Reklama

Pisze do mnie piłkarz ekstraklasy: Michał, poleć mi książki o finansach. Czas się w tym dokształcić

Samuel Szczygielski

Autor:Samuel Szczygielski

19 kwietnia 2020, 15:43 • 11 min czytania 19 komentarzy

Michała Jonczyka możecie znać z boisk Ekstraklasy, gdy grał w Górniku Adama Nawałki wraz z Arkiem Milikiem czy „Prezesem” Nakoulmą. Cztery zerwania więzadeł i długie rehabilitacje były dla niego niejako kwarantanną od piłki, ale też czasem, który trzeba było odpowiednio wykorzystać. I tak powstał plan B na życie, który teraz jest traktowany już jako absolutny priorytet. Mianowicie – firma EduSport, która dba o wizerunek, ubezpieczenia, trening mentalny i motoryczny oraz finanse piłkarzy. I właśnie na tym ostatnim się skupimy.

Pisze do mnie piłkarz ekstraklasy: Michał, poleć mi książki o finansach. Czas się w tym dokształcić

Czy teraz jest dobry czas na kupienie mieszkania czy samochodu? I dlaczego nie?

W tym przypadku należy rozróżnić czym jest zakup samochodu, a czym zakup mieszkania. Zakup auta jest wydatkiem konsumpcyjnym, który po wyjeździe z salonu traci od razu na swojej wartości. Inaczej sprawa wygląda z zakupem mieszkania. Zakup ten jest postrzegany jako racjonalna inwestycja, ponieważ statystyki pokazują, że ceny mieszkań rosły przez ostatnie lata. Kupując mieszkanie na wynajem możemy zarabiać na jego wynajmie oraz na wzroście jego ceny, dlatego wśród sportowców mieszkania cieszą się tak wielką popularnością. Od jednego z menedżerów usłyszałem, że kiedyś piłkarze w szatni prześcigali się, kto ile ma samochodów. Dzisiaj dyskutują, kto i gdzie posiada swoje mieszkania, a więc świadomość finansowa sportowców rośnie.

Czy zawodnicy, którzy mają dobrze zabezpieczony budżet i są stabilni finansowo mogą zyskać na inwestycjach podczas pandemii? Jeśli widzisz taką zależność, to w co, w jakie branże?

Być może niedługo pojawią się okazje do zakupu mieszkań używanych z rynku wtórnego po zaniżonej wartości od właścicieli, którzy będą potrzebowali gotówki w związku z problemami finansowymi spowodowanymi koronawirusem i niepewną sytuacją finansową. Dzisiaj z pewnością powody do zadowolenia mogą mieć sportowcy zarabiający w euro. Ostatnio rozmawiałem z zawodnikiem grającym za granicą, który wspominał, że dwa tygodnie temu wymieniał euro na złotówki po kursie 4,25 zł. Dzisiaj kurs euro wynosi około 4,50 zł. A pamiętajmy, że różnica 25 gr pozwala sporo zarobić na różnicy kursowej przy dużych sumach pieniędzy.

Reklama

Z ust niektórych piłkarzy słyszymy argument przeciwko obniżaniu pensji – „więcej zarabiam, ale przez to mam większe zobowiązania”. Jak dużo zrozumienia okazywać w tym temacie?

Myślę, że kluczem w tak niecodziennych czasach jak te obecne powinny odgrywać empatia i solidarność. Po rozmowach z zawodnikami dostrzegam u większości wolę obniżenia czasowego swojego wynagrodzenia dla dobra funkcjonowania klubu w dłuższej perspektywie. Piłkarze naprawdę zdają sobie sprawę, że razem z klubami, działaczami jadą na jednym wózku i kondycja gospodarcza w kraju przełoży się również na ich pensje. 

Głosy zawodników nie zgadzających się na czasowe obniżki wynikały bardziej z podejścia działaczy do negocjacji wynagrodzeń i zaległości finansowych jakie klub miał wobec zawodników. Niektórzy piłkarzy poczuli się zmuszeni do obniżki wynagrodzenia bez żadnych słów wyjaśnienia ze strony prezesów klubów, którzy pandemię koronawirusa odebrali jako dobry powód na obniżkę wynagrodzenia piłkarzy. Natomiast co warte podkreślenia, w klubach, w których przed pandemią panowały zdrowe relacje i wzajemny szacunek pomiędzy zarządem klubu a piłkarzami, obie strony doszły szybko do porozumienia skutkującego czasowym obniżeniem wynagrodzeń.

