Reklama

10 tysięcy złotych za siedzenie w domu to całkiem przyzwoite pieniądze

redakcja

Autor:redakcja

28 marca 2020, 19:19 • 6 min czytania 4 komentarze

Od poniedziałku zaczynamy rozmowy z zawodnikami. Ja nie chciałbym podchodzić do tego w sposób autorytarny. Chcę przedstawić zawodnikom moją strukturę przychodów i to, co się wiąże z tą epidemią, jeśli chodzi o wpływy. 10 tysięcy brutto to jest minimum i uderzmy się w pierś: to są całkiem przyzwoite pieniądze za siedzenie w domu. Jak opinia publiczna to zobaczy, wówczas nie sądzę, że znajdzie się ktoś, kto powie, że się mylę. A to jest minimum! – mówi Tomasz Salski, prezes ŁKS-u. Rozmawiamy o cięciach, finansach, kłopotach. Czyli o wszystkim tym, z czym musi mierzyć się futbol w obecnych czasach.

10 tysięcy złotych za siedzenie w domu to całkiem przyzwoite pieniądze

ŁKS chce jeszcze grać w piłkę w tym sezonie?

Wydaje mi się, że każdy klub chce grać. To są potencjalne pieniądze. Natomiast nie ukrywam, że jak patrzymy na całą tę sytuację, to mamy coraz mniej szans.

Spotykałem się z opiniami, że ŁKS nie chce grać, bo to będzie znaczyło, że się utrzymał.

Wręcz przeciwnie. Chyba że jest coś, o czym nie wiem. Dzisiaj decyzje są takie, że trzy drużyny lecą i koniec kropka. Taka jest podjęta uchwała. Nie chcę mówić, czy sprawiedliwa, czy nie. Taka jest. Na dzisiaj to jedyny oficjalny scenariusz. Dlatego nie wiem, dlaczego my, Arka czy Korona mielibyśmy nie chcieć grać. Owszem, czytam przeróżne scenariusze, że powiększamy ligę i tak dalej. To jednak są spekulacje i będziemy robić wszystko, żeby grać. Natomiast to nie zależy od nas i tyle.

Reklama

Jak wygląda obecnie sytuacja finansowa ŁKS-u? Czy wy, biorąc pod uwagę więcej niż prawdopodobny spadek sportowy, zabezpieczyliście się?

Ja ŁKS buduję od trzech i pół roku. Założyłem sobie wydatki na określonym poziomie i one się wpisują w całość kosztów, również przy scenariuszu o spadku. Natomiast nie ma kwestii zabezpieczenia czy nie, bo my przy krótkiej historii nowożytnej, biorąc pod uwagę awanse z roku na rok, to nie mogliśmy się zabezpieczyć ze środków pozyskiwanych stricte z piłki. Ja nie widzę takiej możliwości. O czymś takim mogą mówić drużyny, które grają w Ekstraklasie dłuższy czas. Rozumiem, że wtedy można mówić o zabezpieczeniu i liczeniu się z kryzysem. Może nie takim jak teraz, ale choćby sportowym. Gdybym ja prowadził klub, który grałby pięć-dziesięć lat w Ekstraklasie, tak bym się zabezpieczył. Na dzisiaj ŁKS musi bazować na tym, co zrobią właściciele. Czy ja i dwóch akcjonariuszy.

Czyli kibice powinni się martwić, czy nie?

Jesteśmy gotowi, by nie grać czy grać bez publiczności przez około trzy-cztery miesiące. Każdy dłuższy czas będzie zależał od dofinansowania przez akcjonariuszy. Będziemy się musieli liczyć z tym, że partnerzy i sponsorzy zaczną ograniczać swoje zaangażowanie, więc nie będzie można pozyskiwać funduszy. Z drugiej strony każda firma ma koszty stałe, które będzie się starała ponosić.

Dostał pan nowe narzędzie – można ucinać wypłaty o 50%. Czy to jest coś, z czego będzie pan korzystał?

