Reklama

Sport i kwestie finansowe powinny zejść na drugi plan względem epidemii

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2020, 16:53 • 5 min czytania 1 komentarz

– To najpoważniejsze wyzwanie gospodarczo-społeczne od czasów drugiej wojny światowej i myślę, że wszystko inne powinno zejść na drugi plan. Kilka krajów już podjęło decyzję o nie wzięciu udziału w igrzyskach i jest to mnie według mnie całkowicie zrozumiałe. To co zrobiła Kanada, to będzie rozwiązanie uniwersalne dla reszty krajów, tak mi się przynajmniej wydaje. Włosi, Hiszpanie zmagają się z wielkim problem epidemii, Amerykanie są dopiero na jego starcie, tam kulminacja dopiero przyjdzie, więc nie sądzę, żeby to startu igrzysk udało się to wszystko wygasić – mówił na antenie WeszłoFM, w rozmowie z Kamilem Kanią, doktor Wojciech Feleszko, specjalista chorób płuc, immunolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Zapraszamy.

Sport i kwestie finansowe powinny zejść na drugi plan względem epidemii

*** 

Pojawiają się prognozy, że w okolicach maja rozpowszechnianie się koronawirusa zostanie zatrzymane i zaczniemy wracać do normalności. Czy powrót sportu na początku maja będzie możliwy?

Boże, kto to może wiedzieć? Widzimy spowolnienie narastania tempa epidemii, ale czy do tego czasu uda się rozluźnić rozwój zagrożenia epidemiologicznego. Nie znam osoby, która byłaby w stanie z całkowitą pewnością to określić i przewidzieć.

Jednym z forsowanych scenariuszy jest organizowanie spotkań bez udziału publiczności. 

Reklama

Wydaje mi się, że jest to pomysł z zakresu magii. Byliśmy świadkami meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Atalantą i Valencią, na stadionie w Bergamo, po którym pięciu zawodników wróciło zakażonych wirusem. Spotkania w grupach większych niż dwuosobowych, trzyosobowych, czteroosobowych, jeśli to nie są rodziny, to nie jest to wskazane.

Ale w Polsce nie ma żadnego większego ogniska. Może trzeba odizolować piłkarzy i nie byłoby to wcale takie niebezpieczne?

Słyszałem naciski, które formułował Karl-Heinz Rummenigge, że i tak, koniec końców, w piłce nożnej chodzi o pieniądze. I tak to już chyba jest w zawodowym sporcie. W moim przekonaniu szkoda narażać zdrowia zawodników. Tym bardziej, że widzimy osoby młode, które też mają poważne powikłania zdrowotne. Nie ryzykowałbym. Na dzień dzisiejszy zdanie epidemiologów jest takie, że mimo tego, że w Polsce odnosimy na razie jako taki sukces, a może to za duże słowo, bo to bardziej spowolnienie rozpowszechniania się wirusa, co zawdzięczamy temu, że dwa tygodnie wprowadziliśmy bardzo restrykcyjne środki związane z izolacją. Wydaje się to przynosić skutki. Na razie byłbym jednak przeciwny temu, żeby większa grupa zawodników jakiekolwiek sportu spotykała się i trenowała razem, na niewielkiej przestrzeni.

Piłkarze chorzy na koronawirusa wspominają czasami, że nigdy nie czuli się tak źle, nigdy nie czuli się tak słabi, jak podczas przechodzenia tej choroby. Okazuje się więc, że młodzi ludzie z silnymi organizmami wcale nie są wolni od niebezpieczeństwa.

Z pełną siłą trzeba to podkreślić. Pamiętamy przykład Rudy’ego Goberta, koszykarza NBA, który drwił z koronawirusa, dotykał mikrofonów, stołu, a dzień później okazało się, że potrzebuje pomocy lekarskiej. Trzeba pamiętać, że zwiększona ekspozycja na wirusa, tu mam na myśli przykładowo szatnie, może skończyć się dla sportowca ciężkimi powikłaniami zdrowotnymi.

Niektóre rozgrywki piłkarskie chcą być na maj gotowe, niektóre kluby niedługo wznawiają treningi, na razie w małych grupach. To zmniejsza ryzyko, ale też nie gwarantuje bezpieczeństwa, prawda?