W takim razie, gdybyś był prezesem klubu – od czego dokładnie zależałoby, z jaką propozycją wyjdziesz do zawodników, o ile procent będziesz próbował obniżyć pensje? Dużo mówi się o tym, że piłkarze nie mieliby problemu ze zrozumieniem klubu, gdyby… no właśnie – mogli go zrozumieć. Czyli gdyby prezes zachował się transparentnie i przedstawił, ile i dlaczego klub straci.

Jako prezes klubu postawiłbym na transparentność i szacunek wobec drugiego człowieka i tego samego oczekiwałbym od zawodników. Zorganizowałbym spotkanie z radą drużyny, podczas którego wyjaśniłbym sytuacje finansową klubu – spadek wpływów z dni meczowych, wycofanie się niektórych sponsorów, czy potencjalne obniżenie finansowania ze strony miasta. Po przedstawieniu swoich argumentów za czasowymi obniżkami oczekiwałbym ze strony zawodników ich propozycji i wspólnie z zawodnikami poszukałbym optymalnego rozwiązania dla obu stron. Kilka klubów w Polsce pokazało, że takim postępowaniem można szybko się porozumieć.

Reklama

Czy to już czas na wprowadzenie zabezpieczeń dla piłkarzy poprzez zamrażanie im części pensji wypłacanie po karierze w ratach jako emeryturę sportową? I czy to sprawa bardziej dla Polskiego Związku Piłkarzy kierowanego przez Ebiego Smolarka czy dla PZPN-u?

Od samego początku działalności EduSport wspieramy ideę sportowych emerytur w Polsce. Myślę, że czas pandemii skutkujący czasowym obniżeniem wynagrodzeń zawodników jest dużą szansą na dyskusje nad wprowadzeniem systemowych emerytur sportowych z myślą o finansowej przyszłości zawodników kończących karierę sportową. Skoro mówimy o systemowym rozwiązaniu to z pewnością w dyskusji nad projektem powinien uczestniczyć PZPN, PZP, Ministerstwo Sportu oraz instytucje rynku finansowego, które zarządzałyby gromadzonym kapitałem zawodników. Moim zdaniem obok dyskusji nad rozwiązaniami finansowymi, powinniśmy jako środowisko sportowe zastanowić się również nad systemowym szkoleniem zawodników poświęconym projektowaniu przez zawodników swojej drogi po zakończonej karierze. Bo jeśli nawet zawodnik będzie miał odłożone pieniądze po karierze, a nie będzie miał na siebie pomysłu, co dalej ma robić w życiu, to kwestia czasu kiedy przeje te odłożone pieniądze.

A jak patrzysz na stypendia, płacenie piłkarzom większości wynagrodzenia przez miasto? W niższych ligach to staje się normą. I druga sprawa – co z piłkarzami mającymi takie umowy podczas koronawirusa?

Rzeczywiście w Polsce duża część klubów aktywnie korzysta z pomocy finansowej samorządów. Ryzykiem dla klubów i samych piłkarzy przy takiej formie pozyskiwania pieniędzy na ich wynagrodzenia może być zmiana priorytetów finansowych przez miasto. Dzieje się to już w Radomiu, którego prezydent miasta zapowiedział redukcję stypendiów przyznawanych na sport i dzięki zaoszczędzonym środkom chce dofinansować służbę zdrowia.  Dla samych zawodników oznacza to zaległości finansowe i brak regularnych przelewów z klubu. W takiej sytuacji zarządzający klubami powinni szukać innych form pozyskiwania kapitału na funkcjonowanie. Duże wrażenie zrobiła na mnie zbiórka crowdfundingowa zorganizowana przez Wisłę Kraków. Dzięki finansowaniu społecznościowemu pozyskała kilka miesięcy temu od swoich fanów 4 mln złotych, a teraz kolejne 2 mln złotych. Jako EduSport jesteśmy w kontakcie z platformą crowdfundingową, która pomogła Wiśle zebrać kapitał i rozpoczynamy właśnie rozmowy z klubami zachęcające do pozyskania pieniędzy na funkcjonowanie klubów od swoich fanów w zamian za mniejszościowe udziały w klubie.  

Widzisz szanse na to, żeby rynek transferowy stał się… łatwiejszy? Może być więcej konkretów ze strony klubów w negocjacjach, bo kluby będą miały jasny argument – dajemy ci tyle, ale pewnie i tak nikt nie zapewni ci więcej.

