Reklama

„Tęsknisz za piłką? Koleś, ja jutro muszę mamę pochować”

redakcja

Autor:redakcja

15 kwietnia 2020, 15:31 • 8 min czytania 3 komentarze

Trzeci odcinek mini-cyklu o rzeczywistości niższych lig w czasach pandemii koronawirusa. Dzisiaj trzy różne spojrzenia: dyrektor sportowy, prezes, piłkarz. Ale ktokolwiek by mówił, skoro jest Jarosław Kotas, główna rola została obsadzona! Zapraszamy.

„Tęsknisz za piłką? Koleś, ja jutro muszę mamę pochować”

Jarosław Kotas, dyrektor sportowy Sokoła Ostróda, III liga

– Sytuacja dla każdego klubu jest dziwna. Nie wiemy, co robić. W Ekstraklasie czekają na ostatnią transzę z Canalu +, próbują coś tam dograć, kombinują. Mnie się wydaje to śmieszne, bo nie o to chodzi. My, maluczcy z trzeciej ligi – nazywanej tak na wyrost, jesteśmy przecież z czwartej – jako Sokół Ostróda nie żyliśmy ponad stan. U nas 80% chłopaków jest zatrudniona u głównego sponsora, Ostróda Yacht, i oddelegowana do gry. Ale jeszcze w zeszłym roku chodziliśmy po cztery godziny do pracy, dopiero potem na trening. W tym roku udało mi się wyprosić, wręcz wybłagać szefostwo o zmiany. Czołowe drużyny w trzeciej lidze nie pracują, pieniądze są ogromne. Zresztą, zna pan te realia. Ponad 10 tysięcy dla piłkarzy czwartoligowych… Wymknęło się to spod kontroli, a przecież gdy mieliśmy największe sukcesy i robiliśmy medale mistrzostw świata, to czwarta liga była amatorszczyzną. W każdym razie: my nie chodzimy już do pracy, ale też nie płacimy tyle, co czołówka finansowa, bo płacimy połowę. A i tak jesteśmy pierwsi.

– Teraz była renegocjacja?

– Na razie nie mamy większych problemów. Ostróda Yacht to porządny sponsor i jak tylko rozpoczął się ten koronawirus, to ja wiedziałem, że będzie źle. Wiedziałem, że nie będzie meczów. Napisałem list do zarządu, ładne pismo, w imieniu chłopaków, choć z nimi nie rozmawiałem. Tadek Gapiński z Widzewa mi kiedyś powiedział: nie pytaj piłkarzy, co chcą na obiad, jaką zupę, bo będziesz miał 12 zup, rosół, pomidorową i wszystko. I w tym liście napisałem, że nie jesteśmy debilami, ani piłkarskim, ani ludzkimi i możemy do tej pracy wrócić. Dostałem jednak odpowiedź, że do czerwca nie będzie aż takich zawirowań i Ostróda Yacht może piłkarzy spłacać. Ponadto wygraliśmy w zeszłym sezonie Pro Junior System i mnie to jako trenera bolało, bo się błaźniłem, ale nie przeżarliśmy tych środków. U nas w klubie nie zobaczy pan topowego nazwiska z Ekstraklasy, murzynka, Brazylijczyka. Mamy rodzimych chłopaków, może za mało z Warmii i Mazur, ale w pierwszej kolejności piłkarze idą do Stomilu.

Reklama

– Czyli nie jest tak źle.

– Chłopacy są i byli wdzięczni, ponieważ na poziomie czwartej ligi nie musieli chodzić do pracy. A przecież ja byłem w Wejherowie, to w drugiej lidze chłopak wieczorami na CPN jeździł i paliwo lał. Z czegoś się musiał utrzymać, a tam nie płacono po dwa-trzy miesiące. Nie wiedziałem o tym jego zajęciu, dziwiłem się, że on się o własne nogi przewraca. Ktoś mi to uświadomił. I teraz ten chłopak z CPN-u jest z nami w Ostródzie. Na razie finansowo jest okej. Natomiast nie ma co ukrywać: dwóch czy trzech innych sponsorów poprosiło, żeby w tym miesiącu im odpuścić, bo po prostu nie mają pieniędzy. I my to rozumiemy. Chciwy dwa razy traci. Teraz byśmy dostali przelewy, ale potem, gdyby te firmy padły, to część piłkarzy nie dostałaby nic za piłkę przez 20 lat. Obserwujemy, co będzie dalej. Mamy te zapewnienia od Ostródy Yachtu, ale jeśli tam inżynierowie dostają 70-80%, takie głosy słyszałem, to nie wyobrażam sobie, żeby panowie piłkarze mieli dostawać po 100%. Oni zdecydują. I jeżeli w końcu dostaniemy informację od zarządu, że do końca sezonu zmieni się finansowanie, to trudno. Siła wyższa. Nikt się nie obrazi. ZUS-y na pewno nam pozapłacają, to i tak jest duża pomoc dla nas, a dla nich obciążenie finansowe. I tak będziemy mieć dobrze. Za czasów mojej gry w piłkę to jak się schodziło z treningów, ja pompą wodę lałem, a chłopaki się myli.

