Reklama

Nie mam małej stopy czy nabitych nóg. Sekret silnych strzałów bierze się z techniki

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

25 marca 2020, 16:41 • 6 min czytania 1 komentarz

Ani nie mam mocno nabitych nóg, ani fizjonomią do tych silnych strzałów nie pasuje… Może to ułożenie stopy? Mówi się, że im mniejsza stopa, tym lepiej można się złożyć, ale ja mam numer buta 44, więc też nic by na to nie wskazywało. Wydaje mi się, że chodzi właśnie o samą technikę strzału – timing, ułożenie ciała, dynamikę – mówi Jakub Moder o swoim sekrecie potężnych uderzeń zza pola karnego. Z pomocnikiem Lecha Poznań porozmawialiśmy też o sposobach na kwarantanne, niedosycie lechitów w związku z zawieszeniem ligi oraz o potencjalnej reprezentacji Kolejorza w turnieju w FIFĘ.

Nie mam małej stopy czy nabitych nóg. Sekret silnych strzałów bierze się z techniki

***

Nie da się ukryć, że i Lech Poznań jest jednym z przegranych pod względem sportowym tego zawieszenia ligi. Ty chyba też możesz żałować, że Ekstraklasa nie gra, bo ewidentnie byłeś na fali.

No tak to wygląda. Byliśmy na fali wznoszącej, dobrze rozpoczęliśmy tę rundę i na pewno w jakiś sposób straciliśmy szansę na rozpędzenie się jeszcze bardziej. Ja też czułem, że złapałem formę. W nieodpowiednim momencie przyszła ta przerwa, ale co możemy zrobić? Musimy się z tym pogodzić, bo piłka dzisiaj nie jest najważniejsza i trzeba się z tą przerwą pogodzić.

Żal też chyba tego, że w przypadku zakończenia rozgrywek bylibyście poza miejscem dającym prawo do gry w pucharach. Możecie tylko żałować sytuacji Christiana Gytkjaera z Białegostoku czy Kamila Jóźwiaka w Krakowie.

Reklama

Nie da się ukryć, że żal by był, gdyby liga się skończyła. Ale to też nie jest tak, że to jest wina Józia czy Christiana, absolutnie nikt nie zrzuca na nich winy, bo przecież sporo punktów nam dali. Jesteśmy na piątym miejscu i to trochę boli, bo jest prawdopodobieństwo, że liga zostałaby zakończona. Mamy na ten moment jeden punkt straty do drugiego miejsca i gdyby rozgrywki trwały, to pewnie wyglądałoby to inaczej. Piąte miejsce kompletnie nas nie zadowala. Chcielibyśmy, żebyśmy mogli dograć ligę chociaż do 30. kolejki.

Ty kupujesz ten pomysł Rakowa Częstochowa na dokończenie ligi w specyficznych warunkach?

Trudno cokolwiek powiedzieć. Na ten moment to abstrakcyjne rozwiązania. Jasne, trzeba szukać tych pomysłów, ale kto by pomyślał jeszcze trzy tygodnie temu, że będziemy dywagować nad koncepcjami typu „rozegrajmy ligę po skoszarowaniu i w odosobnieniu”. Osobiście chciałbym, żebyśmy ligę dograli w normalnym trybie. Pewnie bez kibiców. Ale to są profesjonalne rozgrywki, każdy chciałby rozgrywać te mecze na swoim stadionie. Nie wiadomo tak naprawdę jak to rozwiązać.

Padł pomysł, by te jedenaście kolejek rozegrać online w FIFĘ. Mielibyście kogo wystawić?

Oj, zdecydowanie. Spokojnie byśmy mocną ekipę wystawili. Paweł Tomczyk i Robert Gumny mogliby rywalizować nie tylko w FIFĘ, ale i w inne gry. Ja też czuję się na siłach, Tymek Puchacz i Kamil Jóźwiak też dają radę.

Co robią piłkarze w kwarantannie? Netflix i książki?

Reklama

Mamy też rozpiski treningowe, ale wykonanie tych zajęć zleconym przez sztab to godzinka, czasem dwie. Ja jestem akurat w domu rodzinnym, poza Poznaniem, to staram się sobie ten czas zagospodarować na rozmowy z rodziną, jest też tu moja dziewczyna. Ale nie ma co ukrywać – człowiek się nudzi w tym domu. Każdy człowiek w takiej sytuacji próbuje czymś się zająć. Co robię? Netflix, FIFA…

Dla was to też zaburzenie jakiegoś rytmu, bo przecież zawodnik latami żyje w cyklu – wstać, zjeść, pojechać na trening, zjeść, czasem drugi trening, spać. I tak w kółko.