Trudno wyrokować, czy łatwiejszy. Z pewnością będzie inny niż był do tej pory. Dzisiejsza piłka nożna jest bardzo powiązana z gospodarką. Wiele ekspertów spodziewa się recesji w gospodarce, a to oznacza, że tych pieniędzy będzie mniej w piłce. Po recesji przeważnie następuje odbicie, więc być może za jakiś czas ponownie pojawią się duże pieniądze w piłce.

Myślisz, że przy następnym okienku transferowym naliczymy znacznie więcej wypożyczeń?

Nie spodziewam się nagle zwiększonej skali wypożyczeń. Pamiętajmy, że 80% transferów w Polsce to transfery bezgotówkowe. Bardziej spodziewam się czasowej obniżki w miesięcznych wynagrodzeniach piłkarzy, wynikającej ze spodziewanej recesji w gospodarce.

Myślisz, że od teraz w ubezpieczeniach kluby czy poszczególne osoby będą zawierać zapis o ubezpieczeniu na wypadek pandemii? Co ciekawe – tenisowy Wimbledon robi to od 17 lat.

Godne pochwały jest postępowanie organizatorów Wimbledonu, którzy wyciągnęli prawidłowe wnioski z epidemii SARS z 2003 roku. Mam nadzieję, że również polskie kluby i związki po wznowieniu rozgrywek i ustaniu pandemii skorzystają z ubezpieczeń na wypadek odwołania imprez masowych. Takie ubezpieczenia w Polsce również są dostępne.

Potrafisz zrozumieć kluby zwalniające szeregowych pracowników w pierwszym etapie koronawirusa? Takimi przykładami są Legia czy Piast. To stosunkowo niskie wynagrodzenia, ale najłatwiejsze do pozbycia się. Jakie są lepsze rozwiązania?

W Polsce w pierwszym rzucie zostali zwolnieni z klubów osoby na umowach cywilnoprawnych – czyli umowa zlecenie czy umowa o dzieło – zarabiający kilkukrotnie mniej od zawodnika pierwszego zespołu. Być może wystarczyłoby wprowadzić czasowe obniżenie wynagrodzenia u wszystkich w klubie i pozwoliłoby to zaoszczędzić tyle pieniędzy, aby uratować stanowiska pracy. Liczę na to, że z każdym rokiem będzie więcej stabilizacji i odpowiedzialności w klubach piłkarskich.

W Bundeslidze w większości przypadków nie ma strachu pracowników przed zwolnieniem z klubu, bo każdy ma zapewnioną umowę o pracę. Uważasz że w Polsce dojdziemy do momentu, gdzie w sporcie taka umowa będzie normą?

Generalnie dostrzegam u wielu pracodawców w Polsce, nie tylko w sporcie, przekonanie, że zyski ekonomiczne są ważniejsze od człowieka. Stąd tak duża popularność tzw. umów śmieciowych, czyli umów zlecenia i umów o dzieło. Wracając do sportu w Polsce, wierzę, że z każdym rokiem będzie zmieniało się podejście do pracownika i wszelkie umowy zlecenia będą zastępowane umowami o pracę zapewniającymi większa prawa i bezpieczeństwo pracowników.

Wojtek Szczęsny opowiadał, że w Arsenalu Theo Walcott chwalił się drużynie zegarkiem za kilkadziesiąt tysięcy funtów. Szczęsny pokazał wszystkim, że ma identyczny. Ale kupił go za 200 funtów. Piłkarze, nawet ci mniej roztropni, zrozumieją że w najbliższych latach szpan na nikim nie będzie robił wrażenia?

Moim zdaniem generalnie żyjemy w czasach w których duża część społeczeństwa żyje na pokaz prowadząc „Instagramowe życie”. 

Widziałem mema, że latem 2020 stawiamy wyjątkowo nie na fit-ciała, a na osobowość…

A u piłkarzy szpan jest o tyle bardziej widoczny od innych, że jest to grupa ludzi bardzo popularna, zarabiająca przeważnie więcej niż reszta społeczeństwa oraz która nie została nauczona w szkole jak zarządzać swoimi pieniędzmi. Zawsze staram się nie krytykować, tylko zrozumieć człowieka, dlatego uważam, że dużym wyzwaniem dla młodego człowieka z niewielkim doświadczeniem życiowym jest poradzenie sobie mentalnie z sytuacją, w której co miesiąc wpływa na konto 30 tysięcy złotych, mieszka w dużym mieście i ludzie rozpoznają go na ulicy. W takiej sytuacji potrzeba mocnego kręgosłupa moralnego i wyniesionych z domu odpowiednich wartości życiowych, aby nie odlecieć. Stąd też tak dużą rolę w życiu młodego zawodnika powinni odgrywać najbliżsi – jego rodzice, trenerzy, nauczyciele, trenerzy mentalni czy doradcy finansowi. Służyć radą kierując się przede wszystkim dobrem zawodnika.