– Jak nie będzie grania, to powinniście awansować?

– Tabela nie kłamie. Nie chciałbym robić w takim stylu awansu, ale to byłaby najbardziej rozsądna kolej rzeczy. Patrzymy na inne dyscypliny i albo akceptujmy tabelę, albo rozwalajmy te rozgrywki. Ale jak rozwalimy, to będzie jeszcze większy bałagan. Teraz wszyscy krzyczą: muszą być mecze! Dlaczego? Bo siedzą ci byli piłkarze, menadżerowie, dziennikarze i nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Jak były spotkania, to sobie pojeździli na szwedzki stół. Teraz go nie ma i trzeba dograć. Ale jak? Ja przed chwilą pożegnałem żonę, mówię jej: nie daj się wirusowi. Ona odbiera korespondencję ze szpitali. Zasuwa, wraca, pada na pyzior, jak żaden mój piłkarz. Ma jedne rękawiczki i sobie psika płynem. Na korytarzu mamy zrobioną epidemiologiczną stację, ubrania do wanny, rodzina się nas boi, na święta nie chciała zaprosić. Bo Anita – moja żona – im dżumę przyniesie. W takich warunkach powinniśmy się zajmować piłką? Nie grajmy na siłę, nie róbmy cyrku. A patrzymy na Niemcy… Nie możemy tak tego porównywać. Tam stoi pięciu lekarzy i możesz być przebadany w każdej chwili. W Polsce ja mogę tylko mówić do żony: nie zamyśl się, uważaj, paznokci sobie nie obgryź. Rękawiczki podziurawisz, nowych nie będzie. Ja wiem, że było wygodnie, bo piłeczka, bo imprezy. Ale pytajmy prawdziwych kibiców, którzy mają rodzinę zarażoną koronawirusem.

– Tęsknisz za piłką?

– Koleś, ja muszę mamę jutro pochować. Mój brat leży na OIOM-ie.

Reklama

Takie dialogi mogłyby powstać. To cały czas trwa. A my o piłce. My musimy ją ratować, ale w sposób rozsądny. Teraz jest czas, żeby się ogarnąć. Tymczasem Milik chce pięć milionów zarabiać. Oni żyją cały czas w świecie science-fiction. Teraz jest moment na normalność. Przynajmniej w Polsce. I nie mówię tego, bo nie chcemy grać, gdyż mamy pierwsze miejsce, ale zaległy mecz z Legią II. Najwyżej pożyczymy skafandry od astronautów, hełmofony i wszyscy się będą cieszyć.

 

Zbigniew Czerbniak, prezes Pelikana Łowicz, III liga

– Mamy na bieżąco rozmowy z zawodnikami, trwają negocjacje w sprawie obniżenia kontraktów. Te rozmowy idą w miarę dobrze, piłkarze rozumieją sytuację. Wiadomo, że ci piłkarze, którzy zarabiają więcej, są bardziej doświadczeni, będą mieli większe cięcia – o 50 procent. A ci młodzi z niskimi stypendiami zostaną bez obniżek. Wychowankowie, juniorzy, oni mają stypendia takie typowo szkolne.

– Jak wygląda sytuacja ze sponsorami?

– Naszym głównym sponsorem jest Targowisko Miejskie. No i dlatego mamy pracowników klubu na bezpłatnych urlopach, gdyż targowisko działa w 20%. Reszta sponsorów to reklamy i współpraca na razie wygląda normalnie. Choć nie są to wielkie kwoty.

– Ile w obecnej sytuacji jest w stanie Pelikan wytrzymać?

– Czekamy na finał rozmów za marzec i kwiecień z zawodnikami. Za luty nie mamy żadnych zaległości, a to jest podstawą, żeby w ogóle z piłkarzami rozmawiać. Dalej jesteśmy uzależnieni od decyzji rządowych. Jak wróci targowisko, jak wrócą ludzie do pracy, to nie będzie kolorowo, ale nie będzie też tragedii.

– Pomoc PZPN-u w postaci 20 tysięcy była ważna?

– Od razu przeznaczyliśmy te pieniądze na kontrakty dla zawodników. Trzeba dbać o pracowników.

– Spodziewa się pan, że trzecia liga wróci do grania?

