Reklama

Smółka, Żyro, Termalica. Najwięksi przegrani zawieszenia pierwszej ligi

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

27 marca 2020, 10:43 • 6 min czytania 1 komentarz

Od ostatniego meczu pierwszej ligi minęły już blisko trzy tygodnie, więc nie ma co się dziwić, że nasze życie wygląda jak słynny mem z Pablo Escobarem. Kiedy i czy w ogóle pierwszoligowcy wrócą do gry? Nie wiadomo. Ale że wiosną na zapleczu Ekstraklasy zagrano dwie kolejki, możemy pobawić się we wróżbitów i zastanowić się – kto zawieszenie ligi odczuł najboleśniej? Kolejka chętnych była spora, jednak my ograniczymy się do piątki największych pechowców. Postawiliśmy na różnorodność, więc załapali się do niej zarówno piłkarze, jak i trenerzy, a nawet całe kluby. Zapraszamy!

Smółka, Żyro, Termalica. Najwięksi przegrani zawieszenia pierwszej ligi

***

ZBIGNIEW SMÓŁKA

– Chcę jak najszybciej zatrzasnąć drzwi i otworzyć drugie. Mogę obiecać, że będzie się lał pot. My dzisiaj wyglądaliśmy, jakbyśmy ostatni mecz grali w środę. Kontuzje mięśniowe, pięciu kontuzjowanych, w 50. minucie wołają zmianę, to jest niewiarygodne. Musimy sobie mocno w szatni powiedzieć pewne rzeczy i wziąć się do pracy, bo zawodnicy wyglądają, jakby byli w Chojnicach na wakacjach – tak postawę swojej drużyny po ostatnim jesiennym meczu ocenił Zbigniew Smółka, który podjął się trudnego zadania. Do Chojnic przyszedł jako strażak, wiedząc, że drużyna jest na dnie tabeli, a w dodatku wiosną czeka ją 10 meczów wyjazdowych.

Zimą szkoleniowiec ekipy z grodu Tura przeprowadził rewolucję. Dziewięć ubytków, ośmiu nowych piłkarzy, tylko jedna porażka w sparingach. Nawet kolejny cios, jakim była wiadomość, że nieliczne domowe mecze rozegrane zostaną w Bytowie, nie mógł popsuć nastrojów przed startem wiosny. Nie popsuł ich też pierwszy mecz, w którym Chojniczanka ograła faworyzowany Bruk-Bet Termalikę. W Legnicy Smółka i spółka przegrali co prawda 2:5, jednak kto ten mecz widział, wie, że wynik nie do końca oddaje to, co ciało się na boisku. Zresztą nie trzeba do tego wielkiej filozofii – niespełna kwadrans przed końcowym gwizdkiem był remis 2:2.

Reklama

Smółka zimą nie chciał nawet udzielać wywiadów, zapowiadał pełne skupienie na pracy i można było przypuszczać, że ta metoda zda egzamin. Kibice Chojniczanki z optymizmem patrzyli w przyszłość, ale nad trenerem wisi chyba jakieś fatum.

– Zwolnienie z Arki Gdynia tuż przed derbami z Lechią

– Zwolnienie z Widzewa jeszcze przed pierwszym oficjalnym meczem

– Dobrze rokującą Chojniczankę zatrzymują nie rywale, a światowa pandemia

To wszystko w zaledwie rok. „Miałem zły dzień. Tydzień. Miesiąc. Rok. Życie. Cholera jasna” – napisał kiedyś Charles Bukowski. Cóż, Smółka mógłby mu chyba odpowiedzieć: potrzymaj mi piwo.

MICHAŁ ŻYRO

Reklama

A skoro już o pechowcach, to Michał Żyro mógłby już służyć za synonim tego terminu w słowniku. Wiele razy pisaliśmy, że trochę nam tego chłopaka szkoda, bo niespodziewanie mógł zrobić w Anglii całkiem przyzwoitą karierę, co popsuły mu tylko i wyłącznie kontuzje. Problem z Żyrą był jednak taki, że o ile furtkę do poważnej piłki miał już zatrzaśniętą, tak wydawało się, że w polskiej lidze spokojnie sobie poradzi. Ale niestety, jego przygody w Szczecinie i Kielcach były dramatyczne. Zimą kielczanie oddali go bez żalu, ściągając w jego miejsce Bojana Cecarica. Samo to dobrze świadczy o tym, jaką wiarę pokładano w nim w Koronie.

Żyro wylądował więc w Mielcu, gdzie był już jego młodszy brat i… zaliczył naprawdę mocne wejście. Do Stali dołączył stosunkowo późno, ale w trzech sparingach zdobył cztery gole. Na starcie ligi tylko tę formę podkreślił, zaliczając gola i asystę oraz trzy kluczowe podania w meczu Stali z Olimpią Grudziądz. – Ustawiony na pozycji środkowego napastnika Żyro, który w przeszłości – zwłaszcza pod wodzą Henninga Berga w stolicy Polski – słynął ze skutecznego wybiegania do prostopadłych podań z pozycji skrzydłowego, tutaj bardzo dobrze spisał się jako fałszywa dziewiątka. Żyro chętnie cofał się po piłkę do drugiej linii, korzystając z przestrzeni w tzw. dziurze. To z tej strefy oddał dwa strzały (jeden zakończony zdobyciem bramki) i zanotował dwa kluczowe podania – tak na blogu taktycznie.net pisał o nim Wojciech Falenta.