Tak. Od poniedziałku zaczynamy rozmowy z zawodnikami. Ja nie chciałbym podchodzić do tego w sposób autorytarny. Chcę przedstawić zawodnikom moją strukturę przychodów i to, co się wiąże z tą epidemią, jeśli chodzi o wpływy. Sądzę, że do niedzieli piłkarze będą mieli te informacje, a od poniedziałku będę zapraszał na rozmowy przez wideokonferencje. Mam nadzieję, że to się spotka ze zrozumieniem i z normalnością. Dzisiaj prawo stanowi, że każdy prezes polskiego klubu mógłby w ogóle nie regulować tych kontraktów, bo one są nie z winy klubu nierealizowane przez piłkarzy – oczywiście też nie z winy zawodników. Dlatego doszło do takiej formy działania w Ekstraklasie i pierwszej lidze. To pozwoli przetrwać ten czas, tak mniemam przynajmniej, a poza tym czujemy się odpowiedzialni za piłkarzy i nie możemy ich tak zostawić. Też musimy na to spojrzeć, że w kontraktach to będą może trzy-cztery miesiące takiej sytuacji, więc jeśli piłkarz sobie to przeliczy na cały okres umowy, to mam nadzieję, że w takim globalnym rozliczeniu nie będzie widział aż takich dużych strat. Wierzę, że spotka się to z normalnym przyjęciem i odpowiedzialnością.

Reklama

Maciej Dąbrowski mówił, że wszyscy powinni mieć ucięte po równo. To też jest pana pomysł?

Trudno sobie wyobrazić, by młodzi zawodnicy, którzy mają wynagrodzenia dużo niższe od tych bardziej doświadczonych, też mieli ucięte 50%.

I tak jest minimum 10 tysięcy.

No właśnie i musimy o tym pamiętać. 10 tysięcy brutto to jest minimum i uderzmy się w pierś: to są całkiem przyzwoite pieniądze za siedzenie w domu. Jak opinia publiczna to zobaczy, wówczas nie sądzę, że znajdzie się ktoś, kto powie, że się mylę. A to jest minimum!

ŁKS nie jest w topie kontraktów, więc można założyć, że większość będzie zarabiała po 10 tysięcy?

Chciałbym, żeby tak było z punktu widzenia księgowych, ale tak nie będzie. Większość będzie zarabiała trochę więcej.

Co z szeregowymi pracownikami?

Moja administracja nie jest tak bardzo rozbudowana. Po awansie były premie i stosowne podwyżki, bo jesteśmy w tej grupie niezmiennie od pewnego czasu i mogę powiedzieć, że niektórzy sami się do mnie zwrócili, że czują się w obowiązku partycypować w cięciach. Dzisiaj jesteśmy w dobrej sytuacji, wszyscy mają zajęcie, może z wyjątkiem jednej osoby. Oczywiście praca trwa w systemie home office.

Czyli nie pójdzie pan śladami Piasta Gliwice.

Żadnych zwolnień nie przewiduję. Nie mam tego nawet z tyłu głowy.

Obecna sytuacja zahamuje inwestycje infrastrukturalne ŁKS-u?

Mamy zbudowany przez miasto bardzo ładny i dobrze wyposażony ośrodek, choć oczywiście patrzymy, co można jeszcze uzbroić, bo weszliśmy w posiadanie terenu obok. Tam była inwestycja w hotel, ale ona musiała zostać wstrzymana. To, co udało nam się zrobić, to we własnym zakresie balon na niepełnowymiarowym boisku i sztuczne boisko bardzo wysokiej jakości, które zimą było non stop użytkowane. Cóż, mam nadzieję, że w ciągu dwóch lat, razem ze szkołą, która jest obok, będziemy mieli kompleks z prawdziwego zdarzenia, a w ciągu pięciu dokleimy bursę. To jest jednak melodia przyszłości, która będzie zachwiana. My dziś nie wiemy, jakie będziemy mieli problemy po tej epidemii. Ja przewiduję, że gdy uporamy się z epidemią z punktu widzenia medycznego, będzie euforia, ale krótkotrwała, ponieważ skutki gospodarcze będą straszne. Odrobienie ich potrwa około dwóch lat.

Co ze stadionem?

To na dzisiaj jedyna dobra informacja. Jestem w kontakcie z firmą Mirbud, oni ze swojej strony przeszkód nie widzą, mamy nadzieję, że miasto też jest przygotowane, tak jak było. Teraz ta budowa wyprzedza kalendarz i jest niezagrożona.

Na koniec – zakładając, że ŁKS zostanie w Ekstraklasie, będziecie umieć z tej szansy skorzystać?

Jeśli tak się stanie, to ten sezon dał nam duże doświadczenie. Jeśli zostalibyśmy w Ekstraklasie, to mielibyśmy drobny handicap, bo jeśli nie będziemy chcieli, żaden zawodnik nie odejdzie. A teraz jednak doszło do rewolucji. Mecze na wiosnę nie układały się tak, jak myśleliśmy, że będą, ale przy drobnych korektach powinniśmy mieć solidną drużynę. Ale to jest piłka. Gdybamy. Na dzisiaj nas nie ma w Ekstraklasie i trzeba to z przykrością stwierdzić.

PP

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
1
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

4 komentarze

Loading...