Póki co trwa to dwa tygodnie, więc to taka długość zbliżona do urlopu. Może póki co jeszcze tego aż tak nie czuć, ale jeśli to się będzie przedłużać – a pewnie będzie – to faktycznie będziemy wybici z tego rytmu, będziemy tęsknić za treningami i meczami. To też wyglądało tak, że zawieszenie ligi przyszło właściwie w przededniu meczu z Legią, w samym środku sezonu. Ale co możemy zrobić? Trzeba przetrwać i wrócić silniejszym.

Wielu piłkarzy stara się w tym czasie uciec od piłki kompletnie, ale u ciebie grane są lektury typowo piłkarskie – „Szamo” czy „Wisła w ogniu”.

Trudno nie myśleć o piłce, gdy jesteś piłkarzem. „Szamo” przeczytałem kilka lat temu, ale każdemu polecam. „Wisła w ogniu” to jedna z ostatnich lektur, które przeczytałem, ale też przypadła mi do gustu. Staram się też oglądać mecze, bo jednak ciągnie do tego boiska – nawet przez ekran. Nawet jeśli lecą powtórki, to też obejrzę. Archiwalne spotkania też są ciekawe. Ale staram się też organizować sobie jakiekolwiek treningi typowo piłkarskie.

W domu raczej strzałów z dystansu nie potrenujesz. Rodzice nie byliby zadowoleni.

Nie, nie. Ale zdarzyło mi się wyjść na boisko z bratem i trochę mogłem postrzelać.

Skąd u ciebie taka moc w obu nogach? Nie pasujesz raczej do typowego piłkarza spod znaku „on potrafi uderzyć”. Kopyto mają albo mali i krępi, albo ci potężni dwumetrowcy.

Kurczę, ciężko powiedzieć… Gdy byłem mały, to raczej nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mam moc w nodze. Dopiero w juniorach zauważyłem, że mam do tego smykałkę. I wtedy też zacząłem nad tym pracować. Faktycznie – do żadnego tych typów zawodników z bomba w nodze nie należę. Ani nie mam mocno nabitych nóg, ani fizjonomią do tego nie pasuje… Może to ułożenie stopy? Mówi się, że im mniejsza stopa, tym lepiej można się złożyć, ale ja mam numer buta 44, więc też nic by na to nie wskazywało. Wydaje mi się, że chodzi właśnie o samą technikę strzału – timing, ułożenie ciała, dynamikę. A jak już zauważyłem, że to mi przychodzi z łatwością, to widziałem w tym swoją groźną broń.

A ta twoja obunożność? W warunkach Ekstraklasy umiejętność gry obiema nogami na zbliżonym poziomie daje bardzo dużo.

Myślę, że to pokłosie świadomości, ale i wskazówek trenerów. Często szkoleniowcy podpowiadali, by pracować też nad tą lewą nogą. Bo jak zaniedbasz, to będzie odstawała – to już tylko kwestia treningu. To samo nie przychodzi. Jak potrenujesz, to będziesz miał efekty.

Jak ty się zapatrujesz na granie na pozycji defensywnego pomocnika? Wolisz 40 minut jako „ósemka” lub „dziesiątka” czy cały mecz na „szóstce”?

Jednak cały mecz w roli defensywnego pomocnika, bo to jednak 90 minut grania, a nie wejście z ławki. Wiadomo, wielkiej różnicy mi nie robi gra na różnych pozycjach w środku pola, natomiast najlepiej czuje się jak ten typowy środkowy pomocnik, nie jako ten cofnięty. Jestem wybiegany, kręcę sporo kilometrów w trakcie spotkań, więc mogę dać i dużo w defensywie, i pomóc kolegom w ataku. Wtedy mam najwięcej tej swobody. Co do meczu w Wisłą – myślę, że dawałem trenerowi argumenty, by wystawić mnie od początku na „szóstce”, bo te wejścia z ławki były całkiem niezłe. No i chyba wyszło dobrze – zwłaszcza, że graliśmy na tle naprawdę dobrego rywala.

Pamiętam taki mecz z Wartą w Poznaniu, gdy zagrałeś też jako fałszywy napastnik w barwach Odry Opole. Czyli od ataku po defensywnego pomocnika. Może gdy liga wróci, to i na stoperze cię sprawdzimy?

Oby nie. Ale faktycznie, grywałem też w Odrze jako ten cofnięty napastnik. Trener Rumak widział mnie nieco wyżej – grałem raczej jako dziesiątka, jako ten fałszywy atakujący, często też jako „ósemka”. Ale myślę, że to tylko plus dla mnie, bo i ja mam więcej możliwości do gry, a i zespół może na mnie skorzystać w szerszym wymiarze, bo zawsze mogę zapewnić trenerowi jakiś inny wariant grania.

rozmawiał Damian Smyk

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
2
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”
1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Komentarze

1 komentarz

Loading...