Krótko mówiąc – Żyro zdecydowanie dawał powody, żeby obsadzić go w roli objawienia wiosny, a jego kariera mogła raz jeszcze ruszyć z miejsca.

PATRYK MIKITA 

To zdecydowanie był jego sezon, choć Mikita wcale nie zaczynał go jako pierwszoplanowa postać Radomiaka. Mniej więcej do końca września skrzydłowy był na zmianę rezerwowym i piłkarzem pierwszego składu. Potem jednak forma byłego piłkarza Legii wystrzeliła w powietrze, a on sam zapisał na swoim koncie bardzo ważne bramki. Dublety ze Stalą Mielec i GKS-em Tychy dały radomianom cenne cztery punkty. Jesień kończył z dorobkiem ośmiu goli i czterech asyst, a w zimowych sparingach pokazywał, że była to tylko rozgrzewka. I rzeczywiście – wiosną znów zapisał na koncie dublet, choć tym razem drużyna Dariusza Banasika punktów nie zdobyła.

W każdym razie Mikita po dwóch wiosennych kolejkach miał już na koncie 10 bramek – ponad dwa razy więcej niż podczas swojej wcześniejszej przygody z pierwszą ligą w Chojnicach i Ząbkach. Po odejściu Omrana Haydary’ego piłkarz Radomiaka mógłby nawet powalczyć o koronę króla strzelców, w końcu do lidera brakowało mu tylko dwóch goli. Ale nawet bez niej skrzydłowy mocno pracował na to, żeby wrócić do Ekstraklasy nie za nazwisko, które kiedyś było uważane za spory talent, a po prostu za dobrą formę.

KACPER KOSTORZ

20-latek zimą wrócił do pierwszej ligi, z której wyłowiła go Legia Warszawa, ale już na zasadzie wypożyczenia. Był to ruch w pełni uzasadniony – Kostorz w stolicy nie mógł liczyć na regularną grę. Z kolei Miedź nie tylko chętnie „przytuliła” młodzieżowca, ale też potrzebowała napastnika. Były piłkarz Podbeskidzia z miejsca wywalczył sobie miejsce w składzie. W pierwszym meczu miał niebywałego pecha – trafił w słupek, potem też w poprzeczkę, a „setki” po jego podaniach zmarnował Marquitos. W drugim spotkaniu nadrobił to z nawiązką. Najpierw odebrał piłkę obrońcy pod polem karnym i zapisał na koncie asystę, potem sam trafił do siatki. W obydwu przypadkach były to gole dające spadkowiczowi z Ekstraklasy prowadzenie.

Wiele wskazywało na to, że przed Kostorzem pół roku regularnej gry, a przede wszystkim – pół roku zbierania liczb w pierwszej lidze. Warunki miał ku temu idealne, nie tylko dzięki swojej dobrej formie. Wybrał zespół, który – także z racji hiszpańskiej dominacji w legnickiej szatni – grał szybką i efektowną piłkę. Zresztą nie bez powodu Łukasz Trałka mówił nam przed startem rundy, że warto zwrócić uwagę właśnie na Kostorza.

BRUK-BET TERMALICA NIECIECZA

W przypadku dumy gminy Żabno ciężko jednoznacznie wskazać przegranego, więc typujemy cały zespół. Dlaczego? Co tu dużo mówić – zimą poczyniono spore wzmocnienia, a nowy trener, Mariusz Lewandowski, odważnie mówił o grze o awans. W pierwszym meczu Termalica zaliczyła falstart, jednak ogranie 3:0 Stali Mielec dawało powody do optymizmu. Ale cóż – „Słonikom” do awansu potrzebny był awans do baraży, a dziś dryfują gdzieś w środku tabeli. Jeśli spotkanie ze Stalą miało być początkiem dobrej passy, to seria urwała się zanim zdążyła się zacząć. A jeśli ligi nie uda się wznowić, to Bruk-Bet będzie największym przegranym nie tylko rundy, ale i całego sezonu. O tym, jak desperacko klub z Niecieczy chciał awansować, niech świadczą transfery.

– Mateusz Grzybek, czołowy prawy obrońca ligi
– Jonathan de Amo, czołowy stoper ligi, podebrany Stali Mielec
– Paweł Oleksy, podstawowy piłkarz Podbeskidzia
– Matej Jelić, napastnik z CV wystarczającym na Ekstraklasę
– Patryk Bryła, czołowy pierwszoligowiec poprzedniego sezonu
– Marcin Grabowski, obiecujący młodzieżowiec z Wisły Kraków

Do tego doliczymy zatrzymanie Vladislavsa Gutkovskisa, mimo że można było na nim zarobić sprzedając go do Rakowa już teraz. Zresztą – o miejsce w bramce rywalizują Łukasz Budziłek, Karol Dybowski i Tomasz Loska. Trzech mocnych zawodników na pozycji, na której zagra tylko jeden. Poza tym, pomijając transfery, Lewandowski miał do dyspozycji: Romana Gergela, Piotra Wlazło, Vlastimira Jovanovica czy Martina Mikovica. Jeśli taka kadra zakończy ligę na 10. pozycji, będzie to jeden z bardziej przeinwestowanych projektów ostatnich lat.

SZYMON JANCZYK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...