Reklama

Problemy Pogoni, czyli ta cholerna druga linia…

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 marca 2020, 16:34 • 6 min czytania 4 komentarze

Koniec, dłużej nie można udawać, że nie jest źle. Pogoń Szczecin wpadła w marazm, stagnację, przeciętność, średniość, nudność, a do tego nie widać tam żadnego ciekawszego pomysłu na zmianę takiego stanu rzeczy. I jest to tym bardziej zaskakujące, że głównym problemem wcale nie jest czarna dziura, która miała powstać po odejściu Adama Buksy, ani też drastyczna obniżka formy defensywy, która dalej – choć częściej zdarzają jej się błędy – legitymuje się najlepszym bilansem bramek straconych w całej lidze. Największym problem jest funkcjonowanie drugiej linii.

Problemy Pogoni, czyli ta cholerna druga linia…

Po kolei, najpierw ustalmy pryncypia. Paweł Cibicki wielkim piłkarzem nie jest, piłkarskiego świata raczej już nie podbije, ale na warunki polskiej ligi, to zawodnik stanowczo ponadprzeciętny – dał super zmianę w debiucie z Wisłą Płock, niezłą ze Śląskiem, był jednym z nielicznych jasnych punktów Pogoni w przegranych starciach z Górnikiem i Jagiellonią, w tym czasie walnął trzy bramki i właściwie tylko z Rakowem zagrał wyraźnie słabiej, ale też nie miał łatwo, bo duet Jach-Petrasek to liga czołówka, ostatnio zwłaszcza ten drugi. Tak czy inaczej, do polskiego Szweda (albo szwedzkiego Polaka) przyczepić się nie da. Zestawianie go z Buksą mija się z celem, bo prezentują sobie inne style gry, dają na boisku coś innego, Cibicki poradzi sobie i na skrzydle, i na szpicy, a Buksa to po prostu napastnik. Odnajdujący się w rozegraniu, umiejący kropnąć z dystansu, ale no – dziewiątka. Ważne jednak, że 26-letni zimowy nabytek Pogoni trafia do bramki i niewykluczone, że pod koniec sezonu będzie miał na koncie podobną, jeśli nie większą, liczbę goli niż jego poprzednik w rundzie jesiennej.

To nie koniec oczywistych pozytywów, bo jest jeszcze Dante Stipica, który cierpliwie pracuje sobie na miano najlepszego bramkarza sezonu. Do naszej jedenastki kozaków trafiał już po pięciu ekstraklasowych kolejkach, teraz czeka tylko na występ Arkadiusza Malarza i Marka Kozioła, by znaleźć się w niej po raz szósty. I ciągle mu mało. Oczywiście, zdarzają mu się słabsze mecze. Z Jagiellonią zagrał źle, ale dajmy spokój: to dalej klasa sama w sobie.

Sama obrona też – jak można przypuszczać – choć zazwyczaj solidna, to wiosną też grała już gorsze mecze. Benedikt Zech kompletnie zamotał się w Zabrzu, a Triantafyllopoulos nie dość, że mu wtedy wtórował, to jeszcze przebił jego występ kompromitującą postawą i czerwoną kartką z Jagiellonią. Trzeba przy tym uczciwie przyznać, że mają godnych zmienników, bo i Igor Łasicki, i Mateusz Malec dali radę, kiedy trzeba było zastąpić kolegów. Co dalej? Na Huberta Matynię ciężko się patrzy i naprawdę spory żal, co stało się z chłopem, który jeszcze jakiś czas temu ocierał się o reprezentację, a dziś jest ligowym dżemikiem. Za to Bartkowski miewa niezłe mecze, Nunes też, Stec rzadziej, ale żaden z nich niespecjalnie stanowi o sile tego zespołu. To raczej uzupełnienia niż liderzy.

No właśnie, i tu dochodzimy do sedna problemu. Liderów układanki Kosta Runjaicia należałoby szukać w drugiej linii. Przynajmniej teoretycznie. Jak się jednak okazuje, można być zaopatrzonym w najlepszą świecę, noktowizor, i mieć zdolności echolokacyjne, a i tak będzie się miało spory problem z dostrzeżeniem zawodników w wysokiej formie w pomocy Pogoni.

Reklama

Rzut oka na wiosenne noty pomocników Pogoni:

Spiridonović: 6, 4, 3, 3, 4, 2

Kowalczyk: 3, 4, 4, 4, 4, 3

Listkowski: 6, 4, 4, 5, 5, 4

Kozulj: 3, 5, 3

Dąbrowski: 4, 6, 2, 6, 4

Reklama

Podstawski: 3, 4, 3, 3

Hostikka: 2

Wędrychowski: 5

Wiemy, że noty nie wszystko mówią, nie są wyrocznią, która zawsze prawdę powie, ale sporo pokazują, sygnalizując pewien problem. W pomocy Pogoni brakuje zawodnika, który wyraźnie robiłby różnicę. Kimś takim mógłby i powinien być Kozulj. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to jest gość, który błyszczy seriami – w kilku swoich pierwszych meczach w Polsce grał na przemian słabo, katastrofalnie albo tragicznie, ale im dalej w las, tym było lepiej. Aż w końcu wyrobił sobie pozycję jednego z najbardziej wyróżniających się pomocników w Ekstraklasie i to z z tych, którzy potrafią uderzyć nie tylko w oderwanych od rzeczywistości twierdzeniach komentatorów. Gość walił równo z dystansu przepiękne bramki.

