz społecznego punktu widzenia.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Można powiedzieć, że piłkarze weszli w rolę króliczków doświadczalnych. Nie zdarzyło się wcześniej w Polsce, by na badania związane z koronawirusem posłać kilkuset całkowicie zdrowych na pozór mężczyzn, absolutnie spoza grupy ryzyka. Na co dzień testujemy osoby z objawami, zazwyczaj z objawami naprawdę konkretnymi, a nie z lekkim pokasływaniem. Nie chcę napisać, że testujemy w Polsce mało osób, bo procent wykrytych przypadków nawet u osób z objawami jest niewielki, ale do tej pory nie robiliśmy powszechnych testów wśród ludzi po prostu czujących się dobrze.

Na pierwszy ogień poszedł futbol. Nagle okazuje się, że w Ekstraklasie jest dobre kilkadziesiąt przypadków, w samym Krakowie – w dwóch klubach – grubo ponad trzydzieści! I to wszystko wśród tych, którzy nie zauważyli u siebie żadnych niepokojących objawów. Jako że restauracje i centra handlowe od dłuższego czasu były zamknięte, a piłkarze z transportu publicznego nie korzystają, to można chyba stwierdzić, że należeli do grupy naturalnie dość dobrze wyizolowanej. W takim razie, jak wyglądałyby wyniki dla całego Krakowa, który – w jakimś stopniu – wciąż funkcjonuje? Jak wyglądałyby wyniki dla innych województw? Jeśli tylko w branży piłkarskiej – całkowicie zamrożonej – jest tak wysoki odsetek osób, które miały kontakt z wirusem, to jak to wygląda wśród sprzedawców? Wśród listonoszy? Wśród wszystkich tych pracowników, którzy nie mogli przejść na „home office”.

Mnie te informacje z Krakowa… ucieszyły i to bardzo. Można wysnuć wniosek (może przedwczesny, może idiotyczny, no ale można…), że o wirusie i jego obecności w społeczeństwie nie wiemy prawie nic i że być może z jakiegoś nam jeszcze dobrze nieznanego powodu akurat Polacy dość dobrze przez zakażenie przechodzą. Nie mam zielonego pojęcia, z czego miałoby to wynikać, ale coś sprawiło, że nasza służba zdrowia, która niczego nie jest w stanie unieść, akurat koronawirusa póki co uniosła. Włoska nie dała rady, hiszpańska nie dała rady, w Nowym Jorku się zadławili, a nasza – stojąca na kurzych, chybotliwych nóżkach – nie wywróciła się. Z jakiegoś powodu Polska przeszła względnie suchą stopą przez epidemię hiszpanki, może teraz na naszych oczach historia się powtarza? Chciałbym bardzo w to wierzyć i z wyników testowania piłkarzy próbuję wyciągać jak najwięcej pozytywnych wniosków, bo od tych negatywnych głowa już dawno pęka.

W każdym razie, drogi czytelniku, jeśli czytasz ten tekst i zastanawiasz się, jak to możliwe, że w jednym klubie jest mniej więcej dwadzieścia przypadków, to weź pod uwagę, że… być może wynik twojego testu też byłby pozytywny. I twoich znajomych również. Może my to wszystko już mamy za sobą nawet o tym nie wiedząc? Może choroba już się przetoczyła przez Polskę, ale tylko nas liznęła tym swoim jęzorem śmierci.

Reklama

Wiadomo, że dotychczasowe wyniki zaskoczyły władze piłkarskie. Zakładano, że jeśli będą zakażeni, to nieliczni, których po prostu wrzuci się do piwnicy (czytaj: wypasionych apartamentów) i zamknie na kłódkę. Nagle się okazuje, że trzeba usiąść raz jeszcze i zastanowić się co dalej i w jakim trybie. Ale mimo wszystko: daleki byłbym od lamentu. Coraz więcej wskazuje na to, że piłkarze „przechorowują” wirusa lepiej niż dziurę w zębie.

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

113 komentarzy

Loading...