Reklama

Na dzień dzisiejszy władze wielu krajów, w tym na przykład Niemiec, wprowadziły zakaz gromadzenia się w grupach większych niż dwuosobowych. W jakimkolwiek celu. Dlatego też, jeśli trening byłby prowadzony przez dwie ze sobą spokrewnione osoby, to w jakimś stopniu byłoby to uzasadnione, natomiast, jeśli miałyby w tym treningu uczestniczyć też inne osoby – trenerzy, fizjoterapeuci – to jest to sytuacja, która przekracza dzisiejsze standardy bezpieczeństwa. Nie znam żadnego poważnego epidemiologa, który podważałby takie zalecenia.

Czyli jeśli w Neapolu zamierzają rozpocząć treningi, to znaczy, że igrają z własnym losem i życiem?

Być może, jeśli zostaliby odizolowani od swoich rodzin i wykazano by, że każdy z nich jest wolny od koronawirusa, tworząc coś na rodzaj rodziny w czasach izolacji, to może miałoby to ręce i nogi. Natomiast, jeśli w trakcie tego zgrupowania, tych treningów, tych ćwiczeń, mieliby spotykać się normalnie ze swoimi rodzinami, to byłaby to tylko kolejna szansa dla wirusa na rozprzestrzenianie się.

MKOL nie przełożył igrzysk olimpijskich. Jest realna szansa, że się odbędą?

Myślę, że wyzwanie, z którym się stykamy jest bardzo ważne. To najpoważniejsze wyzwanie gospodarczo-społeczne od czasów drugiej wojny światowej i myślę, że wszystko inne powinno zejść na drugi plan. Kilka krajów już podjęło decyzję o nie wzięciu udziału w igrzyskach i jest to mnie według mnie całkowicie zrozumiałe. To co zrobiła Kanada, to będzie rozwiązanie uniwersalne dla reszty krajów, tak mi się przynajmniej wydaje. Włosi, Hiszpanie zmagają się z wielkim problem epidemii, Amerykanie są dopiero na jego starcie, tam kulminacja dopiero przyjdzie, więc nie sądzę, żeby to startu igrzysk udało się to wszystko wygasić.

W tym kontekście trzeba bardzo mądrze rozważyć kwestie zdrowotne. Kwestie finansowe powinny zejść na drugi plan. Trzeba być bardzo rozsądnym w nakłanianiu kogokolwiek do wzięcia udziału w igrzyskach.

Jeśli słyszymy, że szczepionka to kwestia roku czy dwóch, to chyba prędzej czy później będziemy musieli nauczyć się egzystować z koronawirusem?

Zupełnie się z tym zgadzam. Troska o kondycję gospodarczą świata jest jak najbardziej uzasadniona. Nie wiem, czy ktokolwiek ma pomysł, jak wychodzić z tego kryzysu, kiedy epidemia zostanie opanowana. Miejmy nadzieję, że w Europie to zacznie powoli wygasać, może w ciągu zbliżającego się miesiąca, i powolutku zaczniemy wracać do porządku, monitując sytuację i podejmując rozważne decyzje. Kiedy będziemy jednak w stanie wrócić do normalnego funkcjonowania, tego sprzed wybuchu epidemii? Tego nie wiadomo, może być to kwestia wielu lat.

Dlaczego ten współczynnik zgonów u Włochów jest tak wysoki?

Jednym z wytłumaczeń jest to, że mają tam starzejące się społeczeństwo, mają specyficzny styl funkcjonowania, wiadomo, a drugie jest takie, że dla rozwoju wirusa konieczne jest narażenia na dużą liczbę kopii wirusa. Tym też tłumaczy się poważne konsekwencje zdrowotne, jakie ponieśli tam lekarze, którzy opiekowali się pacjentami. W momencie, kiedy epidemia nie była ograniczana, ludzie spotykali się w normalnym trybie i wirus mógł swobodnie się rozprzestrzeniać, mogło to spowodować tak dużą liczbę zachorowań i zgonów na koronawirusa. Należy do wiązać z ilością wirusa w środowisku w tamtym obszarze.

***


Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...