Reklama

Spieszmy się oglądać piłkę nożną w dawnym wydaniu…

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

10 marca 2020, 13:29 • 5 min czytania 11 komentarzy

Coraz trudniej uwierzyć w to, że najważniejsze rozgrywki kontynentu uda się dociągnąć do końca. We Włoszech koronawirus zbiera śmiertelne żniwo, a północ kraju jest właściwie wyłączona. Nie chodzi już o to, że piłkarze nie grają w piłkę, że na trybunach brakuje kibiców, chodzi o podstawowe czynności. Zalecenia są jasne – jeśli nie musisz wychodzić z domu, to tego nie rób. Kataklizm, nie da się tego inaczej określić. A traf chciał, że dziś o ćwierćfinał Ligi Mistrzów walczy ekipa właśnie z północnej części Włoch. Kolejna gra w czwartek w Lidze Europy, jeszcze inna – w przyszły wtorek, znów w Lidze Mistrzów.

Spieszmy się oglądać piłkę nożną w dawnym wydaniu…

Dzisiaj mierzymy się z unikalnym zadaniem – jak właściwie ekscytować się meczem Valencii z Atalantą Bergamo? To jest starcie o ćwierćfinał Ligi Mistrzów, starcie o miejsce w ósemce najlepszych klubów Europy, a przecież tak naprawdę trudno nawet napisać, że jest w cieniu koronawirusa. Stawka piłkarska meczu nie jest na drugim planie, jest na planie piątym albo i szóstym. Oczywiście mecz odbędzie się bez udziału kibiców, innej decyzji być nie mogło, skoro epidemia zaczyna szaleć również w Hiszpanii a scenariusz włoski nadal nie jest wykluczony również na Półwyspie Iberyjskim. Naturalnie nie ma mowy, by z Bergamo do Walencji udał się ktokolwiek spoza skromnej oficjalnej delegacji – kwarantanna obejmuje już nie konkretne instytucje czy dzielnice, ale całe miasta czy regiony.

Łukasz Skorupski z Bolonii powiedział dzisiaj Łukaszowi Olkowiczowi z Przeglądu Sportowego: nie trenujemy, nie możemy opuszczać kraju, zaleca się nam, byśmy nie wychodzili z domów. W podobnym tonie w Weszło FM wypowiadał się Arkadiusz Reca. W naszym radiu dzisiaj Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN-u, przyznał, że różne scenariusze rozważane są także na mecze reprezentacji Polski – przecież duża część kadry to zawodnicy z ligi włoskiej, obecnie zawieszonej do 3 kwietnia. Już pal licho z pytaniami o formę, ale zostają rzeczy tak banalne jak przelot. Linie lotnicze jedna po drugiej rezygnują z podróżami z Włochami, Kwiatkowski dzisiaj zdradził, że rozważane jest zorganizowanie lotu prywatnym jetem dla wszystkich kadrowiczów z Serie A.

W takich okolicznościach dostajemy wieczór z dwiema pozycjami w najbardziej prestiżowym turnieju Europy. Powinniśmy właśnie się zastanawiać, w jaki sposób słynący raczej z zabijania meczów niż ofensywnych huraganów Jose Mourinho zamierza wyrwać zwycięstwo w Lipsku. Powinniśmy głowić się, czy Valencia jest w stanie strzelić trzy gole. Powinniśmy rozważać czy Atalanta znów zabierze nas na karuzelę, bo jej wyczyny ofensywne w tym sezonie przyćmiewają nawet największy kluby globu.

Ale jak się tym wszystkim emocjonować, jak się tym wszystkim jarać, skoro tak naprawdę piętrzą się jedynie problemy? Atalanta ma kapitalną zaliczkę z pierwszego meczu, właściwie jest jedną nogą w ćwierćfinale. Tu jednak wypadałoby zapytać: i co z tego? Gdzie zostanie rozegrany ten ewentualny ćwierćfinał, skoro Mediolan, serce Lombardii, to już niemal strefa wojny? Co to jest w ogóle za smutne zrządzenie losu – Atalanta najlepsza w całej swojej historii, konsumująca właśnie owoce wieloletniego mądrego zarządzania, najpierw mecze Ligi Mistrzów gra poza Bergamo. Gorzka pigułka do przełknięcia, ale z drugiej strony – sposób awansu do fazy pucharowej w pełni wynagrodził trudy podróży do Mediolanu na „domowe” mecze.

