Reklama

Wizjoner, skandalista i… przyjaciel Trumpa. Pan od wrestlingu pomoże amerykańskiej gospodarce?

Kacper Bartosiak

Autor:Kacper Bartosiak

27 kwietnia 2020, 21:34 • 9 min czytania 9 komentarzy

Pandemia koronawirusa COVID-19 wstrząsnęła branżą rozrywkową. Świat sportu stanął, ale na kilku ringach wciąż regularnie toczą się walki, które zapewniają milionom Amerykanów jakąś namiastkę zabawy w tych trudnych czasach. Trudno to uwierzyć, ale wrestling bez udziału publiczności wciąż funkcjonuje i ma się całkiem nieźle. Głównie za sprawą Vince’a McMahona – kontrowersyjnego szefa organizacji WWE.

Wizjoner, skandalista i… przyjaciel Trumpa. Pan od wrestlingu pomoże amerykańskiej gospodarce?

Kwiecień 2007 roku – podczas gali WrestleMania 23 dochodzi do „Wojny Miliarderów”, której rzeczywistą stawką są… włosy. Rywalem Vince’a McMahona jest Donald Trump, ale obaj panowie nie walczą między sobą. Zamiast tego sprawy w ringu załatwiają ich przedstawiciele. Mimo to ku uciesze gawiedzi Trump obala szefa WWE, a po zwycięstwie swojego „reprezentanta” – zgodnie z zakładem – przy wszystkich widzach goli McMahona na łyso. Na żywo wydarzenie ogląda 80 tysięcy fanów. Ponad 1,2 miliona wykupuje pakiety Pay-Per-View, bijąc rekord organizacji WWE.

Kwiecień 2020 roku – Donald Trump (już nie biznesmen, a prezydent Stanów Zjednoczonych) powołuje panel doradców, którzy mają pomagać w aktywnym odmrażaniu sportu po pandemii. W skład organu wchodzą szefowie NBA, NHL, NFL oraz właściciele klubów. Do grupy dołącza także Vince McMahon, który w tym samym czasie ogłosił bankructwo innego swojego biznesowego dziecka – futbolowej ligi XFL.

* * *

„Urodziłem się ze srebrną łyżeczką w ustach, ale ciężką pracą sprawiłem, że stała się złota” – powiedział niedawno Eddie Hearn. Człowiek, który trzęsie dziś światowym boksem, odziedziczył rodzinne imperium i pozwolił mu wypłynąć na nowe wody. McMahon mógłby się pod tym zdaniem podpisać. Oficjalnie wykupił firmę od ojca w latach osiemdziesiątych, ale swoją rolę w branży widział zupełnie inaczej. Vince senior pozostawał na uboczu – uważał, że show jest domeną zawodników. „Gdyby ojciec wiedział, co zamierzam zrobić z tą organizacją, to nigdy by mi jej nie sprzedał” – komentował sukcesor w 1991 roku. 

Reklama

Droga na szczyt nie była jednak usłana różami. Zanim „Mr. McMahon” stał się ważną postacią w świecie wrestlingu musiał zmierzyć się z rodzinnymi dramatami. Ojciec rozstał się z jego matką niedługo po narodzinach potomka, który był w młodości był znany jako Vincent Lupton. W szkole zmagał się z dysleksją. W domu – z partnerem matki, który często stosował przemoc. Vincenta seniora poznał dopiero jako nastolatek. Mimo to kolorowy świat wrestlingu pochłonął go bez reszty, do tego stopnia, że długo sam chciał rywalizować w ringu, co zaczął wcielać w życie z pewnym opóźnieniem. Na początku był jednak biznes. Podstawy poznał na studiach, ale dużo więcej dała mu praktyka nabyta pod okiem ojca.