– Chciałbym, ale mam mieszane uczucia. To może być ciężkie. Przede wszystkim mamy pozamykane stadiony. To musi być decyzja odgórna. Co z tego, że związki będą chciały grać, jeśli nie będzie gdzie. Ja w Łowiczu nie mam kompletnie miejsca, żeby choćby dwóch zawodników poćwiczyło. Wszystko jest pozamykane.

Adrian Ligienza, piłkarz Hetmana Zamość, III liga

– Przeczytałem wczoraj na twitterowym profilu Kamila Kusiera: „Smutne urodziny w Zamościu. Jak wieść niesie, osoby zatrudnione w Hetmanie od co najmniej dwóch miesięcy nie otrzymały swoich wypłat”. Potwierdzisz?

– Nie mogę się wypowiadać na takie tematy. Jest klauzula poufności między zawodnikiem a klubem i mam w kontrakcie wpisaną odpowiednią karę. Na takie pytanie nie mogę zabrać głosu. Mogę jedynie porozmawiać o sprawach organizacyjnych.

– To inaczej: były negocjacje w sprawie obniżki pensji?

Tak. Aczkolwiek – że tak powiem – są cały czas w trakcie. Zarząd wystąpił z propozycją, drużyna ze swoją i na ten moment tak to stanęło.

– No to organizacja. Trenujecie, siedzicie w domu?

Trenujemy indywidualnie. Mamy rozpiski, wysyłamy filmiki z treningów siłowych, dane z aplikacji Endomondo. Cztery dni w tygodniu jesteśmy w treningu, jak nie pięć. Pomysł, by wrócić do treningów grupowych, był, miało się to stać po świętach. Natomiast rząd wprowadził obowiązek maseczek i też my nie mamy warunków do zajęć. Miasto przejęło MOSiR, nie możemy z niego korzystać, jest przeznaczony na coś innego, chyba na coś związanego z pandemią. Obiekt jest zamknięty, nie możemy się nawet przebrać, bo nie mamy innej szatni, a też dużo chłopaków dojeżdża z Lublina.

– Nie było przygód z policją za bieganie?

– Policjanci się zatrzymali, machnąłem im ręką, oni mi odmachnęli i pojechali dalej. To jest nasza praca. Jeśli by się uparli na mandat, to uważam, że wszystko jest po naszej stronie. Rozmawiałem ze swoimi agentami i po prostu pracuję zdalnie. To nie jest tak, że ja sobie wymyśliłem bieganie dla rekreacji. Mam zawodowy kontrakt i jestem do tego zobowiązany.

– Da się utrzymać formę w tych warunkach?

– Wiadomo, że jest ciężko, bo brakuje piłki. Na pewno da się podtrzymać to, co było. Ale po sobie mogę powiedzieć, że bieganie bez piłki jest monotonne. Natomiast z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że jest to potrzebne. Ta sytuacja pokaże, kto jest profesjonalistą, a kto jest leserem. Będzie grupa, która odpadnie po tej przerwie, ponieważ nic nie robi.

– Jeśli liga miałaby wrócić, to ile byście potrzebowali zajęć w drużynie, żeby złapać odpowiednią formę i zgranie?

– Wystarczą dwa dni treningów z piłką i wracamy. Wiadomo, są zaległości taktyczne, trener nie może wprowadzić nowych rzeczy, by rozwijać drużynę. Ale jeśli chodzi o kontuzje – to jestem spokojny. Oczywiście, jeśli ktoś podchodzi profesjonalnie do swojego zawodu.

– Wierzycie, że jeszcze wrócicie do grania?

Ja wierzę, bo chcę grać. To jest najgorsze, gdy chcesz grać, a nie możesz z różnych powodów – kontuzji, słabszej formy czy takiej pandemii. Wierzę, nawet jeśli miałyby być okrojone rozgrywki. Jak chcieli we Włoszech – pierwsze sześć drużyn o mistrzostwo, ostatnie sześć o spadek. Oczywiście z zachowaniem obecnej punktacji. Tyle moje serce i chęci – wierzę. Z drugiej strony realistycznie patrząc, jeśli najwyższe rozgrywki nie zaczną, Ekstraklasa i zachodnie ligi, to my też nie.

PAWEŁ PACZUL

*

Koronawirus a niższe ligi – ODCINEK PIERWSZY

Koronawirus a niższe ligi – ODCINEK DRUGI

Najnowsze

Niższe ligi

Niższe ligi

Burmistrz zagroził odebraniem stadionu i wstrzymaniem dotacji. Orlęta oddały walkower Zawiszy

Szymon Piórek
18
Burmistrz zagroził odebraniem stadionu i wstrzymaniem dotacji. Orlęta oddały walkower Zawiszy

Komentarze

3 komentarze

Loading...