Reklama

Nieładne metody Arki: przymuszała Młyńskiego do transferu

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2020, 12:35 • 3 min czytania 26 komentarzy

Mateusz Młyński to obecnie najzdolniejszy młodzieżowiec Arki Gdynia. Rocznik 2001, a więc można zaryzykować stwierdzenie, że przez najbliższe trzy lata – zważywszy na przepis o młodzieżowcu – ma pewne miejsce w Ekstraklasie. Wszedł do ligi z buta, w tym sezonie notuje spore wahania formy, ale generalnie – jest to łakomy kąsek na rynku.

Nieładne metody Arki: przymuszała Młyńskiego do transferu

Dlatego właściciele Arki z dużym entuzjazmem przyjęli fakt, że Młyńskiego można było spieniężyć jeszcze w zimowym oknie transferowym. Jak słyszymy – ten entuzjazm wykraczał nawet poza ramy uczciwego traktowania zawodników. Jaka jest sytuacja w Arce, każdy widzi. Właściciele nie zamierzają już dalej bawić się w piłkę i szukają możliwości do jak najszybszego oddania klubu w inne ręce. Problem w tym, że Arka – mówiąc delikatnie – nie jest krainą płynącą mlekiem i miodem. Klubowa księgowa ma szereg problemów do rozwiązania i w tej sytuacji trudno spodziewać się, że przy Arce na pstryknięcie palcami pojawi się nowy inwestor, który złoży ofertę zadowalającą rodzinę Midaków.

A skoro w klubowej kasie da się usłyszeć brzęczenie monet, najłatwiej uratować sytuację sprzedażą zawodników.

Po Mateusza Młyńskiego zgłosiła się Jagiellonia, która zaoferowała około 400 tysięcy euro. Włodarze Arki mocno naciskali na ten transfer, by usprawnić bieżące funkcjonowanie klubu i w konsekwencji ułatwić jego sprzedaż. Ich prawo? Owszem, zasady rynku są powszechnie znane, każdy może sprzedawać zawodników, gdy spływają za nich oferty.

Problem w tym, że Młyński niekoniecznie chciał zmieniać otoczenie, a oczywistą sprawą jest, że to piłkarz na końcu wyraża swoje zdanie. Raz, że w Arce Gdynia, która młodzieżowcami raczej nie stoi, ma zapewnione przynajmniej przez pół roku atrakcyjne okno wystawowe. Dwa, że to wciąż bardzo młody chłopak, a w tym roku za pasem choćby matura, więc zmiana otoczenia wiązałaby się z wywróceniem życia do góry nogami. Trzy – w Jagiellonii za moment kontuzję wyleczy Bartosz Bida, który – wydaje się – bez problemu wygrałby rywalizację o pozycję młodzieżowca. Po prostu – ten ruch z perspektywy piłkarza niekoniecznie się kleił.

Reklama

Arka nalegała.

Nalegała, nalegała…

Aż w końcu podczas wewnętrznych rozmów padł argument: – Jeśli nie przyjmiesz tej oferty, ześlemy cię do rezerw.

I to niejednokrotnie, bo wizje cotygodniowego rozgrywania w meczów w Kartuzach i Lęborku roztaczano przed Młyńskim podczas „negocjacji” kilka razy. Możemy sobie wyobrazić, jakie było zdziwienie zastraszających, gdy usłyszeli, że mimo nacisków piłkarz nie przyjmie oferty, nawet jeśli ma ponieść przez to konsekwencje. 

Wtedy władze Arki nagle… zmieniły front. 

Ale wcześniej przeliczyły pieniądze. Do końca kontraktu Młyńskiego pozostało 1,5 roku, a runda spędzona w rezerwach oznaczałaby po pierwsze – znaczny spadek jego wartości na rynku, a po drugie – pozbawienie się możliwości grania młodzieżowcem, który na tę chwilę uchodzi w oczach trenera Rogicia za topowego. A nikogo nie trzeba uświadamiać, że sytuacja w tabeli raczej nie pozwala na dodatkowe osłabienia kadry. I tak jak piłkarz podczas wewnętrznych rozmów słyszał, że jego przyszłość w klubie jest już w zasadzie spalona, tak za chwilę władze Arki… ze wszystkiego się wycofały.

Reklama

Opisujemy sprawę niedoszłego transferu Młyńskiego do Jagi głównie ciekawostkowo, bo koniec końców Klubu Kokosa w Gdyni nie ma, zdolny 19-latek znajduje się w kadrze meczowej na dzisiejsze spotkanie z Piastem. Ale jednak ta niepozorna sytuacja sporo mówi o sposobie, w jakim zarządzany jest klub z Gdyni. Nie podpiszesz? To do rezerw! Aha, nie przestraszyłeś się, a nam przesuwanie do rezerw się nie opłaca, bo chcemy na tobie zarobić? No dobra, zostań! Liczymy na ciebie!

To też dobry przykład dla wszystkich młodych piłkarzy, których klub zmusza do podjęcia kluczowej dla kariery decyzji, że nie warto się uginać. Choć nigdy nie dowiemy się, jak zachowaliby się właściciele Arki, gdyby nie chcieli jak najszybciej sprzedać klubu, gdyby sytuacja finansowa była lepsza i gdyby na pozycji młodzieżowca trener miał komfort wyboru.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
0
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?
1 liga

Gruchała: Nie przyszedłem do Arki, żeby zarobić pieniądze

Jan Mazurek
7
Gruchała: Nie przyszedłem do Arki, żeby zarobić pieniądze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...