W 1976 roku McMahon junior zetknął się z wielkim sportowym wydarzeniem, które było czymś zapowiadającym pojawienie się mieszanych sztuk walki (MMA). Muhammad Ali – legenda boksu – w poszukiwaniu nowych wyzwań (ale głównie jednak pieniędzy) trafił do Japonii. Tam wyzwanie rzucił mu zapaśnik Antonio Inoki. Obaj spotkali się w pięściarskim ringu, ale… jeden boksował, a drugi kopał i próbował obalać. Pojedynek wzbudził ogromne zainteresowanie publiczności, ale był potwornie nudny. Przez 15 rund Ali doprowadził do celu zaledwie kilkanaście uderzeń i przyjął sporo kopniaków. Puentą tego kuriozalnego show był remis. 

Mogło być jednak zupełnie inaczej. McMahon junior został wysłany przez ojca do Japonii na przeszpiegi i próbował przekonać otoczenie Inokiego do walki na zasadach przypominających wrestling. Wszystko miało być wyreżyserowane – obaj zawodnicy mieli nie odnieść żadnych poważniejszych obrażeń. Pojedynek miał zakończyć się kontrowersyjnym przerwaniem z powodu rozcięcia i doprowadzić do kolejnego show łączącego różne style walki. Najlepiej do walki Alego z Andre the Giantem – jedną z największych wówczas gwiazd wrestlingu.

Wyszło inaczej – po jednorazowym skoku w bok pięściarz wrócił do boksu. Młody McMahon zebrał jednak bezcenne doświadczenia i zaczął widzieć przyszłość telewizyjnej rozrywki inaczej od swojego ojca. W 1980 roku miesiącach założył z żoną firmę Titan Sports, a po kilkunastu miesiącach przejął działalność ojca i rozpoczął ekspansję jako World Wrestling Federation – WWF.

Ręka w rękę z MTV

Reklama

Sukcesy McMahona wzięły się właśnie z wyjścia poza schemat. Czuł ducha czasów i wiedział, że ludzie potrzebują pięknie opakowanego produktu. Jako pierwszy zaangażował do promocyjnej machiny gwiazdy muzyki pop, dzięki czemu wrestling zagościł na antenie MTV i popularnych talk-showach. Miał też nosa do ludzi i… odrobinę szczęścia. W Polsce znamy „Małyszomanię” i „Kubicomanię”, a w latach osiemdziesiątych Stany Zjednoczone opętała „Hulkamania”. W 1984 roku Hulk Hogan sprawił, że przed wrestlingiem pod banerem WWF sukcesywnie otwierały się kolejne wrota.

W 1985 roku McMahon doprowadził do zorganizowania WrestleManii. Choć gale odbywają się cyklicznie, to raz w roku dochodzi do wielkiego wydarzenia, które nazywa się „wrestlingowym SuperBowl”. Co można tam znaleźć? Wystarczy jeden rzut oka by zrozumieć, że to pop w najczystszej postaci. Bohaterem pierwszej tego typu imprezy był właśnie Hogan, któremu towarzyszył Mr. T – aktor, który zdobył popularność jako rywal Rocky’ego i członek „Drużyny A”. W ringu ich pojedynek sędziował między innymi Muhammad Ali, a motywem przewodnim imprezy był hit Phila Collinsa „Easy Lover”.  

Każda WrestleMania ma motyw przewodni, wyreżyserowane zwroty akcji i znane nazwiska. Ścieżki McMahona i Trumpa musiały się przeciąć, bo prezydent USA uwielbia telewizję i sam brał przecież udział w reality show. Zanim do tego doszło, w latach dziewięćdziesiątych szef WWF rywalizował z Tedem Turnerem, który kierował konkurencyjną organizacją WCW i miał rozmach – Hulka Hogana najzwyczajniej w świecie podkupił. Podobnie jak mistrzynię kobiet Madusę, która w pierwszym występie w nowych barwach wyrzuciła pas WWF do kosza na śmieci. Na galach WCW pojawiały się gwiazdy NBA – Karl Malone i Dennis Rodman. McMahon odpowiadał coraz większą brutalnością i przełamywaniem kolejnych schematów.