Uważasz że po tym co się dzieje i dziać będzie – ludzie będą mieli większe parcie na oszczędzanie, chomikowanie pieniędzy?

Na każdą sytuację w życiu staram się spoglądać pozytywnie, dlatego mam dużą nadzieję, że pandemia i czasowa obniżka w wynagrodzeniach skłoni nas wszystkich do rozsądniejszego zarządzania naszymi pieniędzmi. Do tej pory większość z nas nie liczyła swoich miesięcznych wydatków, nie tworzyła budżetu finansowego na cały rok. Od kilkunastu lat świetną robotę w finansach osobistych wykonuje Michał Szafrański i jego blog „Jak oszczędzać pieniądze”. Prawie na każdym spotkaniu polecam piłkarzom książkę Michała „Finansowy Ninja”, która w prosty sposób tłumaczy podstawy finansowe. Na bazie jego książki oraz naszego spotkania powstało na moim blogu kilkanaście wpisów skierowanych do sportowców w temacie oszczędzania czy inwestycji. Książkę Michała jak i te wpisy polecam wszystkim w czasie pandemii i zwiększonej ilości wolnego czasu. Na swój rozwój osobisty zawsze jest dobry czas, a teraz nie ma wymówek, że go brakuje. 

Ilu klientów-piłkarzy lub ile transakcji straciła przez ostatnie tygodnie wasza firma? Jakie są reakcje zawodników? 

Od kilkunastu dni dostaję telefony od piłkarzy z pytaniami o sytuację na rynkach finansowych i konsekwencje koronawirusa. Część piłkarzy niepewnych swoich przyszłych kontraktów zależnych od awansów lub spadków wstrzymało się z inwestycjami, natomiast część piłkarzy dalej realizuje wspólnie opracowane plany finansowe. Zauważam, że pandemia wpłynęła pozytywnie na rynek ubezpieczeń na życie. Piłkarze obecnie wykazują większą chęć ubezpieczania siebie i swoich bliskich w życiu prywatnym. Razem z moją współpracowniczką wyselekcjonowaliśmy oferty ubezpieczeń na życie również te zawierające zakażenie koronawirusem i widzimy duże zainteresowanie zawodników. 

Na trening mentalny, którym dysponujecie, jest teraz większy popyt?

Przed pandemią koronawirusa nasi trenerzy mentalni Konrad Czapeczka i Rafał Malinowski dużą część sesji mentalnych prowadzili online, więc teraz z łatwością przyszło im prowadzić wszystkie sesję z zawodnikami właśnie w ten sposób. Co ciekawe, odezwały się do nas akademie sportowe zainteresowane szkoleniami online dla swoich zawodników oraz sztabów szkoleniowych. Gdy ligi zostały zawieszone, zastanawialiśmy się jak przerwa w rozgrywkach przełoży się na nasze zlecenia. Te pierwsze tygodnie pokazały jednak, że zawodnicy w czasie pandemii dalej chcą się rozwijać, a kluby szybko dostosowują się do warunków i organizują szkolenia online. Nawet dzisiaj rano napisał do mnie zawodnik z ekstraklasy: „Michał, poleć mi książki o finansach. Czas się w tym dokształcić”. Wykorzystując czas kwarantanny chce zdobyć wiedzę w tym zakresie. Duże brawa za takie podejście!

W pracy cenisz bezpośredni kontakt z drugą osobą, często jeździsz po Polsce. O ile częściej używasz teraz telefonu i Skype’a niż wcześniej?

Koronawirus każdego z nas zmusił do zmiany. Ja też w nowych warunkach większość pracy mam przez telefon i laptopa. Mam to szczęście, że w przeciwieństwie do innych grup zawodowych, większość mojej pracy mogę wykonywać zdalnie z domu. Tak jak wspomniałem już wcześniej, wszędzie staram się dostrzegać pozytywy, więc z pewnością plusem pandemii jest fakt, że teraz więcej czasu spędzam z moją rodziną w domu.

Rozmawiał Samuel Szczygielski

fot. archiwum prywatne i FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

19 komentarzy

Loading...