I tak jak jesienią sygnalizował już delikatny zjazd, to grywał jeszcze super mecze (gol i asysta z Legią, bramka z Lechią). Wiosną jest cieniem samego siebie. Nie dogrywa meczów, nie daje nic ekstra. Nie śmiejemy się z jego spudłowanego karnego, zdarza się zaryć w nierówną murawę, ale to jest jakiś symbol.

Z tonu znacznie spuścił też Sebastian Kowalczyk, który zwyczajnie tydzień w tydzień gra słabo. Kibice Pogoni chwalą Listkowskiego za to, że walczy, za to, że biega, że nie boi się prosić o piłkę i potrafi minąć rywala kierunkowym przyjęciem. Ale nam to nie wystarczy. Brakuje mu jakości, konkretów, wiemy, że stać go na to coś więcej niż tylko prezentowanie cech wolicjonalnych, choć i tak musimy go pochwalić za liczby – gol z Płockiem, asysta z Jagiellonią, jak na niego dużo. Idzie to w lepszą stronę.

Niezłe liczby, najlepsze w klubie, ma Spiridonović, ale podobać mógł się tylko w meczu z Wisłą Płock. I naprawdę nie chodzi o to, że strzelił i asystował, zostawmy to na boku – poza tym meczem Austriak przypominał jeźdźca bez głowy. Wchodzi w dryblingi, pcha skrzydłem akcje sam na sam, ale niewiele konkretnego z tego wynika, a właściwie nie wynika z tego nic. Obniżył loty.

Damian Dąbrowski lepsze mecze przeplata gorszymi, ale nie ma co się oszukiwać – żaden z niego gamechanger. Rok temu podobać mógł się Tomas Podstawski, ale… to było rok temu. Niedawno pisaliśmy o nim tak:

W trójkącie Kozulj – Drygas – Podstawski odpowiedzialność za futbolówkę tak się wśród piłkarzy Pogoni rozkładała, że ten ostatni mógł się skoncentrować na obowiązkach czysto defensywnych. Tym bardziej, że wyżej hasał sobie jeszcze swego czasu Radosław Majewski, też potrafiący zejść po piłkę do środka. W grudniu przeciwko Koronie Kielce trener Pogoni ustawił w środkowej strefie tercet Kowalczyk – Listkowski – Podstawski. Nie ma przypadku, że to spotkanie jest bodaj najgorszym, jakie Tomas rozegrał w Polsce. Wychodzi na to, że trochę z niego piłkarz na dobrą pogodę – kiedy jest z kim pograć, kiedy cała drużyna hula, to on kwitnie. Gdy trzeba samemu rozruszać towarzystwo, gaśnie. Traci piłki, podejmuje fatalne decyzje. Ponoć nie służy mu treningowy reżim Runjaicia.

Co gorsza – początek rundy wiosennej nie przyniósł jak na razie żadnej zwyżki formy u Podstawskiego. W meczu z Wisłą Płock defensywny pomocnik opuścił boisko w 67 minucie gry i dziwnym trafem „Portowcy” strzelili potem „Nafciarzom” trzy bramki, choć wcześniej z zapamiętałością walili głową w mur. W starciu ze Śląskiem Wrocław było odrobinę lepiej, z naciskiem na „odrobinę”. Podstawski zagrał cały mecz i otrzymał od nas notę 4. Ostatni raz tak wysoko oceniliśmy jego występ w listopadzie. Tomas jak zwykle irytował holowaniem piłki, spowalnianiem akcji, grą na alibi.

Jeśli myślicie, że w kolejnych meczach rundy wiosennej coś się zmieniło, to uspokajamy: nie, nie się nie zmieniło, dalej irytował. Permanentnie irytuje też Hostikka. Obawiamy się, że Fina za kilka lat będziemy wspominać tylko wtedy, gdy w Weszłopolskich lub w Lidze Minus utrzyma się format Szrotolotka. Gość przyjechał do Szczecina, nie ma żadnych liczb, żadnych spektakularnych meczów, żadnych osiągnięć i nie daje żadnych argumentów, żeby go nie skreślać.

Zbierając to wszystko do kupy: Kosta Runjaić ma problem. Jeszcze kilka miesięcy wydawało się, że Pogoń będzie jednym z poważniejszych kandydatów do walki o mistrzostwo, ale to już się skończyło. Nie dość, że Legia wypracowała sobie solidną przewagę nad peletonem, to jeszcze szczecinianie nawet nie przewodzą grupie pościgowej, spadając w otchłań przeciętności. Można byłoby przypuszczać, że w zespole, który mało strzela i mało traci, najlepiej funkcjonować będzie druga linia, która nada balans, tożsamość, uporządkuje wszystko. Tak się jednak nie stało. Druga linia zawodzi. I póki taki stan rzeczy będzie się utrzymywał, trudno przypuszczać, że Pogoń wyjdzie z kryzysu.

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...