Jak wiadomo wrestling to rozrywka, która odbywa się według scenariusza. Otóż nie zawsze, a jeden z najbardziej kuriozalnych przypadków miał miejsce właśnie na gali WWF. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych McMahon obawiał się, że Bret Hart – jedna z największych gwiazd organizacji – odejdzie do konkurencji. Utrata mistrza to wizerunkowy strzał w stopę i ryzyko kolejnego happeningu związanego z wyrzucaniem pasa do kosza. Sternik WWF chciał więc doprowadzić do zmiany warty i porażki Harta tuż przed jego odejściem, ale sam zawodnik się na to nie zgodził.

Jego rywal Shawn Michaels dostał wersję, w której zakłada Hartowi jego firmowy chwyt „sharpshooter” i wygrywa walkę. Hart dostał scenariusz, w którym jest bliski porażki w ten sposób, ale potem wygrywa, by zrzec się tytułu kilka dni później podczas telewizyjnego programu. W ringu sędzia przerwał pojedynek, choć Hart wcale nie odklepał, a potem rozpętała się bezprecedensowa burza. Zawodnik palcami rysował w powietrzu litery „WCW” nawiązując do konkurencji, ale na tym nie poprzestał. Publicznie napluł McMahonowi w twarz, a potem zniszczył warty kilkadziesiąt tysięcy dolarów sprzęt telewizyjny.

Dogrywka miała miejsce kilka dni później, a szef WWF podobno dostał też w twarz. Wiele lat później okazało się, że intryga była doprawdy makiaweliczna i nie była woltą samego McMahona. Michaels wiedział, że bierze udział w farsie – podobnie jak wiele innych osób. Wydarzenia przeszły do historii jako „Montreal Screwjob” (w wolnym tłumaczeniu – „Wał w Montrealu”). Odnosząc się do nich po raz pierwszy w telewizyjnym programie McMahon znów zerwał z kanonem. Wszyscy wiedzą, że walki wrestlerów są ustawione, ale o tym się nie mówi. On to zmienił – publicznie powiedział, że Hart nie chciał przegrać, a on nie mógł sobie pozwolić na kolejną wpadkę wizerunkową i odejście mistrza do konkurencji.

Tamta gala z 1997 roku miała też znaczenie symboliczne. Do tej pory McMahon był szarą eminencją – realizował się głównie jako konferansjer i komentator, ale mało kto wiedział, że pociąga za sznurki. Mniej więcej od tego momentu zaczął kreować postać „pana McMahona” – szefa-krętacza, który bierze sprawy w swoje ręce i często bije się w ringu. Jego konflikty z kolejnymi gwiazdami sprawiły, że WWF wygrał wojnę z WCW, choć wokół „Montreal Screwjob” narosło wiele mitów. Nie brak teorii rodem z „Incepcji”, zgodnie z którą wydarzenie sprawiające wrażenie niewyreżyserowanego miało zostać… od początku do końca zaplanowane. Hart miał brać w tym udział. Dlaczego? Bo nigdy nie zdecydował się ścigać organizacji na drodze sądowej, choć teoretycznie miał ku temu podstawy.

Na początku XXI wieku federacja WWF musiała zmienić nazwę, bo zaczęła łamać warunki ugody ze znaną organizacją pozarządową o charakterze ekologicznym. Od tamtej pory skrót WWF kojarzy się z przyrodą, a najważniejsza organizacja stała się znana jako World Wrestling Entertainment – WWE. Dziś jest hegemonem, ale trafia do nieco innych widzów. Seksualizacja i brutalność stosowane do promocji sprawiły, że wrestling stał się rozrywką dostępną dla młodzieży już za zgodą rodziców. 

Polityczne zapasy

W 2007 roku McMahon na podobnych zasadach wypromował od zera „konflikt” z Trumpem. Początkowo wydawało się, że dojdzie do bezpośredniej walki, ale ostatecznie obaj posłali do boju swoich przedstawicieli. Galę promowano pod hasłem „Bitwa Miliarderów”. Szef WWE przegrał i stracił włosy, ale zyskał rozgłos i wpływowego przyjaciela, który o nim nie zapomniał.

