Reklama

Trzy, dwa, jeden… Standard Liege dzielą dni od upadku

Samuel Szczygielski

Autor:Samuel Szczygielski

02 maja 2020, 17:59 • 5 min czytania 4 komentarze

Dopiero co na naszych łamach rozmawialiśmy z Włodzimierzem Lubańskim o upadku Lokeren. Teraz tematem numer jeden w Belgii są dni, a nawet napiszmy to bardziej krwawo – godziny do upadku Standardu Liege. Klub stracił licencję na grę w rozgrywkach ligowych i ma czas do 5 maja na uzbieranie 12 milionów euro. Pomagają Marouane Fellaini czy Axel Witsel, ale sprawa prosta nie jest… Dowiedzieliśmy się, w czym tkwią największe problemy Standardu.

Trzy, dwa, jeden… Standard Liege dzielą dni od upadku

Standard nie dostał licencji na grę w przyszłym sezonie Jupiler Pro League. A to oznacza, że na dzisiaj Standard jest klubem drugiej ligi amatorskiej, czyli na czwartym poziomie rozgrywkowym. Siedem klubów w Belgii nie otrzymało licencji, trzy z najwyższej ligi – Standard, Royal Excel Mouscron i KV Oostende. Jeśli zastanawiacie się, czy w budżecie Standardu namieszał koronawirus – nie, to nie pandemia jest przyczyną problemu. Pliki licencyjne w Belgii zgłasza się w marcu, dokumenty finansowe były składane dużo wcześniej. 

W czym tkwi problem… Mówi się, że piłkarze mają niespłacone pensje, ale to nie wszystko, sprawa jest poważniejsza. Otóż Belgijski związek piłki nożnej ma wątpliwości, czy spółka zawiązana przez prezydenta klubu Bruno Venanziego, by wykupić stadion i inwestować w przebudowę tego stadiony, ma realne źródła finansowania. Nie dostali licencji od federacji, teraz złożyli odwołanie. Będzie ono rozpatrywane w sądzie arbitrażowym. Do 5 maja na ich koncie musi widnieć kwota 12 milionów euro, żeby uwiarygodnić tę spółkę.

Muszą pozyskać je na biegu, a to nie jest takie proste. Pieniądze trzeba zainwestować w spółkę deweloperską. Axel Witsel włożył w nią 1,5 miliona euro, według różnych źródeł w belgijskich mediach posiada 45 lub 47% udziałów. Tyle samo wyłożył Bruno Venanzi, ale to nadal mało. 3 miliony na potrzebne 12… Witsel odezwał się do Fellainiego prosząc go o pomoc finansową. Fellaini grał w zespołach juniorskich Standardu, tam zaczynał przygodę z seniorską piłką, łącznie był w klubie cztery lata. Jego prawnik bardzo odradzał mu tę inwestycję, ale mimo to Fellaini zdecydował się na pożyczkę aż 3 milionów euro. Tylko nie jest to pomoc a’la Jakub Błaszczykowski i Wisła Kraków. Zgodził się pożyczyć te 3 bańki, ale na 3 lata i wysoki procent. Trudno powiedzieć, że jest to pobudka w pełni z dobrego serca. Fellaini chce po prostu na tym biznesie zarobić. 

Trudno powiedzieć, by klub był dobrze zarządzany. Najlepiej świadczą o tym pensje piłkarzy. Mamy tam naszego starego znajomego z Legii, Orlando Sa. Zarabia milion euro za sezon, całkiem sporo jak na piłkarza… rezerw. Tak jest, Portugalczyk, który zostawił po sobie w Polsce dobre wrażenie, strzelał ostatnio gole dla Standardu B. A to dlatego, że pokłócił się z klubem. No to pyk, klub kokosa. Podczas pandemii poleciał do Portugalii bez zgody klubu, udziela wywiadów, w których mówi, że Belgia nie radzi sobie z koronawirusem. Podobnie wygląda sytuacja dwukrotnego reprezentanta Belgii Luisa Cavandy, który także jest kosztowny w utrzymaniu, a jest członkiem drugiej drużyny. Krótko mówiąc – są kwasy.

Reklama

Słabo gospodarują kasą, skoro mają problemy dopiero co sprzedając Moussę Djenepo za ponad 15 milionów euro do Southampton oraz Razvana Marina do Ajaxu Amsterdam za 12,5 miliona. Klub zarabia z transferów kupę pieniędzy. Tylko gdzie one są?