Reklama

Okazało się jednak, że to nie koniec kłód pod nogami. Tuż po fenomenalnym zwycięstwie na Valencią, u progu awansu do miejsca, o którym kibice w Bergamo nawet nie marzyli, wiele wskazuje na to, że ewentualny ćwierćfinał może w ogóle nie dojść do skutku. Za daleko idące prognozy? Kurczę, Serie A wstrzymała granie na miesiąc. W Bundeslidze po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat odbędzie się mecz bez udziału kibiców. Trudno uwierzyć, by przy dalszym rozprzestrzenianiu się epidemii, choroba nie trafiła w końcu na któregoś z włoskich piłkarzy. A wówczas kwarantanną zostanie objęta cała drużyna, wraz z niedawnymi rywalami. Poza tym jeśli faktycznie Włosi zamykają granice, zakazują wjazdu i wyjazdu z najbardziej narażonych miast, to jak długo będzie można udawać, że delegacje klubowe mają jakiś wyjątkowy układ immunologiczny?

Na razie Atalanta pojechała do Walencji, ale przecież nawet ograniczając liczbę podróżujących do kilkunastu piłkarzy i sztabu, ryzykujemy rozprzestrzenianie się epidemii na kolejne regiony kontynentu. Poza tym jaki właściwie ma dzisiaj smak futbol dla ludzi z Bergamo? Lekarz z tego miasta, Christian Salaroli, rozmawiał z Corriere della Sera, tę rozmowę przetłumaczył Fakt. Niektóre wypowiedzi są naprawdę wstrząsające, uzmysławiające skalę zagrożenia, z którym się dziś wszyscy mierzymy.

Musimy wybrać, kogo leczyć, a kogo nie, jak na każdej wojnie. Decyzję podejmuje się na podstawie wieku i warunków zdrowotnych. Zostań w domu. Widzę zbyt wielu ludzi na ulicy – przekonuje lekarz i tłumaczy – niewydolność ze strony trzech ważnych narządów to pewna śmierć. Dziennikarz dopytuje, co wtedy z pacjentem, czy pozwala mu się odejść. – To też jest okropne zdanie. Ale niestety to prawda. Nie jesteśmy w stanie dokonać cudów. To jest rzeczywistość.

Jak w takiej sytuacji w ogóle myśleć o futbolu?

Z drugiej strony – trudno sobie wyobrazić lepszą okazję, by ludność Bergamo zastosowała się do wytycznych lekarzy. Dzisiaj całe miasto będzie przed telewizorami, pełne wiary w to, że ich ulubieńcy awansują do kolejnej fazy Ligi Mistrzów. Włoski futbol zresztą jest świadomy swojej roli w walce z wirusem.

Reklama

Namiastka normalności w nowym świecie, opanowanym przez epidemię. Jeszcze jedna przyczyna, by zostać w domu, umyć ręce i z czipsami w ręku delektować się wyczynami Ilicicia. Poza tym kto ma przywracać nadzieję, jeśli nie ekipa, która właśnie w tych rozgrywkach, właśnie w Lidze Mistrzów, awansowała do kolejnej rundy mimo trzech wysokich porażek na półmetku fazy grupowej. Zanim ktoś oburzy się na zestawianie futbolowego come backu z tak poważną sprawą jak walka z epidemią – futbol od początków swojego istnienia towarzyszył ludziom nawet w najtrudniejszych chwilach.

Ta chwila jest szalenie trudna.

Fot.Newspix

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
3
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Liga Mistrzów

Komentarze

11 komentarzy

Loading...