Polityka rzadko zagląda do wrestlingu, ale w rodzinie McMahonów pozostaje istotna od lat. Vince w 1966 roku – jeszcze jako nastolatek – wziął ślub z Lindą, która na przestrzeni lat wspierała go w biznesowych działalnościach. W 2009 roku walczyła o miejsce w senacie jako przedstawicielka Partii Republikańskiej, którą z mężem wspierają finansowymi darowiznami. Oboje wpłacili aż 5 milionów dolarów na fundację Donalda Trumpa. W 2016 roku prezydent USA powołał Lindę na funkcję kierowniczki specjalnej agencji rządowej ds. małych przedsiębiorstw.

A mąż? Jeszcze w 2010 roku stawiał na show kosztem biznesu. Najpierw pogodził się z Bretem Hartem, by po chwili… kopnąć go w jaja. Skończyło się wyreżyserowaną walką, którą wygrał zawodnik. McMahon miał wtedy 65 lat i dla zabawy zdążył zrobić właściwie wszystko. Naprawdę *wszystko* – z upozorowaniem własnej śmierci, pokazaniem gołej dupy i rozbudowanym wątkiem nieślubnego syna karła-wrestlera. Biznesowo do czasu pandemii wiodło się jednak znakomicie – majątek rodziny już dawno przekroczył miliard dolarów i wciąż rośnie. Pomagają w tym nowe inicjatywy – między innymi współpraca z Arabią Saudyjską, gdzie już zorganizowano kilka gal.

Wyjątkowe czasy wymagają jednak nietypowych działań. Między styczniem a marcem wrestling stanął, a ceny akcji WWE spadły o 50 procent. Vince nie pozwolił jednak, by ten stan trwał zbyt długo. Zaczął sprzedawać telewizji gale nakręcone bez udziału publiczności w centrum treningowym w Orlando. W ten sposób doprowadzono do skutku wyjątkową, dwuczęściową WrestleManię. Czy wrestling przy pustych trybunach wygląda jeszcze dziwniej niż zazwyczaj? Z pewnością, ale co z tego? Amerykanie chcą rozrywki, a McMahon jako mało kto umie ją dawać.

Nie brakuje jednak kontrowersji. W ostatnich tygodnia WWE zwolniło 40 procent pracowników i kilka gwiazd. Jedną z największych w tym gronie był Kurt Angle – złoty medalista olimpijski w zapasach i jeden z najbardziej kolorowych olimpijczyków w historii, który w ostatnich latach pełnił jednak w organizacji marginalną rolę. Firma jednak ogólnie staje na nogi, bo w stanie Floryda została uznana za „ważny biznes”, który pod pewnymi ograniczeniami może funkcjonować w czasach pandemii.

Wrestling „z puszki” co kilka dni pojawia się więc w amerykańskiej telewizji, dzięki czemu marka WWE odbiła się od dna. Nie udało się to futbolowej lidze XFL – innemu z pomysłów Vince’a McMahona. Konkurencję dla NFL z nieco zmienionymi zasadami próbował powołać do życia już na początku XXI wieku, ale po wpompowaniu kilkudziesięciu milionów dolarów musiał się poddać. Projekt nazwał „totalną porażką”, ale nie poddał się. W marcu 2020 roku liga zdążyła wystartować z ośmioma drużynami na starcie. Przez pandemię wszystko się posypało. Po kilku tygodniach zwolniono wszystkich pracowników i ogłoszono bankructwo pomysłu. 

Kłopoty biznesowe nie odstraszyły prezydenta Trumpa. 14 kwietnia ogłosił powołanie do życia „Wielkich Amerykańskich Grup Działających Na Rzecz Ożywienia Gospodarki”. Specjaliści z różnych branż mają grać do jednej bramki dla Ameryki. Sport reprezentuje 16 osób – obok McMahona to między innymi szefowie NBA, NFL, NHL i UFC. Co dokładnie będą robić? Tego na razie nie wiadomo, ale obrotny Vincent ma nad wszystkimi w tym gronie jedną przewagę – wrestling w czasach zarazy wciąż walczy.

KACPER BARTOSIAK

Fot. Archiwum WWE

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...