Prostą odpowiedzią byłaby taka, że kasa idzie na inwestowanie w stadion, ale tutaj przechodzimy do kolejnego problemu. Stadion Standardu wygląda specyficznie. Trzy normalne, połączone ze sobą trybuny, a czwarta… wyglądająca jak piąte koło u wozu. Plan jest taki, by domknąć ten krąg, ale spowodowałoby to konieczność przebudowy infrastruktury komunikacyjnej w tym rejonie miasta, choćby dlatego, że za tą trybuną jeżdżą tramwaje. Projekt istnieje od kilku lat, a nadal nie ma zgody na budowę. W Belgii przebudowa stadionu to naprawdę duże wyzwanie. Obostrzenia, zakazy, ciągłe problemy. Trzeba zdobyć zgodę wszystkich mieszkańców dookoła terenu, a mają oni, nawet pojedynczo, ogromne możliwości odwoławcze w sądach. Taka budowa to zawsze zmiany w komunikacji, zwiększenie korków w okolicach stadionu. Dla kibica Standardu to żaden większy problem, ale często ludzie mających piłkę w głębokim poważaniu już to zupełnie nie interesuje. Chcą mieć komfortową do mieszkania okolice, a nie nowoczesny stadion. Choćby Club Brugge próbuje zbudować stadion od dziesięciolecia i nadal się nie udało.

Byśmy zapomnieli – kolejnym wrzodem na tyłku prezydenta Standardu Liege jest sytuacja z prawami telewizyjnymi. Stacje transmitujące ligę buntują się i chcą od klubów zwrotu raty 23 milionów za niedokończony sezon. Najwięcej musiałyby zwrócić kluby z TOP 5 w tabeli. A do nich zalicza się Standard. 

Dodatkowo klub z Walonii ma sprawę w FIFA. Gdy w 2018 roku sprzedawali Edmilsona Juniora do katarskiego Al Duhail, polecieli w niezły wałek. Tego piłkarza sami ściągali z Sint-Truidense VV zapewniając sprzedającym procent od transferu. Wymyślili sobie, że sprzedając go nad Zatokę Perską, bez sensu jest oddawać pokaźną sumę staremu klubowi Edmilsona. Dlatego ustalili niższą sumę odstępnego, a niby zupełnym przypadkiem Standard zawarł umowę dotyczącą lotu zespołu na tournee do Kataru, za co wynagrodzenie zapłacił im właśnie nowy klub Edmilsona. Ostatecznie na żadne tournee nie pojechali, ale pieniądze za to wpłynęły. Sąd przychylił się do wniosku Sint-Truidense VV, więc Standard będzie musiał spłacić ten klub i dodatkowo grozi im rok zakazu transferowego. Sami widzicie, ile Standard ma za uszami…

Upadek takiego klubu byłby gromnym problem ligi. Standard to marka sama w sobie. Mecze z Anderlechtem to największe klasyki, poruszające całą piłkarską Belgię. Do tego dochodzą derby z Charleroi. Telewizja Eleven nie byłaby zachwycona, dopiero zapłaciła rekordową kasę za prawa telewizyjne. A oczywiście bardziej stratni byliby kibice Standardu, jak i w ogóle sympatycy piłki z regionu walońskiego. Standard to absolutnie największy klub z Walonii. Gdyby nie dostali licencji oni i Mouscron, to z trzech największych klubów regionu zostanie tylko Charleroi. Bo Eupen trudno nazwać klubem walońskim, jest z niemieckojęzycznej części kraju. Czyli cały region nie miałby nawet żadnych derbów.

72 godziny to mało czasu, ale sprawa jest bardzo głośna. Skoro zaangażowali się w nią tak mocno Axel Witsel i Marouane Fellaini, to raczej nie po to, by się nie udało. Zegar tyka, konto nie jest jeszcze w pełni zasilone, ale szokiem byłoby, gdyby Standard Liege, a raczej osoba Bruno Venanziego nie wygrzebała tych pieniędzy do 5 maja. To data pogrzebu, który… da się odwołać wykupując swoje grzechy. Dosłownie – wykupując.

Reklama

***

Za podzielenie się wiedzą i informacjami z rynku belgijskiego dziękujemy Mariuszowi Mońskiemu. Polecamy śledzić jego konto na Twitterze.

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...